ZNANY BOKSERSKI DZIENNIKARZ: PRZYKRO PATRZEĆ NA KOWNACKIEGO
Jeden z bardziej cenionych dziennikarzy w bokserskim biznesie odniósł się do błyskawicznej, piątej z rzędu porażki Adama Kownackiego (20-5, 15 KO), niegdyś przymierzanego do walki o mistrzostwo świata wagi ciężkiej.
Jeszcze pięć lat temu, po demolce na Washingtonie, "Babyface" mógł wybierać w ofertach i walczyć z najlepszymi na świecie. Dziś nie jest już nawet zdominować krajowego podwórka, co udowodnił mu w niespełna minutę Kacper Meyna (12-1, 8 KO).
"Właśnie obejrzałem nagranie z przegrywającym przed czasem w pierwszej rundzie Adamem Kownackim w Polsce. Bardzo przykro jest patrzeć, jak on wciąć próbuje i nadal walczy. Musi zrozumieć, że to już koniec" - stwierdził Dan Rafael.
Dla Adama to nie tylko piąta kolejna porażka, ale już czwarta przed czasem. Raz skruszona szczęka już nie "odrasta"...
Czas konczyc
Swoja droga moim zdaniem, to ta walka z Arreola była początkiem jego końca, przyjął tam za dużo. Niesamowite jak Adam spi@rdolił nie biorąc walki z AJ, ustawiłby się na całe życie. 4 lata temu mógł wszystko, od tego czasu 5 porażka po rząd z rywalami klasy B, C i koniec kariery.
Zawsze był leniwy, nie wyciągał wniosków i chciał jechać tylko na naturalnym talencie który niezaprzeczalnie miał (ciężkie ręce, do pewnego momentu twarda głowa, wydolność).
Facet nie chciał w siebie inwestować i nigdy nie zapomnę tego absurdu że jako zawodnik z okolicy top 15 hw stwierdził że trener nie może do niego dojechać bo to daleko a on ma inne zobowiązania, ale w końcu się spotkają żeby potrenować...
Przykro tylko że kończy w taki sposób. Przerwanie wg mnie z tego co widziałem przedwczesne ale gdyby Adam się nie zacietrzewił to zrozumiałby ze swoją idiotyczną taktyką dał szansę by młody zawodnik zamroczył go w pierwszych sekundach walki.
Brak myślenia i poleganie na tym samym raz za razem.
Swoją drogą przykład Kownackiego pokazuje nam kibicom dlaczego często nie dostajemy takich walk jakie chcemy a bokserzy nie walczą z każdym zawodnikiem jaki by nam pasował. W tym sporcie łatwo się pomylić a konsekwencje są nieco brutalniejsze niż porażka w piłce nożnej czy tenisie.
Tu można złamać sobie całą dobrze rokującą karierę.
Helenius jest tym który zrobił to Kownackiemu. Istnieje spora szansa że podobny błąd popełnił Joyce pchając się na Zhanga.
Cóż. Życie. Mimo wszystko zdrowia i szczęścia dla Adama bo za walkę ze Szpilką ma mój szacunek.
Rozmyślanki w Niedzielę. Lepiej tak niż w nocy. Mogłem zrobić to i to, a nie zrobiłem. Ile myśli i konsekwencji.
Fajnie, że przytaczasz ten fragment. Nie chcę wybrzmieć cliché, ale zobaczcie jaki tam był młyn po tym jak głupi n-word Miller wpadł. Taka głupia wpadka, ale ilu ludziom zmieniła życie. Kownacki, Ruiz, Ortiz, tyle zamieszania. Rocky, jak mnie zapytasz czy Adam spierdolił to nie wiem. Myślę, że tam było coś podpisane z Haymonem i lojalka była, bo każdy by chciał wygrać na loterii. Taka była wtedy sytuacja i presja na debiut w USA.
Wtedy nawet z obozu Adama wychodziły jakieś pokrętne głosy. Może ktoś to kiedyś wyjaśni pisząc wprost, a jak nie to nie. Floyd Mayweather był usadzony przez Haymona i miał to i to, ale potem musiało być to. Dlatego tak chujowo skończył walką z Berto i mógł wreszcie oddetchnąć. Po tej walce, zaraz po ostatnim gongu on autentycznie usiadł w ringu i ja widziałem w jego mowie ciała oraz spojrzeniu - kurwa, wreszcie koniec.
Problemem Kownackiego jest i jedno i drugie. "Szczęka" - zapewne chodzi o reakcję mózgu na wstrząsy. W przypadku kumulacji mikrourazów, niewykrywalnych za pomocą metod diagnostycznych może dochodzić do obronnego "wyłączania" mózgu, który w ten sposób chce uchronić się przed poważniejszymi zniszczeniami. Dlatego z czasem niektórzy pięściarze tracą "wytrzymałość na ciosy" i później są nokautowani nawet przez uderzenia, które na początku kariery nie robiły na nich wrażenia.
Tego typu objawy mogą się nasilać u pięściarzy ignorujących obronę albo takich, którzy z różnych przyczyn przyjęli zbyt dużo i zbyt ciężkich ciosów. Przykładów jest mnóstwo nawet na polskim podwórku. Po rzeźnie z Nathanem Cleverlym odporność na ciosy definitywnie utracił Andrzej Fonfara. Który tuż po pojedynku jeszcze się puszył, ile to on przyjął, bez świadomości, że właśnie zakończyła się jego poważna kariera. Podobne objawy widać też u dotychczas "kamiennego" Joe Joyce'a.
Olbrzymim błędem Kownackiego było uporczywe ignorowanie obrony i nieuzasadnione przekonanie, że ciosy można blokować twarzą w nieskończoność. Połączone z zatrważającym lenistwem, obżarstwem i akceptowaniem beznadziejnie dobranych rywali (Arreola, z którym miała miejsce "rzeźnia"a tuż po nim Helenius). Ostatnią kwestią jest ewentualne wspomaganie. Trudno powiedzieć, czy Kownacki wspomagał się tym samym, co Miller. niemniej jednak istnieją poszlaki, które wskazują, że tak. Podsumowując - Rafael ma rację. Pora kończyć z boksem i innymi sportami uderzanymi (w głowę). Subito.
Nie wiem czy były jakieś zobowiązania względem Haymona. Nie dotarłem do żadnych wypowiedzi, które by o tym świadczyły. Adam ze dwa lata temu w wywiadzie mówił, ze żałuje nie przyjęcia tej walki. Odmowę tłumaczy perspektywa walki z Wilderem z pełnym obozem, w przeciwieństwie do oferty od AJ na 2-3 tyg przed starciem.
Jak powiadają, analiza wsteczna zawsze skuteczna. Z perspektywy czasu i tego jak to sie wszystko potoczyło, to można stwierdzić, ze Adam/Team podjęli błędne decyzje. Walka o pas przepadła, kasa przepadła, kariera się posypała.
A jesli już o błędach mowa, to serio nie rozumiem kto wpadł na pomysł kontraktowania Helleniusa, to był fatalny matchmaking dla Kownackiego, który ostatecznie zakończył jego poważna karierę.
Odmowę tłumaczy perspektywa walki z Wilderem z pełnym obozem, w przeciwieństwie do oferty od AJ na 2-3 tyg przed starciem.
Haymon. Czytanie między wierszami.
Dobrze powiedziane. Znów polegał na tym samym i znów poległ na tym samym.
Wie, że by chciał, ale trochę się boi. Kolego, spokojnie, nikt tu Ci przecież nie zrobi krzywdy.
Szkoda, bo fajnie się go oglądało, ale też trzeba przyznać, że to największy upadek w historii polskiego boksu zawodowego. Zbliżał się do walki o pas i nagle seria porażek rzucająca go ostatecznie na sam dół - na lokalną galę o pietruszkę z "nonamem".
I jeszcze na koniec nawet ten delikwent wyciera nim ring jak szmatą.
Katastrofa.