BOXIANA VII: HANDLUJĄC ŚWISTAKAMI (cz. 2)

Nad wszystkim tu pieczę Motyl sprawuje. Stoję pośrodku rynku w Warwick i patrzę na pomnik Randy'ego Turpina, jednego z najlepszych brytyjskich pięściarzy. Randolph Adolphus Turpin urodził się siódmego czerwca 1928 roku w Leamington (hrabstwo Warwickshire). Jego ojciec Lionel, emigrant z Gujany (Joe Walcott, Terrence Ali, Patrick Ford, Andrew Lewis, Vivian Harris i Wayne Braithwaite składają rodzinie Turpinów pokłon) był pierwszym czarnoskórym mieszkańcem tego miasta, natomiast niejaki Tommy Whitehouse, ojciec stuprocentowo białej matki Randy'ego trudnił się walką na gołe pięści. Mały Randy od początku musiał zmagać się z przeciwnościami losu. Nigdy nie rozmawiał z ojcem, który zmarł trzy miesiące po narodzinach syna. Jako 12-latek potomek Lionela o mały włos nie utonął podczas zabawy w rzece, w efekcie czego ogłuchł całkowicie na jedno ucho. Z rąk prowincjonalnych slumsów uratował go boks i po zakończeniu wspaniałej kariery amatorskiej (rekord 95-5, tytuł mistrza Wielkiej Brytanii seniorów zdobyty w wieku siedemnastu lat - pierwszy czarnoskóry i najmłodszy czempion w historii kraju) przeszedł na zawodowstwo. W swojej pierwszej walce w ciągu 90 sekund rozprawił się z Gordonem Griffithsem, a w lutym 1951 roku, po zdemolowaniu w 48 sekund Holendra Luca Van Dama był już mistrzem Europy w wadze średniej. Niedługo potem stanął przed szansą zdobycia tytułu mistrza świata. Czekało Turpina ''zadanie ponad ludzkie siły'', walka w Londynie z numerem jeden P4P wszechczasów Sugarem Rayem Robinsonem, który kończył wtedy europejskie tournee otoczony prawdziwie królewską świtą. Ku osłupieniu zarówno licznie zgromadzonej widowni, jak i samego ''Słodkiego'', Randy od początku brawurowo zaatakował mistrza i runda po rundzie umacniał swoją przewagę. W siódmej odsłonie, po jednym z ciosów Wyspiarza Robinson doznał rozcięcia lewego łuku brwiowego. To zdarzenie wybiło go z rytmu ostatecznie i nie mogący znaleźć recepty na niezwykle agresywnego i niesionego dopingiem kibiców Randy'ego przegrał jednogłośnie na punkty po piętnastu rundach. Triumfujący Turpin stał się narodowym bohaterem.

12 września 1951 roku, Polo Grounds New York. Na trybunach stadionu Gigantów zasiada ponad 61 tysięcy widzów, wśród nich m.in. Joe Louis, Gene Tunney, Joe DiMaggio z Marleną Dietrich i generał McArthur. Powietrze okolic ringside przeszywa stukot kilkudziesięciu maszyn do pisania, błyskają setki fleszy, mafijnych sygnetów i cholernie pretensjonalnych kolii. Dwa miesiące po szokującej, choć całkowicie zasłużonej porażce w Earls Court z Randym Turpinem, Sugar Ray Robinson musi odzyskać utraconą koronę. Musi, gdyż Bogowie ''sweet science'' tak wybrali. Turpin jeszcze o tym nie wie i po serii morderczych sparingów z obdarzonym stalową szczęką Bertem Lytellem wierzy w ponowne zwycięstwo. Jak można określić styl Randy'ego i dlaczego sprawia on tyle kłopotów Robinsonowi? Otóż Brytyjczyk zachowuje się w ringu w nieprzewidywalny sposób, potrafi efektywnie obniżać pozycję i stosować w półdystansie obrony barkiem. Jest bardzo silny fizycznie, dysponuje również potężnym uderzeniem z obu rąk. Szczególną przyjemność sprawia mu utrzymywanie walki w dystansie, czeka wówczas na cios przeciwnika i precyzyjnie kontruje. W pierwszej walce ze ''Słodkim'' pokazał uniwersalność swojego boksu, nacierając non stop nie wpadał w chaos. Wyborną kopią Turpina był Michael Watson, zwłaszcza w pojedynkach z Chrisem Eubankiem. 

Zarośnięty Sugar Ray nurkuje pod lewymi sierpowymi Randy'ego i wbija się w jego korpus morderczą serią. Brylowanie w nocnych lokalach ustąpiło miejsca reżimowi. Nareszcie widzimy optymalnie przygotowanego Robinsona, który nie szukał wymówek i rozpoczął sześciotygodniowy obóz przygotowawczy natychmiast po powrocie z Europy. 30-letni ''Słodki'' legitymuje się niewiarygodnym bilansem (128-2-2, 84 KO), o siedem lat młodszy Randy ma na swoim koncie trzykrotnie mniej walk (41-2-1, 34 KO). Różnice w warunkach fizycznych są minimalne, mimo że kościec Brytyjczyka nadaje mu wygląd zawodnika wagi półciężkiej. W trzeciej odsłonie Turpin przykuca i próbuje przejąć inicjatywę, jednak Robinson pozostaje asertywny, by zdominować kolejną rundę kombinacjami kontrujących jabów i podbródkowych. Aktywna obrona kosztuje Sugar Raya wiele wysiłku, lewe sierpowe Randy'ego dochodzą w piątym starciu celu. Od szóstej rundy Wyspiarz zmienia rodzaj pressingu - zaczyna przyjmować uderzenia na blok i z pasją odpowiada. Zmęczenie Robinsona jest coraz bardziej widoczne. Amerykanin walczy zrywami, tracąc dokładność. Na domiar emocjonalnego dziesiąte starcie przynosi pożogę. Lewy łuk brwiowy ''Słodkiego'' znów obficie krwawi. W obliczu klęski Robinson stawia wszystko na jedną kartę i niczym zraniony lew rozszarpuje brytyjskie ciało. Polo Grounds kipi. Pracujący na złomowisku swojego byłego menadżera Turpin popełnia samobójstwo siedemnastego maja 1966 roku. Jak twierdzi dziennik ''Gettysburg Times'', ciało Randy'ego leży tuż obok przestrzelonego na wylot ciała jego półtorarocznej córki, która zdołała przeżyć. Dziewięć dni później Gujana odzyskuje niepodległość.

* Zsamplowano cztery zdania Wojciecha Czuby.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

Biłuński zadebiutował na łamach Bokser.org w czerwcu 2011 roku. W ciągu dwóch lat stworzył cztery autorskie cykle: "Artyści ringu", "Boxiana", "Styl robi walkę" i "KSB". Prezentował charakterystyczny styl, który często polaryzował opinie czytelników. Obecnie Biłuński tworzy reportaże dla wydawnictwa Ebr.

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: LegiaPany
Data: 29-07-2012 21:43:54 
byl kozak, nie ma co
 Autor komentarza: KOSTROMA
Data: 30-07-2012 02:24:01 
Ray wyprzedzał kilka epok.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.