MASTERNAK ODPOWIADA NA REWELACJE RYWALA: GÓWNO PRAWDA
Mateusz Masternak (47-6, 31 KO) na spokojnie, już z domu, podzielił się w swoich mediach społecznościowych z kibicami swoimi przemyśleniami na temat niedzielnej walki mistrzowskiej z Chrisem Billamem-Smithem (19-1, 13 KO).
"Cześć wszystkim!
Przede wszystkim dziękuję za ogrom wiadomości, komentarzy, za wasze wsparcie. Często pytacie, jak zdrowie - bywało lepiej, ale nie jest źle.
Co do felernej kontuzji - złamanie żebra wykluczone. Prawdopodobnie podczas szarpaniny w klinczu pozrywały mi się mięśnie międzyżebrowe. Takiego bólu jeszcze w ringu nie czułem, ale najgorsze jest to, że przy tym bardzo ciężko się oddycha. Dalej to diagnozujemy.
Co do samego boju - boksowało mi się bardzo dobrze, stylowo mi pasował, był ode mnie wolniejszy, co pozwoliło mi go wyprzedzać. Czułem, że jak pracuję lewym, to nie ma za bardzo odpowiedzi na moje ataki. Kilka razy czułem, że trafiłem go dosyć dobrze prawą. Ale też nie widziałem, żebym go zranił, żeby pójść na całość.
Czym mnie zaskoczył? Na pewno klinczem, bo wydawało mi się, że łatwiej będę mógł się z niego wyrwać i wrócić do dystansu.
Byłem świetnie przygotowany. Przed walką powiedziałem sobie, że to są moje j***e 45min i muszę w nich dać z siebie wszystko. I tak też zrobiłem. Czułem, że prowadzę. I jestem zadowolony z przebiegu walki. Tylko nie z jej zakończenia.
Smith w wywiadzie po walce powiedział, że już przed walką z trenerem widzieli, że mam problem z żebrem i trzeba bić po dole. Oczywiście to g*wno prawda, mówią tak tylko dlatego, że walka nie układała im się po myśli, i że wygrana nie jest przypadkiem, tylko konsekwencją taktyki.
Widzieliście podczas przygotowań na pewno, że regularnie daje sobie obijać doły i nie wygląda to tak, jakbym musiał się oszczędzać.
Jak zbiorę siły, to w kolejnym poście napiszę więcej, bo wielu osobom chciałbym podziękować."
Szkoda przegranej.
Skoro kontuzja nastąpiła w wyniku walki w klinczu:
"Czym mnie zaskoczył? Na pewno klinczem, bo wydawało mi się, że łatwiej będę mógł się z niego wyrwać i wrócić do dystansu."
To być może ten element przeciwnik miał lepiej opanowany.
Był to element strategii przejęty od Okolie.
Do tego Smith trzymał tak że to Master był upomniany za trzymanie.
Oczywiście przez miejscowego sędziego...
I to są fakty. Koniec historii.
Natomiast DLA MNIE Masternak jest mistrzem.
Widziałem, że od Anglika jest lepszy i że go wyboksowuje.
Widziałem, jak dał z siebie wszystko. Przydarzyła mu się kontuzja na zasadzie "shit happens".
Cenię go jako sportowca i człowieka.
Będę go szanował tak samo, jak szanowałem i szanuję Piotrowskiego po walce z Kamanem, czy po rewanżu z Roufusem.
Tyle.
"Trochę mnie bawi przypisywanie tej kontuzji brutalnej sile Billama-Smitha. Owszem, to twardy i silny pięściarz, z mocnym ciosem, ale, na miłość boską, nie róbmy z niego jakiegoś łamacza kości. Typ ma niecałe 70% zwycięstw przez KO (niewiele więcej niż Masternak), a ostatnio McCarthy przyznał, że może i CBS imponował siłą, ale jeśli chodzi o sam cios, to Cieślak bił nieporównywalnie mocniej.
Dlatego owszem, zapewne Anglik przyczynił się do tej kontuzji Masternaka, ale idę o zakład, że wpływ na nią miały też inne czynniki (odnowienie jakiegoś starego urazu, może przetrenowanie, wiek, eksploatacja organizmu, zwyczajny zbieg kilku okoliczności). Zresztą nawet Billam-Smith, wbrew temu co mówił po walce, nie boksował w sposób sugerujący szukanie nokautu, nawet nie było widać, by specjalnie szukał tych dołów (może dopiero w ostatniej rundzie, gdy już faktycznie zauważył jakiś uraz u Mastera). Ot, pofarciło mu się, że w walce, w której był wyraźnie słabszy, sporo przyjmował i sprawiał wrażenie mocno zmęczonego, przeciwnik akurat złapał kontuzję, do której, prawdopodobnie, ledwie w niewielkim stopniu się przyczynił. "
W zasadzie wszystko się potwierdziło.