10 NAJTRUDNIEJSZYCH WALK MUHAMMADA ALEGO

Nikomu nie trzeba oczywiście przedstawiać osoby Muhammada Alego (56-5, 37 KO), człowieka uznawanego przez wielu za najlepszego pięściarza w historii boksu i osobę, która stała się wręcz ikoną kultury masowej.

"The Greatest" zmarł przed sześcioma laty, w wieku 74 lat. Przez długi czas cierpiał na chorobę Parkinsona, na którą wpływ miała jego bogata kariera. Mistrz wagi ciężkiej miał wiele do powiedzenia, my prezentujemy poniżej fragmenty jego rozmowy z Bobem Goodmanem z magazynu The Ring, która miała miejsce w lutym 1975 roku, kiedy to Ali wspominał swoje najcięższe ringowe batalie.

- Nie miałem w mojej karierze większego wyzwania niż George Foreman w Kinszasie. Co dziwne, choć odzyskanie tytułu pozostanie jedną z moich najmocniejszych wrażeń i emocji, nie była to jedna z moich najtrudniejszych walk.

Sonny Liston (walka numer jeden, luty 1964, wygrana przez poddanie się po szóstej rundzie): najtrudniejsza była moja walka z Listonem, kiedy zdobyłem tytuł w 1964 roku. Byłem młody, podziwiałem talent Listona. Potrafił wszystko, może poza tańcem. Nie licząc mnie, nigdy tak naprawdę nie było jakiegoś tancerza wśród ciężkich. Liston miał piekielnego jaba, potrafił bić obiema rękami, był w ringu sprytny i tak silny, jak żaden inny zawodnik wagi ciężkiej, którego kiedykolwiek widziałem.

- Był też brzydki, w ringu i poza nim. Będąc skazanym na porażkę i zachowując się dziwnie na ważeniu, wszyscy myśleli, że jestem przerażony na śmierć i życie.

- Sonny od pierwszego ringu ruszył, by roznieść mnie na strzępy. Ruszałem się, wiedząc, że od drugiej rundy będę kontrolował sytuację. Ale "Niedźwiedź" cały czas był niebezpieczny. Prześladował, zabijał wzrokiem, był bezwzględny.

- Około czwartej rundy moje oczy zaczęły płonąć. Gdy wróciłem do narożnika, nie widziałem w ogóle. Zorientowałem się, że Liston ma coś na rękawicach i poprosiłem Angela Dundee'go, by przeciął moje rękawice. Nie zrobił tego, ale dobrze przemył mi oczy, sprawdził narożnik Listona, porozmawiał z sędzią i próbował grać na zwłokę. Gong zabrzmiał, a moje oczy wciąż płonęły. Angelo poklepał mnie po plecach i rzekł, "bądź w ruchu".

- Na wpół ślepy, widząc tylko zbliżającą się zamazaną sylwetkę, znów wpadłem w szpony maszynki do mielenia. Miałem na szczęście wystarczająco dużo instynktu, szybkości i strachu, by nie dać się złapać goniącemu mnie Listonowi, dopóki znów zacząłem widzieć.

- Myślę, że zużył dużo energii goniąc mnie i pudłując tymi strasznymi ciosami. Był zmęczony, a ja wiedziałem, że odzyskałem kontrolę. Jak zranione zwierzę, z opuchniętymi i rozciętymi oczami, Sonny wyszedł do szóstej rundy z impetem i trafił mnie dobrym ciosem z prawej ręki, ale nie dał rady utrzymać tempa i kończyłem rundę z uczuciem, jakobym został nowym mistrzem.

- Odetchnąłem z ulgą, gdy spostrzegłem, że wielki Sonny nie wyszedł do siódmej rundy, pozostając w narożniku. Wciąż szanuję go jako jednego z najlepszych zawodników wagi ciężkiej wszechczasów.

Doug Jones (marzec 1963, wygrana jednogłośną decyzją sędziów): następnie wymieniłbym bój z Dougiem Jonesem z 1963 roku. Wyszedł do walki zaraz po nokaucie nad Zorą Folleyem. Był sprytny i żądny zwycięstwa. Wywarłem na sobie dużą presję z przewidywaniami i starałem się je zrealizować. Hala Madison Square Garden była zapchana, a Jones pochodził właśnie z Nowego Jorku.

- Przez całą noc zdeterminowany Jones nie przestawał łapać mnie prawą ręką. Nieustannie parł do przodu i bił prawą. Wytrącał mnie z rytmu i byłem przeszczęśliwy, że udało mi się wygrać niejednogłośną decyzją sędziów.

Joe Frazier (walka numer jeden, marzec 1971, porażką jednogłośną decyzją sędziów): no i wpakowałem się w poważne kłopoty, a to dlatego, że nie wiem, któ mógłby być twardszy niż Joe Frazier z 8 marca 1971 roku. Frazier był wówczas naprawdę specjalny, nie zapomnę tego dnia.

- Joe po prostu nie odpuszczał. Myślałem, że wygrałem tamten pojedynek, ale nie jestem od sędziowania. Wszyscy ją pamiętają, nie muszę się w to zagłębiać. Tamtej nocy był wspaniałym ciężkim. Jego za każdym razem sprawiłby mi wielkie kłopoty.

Ken Norton (walki numer 1 i 2, marzec 1973, wrzesień 1973, porażka i wygrana, obie niejednogłośnymi decyzjami sędziowskimi): Ken Norton był twardy w obu naszych starciach. Złamał mi szczękę w pierwszej walce, do której nie byłem za dobrze przygotowany. Za drugim razem w Los Angeles byłem gotowy, wygrałem początkowe odsłony, ale i tak musiałem wyboksować sobie niejednogłośną decyzję sędziów.

- Jego siła i szarpany rytm walki wytrącał mnie z równowagi i podobnie jak Frazier, zawsze będzie dla mnie trudnym przeciwnikiem do pokonania.

Karl Mildenberger (wrzesień 1966, wygrana przez TKO w dwunastej rundzie): wiem, że jego nazwisko może nie wzbudzać strachu w sercach wielu, ale dla mnie był on trudnym rywalem do rozgryzienia.

- Walczyłem z nim w Niemczech. Był mankutem i miałem wiele problemów z przystosowaniem się do jego stylu. Potrafił całkiem nieźle boksować i zadał mi kilka dobrych ciosów. Załatwiłem go dopiero w dwunastej rundzie, a wszyscy myśleli, że będzie to łatwa sprawa.

Oscar Bonavena (grudzień 1970, wygrana przez TKO w piętnastej rundzie): w mojej drugiej walce po ponad trzyletniej przerwie, Oscar "Ringo" Bonavena dał mi naprawdę ciężkie 15 rund.

- Był niski, krępy i silny, robił wszystko oprócz bicia mnie w kolana, próbując wygrać ten pojedynek. W końcu złapałem go lewym sierpowym w piętnastej odsłonie. Po wszystkim cieszyłem się, że to już koniec.

Bob Foster (listopad 1972, wygrana przez nokaut w ósmej rundzie): w Lake Tahoe spotkałem mistrza kategorii półciężkiej Boba Fostera. Zawsze szanowałem go jako prawdopodobnie najwspanialszego z półciężkich, ale nigdy nie sądziłem, że da sobie ze mną radę.

- Przez prawie cztery rundy kładłem się na nim i wykorzystywałem moją przewagę wagową (41 funtów - 18.5 kilograma), by go zmęczyć. Kiedy zorientowałem się, że to zrobiłem, zaczął bić prostym. Nie mogłem uwierzyć, że był w stanie wyboksowywać mnie prostym, bo to ja byłem mistrzem w tej grze. Jego jaby był ostre i mocne. Złapał mnie kilkoma dobrymi kombinacjami i kilka razy mną wstrząsnął.

- Po raz pierwszy w mojej karierze byłem rozcięty po prostym. Miałem też opuchliznę pod drugim okiem, rozciętą wargę, ale waga zrobiła swoje i w ósmej rundzie padł po raz siódmy i ostatni. Cieszyłem się, że trafiłem na niego, gdy miał już 34 lata i nie miał dodatkowych 15 czy 20 funtów.

Jimmy Ellis (lipiec 1971, wygrana przez TKO w dwunastej rundzie): może to zabrzmieć zabawnie, ale Jimmy Ellis, który był wcześniej moim głównym sparingpartnerem, sprawił, że noc w Houston Astrodome była naprawdę ciężka.

- Jimmy, który prawdopodobnie znał mnie i moje ruchy lepiej niż ja sam siebie, był tak inteligentny, jak tylko się dało. Miał dumę i był też mistrzem świata.

- Przez siedem czy osiem rund Jimmy dawał mi popalić. Zgrabnie wchodził z ciosami i odchodził, trzymał mnie pod presją dzięki dobrze przemyślanej walce. Zacząłem się do niego dobierać w dziewiątej rundzie, a sędzia przerwał walkę w dwunastej.

Joe Frazier (walka numer dwa, styczeń 1974, wygrana jednogłośną decyzją sędziów): znowu Frazier i jak nie trudno się domyślić, była to kolejna ciężka walka, ale tym razem to ja zyskałem uznanie sędziów.

- Joe był nieustępliwy i wydawał się być coraz silniejszy wraz z upływem walki. Na początku myślałem, że już go mam, ale było małe zamieszanie z gongiem i sędzia wkroczył za wcześnie.

- Walka była dobra i Joe pozostaje wysoko na mojej liście pod wieloma względami. Jesteśmy kwita i może pewnego dnia będziemy mogli uregulować nasze sprawy. Joe też by tego chciał.

- To najtrudniejsze dziesięć pojedynków, o które mnie zapytano, ale było więcej takich, które mogłyby znaleźć się w tej dziesiątce. Jerry Quarry, Joe Bugner, Mac Foster, Alvin Lewis, George Chuvalo, Henry Cooper, Ernie Terrell - to wszystko były twarde pojedynki, nigdy tak naprawdę nie miałem łatwych.

 

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: puncher48
Data: 22-01-2022 13:12:43 
Najtrudniejsza bitwa to z Parkinsonem, niestety przegrana.
 Autor komentarza: Ramirez82
Data: 22-01-2022 13:26:15 
W 75 jeszcze nie miał Parkinsona :)
 Autor komentarza: hms
Data: 22-01-2022 14:26:58 
Albo Ali był wybitnym znawcą niemieckiego boksu, i potrafił rozróżnić styl regionu, z którego był jego przeciwnik, albo Karl Mildenberger był mańkutem, a w artykule jest komicznie przetłumaczone słowo southpaw ;)
 Autor komentarza: mchy
Data: 22-01-2022 14:50:34 
nawet nie tyle co komicznie, a kretyńsko - dziękuję za uwagę :)
 Autor komentarza: Champion20
Data: 22-01-2022 14:51:06 
Ali najlepszy w historii tak samo jak Pele w piłce nożnej a szumacher w F1 ale mam wrażenie że on całe życie umniejszał umiejętnościom Joe frezera dla mnie kibica to z nim stoczył bitwy na śmierć i życie dużo trudniejsze niż z foremanem czy listonem niewiem czemu nie chce tego przyznać
 Autor komentarza: Ariosto
Data: 22-01-2022 15:05:17 
Fajny materiał, tłum. OK, ale zdarzają się dosłowne fragmenty, które po polsku brzmią powiedzmy ciekawie, np. "Przez całą noc ... nie przestawał łapać mnie prawą ręką." :))
 Autor komentarza: lukaszenko
Data: 22-01-2022 15:27:33 
Ali to przede wszystkim niesamowita osobowość.. wspaniały bokser.. niezwykle inteligentny.. niesamowite nogi.. Chyba najlepsze ever w HV a to właśnie głową i nogi u boksera decydują o sukcesie.. dziś też by pozamiatał HV..
 Autor komentarza: jala57
Data: 23-01-2022 13:55:53 
A pierwsza walka z Cooperem?
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.