MATEUSZ MASTERNAK JUŻ W POLSCE: MOJE SERCE PŁACZE!
Łukasz Furman, Nagranie własne
2023-12-12
- Kilka razy mocno go trafiłem, wchodził mi lewy prosty, ale wtedy przytrafiła się ta kontuzja. Można boksować na przykład jedną ręką, ale jeśli nie możesz nawet nabrać powietrza... W ostatniej rundzie walczyłem już z samym sobą, a nie rywalem. W końcu ten ból złamał mnie w pół - powiedział po przylocie do Polski Mateusz Masternak (47-6, 31 KO), który prowadząc na punkty z mistrzem WBO poddał walkę z Chrisem Billamem-Smithem (19-1, 13 KO).
Co do kontuzji, to generalnie nie lubię tego określenia używanego w takim kontekście. Kontuzja kojarzy się z jakimś przypadkowym zdarzeniem, a tu mieliśmy zwykłą konsekwencję przyjętych ciosów. To tak jakby ktoś przyjął cios, który złamał mu szczękę, czy nos.
Mateusz przegrał wskutek przyjętych ciosów, pomimo, iż prowadził. Czegoś zabrakło.
A co napiszesz w przypadku potwierdzenia się rewelacji ludzi CBS o tym zauważony przed walką guzie? Wtedy czego niby zabrakło? Profesjonalizmu? Czyjego? Może Mastera? Może zabrakło tylko szczęścia do odpowiednich ludzi wokół. Może jedynym odpowiednim człowiekiem był nieżyjący Gmitruk, swego czasu zbyt zajęty aby się w Mastera odpowiednio zaangażować. Może Uli Wegner też był odpowiednim człowiekiem ale już promotorzy nie. Może to błędne poza ringowe decyzje Mastera, może jakby był na początku w miejscu Diablo albo przynajmniej po pokonaniu Łukasza Janika. A może to było niemożliwe? Bo tam był Łapin a nie Gmitruk? Master był trochę jak taka "Zosia samosia" zostawiany sam sobie, zawsze u obcych. Samo to, że po ciężkich walkach wyjazdowych nadal nie miał nic a dopiero po tylu latach z Wasylem dostał szansę walki o tytuł. Miał nie skorzystać nawet jakby już wtedy widoczna/odczuwalna była jakaś kontuzja, może w tamtej ocenie drobna, do przejścia ?
Mateusz w żadnej wypowiedzi nie wskazał, że wszedł do ringu z kontuzją, która pogłębiła się w trakcie walki. A nawet jeśli, to jest to powszechne, że zawodnicy wchodzą z kontuzjami nabytymi w okresie przygotowawczym. Nic w tym nadzwyczajnego nie ma. To część tej gry,
Walka to konfrontacja fizyczna, ludzie potrafili wygrywać walki samą fizycznością, albo odpornością na ciosy, albo pojedynczym mocnym ciosem.
Co do perypetii Mateusza, to sam podjął decyzję, ze idzie do Sauerlanda. Gdyby wcześniej przyszedł do Wasyla, to title shota dostałby przed 36 rokiem życia
I zgadza się... Jak widzisz jednak nie wszyscy pamiętają, że walka to występ boksera przed publiką, gdzie robi on krzywdę przeciwnikowi i czasem przypadkiem sobie (Głazkow) na oczach tłumu widzów.A jeszcze jest obóz przygotowawczy (o którym wspomniałeś) na którym także robi sobie krzywdę, praktycznie zawsze. Chodzi o to aby bilans zysków w przygotowaniach był a nie było istotnych strat. Zdrowie także podczas treningu się naraża i czasem się wydaje, ze wszystko jest ok a wychodzi podczas startu, występu, walki. Wygląda na to, ze tak mogło być tutaj. Master o tym nie wspomina. W każdym bądź razie obóz CBS coś takiego zauważył. Trzeba jednak brać też pod uwagę pecha a nie wszystko umniejszać i jak pływadełko skupiać się na tym, że to tylko i absolutnie tylko i wyłącznie to wynik ciosów, bo żeberka się samie "nie uszkodziły". Wiesz jak to może być przy takiej "jedynej" wyczekiwanej "szansie" Mastera, niby zapewniali, że nie przeszarżują ale jednak Master pisał, że tak rok się bujał z przygotowaniami. Czy takie długie przeciąganie często ciężkich treningów nie pachnie ci tematem ryzyka powstania jakiś przeciążeniowych urazów? Takie urazy to największe cholerstwo, bo i doświadczonego sportowca/trenera mogą zmylić, wszystko jest niby w porządku a tu nagle bach w najmniej odpowiednim momencie. Obóz CBS takim gospodarskim okiem, obiektywnie z boku mógł to rzeczywiście zauważyć.
Poza Masternakiem jest dwóch bardzo znanych sportowców, którzy permanentnie byli "fit"...
Mayweather Jr skończył z trwałą kontuzją dłoni a Ronnie Coleman chodzi przy pomocy tzw. "balkonika".
Tak jak mówiłem, z opinią poczekam na osteteczny wynik badań, jednak zgadzam się, że mięśnie same się nie zrywają i bardzo możliwe, że to kwestia treningu lub wyeksploatowania organizmu. I że wtedy nie do końca można mówić o pechu. Żeby być mistrzem trzeba umieć nie tylko się bić, ale i trenować. Nie zmniejsza to mojego szacunku dla Masternaka za to, co pokazał w ringu do kontuzji.
Akurat Colemana to bym tu jako przykład bycia "fit" nie przywoływał:) Facet brał anaboliki wiadrami, hodując na sobie coś, co nie ma nic wspólnego ze zdrową i proporcjonalną sylwetką. Balkonik to pikuś, jak dla mnie cudem jest, że facet w ogóle żyje. Albo że w ogóle porusza się na tym balkoniku. Nerki powinny mu siąść już dawno. Zwyrodnienia stawów, poza stawami biodrowymi, powinny obejmować też stawy barkowe, łokcie i kolana.
Tymczasem typ żyje i nawet sobie kuśtyka z balkonikiem. Wybryk natury. Co do Masternaka, zerwania mięśni mają zazwyczaj charakter "zmęczeniowy". Czyli występują wskutek zmęczenia materiału. Albo z powodu jakichś chorób czy niedoborów. Być może Mateusz faktycznie przygotowywał się zbyt ciężko. A być może miał po prostu pecha.
Aleś dał przykład z tym Colemanem. Miałem cos napisac jako byly kulturysta, ale Stieczkin już wyjaśnił co i jak. I chwała mu za to.
Master wygrywał i głownie pech zadecydował o przegranej bo umówmy się, tak obijane doły to zdarzają się w prawie każdej walce.
Ustawiony był jakoś dziwnie albo szarpnął się na wdechu czy wydechu i stąd to naderwanie.
Szkoda Mateusza bo tak słabego mistrza może już nie być za jego kariery!
Pozdrowienia