POBOKSOWANE #17: RIP POLSKA WAGA CIĘŻKA (1996-2021)?

Po porażce Adama Kownackiego (20-2, 15 KO) z Robertem Heleniusem (31-3, 20 KO) Kacper Bartosiak pochyla się nad dogorywającym stanem polskiej wagi ciężkiej. Zapraszamy na siedemnasty odcinek cyklu "Poboksowane"

POBOKSOWANE #17: RIP POLSKA WAGA CIĘŻKA (1996-2021)?

W 1996 roku Andrzej Gołota (28-0) zameldował się na wielkiej scenie królewskiej kategorii. W kolejnych latach cztery razy bezskutecznie walczył o mistrzowskie tytuły, a w ślad za nim podążali potem kolejni - Tomasz Adamek (44-1), Albert Sosnowski (45-2-1), Mariusz Wach (27-0) i Artur Szpilka (20-1). Ćwierć wieku później Adam Kownacki (20-2) po kolejnej porażce wypadł z czołówki, prowokując do zmierzenia się z bolesną rzeczywistością. Sporo wskazuje na to, że to koniec polskich marzeń o pasie mistrza świata w wadze ciężkiej na długie lata.

POBOKSOWANE #16: FURY VS WILDER - TRYLOGIA, JAKIEJ DAWNO NIE BYŁO >>>

Od pierwszych minut rewanżowej walki Kownackiego z Robertem Heleniusem (31-3) dało się odczuć, że nad ringowymi wydarzeniami unosi się duch dawnych bojów Gołoty. Już w pierwszej rundzie po potężnym ciosie prawe oko "Babyface'a" właściwie się zamknęło, przywodząc na myśl to, z czym "Andrew" musiał radzić sobie w starciu z Mikiem Mollo (19-1) - ostatniej wygranej walce w zawodowej karierze. Jak na ironię to właśnie wtedy past-prime Gołota pokazał to, czego często brakowało mu w poprzednich bojach - psychiczną dojrzałość i wolę zwycięstwa.

W ostatniej walce Kownackiego z minuty na minutę działo się coraz gorzej. Fin dominował właściwie w każdym aspekcie - przede wszystkim bił częściej i celniej. W trzeciej rundzie Kownacki stracił punkt po kolejnym ciosie poniżej pasa, w którym trudno było dopatrzeć się złych intencji. Schemat jednak się powtarzał, a w czwartej rundzie przeciwnik zadał ponad cztery razy więcej celnych ciosów. "Adam, musisz mi coś pokazać" - apelował sędzia Celestino Ruiz, strasząc przerwaniem walki.

Koniec przyszedł w szóstej rundzie w dość niecodziennych okolicznościach. Kolejną serię ciosów Kownackiego zakończył przypadkowy cios tuż poniżej pasa, który nie wyglądał na groźne i bolesne uderzenie. "Koniec, zostałeś zdyskwalifikowany" - poinformował arbiter. Decyzję ostatecznie zmieniono na techniczny nokaut na korzyść Heleniusa, ale w świat poszedł dość jednoznaczny komunikat. "Kownacki znalazł drogę wyjścia w stylu Andrzeja Gołoty" - ocenił w mediach społecznościowych Sergio Mora, były mistrz świata, a obecnie telewizyjny komentator.

Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że w ten symboliczny sposób historia zatoczyła koło. Polska obecność w poważnych rozgrywkach na wielkiej scenie wagi ciężkiej rozpoczęła się od ciosów poniżej pasa Gołoty, by ćwierć dekady później dobiec końca po podobnych uderzeniach Kownackiego. 32-letni już "Babyface" drugą porażkę z Heleniusem przypłacił pęknięciem kości oczodołu, po którym czeka go pół roku przerwy. 

Śladami Wolaka i Fonfary?

KOWNACKI JAK PAWEŁ WOLAK? >>>

Jeśli dodać do tego autodestrukcyjny wpływ ofensywnego stylu na zdrowie, to ogólny obraz wydaje się mocno niepokojący. W pierwszej walce z Heleniusem Polak wygrał trzy rundy i zdecydowanie przeważał, zanim padł ofiarą nokautu. W rewanżu to Fin wygrał każdą rundę, a zakończenie nie było przypadkiem. Może się okazać, że Kownacki na najwyższym poziomie zgasł przedwcześnie i nagle - podobnie jak wcześniej Andrzej Fonfara (30-5, 18 KO) i Paweł Wolak (29-2-1, 19 KO), inni wojownicy o bezkompromisowym stylu.

Podobieństw da się zauważyć więcej. Wolak w 2011 roku zakończył karierę po dwumeczu z Delvinem Rodriguezem (25-5-3), który był dla niego podobnym koszmarem stylowym co Helenius dla Kownackiego. Wcześniej Polak był przecież przymierzany do wielkich walki z Miguelem Cotto i Julio Cesarem Chavezem juniorem. Magazyn "The Ring" uważał go za zawodnika z TOP 10 kategorii junior średniej - podobnie jak niespełna dekadę później "Babyface'a" w wadze ciężkiej.

Kariera Fonfary była bardziej wyboista, ale w 2015 roku zaliczył najlepszy okres. Najpierw odprawił faworyzowanego Chaveza juniora (48-1-1), a potem spotkał się z Nathanem Cleverlym (29-2). Druga z tych walk była ringową wojną, którą panowie pobili rekordy wagi półciężkiej w liczbie zadanych ciosów. W kolejnym występie "Polski Książę" nieoczekiwanie przegrał z szerzej nieznanym wówczas Joe Smithem (21-1).

Brzmi podobnie? Kownacki w sierpniu 2019 roku dał przecież rekordową walkę z Chrisem Arreolą (38-5-1). W sumie do celu doszło wówczas 667 uderzeń z obu stron, a łącznie wyprowadzono 2172 ciosów - to rekord w obu kategoriach. Dodatkowo najlepszy wynik w historii wyśrubował również Arreola, który wyprowadził aż 1125 uderzeń. W kolejnej walce po tej wyniszczającej wojnie "Babyface" zmierzył się z Heleniusem i potknął się mimo statusu wyraźnego faworyta - trochę jak Fonfara ze Smithem.

Niedawna porażka z Finem boli z wielu względów. Widok pobitego Adama boleśnie uświadomił, że po 25 latach chyba naprawdę coś się skończyło. Do tej pory polskie nadzieje na zdobycie tytułu mistrza świata wszechwag płynnie przechodziły z jednego zawodnika na następnego. Zaczął Gołota, który do tej pory jako jedyny Polak zdołał nie przegrać mistrzowskiej walki, ale w dwóch z czterech prób nie miał szczęścia do sędziowskich werdyktów.

Potem nastał czas Tomasza Adamka - mistrza świata w kategorii półciężkiej i junior ciężkiej, który odbił się od wielkiego Witalija Kliczki. Okres dominacji ukraińskich braci odczuli na własnej skórze także Albert Sosnowski i Mariusz Wach. Artur Szpilka trafił już na inne czasy, ale Deontay Wilder (35-0) dopiero zdobywał renomę bezwzględnego króla nokautu o potwornym ciosie z prawej ręki.

Kariera w starym stylu

Wydawało się, że następnym kandydatem do mistrzowskiej walki prędzej czy później zostanie Kownacki. Jego kariera została zbudowana solidną pracą u podstaw. Amerykańska Polonia traktowała go jako jednego ze swoich i chętnie okazywała wsparcie na różne sposoby. Adam urodził się w Polsce, ale do USA przeniósł się jako kilkulatek i w nowym środowisku wszystko musiał wywalczyć sobie sam.

- Było ciężko... Nie było tak, że pojawił się dobry pan promotor, który uchylił mi nieba. Sam musiałem sobie wszystko wychodzić i wypracować. Na szczęście mogłem też liczyć na najbliższych - braci, rodziców, kuzynów... Bez nich nie dałbym rady. Ta droga była trudna, ale dziś widzę, że miała dużo plusów. Teraz nikt niczego ode mnie nie oczekuje, a ja mam świadomość, że sam to sobie wyszarpałem i to naprawdę coś budującego - opowiadał mi Adam w 2018 roku.

Droga Kownackiego rozpoczęła się w małych, brudnych salkach, w których często brakowało sprzętu. W początkowym etapie jego kariery łatwo zauważyć przerwy, które były spowodowane prozą życia - boks nie przynosił wówczas oczekiwanych pieniędzy, więc pięściarz często pracował na budowie, by związać koniec z końcem. Wraz z kolejnymi zwycięstwami poszerzało się grono kibiców, którzy chodzili go oglądać. To sprawiło, że pozycja Adama w bokserskim biznesie rosła.

Kluczowa dla jego rozwoju była walka z Arturem Szpilką (20-2). Rodak był kilkanaście miesięcy po porażce z Wilderem i za sprawą wrodzonej ambicji nie chciał wrócić do boksu typową "walką na odbudowę". Między pięściarzami szybko pojawiła się zła krew, ale w powszechnej opinii dominowało przekonanie, że Kownacki nie będzie gotowy na zawodnika, który w poprzednim występie bił się o mistrzostwo świata z Wilderem.

"To moje miasto!" - krzyczał "Babyface", a potem pokazał, co miał na myśli. Do ringu wniósł o wiele mniej kilogramów niż zazwyczaj (109,7), a forma była efektem obozu treningowego w Polsce. Pięściarz trenował pod okiem doktora Jakuba Chyckiego i sparował z Tomaszem Adamkiem. Miało się okazać, że tak dobrze pod względem fizycznym nie wyglądał w żadnej z kolejnych walk. Z Arreolą i w pierwszej walce z Heleniusem licznik przekroczył już 120 kilogramów...

Oczywiście sprowadzanie wszystkich problemów Kownackiego tylko do wagi to zbytnie uproszczenie. Przykład Andy'ego Ruiza (35-2) pokazuje, że zbyt szybkie zrzucenie dużej liczby kilogramów to także pewne ryzyko pod względem odporności na ciosy. A przecież Tyson Fury (31-0-1) niedawno zaprzeczył wszystkim regułom, bo na tle Wildera był lepszy gdy ważył więcej, bo po prostu znalazł swoją naturalną wagę i optymalny styl akurat na tego przeciwnika.

Co dalej z Kownackim? Przede wszystkim odkrywanie uroków podwójnego ojcostwa, a dalszej kolejności pewnie myślenie o przyszłości, która niekoniecznie musi być związana z boksem. Pojawiają się jednak pierwsze sygnały, że zarządzany przez Ala Haymona projekt PBC może dać Polakowi kolejną szansę. W takim wypadku otwarte pozostaje pytanie o szersze zmiany dotyczące choćby sztabu szkoleniowego. 

Keith Trimble zapowiadał, że w rewanżu z Heleniusem większą rolę odegra jab, a potem z niedowierzaniem kręcił głową, widząc przebieg samej walki. Być może coś mógłby zmienić jakiś nowy bodziec - w końcu Buddy McGirt w krótkim czasie potrafił wydatnie zmienić styl zmęczonego wieloma wojnami Arturo Gattiego i przestawić go na boks zza lewego prostego, o którym od dawna mówi się także w kontekście Adama.

Cokolwiek wydarzy się w kolejnych miesiącach, na ten moment trudno wyobrazić sobie powrót "Babyface'a" do czołówki. Ale jeszcze smutniej robi się, gdy spojrzeć szerzej. W TOP 100 najlepszych "ciężkich" na Boxrecu widnieje pod numerem 34 tylko Mariusz Wach (36-7, 19 KO). W drugiej setce można odnaleźć choćby Marcina Siwego (22-0, 10 KO) i Kamila Sokołowskiego (10-23-2, 4 KO), ale trudno spodziewać się, że ktoś z tego tercetu zbliży się chociażby do obecności w TOP 15 którejś z największych federacji. 

A jeszcze niedawno zawodników w wadze ciężkiej mieliśmy tylu, że otwarcie snuto marzenia o polskiej wersji turnieju WBSS… Izu Ugonoh (18-2, 15 KO) wypisał się z boksu i przeniósł się do świata MMA. Łukasz Różański (13-0, 12 KO) wybrał raczkującą kategorię bridger, ale nowego tworu federacji WBC nie uznają pozostałe federacje, a w rankingu dominują tam panowie po trzydziestce. Nad przyszłością w boksie zastanawia się także Artur Szpilka (24-5, 16 KO).

Młodych gniewnych specjalnie nie widać. Damian Knyba (4-0, 2 KO) stawia pierwsze kroki na zawodowstwie, a Jakub Straszewski wyróżnia się w gronie juniorów. Obaj to jednak w najlepszym przypadku melodia odległej przyszłości. Nie sposób przewidzieć rozwoju zdarzeń, ale jedno wydaje się pewne - tak płynnego jak do tej pory przelania polskich nadziei w wadze ciężkiej na kolejnego pięściarza nie uświadczymy po raz pierwszy od ponad dwudziestu lat.

KACPER BARTOSIAK

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

Dziennikarz, współpracownik m.in. TVP Sport i Bokser.org. Były redaktor portalu Porcys i wydawnictwa Marquard Media. Autor artykułów przekrojowych, recenzji i analiz. Współtwórca audycji ''Ciosek na wątrobę'' w Weszło FM, stały gość programów telewizyjnych (m.in. ''Ring TVP Sport'') i internetowych.

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: puncher48
Data: 30-10-2021 14:32:40 
Trzeba naturalizować jakiegoś Holyfielda,Ibeabuchi,Usyka, niczym Olisadebe w piłce nożnej. Tego ostatniego będzie najłatwiej, gdyż w Polsce całe kontyngenty są sprowadzane tej nacji, choć ten drugi też jest coraz częściej widywany na naszej ziemi w ramach realizacji agendy 2030:)
 Autor komentarza: Wesley94
Data: 30-10-2021 21:07:25 
Pozostaje nam czekać na ciężkiego tego samego kalibru jak Lewandowski w piłce nożnej...
 Autor komentarza: deeceWzp
Data: 30-10-2021 22:57:56 
Nie jest rzeczą prostą być mistrzem świata w wadzę ciężkiej nie mając potężnych promotorów w kraju tylko takich co hodują pięściarzy aby zarobić a drugim wstrzymują kariery.
 Autor komentarza: Clevland
Data: 31-10-2021 08:25:41 
„Praca u podstaw w przypadku Kownackiego”?
Gdzie i kiedy.

Kownacki jest surowy i dramatycznie słaby technicznie.
Fonfara też w kwestii obrony bardzo słaby.
Wolak, chociaż się starał.

Walka Kownackiego z Arreolą oraz Fonfary z Cleverlym to nie ringowe wojny ale z technicznego punktu widzenia, walki dwóch worków bokserskich - trafiali to co zadali więc ciosy zadawane z samych rąk do tego brak obrony.
To przykład braku pracy u podstaw.

I tutaj dwa kamienie do boksu amatorskiego:
1. W niektórych klubach bokserskich- ileż razy słyszałem, że ktoś poszedł na trening bokserski raz czy dwa i od razu trafił na sparingi gdzie ktoś zaawansowany worek sobie z niego zrobił.
No i kolejny raz już nie poszedł.
Tak odpada wielu i być może z dużym potencjałem.

2. PZB - poza grupą Suzuki bardzo słabe wsparcie finansowe dla młodych amatorskich bokserów.
Trener Fiodor Łapin (ze wsparciem) chciał coś zmienić ale…

Jeżeli chodzi o technikę, to wydaje mi się że takich technicznie słabych bokserów jak Kownacki, kluby nie wypuszczają.
Trenerzy zwracają uwagę na technikę a także przygotowanie szybkościowe i motoryczne.
 Autor komentarza: Hugo
Data: 31-10-2021 08:46:40 
Ciekawy pomysł autora z tą polską wagą ciężką, która rzekoma zgasła po 25 latach znojnego żywota, ale merytorycznie trudno się z taka tezą zgodzić. W gruncie rzeczy nigdy nie mieliśmy zawodowego boksera wagi ciężkiej z predyspozycjami na miarę zawodowego mistrza świata. Owszem, Gołota miał predyspozycje fizyczne i wystarczające umiejętności bokserskiej, ale nie miał odpowiedniej psychiki, a to równie ważny element. Już po drugiej "jajecznicy" z Bowe'em można było stwierdzić, że z tego psychola mistrza świata nie będzie. Wprawdzie Gołota miał później szanse na wywalczenie tytułu z Byrdem i Ruizem, ale były to jedynie szanse na zostanie krótkotrwałym przypadkowym mistrzem świata (takim, jak np. Charles Martin lub Joseph Parker), a nie na realne królowanie w HW. Pozostali wymienieni w tekście polscy bokserzy nawet takich szans nie mieli. Adamkowi brakowało warunków fizycznych, Wachowi umiejętności i charakteru, Sosnowskiemu i Kownackiemu warunków fizycznych i umiejętności, Szpilce wszystkiego.
A zatem: Polacy, nic się nie stało, bo niczego realistycznego nigdy nie było. Na zawodowego mistrza świata w HW musimy jeszcze poczekać. Chłopaków z odpowiednimi gabarytami i charakterem w Polsce nie brakuje, tyle że trafiają do piłki ręcznej, siatkówki lub koszykówki, a nie do boksu. Nie było i nie ma pozytywnego przykładu na sukces finansowy wynikający z sukcesu sportowego w boksie (może poza Michalczewskim, ale on uosabia sukces niemieckiego, a nie polskiego boksu). Jeżeli nawet ci najlepsi (Gołota, Adamek) dorabiają po czterdziestce, nadstawiając za średnie pieniądze głowę pod uderzenia, to trudno się dziwić, że młodzież do boksu się nie garnie i tym samym kółko przyczynowo-skutkowe się zamyka. Inaczej jest np. na Ukrainie. Olbrzymie sukcesy Kliczków i Usyka sprawiły, że już ustawiła się tam długa kolejka kandydatów na ich następców z Sirenką i Wychrystem na czele.
 Autor komentarza: KalarCz
Data: 31-10-2021 09:25:21 
niestety musimy poczekać na jakiś samorodek, nie będzie to szybko bo nie widać żadnych prospektów w wieku 20-25 lat, do tego boks to nie sport na który rodzice chętnie wysyłają swoje dzieci, a do tego infrastrukura salowo -trenerska wygląda słabo, więc poczekać możemy długo...
 Autor komentarza: puncher48
Data: 31-10-2021 10:45:06 
A kto rozsądny chciałby po łbie obrywać?, choć wielu zapewne chciałoby zostać takim polskim Usykiem. Boks to piękny sport, ale niszowy, oraz strasznie destrukcyjny ze względu, że celem przede wszystkim właśnie jest głowa.
 Autor komentarza: Hugo
Data: 31-10-2021 11:59:19 
Wyłuskanie jakiegoś bokserskiego talentu do wagi ciężkiej wymagałoby też większej aktywności od promotorów. Oni dzisiaj śledzą boks amatorski ewentualnie inne sporty walki, a to za mało. Jest wielu rosłych silnych chłopaków, którzy "z automatu" trafiają do siatkówki/piłki ręcznej/koszykówki i nie robią tam kariery, bo np. nie mają odpowiedniego wyskoku lub za wolno biegają. Promotorzy (a jeszcze lepiej ich wysłannicy mający pojęcie o boksie) powinni kręcić się koło różnych juniorskich drużyn w tych dyscyplinach.
 Autor komentarza: okewaja
Data: 31-10-2021 16:14:38 
Wątpie w przypadkowe ciosy Kownackiego poniżej pasa. Wydaje mi się, że ratował się, żeby jeszcze chwilę przetrwać. Takie "przypadkowe", jak Głowacki z całej siły napierdala w tył głowy w każdej walce
 Autor komentarza: nyger1
Data: 31-10-2021 20:47:31 
Bo to Polska trzeba przezyc ,rzad wmawia ze jestesmy najlepsi w europie z inflacja siegajca 10 proc i emeryturami 1200 pln gdzie jest jeszcze siagna skladka zdrowotna,rzad sklucil sie ze szystkimi swoimi sasiadami nimcy,rosja,czechy,slowacja,litwa balorus to juz nie sa naszy partnerzy tylko wrogowie ,dzo bokserow mistrzow hw mialo Polske korzene czego nie zostali Polakami ,bo tu sie nie da zyc wypierdolili stad ,taki michalczewski z ruizem tez moim zdaniem by wygral jak roy jones ty;ko wtedy byl Nimcem
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.