KIWIOR: MMA? NIE UKRYWAM, ŻE CIĄGNIE MNIE DO OKTAGONU

- Boks już uprawiam 14 lat, więc MMA to coś naprawdę nowego dla mnie, jak człowiek się porzuca na macie, potrenuje różne dźwignie to od razu głowa inaczej pracuje, wtedy odpoczywam, ciągnie mnie do tego - mówi Damian Kiwior (8-3-1, 1 KO), który 25 lutego na gali Babilon Boxing Show w Żyrardowie zmierzy się z Konradem Dąbrowskim (10-3, 1 KO). 

- Konrad Dąbrowski, Żyrardów. Jak klasyfikujesz Konrada na tle Twoich poprzednich rywali? 
Myślę, że będzie wymagającym przeciwnikiem, chociaż uważam, że walczyłem z dużo lepszymi zawodnikami, np. w drużynie Hussars Poland w WSB za czasów boksu olimpijskiego. To była czołówka. Nie ujmując nic Konradowi, jest dobrym zawodnikiem, ale sparowałem z europejską czołówką w Anglii i wierzę w siebie mocno, nie ujmuję nic Konradowi, podchodzę z pełnym szacunkiem, ale jestem pewny siebie. Wiem, jak ciężko trenuję. Trenowałem przez te wszystkie lata, żeby takie walki transmitowane w telewizji toczyć. To mnie motywuje, mobilizuje. Na pewno Konrad nie będzie łatwym rywalem.

- Za tobą bój z Danielem Rutkowskim, który zdaniem sędziów przegrałeś na kartach punktowych. Byłeś zdenerwowany po werdykcie. Czy nadal uważasz, że powinieneś zostać ogłoszony zwycięzcą? 
Nie wiem jak to z boku wyglądało, nie mogłem znaleźć całej walki tylko widziałem urywki. W szóstej rundzie aż sam się dziwiłem, że tak dobrze się czuję wydolnościowo. I w tych ostatnich rundach chciałem podkręcić tempo, jeszcze nawet w narożniku mówiłem, że zostały trzy rundy, dystans z olimpijskiego boksu. W ogóle nie czułem się zmęczony. Nie wiem dlaczego. Chyba mi służą te dłuższe dystanse. W drugiej rundzie miałem kryzysik, a później się przełamałem i było z górki. 

Nie zgadzam się z werdyktem, bo uważam, że byłem lepszy od Daniela. Wiem, że jest przewidziany rewanż na kwiecień. Druga sprawa: gdy walczyłem w tej Husarii, to miałem porozwalane łuki brwiowe i nawet jak krew się lała to się walczyło dalej, do końca. A Rutkowski tak głową kiwał, że nie chce walczyć. Wiadomo, że nie siedziałem w jego głowie, ale ja chciałbym rewanżu i to wyjaśnić, uważam też, że mogłem być lepiej przygotowany, bo też 2-3 tygodnie do walki trenowałem, to był trudny okres w moim życiu. Teraz pojawiła się taka stabilizacja, mogę się skupić na treningach, jest dużo lepiej. Chcę to udowodnić 25 lutego.

Czyli można powiedzieć, że jeśli wygrasz z Dąbrowskim to na kwiecień masz przygotowany rewanż z Rutkowskim? 
Tak to można ująć, ale nie chcę oczywiście wybiegać w przyszłość, trzeba się skupić na walce lutowej, ale jestem dobrej myśli, że wszystko pójdzie dobrze i potem się zrewanżuję Rutkowskiemu. 

- Czy najbliższy pojedynek z Dąbrowskim będzie trudniejszy od starcia z Rutkowskim? 
Trudno powiedzieć, bo wszystko się okaże dopiero 25 lutego, styl stylowi nie jest równy. Dużo sparuję teraz z mańkutami, lubię z nimi boksować, fajnie mi się walczy z nimi, choć nie robi mi to za dużej różnicy. Czy będzie trudniejszy pojedynek? Chyba porównywalnie, bo do każdej walki podchodzę tak samo, każda jest ciężka. Podejrzewam, że będzie podobny poziom, aczkolwiek chyba lepiej walczyć z zawodnikiem ułożonym, takim jak Konrad, bo wiem czego się mogę spodziewać. On pewnie ma podobne założenia. Nie mogę się doczekać 25 lutego. 

- Po twojej walce z Mendozą w Rzeszowie część kibiców twierdziła, że powinieneś zakończyć karierę. Ty jednak dalej ją kontynuujesz. Co Cię najbardziej skłoniło, żeby nadal boksować zawodowo? 
Dalej czuję się zdrowy, czuję ambicje sportowe, że mogę jeszcze więcej. Ta kariera układa się oczywiście ze zmiennym szczęściem, powiedziałbym, że mam dużego pecha, aczkolwiek tak dobre walki potrafiłem dawać w tej Husarii z czołówką światową, czy nawet na tych sparingach w Anglii... Czuję, że małe drobiazgi decydują o tym, żeby przeskoczyć ten krok. 

Czasami robi się krok do tyłu, żeby potem zrobić dwa kroki do przodu. I teraz właśnie czuję, że tak przede wszystkim sam sobie chcę udowodnić, bo ludźmi się nie przejmuję i tym co gadają – że szklana szczęka, że przyjąłem taką bombę i padłem. Tak naprawdę na 10 takich strzałów 10 razy padam, nie oszukujmy się. Moim zdaniem – i wydaje mi się, że takie zdanie ma też większość ludzi – lepiej przyjąć jedną bombę i paść niż przyjąć 100 ciosów i stać dalej, bo potem ta odporność spada. Obawiałem się podczas walki z Rutkowskim, że szczęka nie będzie trzymała, ale przyjąłem jedną bombkę, drugą i nadal było bardzo okej. Wydaje mi się, że dobrze, że przyjąłem tylko tę jedną bombę i padłem niż miałbym przyjąć 100 uderzeń. 

- To jest walka w umownym limicie 69 kg. Promotorzy szukają ciekawych zestawień. Czy w przyszłości chciałbyś zawalczyć np. z Przemysławem Runowskim, Michałem Leśniakiem lub Łukaszem Wierzbickim? 
Jasne, jestem otwarty na takie pojedynki. Wiadomo, ostatnio walczyłem w kategorii 73 kg, teraz 69. Skaczę z tymi limitami, a pewnie część środowiska wie, że potrafię dużo ważyć. Nawet 82-85 kg i to gdy jestem w treningu. Takie jest chyba moje ciało skonstruowane albo mam twarde kości, nie wiem. 

Czy więc dałbyś radę zrobić jeszcze limit wagi półśredniej? 
Gdybym miał okres 2-3 miesięcy przygotowań, wiedziałbym o walce i byłaby ona warta takiego poświęcenia, to czemu nie. 

- Interesuje cię MMA? Chciałbyś kiedyś zawalczyć w tej formule? Organizator gali w Żyrardowie Tomasz Babiloński jest również założycielem projektu Babilon MMA i organizuje walki w MMA od kilku lat. 
Około miesiąca temu rozmawialiśmy z Tomkiem, że już się zacząłem uczyć brazylijskiego jiu-jitsu, ale wiadomo: teraz walka w boksie, więc skupiam się na tej płaszczyźnie. Nie ukrywam, że ciągnie mnie do oktagonu. Boks już uprawiam 14 lat, więc MMA to coś naprawdę nowego dla mnie. Jak człowiek się porzuca na macie, potrenuje różne dźwignie to od razu głowa inaczej pracuje. Wtedy odpoczywam, ciągnie mnie do tego. Nawet dostałem już propozycję walki z Marcinem Wrzoskiem, miała być to pierwotnie walka bokserska, on mówił, żebyśmy spotkali się w MMA, ja odpowiedziałem, że nie. Teraz związałem się z Tomkiem Babilońskim, ale wiadomo nie zamykamy się na różne propozycje, jak będzie dobra oferta za dobre pieniądze, usiądziemy do rozmów. 

- Teraz dużo się mówi o walkach bokserów w MMA. Artur Szpilka ma najbliższy swój pojedynek stoczyć właśnie w tej formule i mówi się, że może skrzyżować rękawice z innym pięściarzem. Bokserzy chcą zamieniać duże rękawice na małe i bić się w innej formule. 
W nawiązaniu do tego, o czym rozmawiamy – nawet dostałem propozycję walki z Patrykiem Szymańskim w MMA, ale ostatecznie zawalczymy na dwóch innych galach w boksie.

- Ofertę walki w MMA? 
Tak, mieliśmy walczyć ze sobą i obaj zaliczyć debiut w MMA. Powiedziałem, że się zgadzam i że z Patrykiem możemy dać dobre show, ale Patryk ostatecznie stwierdził, że weźmie teraz walkę bokserską i że może później. 

- Dwóch bokserów walczących ze sobą w MMA. Ciekawa koncepcja. 
Na pewno jest to coś innego i może przyciągnąć kibiców. Każdy chce się sprawdzić i każdego do tego ciągnie. Jesteśmy fighterami i chcemy się sprawdzać, podnosić poprzeczkę. Wiadomo, że każdy z nas jest ambitnym sportowcem i dlatego właśnie pojawiają się takie myśli, by próbować walk w innych formułach. 

- Przez chwilę byłeś brany pod uwagę jako rywal Mateusza Rajewskiego, potem stoczyłeś walkę z Rutkowskim. Obaj nie wywodzą się z boksu. Jak się czujesz w ringu, gdy walczysz z zawodnikiem z innej dyscypliny? Czy to znacząca różnica? 
Dopiero pierwszy raz walczyłem z zawodnikiem MMA, Rutkowskim. I przed walką myślałem sobie, że on pewnie będzie mega przygotowany, przede wszystkim kondycyjnie. Jeszcze w tym tygodniu, w którym była walka, rozchorowałem się na dwa dni i dowiedziałem się, że pojedynek odbędzie się na dystansie ośmiu rund, a nie sześciu. Poprosił mnie o to Tomek, bo wypadł pojedynek Eweliny Pękalskiej, która miała bić się w main evencie. 

I tak mówię do siebie: „Kurczę, ale będzie ciężko! Przecież to jest taki dzik! On będzie przez osiem rund napierdzielał”. Wszyscy mi tak dookoła mówili, moi znajomi, że osiem rund i będzie ciężko. Chyba mnie to najbardziej przytłoczyło, że wkręciłem sobie, że będzie tak ciężko, a ostatecznie w ringu czułem się fajnie. Wiem o tym, że boks jest inną dyscypliną niż MMA i widać było w tych końcowych rundach, że go tak spina. Bo w MMA zawsze można coś wymyślić dodatkowego, zmienić płaszczyznę i nie oszukujmy się – w jego dyscyplinie to ja przy Rutkowskim byłbym malutki, ale w boksie uważam, że jestem pod każdym względem technicznie lepszy od niego i zabrakło dobrego okresu przygotowawczego, wiary w siebie. Teraz wyciągam wnioski. Jeśli walczymy w naszej płaszczyźnie, boksie, to nie sprawia mi to większego problemu. 

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.