IGLESIAS PRZED ELIMINATOREM DO CANELO: WKRÓTCE BĘDĘ NA SZCZYCIE
- Nikt nie zatrzyma tego tornada - mówi Osleys Iglesias (13-0, 12 KO), któremu nadano taki przydomek bokserski dawno temu. Kubańczyk w końcu doczekał się walki, o którą zabiegał od kilku lat.
Mańkut, do tego bardzo mocno bijący i świetnie wyszkolony - nic dziwnego, że trudno znaleźć chętnych do wymiany ciosów. Karierę zawodową rozpoczął w Niemczech, potem pięć razy wystąpił przed polskimi kibicami, a teraz przeniósł karierę do Kanady. Najbliższy pojedynek stoczy 4 września w Montrealu.
Naprzeciw niego stanie Władimir Sziszkin (16-1, 10 KO). I teraz najważniejsze - lepszy z tej dwójki nabędzie status obowiązkowego challengera do pasa IBF wagi super średniej.
Dziewięć dni później Saul Alvarez (63-2-2, 39 KO) przystąpi do obrony tytułów WBC/WBA/IBF/WBO w limicie 76,2 kilograma. Jego rywalem będzie były champion czterech niższych dywizji - Terence Crawford (41-0, 31 KO). W teorii więc lepszy z walki Iglesias vs Sziszkin powinien potem spotkać się ze zwycięzcą starcia Canelo vs Crawford.
- Krok po kroku do celu. 4 września obronię swój pas IBO i przy okazji zostanę pretendentem do tytułu IBF. Już wkrótce znajdę się na samym szczycie - dodał znakomity Kubańczyk.
Zresztą rudy najpierw musi wygrać z drugim pigmejem co wcale nie jest takie pewnie a nawet jak mu się o uda o przed Iglesiesem będzie spierdalał szybciej niż przed Morrellem i Benavidezem ...
odkąd Bivol pokazał mu miejsce w szeregu - rudy już tylko kozaczy do miernych bokserzyn albo dziadków rodem z wagi lekkiej.
Klasyka sama w sobie.