BERNARD HOPKINS I JEGO TOP 5 W HISTORII BOKSU
Redakcja, See Hendo
2025-05-31
Legendarny "Kat" z Filadelfii - Bernard Hopkins (55-8-2, 32 KO), wytypował pięciu najlepszych bokserów w historii. I - oczywiście - w tym rankingu nie mógł pominąć samego siebie.
Był najstarszym mistrzem świata w historii boksu. Na tronie zasiadał w wadze średniej i półciężkiej. W tym niższym limicie pobił rekord udanych obron tytułu. W swoim CV ma wielkie zwycięstwa nad takimi asami jak Glen Johnson (TKO 11), Felix Trinidad (TKO 12), Oscar De La Hoya (KO 9), Roy Jones Jr (PKT 12), Kelly Pavlik (PKT 12), Antonio Tarver (PKT 12) czy Ronald "Winky" Wright (PKT 12).
- Najlepsi w historii? Muhammad Ali, Sugar Ray Robinson, Marvelous Marvin Hagler, Alexis Arguello i ja - stwierdził Hopkins. Doprawdy zacna lista... A jak wyglądałby Wasz ranking?
1. Sugar Ray Robinson
2. Marvin Hagler
3. Oscar De La Hoya
4. Sugar Ray Leonard
5. Julio Cesar Chavez
6. Thomas Hearns
7. Bernard Hopkins
8. Muhammad Ali
9. Aleksander Usyk
10. Roberto Duran
2. Robinson
3. Muhamet Ali
Zabawnie :D
Nie da sie okreslic najlepszego boksera ever, bo nikt nie powie że Artur Szpilka przegrałby z Inoue.
Jest cała masa czynników. Na pewno wielki potencjał mial SRR (cos jak Pele) ale cieżko sobie wyobrazić żeby wygrał z Haglerem w MW.
Dla mnie w czołówce GOAT (ze względu na to, że wiedza chociazby dot. regeneracji czy techniki sie rozwija) na pewno powinno się uwzględnić LL, Usyka a w niższych wagach FMJ Jr.
Sam hopkins to zarozumialy rasista, faularz, ale dobry bokser (taktycznie) no i trzeba mu oddac, ze byl dlugowieczny.
2. Cassius Clay
...
10. Pavel Silvin.
- np. gdy bokser zaczna za młodu, jes b,.szczupły i nauralnie przbiera na wadze, albo gdy w danej wadze jes osra konkurencja a w wagach dookoła lipa.
"Na pewno wielki potencjał mial SRR (cos jak Pele) ale cieżko sobie wyobrazić żeby wygrał z Haglerem w MW."
A ty znowu się naćpałeś i żyjesz w urojeniach, że 50 czy 70 lat temu to były dinozaury i prehistoria. I nawet jak na wideo widać, że Robinson był 2 razy szybszy, lepszy technicznie, lepszy na nogach, błyskotliwszy, lepsza technika od takiego Haglera, to NIEWAŻNE! JEBEDEJ! TO BYŁY CZASU DINOZAURÓW I WYGRAŁBY HAGLER!
Myślę, że powinieneś odwiedzić lekarza kolego.
Kurwa niektórym dzbanom to potrzebny jest pilnie lekarz od spraw psychiatrycznych
2. Greb
3. Langford
4. Pep
5. Duran
6. Ali
7. R. Leonard
8. Louis
9 Paquiao
10.R Jones
Robinson jest bezdyskusyjny. Greba nigdy nie widziałem na oczy ale on i langford maja tak nieamowite statystyki że trudno ich pominać. H2H Jones był najlepszym bokserem jakiego widziałem. Ali jest troche przereklamowany ale i tak ma najlepsze CV ze wszystkich cieżkich ever, Joe Louis dominował najbardziej i najdłużej w dość słabej erze jednak. Blisko może byc Charles, Moore, Holyfield, Money, Chavez, B Leonard, Marquez, Sanchez, Tyson, Monzon, Hagler, Welch, Usyk, można ich spokojnie mieszać ale na pewno nie Hopkins.
Ogólnie rzecz biorąc, ujmę to tak: wiadomo, że wszelkie tego typu zestawienia są mocno uzależnione od kryteriów, jakie stosuje dana osoba.
To znaczy, jeśli ja przyjmę inne kryteria niż np. Furmi, to i moja lista będzie wyglądać inaczej. Po prostu priorytetyzujemy różne rzeczy.
W tym poście chciałbym przede wszystkim pokazać swoją listę, podać kryteria, jakimi się kierowałem, i uzasadnić, dlaczego akurat te uznałem za najistotniejsze.
Nie podoba mi się np., że ktoś w takich zestawieniach uwzględnia Robinsona czy Greba. Raz, że walczyli w zupełnie innych czasach i z użyciem innych rękawic, dwa, że były to czasy, gdy zawodnicy toczyli dużo więcej walk rocznie.
Nie twierdzę, że jestem w stanie udowodnić, iż Robinson czy Greb byli gorsi od późniejszych zawodników — ale moim zdaniem dla klarowności metodologicznej lepiej podzielić boks na „dawny” (przed latami 60.) i „nowoczesny” (po 60.). Od lat 60. mamy już inne rękawice, mniej walk, inny kalendarz. Dlatego u mnie Robinson i Greb wypadają nie dlatego, że są gorsi, tylko dlatego, że ich era jest zbyt trudna do porównania z późniejszym boksem.
Drugie kryterium — co powinno być ważniejsze? Ilość obron w jednej kategorii? Liczba zdobytych kategorii? Nazwiska w rekordzie? Liczba porażek?
Pewnie wszystkiego po trochu, ale ważna jest kolejność i waga każdego z tych elementów.
Dla mnie najważniejsze są trzy rzeczy:
Era — boks po 1960 roku.
Osiągnięcia unikatowe, takie, których nikt inny w danej erze nie powtórzył.
Nazwiska w rekordzie — jakość, nie ilość.
To samo z wagami — lepiej obronić pas 3 razy przed topową konkurencją niż zdobyć pasy w 3 różnych kategoriach, ale omijając największe wyzwania (Canelo, Broner, Munguia etc.).
Kwestia liczby podbitych wag też moim zdaniem powinna być drugorzędna. Nie liczy się ile kategorii, tylko jaka była rozpiętość i jak trudna była do osiągnięcia. Przykład: więcej zawodników zdobywało tytuły między wagą średnią a ciężką niż między lekką a średnią. A przecież ta druga droga, mimo że krótsza, była trudniejsza – o czym świadczy fakt, że pokonało ją mniej zawodników.
Co jest więcej warte: to, że Duran zaczynając jako lekki został mistrzem średniej (co po 1960 osiągnął tylko on), czy że Roy Jones, będąc mistrzem średniej, zdobył tytuł w ciężkiej? Między lekką a średnią jest mniej kg niż między średnią a ciężką, a mimo to mistrzów lekkiej i średniej po 1960 był tylko jeden, Duran. A mistrzów średniej i ciężkiej — Jones, Toney, Byrd — wszyscy z jednej generacji. Dla mnie jasne: droga Durana była trudniejsza.
I z tej perspektywy moja top 5 P4P od 1960 roku wygląda tak:
2. Pacquiao – ta odległość, którą przebył, jest niesamowita. Pokonał De La Hoyę, z którym przecież nawet Floyd się męczył. Znowu – tak jak u Durana – nie macie drugiego gościa, który by wyszedł z flyweight, a skończył na welterze, i raczej długo nie będziecie mieć. Porównajcie to choćby do Inoue czy Nakataniego – obaj pewnie nawet się nie zbliżą do okolic welteru, a i tak są już ewenementami.
3. Usyk – kurczę, trochę nie chce mi się rozpisywać, no ale chłop, idąc z cruiser, na totalnym luzie ograł Furego, który jeszcze przed tą walką był rozważany jako potencjalny zwycięzca z Alim.
4. Roy Jones – bardzo tego zawodnika nie lubię, uważam, że boksersko był mało rozumny. W sensie: oczywiście nie na moim tle, tylko na tle innych wielkich. Zawodnik, który tak bardzo polegał na talencie i motoryce, że gdzieś tam zgubił w tym fundamenty i bardziej uniwersalne rozumienie boksu. No ale: wygrane z Toneyem i Hopkinsem, których bardzo szanuję, i pokonanie tej odległości od średniej do ciężkiej w najbardziej przekonujący sposób – cóż, muszę to uznać i uszanować.
5. Hagler / Ali / Sugar Ray Leonard – tutaj wrzucam trójkę, bo to dla mnie zawodnicy z podobnego tieru. Po prostu nie mają aż tak dużych osiągnięć jak ci wyżej, ale patrząc na nich, dochodzę do wniosku, że daliby po mordzie większości rywali ze swoich kategorii, którzy mogliby być przymierzani do takiego topu. Czyli np. Hagler dałby pewnie w mordę Toneyowi i Golovkinowi, Leonard – Floydowi i Whitakerowi, a Ali – Lennoxowi i Furemu.
No i tak patrząc na twoje zestawienie – nie żebym tu się przypierdalał na zasadzie, że sobie wybieram twoje zestawienie, bo ciebie nie lubię – tylko właśnie bardziej na takiej zasadzie, że mnie zaintrygowało i jestem ciekawy, jakie będą argumenty.
Sugar Ray Robinson – Robinsona to w sumie nie mam co gadać, bo to po prostu kwestia kryteriów. Ja zawodników z tej ery nie biorę pod uwagę.
Marvin Hagler – Moim zdaniem powinien być ciut niżej, ale to na tyle mała różnica, że nie widzę powodu do dyskusji.
Oscar De La Hoya – Tego zupełnie nie rozumiem. Czy jego wychodzący z flyweight Pac, którego nawet nie ma w rankingu, nie zlał łatwo?
Sugar Ray Leonard – Zrozumiałe.
Julio Cesar Chavez – Whitaker go nie zlał? Tzn. ja wiem, że Chavez z trochę niższej kategorii szedł, no ale jednak różnica skilla między Takerem a Chavezem była chyba na tyle gołym okiem widoczna, że nie powinien być tak wysoko w rankingu, gdzie Pernella nie ma?
Thomas Hearns – Troszkę przypałowe porażki z Barkleyem, ta z Haglerem też trochę przypałowa. Rywalizacja z Sugarem też troszkę słabo. Rozumiem, że każdy z nich był dobry, ale ciężko mi dać do top 10 ever gościa, który nigdy w karierze nie był w żadnej wadze najlepszy, nawet w swoim pokoleniu.
Bernard Hopkins – Roy go pokonał?
Muhammad Ali – Zrozumiałe.
Aleksander Usyk – Zrozumiałe.
Roberto Duran – Dałbym wyżej, ale zrozumiałe.
Robinson – nie moja era. Greb – nie moja era. Langford – nie moja era. Pep – nie moja era.
Duran – jeśli masz Durana jako top 1 boksera ery nowoczesnej, to myślimy bardzo podobnie :) Ali – też mam w topie. R. Leonard – tak samo. Louis – nie moja era. Pacquiao – też mam w topie. R. Jones – też mam w topie.
No i w sumie widzę, że jak wyciągnąć z twojego rankingu zawodników sprzed 1960, to wychodzi, że myślimy niemal identycznie. Jedyna większa różnica to to, że ja wpuszczam Usyka do top 5, ty nie – ale w sumie rozumiem to całkowicie. Fury i Joshua to fajne skalpy, ale mogą być kwestionowane.
W sumie cieszę się, że jest użytkownik, co myśli bardzo podobnie do mnie.
Ok, jeżeli wykluczymy boks sprzed 1960 co oczywiście ma sens bo rzeczywiście cholernie cieżko zestawiać ze sobą bokserów walczących na innych zasadach i w innych okolicznościach to nasze listy pewnie niewiele się będą róznić. Nazwiska takie jak Ali czy Duran muszą się na niej pojawić i tyle.rk
Wg mnie troche przeceniasz Usyka a jeżeli Usyk wysoko to czemu nie wspominasz o Holyfieldzie których kariery to niemal kalka. Holy walczył z lepszymi kozakami imo i ma większe oiągniecia.
Co do skakania po wagach na co zwracasz uwagę ja bym był tutaj ostrożny. i tak przytaczane wielkie zwyciestwo Paca nad De La Hoyą jest niemoarodajne właśnie przez catchweight. Mimo że Oscar jest naturalnie wiekszy to kwestia wagi była dla niego mocno niekorzystna, typowy skok na kase. Wielkie zwycięstwo Mannego ae nie aż tak jak się wydaje chociaż po latach mało kto zwraca uwagę na okoliczności.
Czemu mówię o Usyku nie o Holym, no i Holy jak najbardziej, wspaniały zawodnik i tu mam jedynie argumenty subiektywnie, otóż na oko moje po prostu Usyk jest technicznie lepszy i by go ograł i nie będę się upierał że tak by było. Dlatego też przyznaje, że Usyk to najbardziej podważalny gość w moim top 5.
Ale no jak sobie wyobrażam Fury vs Holyfield widzę wygraną Furego. Może tu się mylę, może przeszacowuja Furego i stąd u mnie Usyk tak wysoko.
Mam problem z obecną erą. Fury przed Usykiem to koleś który przez 2 lata pokonał dwa wyblakłe nazwiska a pózniej wycierał matę ringu z 37 letnim debiutantem wracającym do sportu po cieżkiej kontuzji. Tytuł Furego był mocno na kredyt w tamtym momencie. on sam prawdopodobnie past prime o czym świadczy forma w ringu, waga i ogólnie podejście do boksu. Zresztą Fury to przereklamowany bokser imo. Szczerze mówiąc Bowe w 1992, Tyson w 96 a nawet Moorer w 1997 przekonują mnie bardziej. A dodaj do tego Mercera, Douglasa, Foremana, Dokesa. Rewanż z prime Lewisem przegrał max 1 punktem a był już zdecyowanie past prime.
Na tym polu nie będę się kłócił, ale ile miał lat Holy jak dostał od Toneya? 41? Wyobrażasz sobie Usyka, który w wieku 41 lat, a już prawie tyle ma, dostającego od Toneya? Ja nie.
Tzn ja np w ramach takiej dyskusji żeby ją zrobić bardziej konkluzywną mogę wyrzucić obu. I sobie innego kandydata do top 5 poszukać, ale samo porówananie Usyk vs Holyfield uważam za bardzo ciekawe.
I może to dziwnie zabrzmi, ale myślę, że Breidis zlałby Qawiego.
Ja np. szalenie ciekawy jestem jakby pokolenie tych amerykańskioch geniuszy typu Jones i Toney wypadło z takim Bivolem, Beterbievem, czy by ich łatwo porobili czy jednak by sie okazało, że sowiecka szkoła boksu to młot na amerykanów.
On wyszedł do Donaire i wygrałl 11 do 1 a kilka lat później Inoue też wyszedł do Donaire i z tego co pamiętam były poważne obrażenia twarzy.
prawdopodobnie lepiej z Toneyem niz 41letni Holy swiadczyloby tylko i wylacznie o tym ze Usyk lepiej sie starzeje. Czy wyobrazasz sobie 45 letniego Alego nokautujacego Moorera ? Lub 41 letniego Alego szkolacego Rata Mercera? Z drugiej strony czy 21 letni Usyk zostalby mistrzem wagi ciezkiej jak Tyson? Kazdy starzeje sie troche inaczej, ma tez innyprzebieg kariery, inny szczyt