ZMARŁ AL CERTO, TRENER GOŁOTY NA WALKĘ Z TYSONEM

Al Certo kojarzy nam się przede wszystkim z walki Andrzeja Gołoty z Mike'em Tysonem i wpychanym ochraniaczem na zęby poddającemu się Polakowi. Kilka tygodni po 90. urodzinach ten trener zmarł.

Certo pracował często w narożniku ze sławnym cutmanem Dannym Milano, który... był jego bratankiem. Al zmarł wczoraj z powodu powikłań po niedawnej operacji złamanej kości udowej.

MIKE TYSON PRZYZNAJE: BYŁEM NA HAJU PRZED WALKĄ Z GOŁOTĄ >>>

Al Certisimo - bo tak naprawdę się nazywał, karierę zawodniczą skończył z fajnym bilansem 9-1, 4 KO. Musiał zawiesić rękawice na kołku z powodu kontuzji. Potem był trenerem, menadżerem, a nawet promotorem. Szczycił się przyjaźnią z takimi sławami jak Joey Giardello, Willie Pep czy Jersey Joe Walcott. Jako szkoleniowiec, poza krótką przygodą z Gołotą, prowadził również Jamesa "Buddy'ego" McGirta, Mustafę Hamsho oraz Vinny'ego Maddalone.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: Deadpool89
Data: 27-12-2018 10:14:37 
R.i.P

Trener z niego był taki sobie, a już z Andrew to przegiol palke, Golota wiedzial ze Tyson go zabije więc jak chciał zakonczyc to trener powinien to uszanowac.
 Autor komentarza: Cooperek
Data: 27-12-2018 11:00:15 
@Deadpool89
Zgadzam się, to była wina trenera. Ale teraz nie pora o tym, niech spoczywa w pokoju.
 Autor komentarza: Furmi
Data: 27-12-2018 20:18:37 
Co jeszcze AG musiałby zrobić, żeby go nie wytłumaczyć? Jeszcze jedna-dwie rundy i Tyson sam by się poddał. Doceniam klasę AG, dla mnie wygrał nieznacznie i z Byrdem (115:113) i z Ruizem (113:112), doceniam fakt, że toczył wielkie wojny z wielkim Riddickiem Bowe'em, ale staram się patrzeć zawsze na wszystko obiektywnie. A prawda jest taka, że spierniczył wszystko co było do spierniczenia, poza walką z Sandersem, który przecież nikim znaczącym w HW nie był.
Owszem, Al Certo nie zachował się najlepiej, wręcz słabo, ale niech to nie przesłoni faktu, że AG wielkim wojownikiem na miarę Holyfielda nie był... Serca tam trochę zabrakło w najważniejszych momentach. Wystarczyło serducho choćby Głowackiego i miałby dwie wygrane nad Bowe'em, nad Grantem i właśnie Tysonem. Co prawda AG był cieniem samego siebie w walce z Tysonem przez kontuzję barku, ale nawet z takim barkiem i tak powinien pokonać zdezelowanego "Żelaznego".
Tak jak doceniam siłę, szybkość i wyszkolenie AG, tak nigdy nie będzie w moich oczach kimś wielkim, ponieważ nie miał serducha. Nie można całe życie zwalać wszystkiego na wszystkich - zastrzyki, trenera itd... I pisze to facet, który miał plakaty AG w pokoju. Więc jestem raczej obiektywny...
 Autor komentarza: klopotynajmana
Data: 27-12-2018 20:54:36 
dla mnie te walki z Bowem i Grantem to jakieś pozakulisowe tematy bo to jest niewytłumaczalne. a Byrd, Ruiz.. no huk nie udało się, trzeba było nokautować, mało kto tyle walk o pas dostawał po porażkach. lubie Andriew ale zgadzam się, przepieprzył wszystko co było można.
 Autor komentarza: Adii1766
Data: 29-12-2018 10:14:40 
Nie do końca można powiedzieć ze Gołota nie miał serca do walki.Jego największą słabością była słaba psychika mimo świetnego wyszkolenia technicznego dobrej pracy nóg przyzwoitych warunkach fizycznych i silnego uderzenia uprawdopodabnia się pogląd ze boks nie jest walką ciał tylko umysłów.Sfera mentalna jest najważniejsza.Pozwala ona w kluczowych momentach zachować zimną krew i chłodną głowę która predysponuje do podejmowania najlepszych decyzji.Wielu przeciwników wykorzystało wadę Gołoty do przechylenia szali zwycięstwa na swoją korzyść.A co do trenera z racji okoliczności swoją ocenę zachowam dla siebie.Pokój Jego duszy.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.