CANELO: PRZEZ KONTUZJĘ WALCZYŁEM Z BIWOŁEM NA 50% MOŻLIWOŚCI
Saul Alvarez (62-2-2, 39 KO) spróbuje w sobotnią noc po raz drugi zunifikować wszystkie cztery pasy wagi super średniej, mierząc się z Williamem Scullem (23-0, 9 KO).
Canelo nie opuszcza limitu 76,2 kilograma od czasu porażki z obecnym królem wagi półciężkiej, Dmitrijem Biwołem (24-1, 12 KO). Od tego czasu meksykański gwiazdor zanotował pięć kolejnych zwycięstw, co ciekawe, wszystkie na punkty, i po cichu myśli o rewanżu z Rosjaninem. Najpierw jednak w sobotnią noc musi pokonać Kubańczyka i odebrać mu tytuł IBF.
- Chciałbym dostać szansę zrewanżowania się Biwołowi. To jedyna walka w wadze półciężkiej, jaką zdecydowałbym się wziąć. Lubię wystawiać się na próbę i sprawdzać, a sporo z tamtej walki wyciągnąłem. Zresztą przez kontuzję lewej ręki byłem wtedy przygotowany na pięćdziesiąt procent możliwości. Nie mogłem podczas przygotowań sparować, tarczować, a nawet normalnie biegać. Możecie spytać o tamte przygotowania Aleksandra Gwozdyka, który pomagał mi wówczas na obozie. Trzymałem go u siebie miesiąc, ale i tak nie sparowaliśmy przez moją kontuzję. Zobaczymy co się wydarzy, być może uda się doprowadzić do tego rewanżu w przyszłym roku - powiedział Canelo.
Bivola zostaw, to byla deklasacja
"Oni" tak mają, bo taką mają konstrukcję psychiczną. Albo, jak w przypadku Bankomata albo Wildera otoczenie wmawia im, że są najlepsi i niepokonani tak długo, aż sami w to uwierzą, albo wmówią to sobie sami, patrzy Fury.
Później bardzo trudno się z tego wychodzi - przyznanie się do porażki przed samym sobą może takiemu zawodnikowi całkowicie złamać mental. Bo się wtedy okaże, że ktoś jednak może go pokonać. A skoro znalazł się ktoś lepszy, to może znajdzie się drugi taki ktoś? I tak dalej. Potem do ringu wychodzi Hamlet. Być, albo nie być. Wygrać, albo przegrać.
Więc żeby nie hamletyzować, wymyślają wymówki. Walczyłem na 50% możliwości, zamiast wołowiny podrzucono mi wieprzowinę, Weisfeld z Morettim schlali się przed walką a w trakcie zgubili okulary i źle zapisali punkty. Kostium był za ciężki, trener mnie otruł, rywal miał metal zamiast wyściółki w rękawicach. A tak poza tym to: "Pokonałem tego sk***a dwa razy i cały świat zna prawdę. Mogę z nim walczyć gdzie i kiedy tylko zechce. Tym razem w Wielkiej Brytanii".
Swoją drogą niezła schizofrenia. Gdzie i kiedy zechce, ale tym razem w UK :). Tak czy inaczej, to taka psychiczna tarcza podobnych bufonów. Zdarza się nie tylko wśród bokserów.