SCULL SPRAWIŁ PROBLEMY CANELO, ALE STAWIA NA NIEGO Z CRAWFORDEM
Kiedy ktoś przepowiada sukces Terence'a Crawforda (41-0, 31 KO), bardzo często przywołuje walkę Saula Alvareza (63-2-2, 39 KO), dodajmy słabszą walkę, z Williamem Scullem (23-1, 9 KO). Ale sam Scull w roli faworyta wciąż stawia Meksykanina.
Na początku maja Canelo pokonał Kubańczyka na punkty - 115:113, 116:112 i absurdalne 119:109 Danrexa Tapdasana, który po prostu zbłaźnił się taką oceną pojedynku. Crawford również lubi boksować z kontry, ale jego talent oceniany jest znacznie wyżej niż umiejętności Sculla. Problem w tym, że przeskakuje o dwa kolejne limity w górę, na co zwraca również uwagę Kubańczyk.
- Moim faworytem w stosunku 75/25 pozostaje Alvarez. On nieco zejdzie z kilogramami, Crawford z kolei nieco przybrał masy i to będzie robiło różnicę. Może gdyby Terence wcześniej zadomowiłby się w kategorii super średniej jakąś inną walką, by złapać w niej doświadczenie i sprawdziłby, jak to jest... Ale nie zrobił tego, więc faworyzuję Canelo. Gdyby wynik okazał się inny, byłbym naprawdę zdziwiony. Moim zdaniem Canelo zastopuje go przed początkiem dwunastej rundy. Limit, w jakim skrzyżują rękawice, po prostu go faworyzuje. Co prawda Crawford rzeczywiście wygląda teraz na mocnego fizycznie, lecz przeskok jest zbyt duży i bez żadnego przetarcia. Stawiam więc na Alvareza - dodał Scull.
Przypomnijmy, że pojedynek o należące do Canelo pasy WBC/WBA/IBF/WBO wagi super średniej odbędzie się 13 września w Las Vegas. Transmisja w nocy z soboty na niedzielę na antenie Netflixa.
Wszystko o walce Canelo vs Crawford znajdziesz w naszym serwisie specjalnym TUTAJ >>>
Dlaczego wstyd? Skoro tak samo dobrze płacą zarówno za przeciwników "groźnych" jak i za łatwe walki, to po co się przemęczać? Poza tym co niby teraz ten nieszczęsny Alvarez ma udowadniać? Mleko już się rozlało. Po co więc się napinać i potencjalnie zbierać po gębie? Mi by się nie chciało. W historii boksu i tak zapisze się jako bardzo dobry, ale "kontrowersyjny" pięściarz - wnuk sędziów i dobieracz przeciwników. I zawsze będzie się to za nim ciągnęło jak smród. Gdzie mu do takich gości jak starszy Chavez?
Natomiast w dłuższej perspektywie skończy jak Andre Ward - syn sędziów, znany z faulowania, brudnych zagrywek niedostrzeganych przez sędziów i ringowych zapasów. Wynoszony pod niebiosa, dopóki walczył i niemal zapomniany od razu po zakończeniu kariery. Z czego jest teraz najbardziej znany? Z jajecznicy na Kowalewie. Nikt o nim nie wspomina nawet jako o "czołówce wagi półciężkiej", bo zwyczajnie ginie na tle takich gości jak Biwoł, Beterbijew czy nawet Benavidez.