DIAMENTY I KAMIENIE W RĘKAWICACH - JANUSZ STABNO (#1)

POLSKI RODOWÓD MAKSYMILIANA (MAXA) MARKA – CZŁOWIEKA, KTÓRY POKONAŁ JOE LOUISA

W dziejach pięściarstwa postać "Brown Bombera" (przydomek Joe Louisa – przyp. aut.)  należy z pewnością do najwybitniejszych. O klasie Amerykanina świadczy fakt, że po zdobyciu zawodowego mistrzostwa świata wszechwag w 1937 r. insygnia te dzierżył nieprzerwanie przez 12 lat – do 1949 r. – odprawiając w tym czasie z kwitkiem 25 kolejnych pretendentów do tytułu. Po ostatniej obronie na ringu w Nowym Jorku – 25.06.1948 r. - w której pokonał przez nokaut Jersey Joe Walcotta abdykował niepokonany, ogłaszając zakończenie kariery. Co prawda rok później powrócił na ring, próbując bez powodzenia odzyskać tytuł – przegrał 27.08.1950 r. na punkty z Ezzardem Charlesem – to jednak jego ringowa wielkość nie może być przez nikogo zakwestionowana.

O ile jednak o Joe Louisie sympatycy pięściarstwa dysponują przynajmniej podstawową wiedzą, to już zdecydowanie mniej osób może cokolwiek powiedzieć o Maksymilianie Marku, który – jako jeden z nielicznych – wpisał się na listę zwycięzców "Brown Bombera".

Maksymilian (Max) Marek – urodził się 19.11.1913 r. w Chicago w rodzinie polskich emigrantów, którzy za Wielką Wodę – po lepszą przyszłość – mieli wyruszyć z podkoźmińskiej wsi Gaj na terenie Ziemi Kaliskiej. Co zresztą sam M. Marek zawsze miał podkreślać.

O jego dzieciństwie niewiele wiadomo. Wiadomo natomiast, że po ukończeniu szkoły średniej podjął studia na Uniwersytecie Notre Dame, gdzie dał się poznać jako utalentowany i wszechstronny sportowiec. Reprezentował m.in. swoją uczelnię w rozgrywkach futbolowych, a także zajmował się wyczynowym uprawianiem pięściarstwa, notując na swoim koncie spore sukcesy.

Potwierdzeniem pięściarskiego potencjału naszego krajana był jego start – już w wieku niespełna 19 lat – w wadze średniej w międzymiastowym spotkaniu drużyn rezerwowych Chicago i Nowego Jorku o "Złote Rękawice", który odbył się w dn. 28.03.1932 r. w nowojorskiej Madison Square Garden.  W swoim pojedynku Max Marek pokonał na punkty Toma Chestera.

Około pięć tygodni później Max Marek wystartował w XLII edycji mistrzostw Stanów Zjednoczonych, które – w decydującej fazie – odbyły się w Nowym Jorku w terminie: 4–6.05.1932 r. Startując tym razem w wadze półciężkiej student Uniwersytetu Notre Dame  zwyciężył w półfinale Boba Hecklera i przegrał w finale z Homerem Brandeisem, zdobywając tytuł wicemistrzowski.

Innym znaczącym osiągnięciem, o którym warto przypomnieć, był udział w turnieju przedolimpijskim rozegranym w San Francisco w dniach 21–23.07.1932 r., który miał wyłonić reprezentację USA na Igrzyska, jakie odbyły się w tym samym mieście niespełna trzy tygodnie później. W półfinale wagi półciężkiej M. Marek pokonał na punkty Joe Bennetta. Jednak w finale sam został wypunktowany przez Johna Milera i właśnie on – jako zwycięzca turnieju – otrzymał awans do składu reprezentacyjnego. Na olimpijskim ringu J. Miler nie zanotował jednak sukcesu, przegrywając w ćwierćfinale z Jamesem J. Murphym (Irlandia) i odpadając z rywalizacji.

Natomiast Max Marek jeszcze w tym samym sezonie zaboksował w oficjalnym meczu zespołu Chicago przeciwko reprezentacji Włoch, który odbył się 21.08.1932 r. na ringu w Chicago i zakończył zwycięstwem gospodarzy 8:6. Walcząc w wadze półciężkiej amerykański syn Ziemi Kaliskiej zwyciężył Gino Rossiego.

Równie bogaty w sukcesy dla Maksymiliana Marka był kolejny sezon jego startów, w którym Polak sięgnął po zwycięstwo w mistrzowskiej stawce międzymiastowego turnieju o "Złote Rękawice",  jaki w dn.  29.03.1933 r. odbył się na Chicago Stadium, punktując w wyraźnie Boba Pastora.  Jako dodatkową polonijną ciekawostkę tych zmagań dodam, że w wadze ciężkiej – także w grupie mistrzowskiej – po pierwsze miejsce sięgnął inny zawodnik polskiego pochodzenia. Był to Adolph Wiater, który pokonał Waltera Brennana.

Następnie w dniach 24–26.04.1933 r. na ringu w Bostonie syn polskich emigrantów podjął kolejną próbę wywalczenia amerykańskiego championatu w półciężkim limicie wagowym. Właśnie wtedy w półfinale mistrzostw USA los zetknął syna Ziemi Kaliskiej z Joe Louisem, który we  wcześniejszych 9 zwycięskich pojedynkach z tego roku aż 8 razy wygrywał przez nokaut, a tylko 1 na punkty. Nic więc dziwnego, że zdecydowanym faworytem był Louis, który zresztą już wówczas przygotowywał się do kariery zawodowej. Aby jednak zapewnić sobie korzystne warunki kontraktu "Brown Bomber" potrzebował sukcesu w postaci tytułu amatorskiego mistrza USA. Był więc wyjątkowo zmotywowany.


Maksymilian (Max) Marek w akcji.

Zaraz po gongu przyszły profesjonalny mistrz świata wszechwag ruszył ostro na Marka, który większej sile i dynamice Louisa przeciwstawił lepsze wyszkolenie techniczne. W tym fragmencie pojedynku lepszą dyspozycję ringową zdecydowanie zaprezentował "Brown Bomber", zadając więcej trafień i fundując chicagowskiemu kaliszaninowi "randkę" z deskami.  Na szczęście M. Marek podniósł się z desek, opanował kryzys i – wykazując wieki hart ducha – dotrwał do gongu na przerwę. W kolejnych starciach Max Marek – dzięki olbrzymiej determinacji, przy wykorzystaniu całej swojej wiedzy pięściarskiej – osiągnął nad groźnym rywalem przewagę, która zapewniła mu punktową wygraną i awans do finału. W walce o tytuł Polak pokonał Franka Wilsona, kończąc turniej zdobyciem złotego medalu.

Natomiast Joe Louis swoje plany zdobycia amerykańskiego championatu na ringu amatorskim musiał odłożyć do następnego sezonu, kiedy to sięgnął po pierwszeństwo w wadze półciężkiej, nokautując w finale w 2 rundzie Ario Soldatiego.  Niedługo potem podpisał kontrakt rozpoczynając wielką karierę w boksie profesjonalnym.

W 1934 r. Max Marek po raz kolejny w karierze sięgnął po "Złote Rękawice", zwyciężając w spotkaniu rezerw – jakie rozegrano 28.03.1934 r. w Nowym Jorku – Lawrence Grena. Tym razem jednak zwycięzca Joe Louisa boksował w kategorii ciężkiej. Natomiast w półciężkim limicie wagowym na ringu w Madison Square Garden – bo tam odbyły się te zawody – zaboksował kolejny pięściarz polskiego pochodzenia Tony Zale, który w decydującej walce przegrał z Mario Bettiną. Na zawodowym ringu Tony Zale, czyli Antoni Florian Załęski – nazywany "Człowiekiem ze Stali" – zdobył mistrzostwo świata w wadze średniej. A jego trzy pojedynki z Rockym Graziano, których stawką było światowe pierwszeństwo w tym limicie wagowym, zasługują na najwyższe uznanie i mają swoje miejsce w dziejach pięściarstwa. Bilans tych spotkań w stosunku 2:1 jest korzystny dla Polaka.    

Jednym z ostatnich godnych odnotowania akcentem w karierze Maxa Marka z ringów amatorskich był jego udział w meczu Stanów Zjednoczonych z Irlandią, który odbył się 03.08.1934 r. w Chicago. Amerykanie pokonali gości z "Zielonej Wyspy" 12:4, a chicagowski kaliszanin zwyciężył na punkty Dicka Hearnsa.

Po tych sukcesach Max Marek zdecydował się na podpisanie kontraktu zawodowego, zamykając swoje występy na ringu amatorskim imponującym bilansem walk, w którym obok 355 zwycięstw widnieje zaledwie 10 przegranych.

Pierwszą płatną walkę stoczył 02.07.1935r. w Chicago, nokautując w 3 rundzie Scoty Fullera. Natomiast pierwszej przegranej na zawodowym ringu doznał w swoim 6 występie, przegrywając w 6 rundach na punkty z Bobem Pastorem, z którym w przeszłości – jeszcze jako amator – zwyciężał, o czym była zresztą mowa powyżej.

W kolejnych pojedynkach chicagowski kaliszanin boksował ze zmiennym szczęściem, odnosząc 19 zwycięstw – w tym 10 przez nokaut – przy 1 remisie oraz 12 porażkach, z których 2 doznał przed czasem. Wśród pokonanych przez M. Marka zawodników znaleźć można m.in.: Steve Dudasa,  - byłego mistrza świata w wadze półciężkiej, Bucka Everetta, czy Chestera Palutisa. Natomiast pośród jego zwycięzców widnieją m.in. nazwiska dwóch światowych championów w wadze półciężkiej: Johna Henry Lewisa, czy Joe Knighta.

Po zawieszeniu rękawic na kołku w 1939 r. Max Marek pracował m.in. jako instruktor boksu w Straży Wybrzeża w wojsku amerykańskim. W tym czasie napisał książkę o technice pięściarskiej, która spotkała się z przychylnymi recenzjami. Następnie otworzył w Chicago kawiarnię, promując się jako "Człowiek, który pokonał Joe Louisa". Lokal ten mieścił się przy 63 ulicy Zachodniej. Później – w pobliżu Wrigley Field – prowadził sklep z antykami, próbując także swoich sił we wrestlingu, walcząc pod pseudonimem "Polish Pride". Zmarł w 1977 r. w wieku 63 lat.

Był postacią znaną w Chicago, a jego dorobek życiowy i charyzmatyczny charakter – potwierdzany nie tylko w ringu – sprawił, że Max Marek doczekał się swojego miejsca na kartach publikacji J. J. Johnstona i Seana Curtina, zatytułowanej "Chicago Boxing", opublikowanej przez Wydawnictwo Arcadia w 2005 r.

Opracował Janusz Stabno

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: Akwizytor41
Data: 11-01-2021 19:57:31 
Ciekawy artykuł, historie polaków za wielką wodą. Jako tak stosunkowo nic nie znaczący naród zawsze mieliśmy wybitnych przedstawicieli.
 Autor komentarza: Akwizytor41
Data: 11-01-2021 20:03:55 
Na tym zdjęciu widać, że jak na tamte czasy był zajebiście zbudowany - barki i bicek. Dodam, że wielki Joe Luis jeden z najwybitniejszych zmarł raczej biednie zabawiając gości hotelowych, a za jego pogrzeb zapłacił jego rywal ringowy MaxS chmeling.
 Autor komentarza: kuba2
Data: 12-01-2021 09:33:24 
w tamtych czasach atletyzmem wyrózniał się Primo Carnera. Generalnie gość mógłby z powodzeniem walczyć w dzisiejszej HW i nie odstawać gabarytami od AJ czy Furego a wielu przewyższając. Nawet teraz by go pewnie podejrzewano o koksowanie. Pomijajac fakt że jego umiejętności były fatalne a ruszał sie gorzej niż Mariusz Wach.
 Autor komentarza: marcinm
Data: 12-01-2021 16:48:17 
wstyd sie przyznac, ale nigdy nie slyszalem u Maxie Marku, dzieki za artykul. Imponujacy rekord amatrski, kariera zawodowa poszla troche gorzej ale trzeba pamietac ze w tamtych czasach raczej nie bylo takiego zaplecza. Dzisiaj jakis arum albo inny edie zadbaliby zeby gosc z rekordem 355-10 w amatorce, mial dosyc gladka sciezke do pasa
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.