POBOKSOWANE #16: FURY VS WILDER - TRYLOGIA, JAKIEJ DAWNO NIE BYŁO

Trzecia walka Tysona Fury'ego (30-0-1, 21 KO) z Deontayem Wilderem (42-1-1, 41 KO) i poprzedzający ją undercard to jedno z najciekawszych wydarzeń ostatnich miesięcy w boksie zawodowym. Sprawdźcie, jak amerykańską imprezę ocenia Kacper Bartosiak w kolejnym odcinku cyklu "Poboksowane".

POBOKSOWANE #16: FURY KONTRA WILDER - TRYLOGIA, JAKIEJ DAWNO NIE BYŁO 

Ciężkie nokdauny, powroty znad krawędzi i kontrowersje nie tylko werbalne – w tej rywalizacji było już prawie wszystko, a najlepsze być może dopiero jeszcze przed nami. 9 października Tyson Fury (30-0-1, 21 KO) i Deontay Wilder (42-1-1, 41 KO) doprowadzą do końca pierwszą od blisko dwóch dekad trylogię na mistrzowskim poziomie w wadze ciężkiej. Ważnym punktem najmocniejszej karty roku będzie także walka o odkupienie Adama Kownackiego (20-1, 15 KO).

POBOKSOWANE #15: JOSHUA I USYK U BRAM HALL OF FAME? >>>

Niesforny bokser podążający własnymi ścieżkami kontra elektryzujący puncher z najmocniejszym pojedynczym ciosem w całym boksie – to zestawienie od początku gwarantowało emocje. W grudniu 2018 roku Wilder próbował wykorzystać idealny moment na upolowanie Fury'ego. "Gypsy King" nie miał prawa być gotowy na takie wyzwanie po mało błyskotliwych walkach z Seferem Seferim (23-1) i Francesco Pianetą (33-4). Decyzja o podjęciu tak dużego wyzwania w Ameryce była potwornie ryzykowna, ale okazało się, że w tym szaleństwie tkwi metoda.

W większości z dwunastu rund Fury był po prostu lepszy. Dyktował tempo i kontrolował warunki, nie dając sobie zrobić specjalnej krzywdy. W dziewiątej rundzie dał się zaskoczyć i wylądował na deskach, ale szybko się pozbierał. Rozpoczynając ostatnie starcie wszyscy zdawali sobie sprawę, że Wilder potrzebuje czegoś wyjątkowego. I jak na mistrza przystało "Bronze Bomber" sięgnął naprawdę głęboko. Dynamiczna kombinacja prawy prosty + lewy sierpowy ciężko powaliła Tysona – są tacy sędziowie, którzy pewnie nie podjęliby się liczenia.

Jack Reiss dał jednak Fury'emu szansę. Ten pozbierał się w ostatniej chwili, a potem przejął inicjatywę. Ostatnie dwie minuty pojedynku nieoczekiwanie okazały się kluczowe dla dalszego przebiegu rywalizacji. Tyson po raz pierwszy tak odważnie zepchnął Wildera do defensywy i odkrył, że ten kompletnie sobie nie radzi. Brytyjczyk przegrał rundę 8:10, a sędziowie ostatecznie orzekli remis. W głowie "Gypsy Kinga" pojawiła się jednak iskra, która doprowadziła go do zmiany scenariusza na rewanż.

Pomiędzy walkami z Wilderem były jednak jeszcze dwa inne pojedynki. O ile starcie na miazgę Toma Schwarza (24-0) nie wzbudziło większych emocji, tak dramatyczna batalia z Otto Wallinem (20-0) nieoczekiwanie dostarczyła ciekawych wrażeń. Mocno rozcięty Fury przez większość walki regularnie zalewał się krwią. Na pełnym dystansie przyjął aż 127 ciosów – nikt wcześniej nie trafiał go tak często. Dla porównania – Wilder w pierwszym pojedynku doprowadził do celu tylko 71 uderzeń.

Dodatkową nagrodą było 47 szwów w miejscu rozcięcia. Całość tego obrazu doprowadziła pięściarza do decyzji o zmianie szkoleniowca. Warto zaznaczyć, że z Benem Davisonem rozstali się w zgodzie i bez publicznego prania brudów. Fury mając w głowie rewanż z Wilderem zaufał filozofii Kronk. Odezwał się do SugarHilla Stewarda – bratanka słynnego Emanuela Stewarda. W 2012 roku w jednym z ostatnich wywiadów przed śmiercią legendarny trener ocenił, że z grona młodych ciężkich to właśnie Fury i Wilder mają największe szanse na osiągnięcie mistrzowskiego poziomu. Czas pokazał, że po raz kolejny miał rację.

Bo strój był za ciężki…

Przed rewanżem Tyson znów mówił sporo. Gdy zapowiadał, że zrobi z walki ringową wojnę jak Hagler vs Hearns, to oczywiście nikt mu specjalnie nie wierzył. Nie było żadnych podstaw – Fury nigdy nie walczył w aż tak agresywnym stylu. Tym razem jednak wywierał presję od pierwszej rundy, a tłamszony Wilder popełniał wiele błędów. Parę razy trafił prawą ręką, ale przeciwnik był w stanie zamortyzować te uderzenia i oddawał mocniej. Już po kilku minutach stało się jasne, że nieoczekiwanie tym razem to "Gypsy King" będzie puncherem.

Wilder po kilku wizytach na deskach został poddany w siódmej rundzie. Mocno krwawił z ucha i poruszał się ekscentrycznie nawet jak na własne standardy. Ręcznik rzucił Mark Breland – legenda amerykańskiego boksu. Decyzję przypłacił posadą, bo pobity Wilder nie potrafił pogodzić się z porażką i oskarżył go o otrucie. Obwiniał wszystko i wszystkich – nawet zbyt ciężki strój i ciężarki ukryte w rękawicy Fury'ego.

W Ameryce wiele osób unikało komentowania tej sytuacji. Andre Ward jako jeden z nielicznych skrytykował rodaka i przy okazji dobrze wyjaśnił jego motywacje, które dotyczą walki o resztki ego. – Wilder naprawdę mógłby mieć w tej trylogii coś więcej niż tylko szansę punchera gdyby uczciwie zmierzył się z krytyką po drugiej walce – ocenił były mistrz świata dwóch kategorii wagowych.

Ekspert ESPN nie potrafił zrozumieć wystawiania na pierwszy plan Malika Scotta – nowego trenera. I faktycznie – długimi miesiącami to szkoleniowiec prowadził słowne potyczki w mediach z Furym. Wilder nazywa go największym przyjacielem i wskazuje na wyjątkową relację, którą mają potwierdzać... obchodzone tego samego dnia urodziny matek obu byłych rywali. Przed trylogią do sztabu dołączył jeszcze Don House, który pomagał Wilderowi już w 2015 roku przed pierwszą walką ze Stivernem.

Nad czym pracowali w ostatnich miesiącach? Przede wszystkim nad kombinacjami. Klipy udostępniane w mediach społecznościowych pokazywały na przykład dość szalone kombinacje na tułów w bliskim kontakcie. "Bronze Bomber" w nowej odsłonie ma zadawać więcej ciosów i więcej ryzykować. Były mistrz przed rewanżem ważył prawie 105 kilogramów - zdecydowanie najwięcej w karierze. Tym razem sprawiał wrażenie wzmocnionego fizyczne, a waga pokazała aż 108 kg!  Co to oznacza dla samego pojedynku? Być może Scott i Wilder chcą zagrać „all in” i tym razem spróbują odpowiedzieć na walkę w wersji Hagler vs Hearns. Jeśli nie znajdą szybkiego nokautu to po 5-6 rundzie pojedynek może stać się koszmarem.

Fury i młode wilki

Fury z kolei zapowiadał, że będzie ważył ponad 130 kilogramów, ale oczywiście znowu blefował. Waga 125,6 kg (w spodniach, butach i kapeluszu) teoretycznie jest najwyższa w karierze, ale praktyce wydaje się bliska tej z rewanżu (123,8 kg). Co do sparingów – na różnych etapach przygotowań pomagali między innymi Joseph Parker (29-2, 21 KO), Efe Ajagba (15-0, 12 KO), David Adeleye (6-0, 5 KO), Jordan Thompson (10-0, 8 KO) i Jared Anderson (9-0, 9 KO). Tego ostatniego posądzano nawet o ciężkie znokautowanie Fury'ego, co według zwolenników teorii spiskowych miało być faktycznym powodem przełożenia trzeciej walki. 

Mistrz WBC sparował nawet po 15 rund. Część przygotowań spędził w UK bez SugarHilla Stewarda, ale wtedy najczęściej pomagał mu Andy Lee. Według Andersona jest w świetnej formie i w trylogii wygra przed czasem – do siódmej rundy. Niepokonany Amerykanin ocenił, że podczas przygotowań do obu ostatnich walk z Wilderem spędził z Furym jakieś 100 rund w ringu.

– Na początku zawsze próbujemy się znokautować. Dlatego nasze sparingi są tak intensywne. Nie ma żadnego luzu. Gdyby ktoś z zewnątrz to obejrzał to mógłby pomyśleć, że jesteśmy największymi wrogami. I to działa, dopóki nie zejdziemy z ringu, co zresztą uwielbiam. Tak robią mistrzowie. Pomagamy sobie i napędzamy się do pokonywania własnych ograniczeń. Tyson lubi być zmuszany do wysiłku. I chyba w tym zakresie robię coś dobrze, bo po raz kolejny zostałem zaproszony na jego przygotowania – relacjonował Anderson.

Mniej wiemy o przygotowaniach Wildera. Wiadomo, że na ostatnim etapie pomagał mu Robert Helenius (30-3, 19 KO), który poza warunkami fizycznymi nie ma w sobie wiele z szalonego stylu Fury'ego. Amerykanin nie chwalił się innymi nazwiskami, ale tym, że podczas sparingów wielu przeciwników posłał na deski. W sobotę również zapowiada nokaut – i to brutalny.

Przed walką wieczoru czekają nas jeszcze trzy bardzo ciekawe walki. Wspomniany Jared Anderson (9-0, 9 KO) – najlepszy ciężki poniżej 25. roku życia, o którym zresztą szerzej rozpisywałem się niedawno – zmierzy się z Władimirem Tereszkinem (22-0-1, 17 KO), mierzącym 198 cm switcherem z rekordem pełnym niewiele znaczących zwycięstw.  

Na karcie nie zabraknie także starcia niepokonanych prospektów – trenujący od niedawna u boku Andersona Efe Ajagba (15-0, 12 KO) zmierzy się z Frankiem Sanchezem (18-0, 13 KO). Nigeryjczyk po odejściu z PBC specjalnie nie zachwyca, ale ewentualne zwycięstwo może go katapultować do TOP 10. Z kolei wyglądający na najstarszego 29-latka na świecie Kubańczyk liczy na Eddiego Reynoso w narożniku, który po serii cennych zwycięstw Canelo, Oscara Valdeza i Ryana Garcii zapewne i tak będzie brany pod uwagę w rozważaniach o tytuł "Trenera Roku".

Najwięcej uwagi poświęcimy jednak Adamowi Kownackiemu (20-1, 15 KO). Na rewanż z Robertem Heleniusem (30-3, 19 KO) trzeba było czekać 19 długich miesięcy. Nie oszukujmy się – dla Polaka to walka o być albo nie być w wielkim boksie. Nie jest wykluczone, że zbliżający się do 38. urodzin Fin podczas ostatnich kilkunastu miesięcy (doprawionych sparingami z Wilderem) zdążył się mocno zestarzeć. Niepokojące wydaje się jednak to, że w pierwszej walce to Helenius zadał więcej celnych ciosów – to pierwszy taki przypadek w karierze Kownackiego.

Można się także zastanawiać na ile (i czy w ogóle) zmieni się teraz styl Polaka. Mimo wszystko trudno się tego spodziewać, choć fizycznie ważąc 117 kg (najmniej od ponad czterech lat), Kownacki sprawia lepsze wrażenie niż przed poprzednimi walkami. Kluczem do pokonania Heleniusa wydaje się cierpliwość. W pierwszej walce "Babyface" dominował aż do momentu, w którym zrobił się zbyt zachłanny. Zemstę wypada już zaserwować na chłodno.

KACPER BARTOSIAK

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: puncher48
Data: 09-10-2021 14:30:47 
Na papierze to jest naprawdę mocne kino bokserskie, oby tylko nie było z wielkiej chmury małego deszczu.
 Autor komentarza: edelawarski
Data: 09-10-2021 23:47:26 
i poruszał się ekscentrycznie nawet jak na własne standardy.

co za wers!
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.