BEST I FACED: MICHAEL MOORER

Michael Moorer (52-4-1, 40 KO) - były mistrz świata wagi półciężkiej i trzykrotny mistrz świata wagi ciężkiej, jako kolejny odpowiedział na pytania magazynu The Ring z cyklu "Best I Faced".

Zdaniem wielu to jeden z najbardziej niedocenianych pięściarzy. Są i tacy, którzy uważają go za najlepszego zawodnika w historii dywizji półciężkiej (wszystkie 22 walki wygrane przed czasem). Jedno jest bezsprzeczne - jako pierwszy w historii został mistrzem świata wagi ciężkiej boksując z odwrotnej pozycji. Ale co ciekawe tak naprawdę jest praworęczny, został tylko przestawiony na pozycję mańkuta.

Młody Michael wychowywał się bez ojca. Jego dziadek Henry Smith zabrał go w wieku jedenastu lat do lokalnego klubu bokserskiego, pomimo iż Michael podobno bardziej marzył o karierze w futbolu amerykańskim. Szybko okazało się, że ma do tego sportu smykałkę i jeszcze będąc młodym amatorem przeniósł się do sławnego Kronk Gym w Detroit, gdzie trafił pod rękę legendarnego Emanuela Stewarda. I praktycznie z marszu został głównym sparingpartnerem "średniego" Darnella Knoxa (26-1, 20 KO) przed jego walką ze sławnym Michaelem Nunnem. Potem Steward wspominał potem, że młody sparingpartner, czyli Moorer, tak naprawdę bił Knoxa. Bił tak mocno, że w sumie ułatwił Nunnowi zadanie.

Michael w wieku dwudziestu lat rozpoczął karierę zawodową z rekordem amatorskim 48-16 i wygranymi nad Svenem Ottke czy Thomasem Tate'em. Po zaledwie dziewięciu miesiącach(!) i jedenastu "czasówkach" przystąpił do walki o mistrzostwo świata. W piątej rundzie zastopował Ramzi Hassana i sięgnął po wakujący pas federacji WBO wagi półciężkiej. Warto dodać, że ten sam Hassan pół roku wcześniej zaboksował na pełnym dystansie z mistrzem WBA Virgilem Hillem, kradnąc mu nawet u jednego z sędziów cztery rundy. Pas World Boxing Organization obronił dziewięć razy. Gdy nie potrafił już utrzymać limitu 79,4 kilograma postanowił przeskoczyć od razu kategorię cruiser i przenieść się na stałe do wagi ciężkiej. Jak widać zbijał bardzo dużo, bo w swoim debiucie w wadze ciężkiej - cztery miesiące po obronie pasa WBO dywizji półciężkiej, ważył już 96,6 kg. Wciąż bił równie mocno i już w drugiej rundzie odprawił Terry'ego Davisa (24-1-2), późniejszego rywala Andrzeja Gołoty. Byli już jednak tacy w krainie olbrzymów, którzy potrafili dotrwać do ostatniego gongu. Po serii 26 nokautów, naprzeciw Moorera stanął mierzący 208 centymetrów i ważący 125 kilogramów Mike "The Giant" White, etatowy sparingpartner Franka Bruno. Olbrzym już w pierwszej rundzie został ścięty z nów mocnym sierpem, ale podniósł się i wytrzymał pełne dziesięć starć.

W maju 1992 roku Moorer sięgnął po wakujący pas WBO wagi ciężkiej. Do dziś jest to jedna z lepszych walk, jakie możemy Wam polecić. Zastopował w piątej odsłonie innego punchera, Berta Coopera, lecz po drodze dwukrotnie zapoznał się z matą ringu. Zaraz potem porzucił pas WBO, ścigając tych największych, jak Holyfield, Bowe czy Lewis (Tyson miał już wtedy "urlop"). Rozstał się też wówczas ze Stewardem. Sławny trener zarzucał mu, że po przejściu do wagi ciężkiej spadła jego etyka pracy. Pięściarz natomiast zarzucał trenerowi, że ten ma za dużo gwiazd w swoim zespole i nie poświęca mu wystarczająco czasu. W jego narożniku na krótko stawali Tony Ayala, George Benton i Lou Duva, aż w końcu znalazł sobie nowego mentora w osobie Teddy'ego Atlasa. Chciał wrócić do agresywnego stylu i Atlas miał mu to zapewnić. Wspólne treningi rozpoczęli w październiku 1993 roku.

W kwietniu 1994 dopiął swego. Pokonał Evandera Holyfielda. - Moorer miał najlepszy jab z wszystkich zawodników, z jakimi współpracowałem. On przecież prawym prostym odebrał Holyfieldowi tytuł mistrza świata wagi ciężkiej. To o czymś świadczy - mówił niedawno Atlas. Michael przegrał jednak sensacyjnie siedem miesięcy później z George'em Foremanem. Odzyskał jeszcze pas IBF po wygranej nad Axelem Schulzem, obronił go dwukrotnie (Botha i Bean), ale Teddy Atlas odszedł po drugiej obronie, zarzucając swojemu podopiecznemu brak skupienia wyłącznie na boksie. W rewanżu z Holyfieldem kilka miesięcy później został mocno pobity. Już nigdy nie odzyskał mistrzostwa świata. Wspomniany już dziadek pozwał go, domagając się w sądzie części pieniędzy (w sumie nie wiadomo za co...). Moorer oczywiście sprawę wygrał, ale pogrążał się coraz bardziej. Przytył do 125 kilogramów, dużo pił... Po niemal dokładnie trzech latach wrócił do boksu. Zaczął wygrywać, lecz jego marsz brutalnie zatrzymał David Tua (nokaut w pół minuty). Ostatnim poważnym zwycięstwem Moorera była "czasówka" na Wasiliju Żirowie. Po ośmiu rundach Michael przegrywał wyraźnie na punkty, jednak pomimo wieku i sporej nadwagi potężna bomba w obu rękach została mu do końca. Trafił i wygrał. Po Żirowie wygrał jeszcze pięć walk, aż w końcu zdecydował się zawiesić rękawice na kołku i zajął się trenowaniem innych.

Michael był szorstki nie tylko w ringu, ale i poza nim. Dziennikarze - delikatnie mówiąc, nie przepadali za nim. I z wzajemnością. Brutalnie traktował sparingpartnerów, nokautując jednego za drugim. W pewnym momencie nikt nie chciał już z nim sparować i trzeba było płacić zawyżone ceny. - Byłem kiedyś arogancki, zarozumiały, nieuprzejmy, a wręcz brutalny. Boks w tamtych czasach był po prostu dla dupków i musiałeś być dupkiem, żeby się liczyć. Do tego nigdy nie gryzłem się w język. Należy też pamiętać, gdzie i kiedy się wychowywałem. To mnie ukształtowało. Byłem bardzo niemiły dla innych, lecz dziś jestem już innym człowiekiem. Czy nie zasługujemy na drugą szansę w życiu? - mówi po latach. Po części ma się też po co tłumaczyć. Nie tylko on mówi o tym, że gdyby tak szorstko nie traktował ludzi, już dawno znalazłby się w Międzynarodowej Galerii Sław Boksu. Był mistrzem świata wagi półciężkiej, trzykrotnym mistrzem świata w ciężkiej, ale rok w rok jest pomijany w głosowaniu, choć zawsze jest w czołówce.

BEST I FACED: EVANDER HOLYFIELD >>>

Oto jak Moorer wspomina swoich najlepszych rywali z przeszłości.

Najlepszy jab: Wasilij Żirow
"Prezentował typowy europejski styl boksowania. Sam był mańkutem, więc wiedział jak walczyć z innym mańkutem. Każdą akcję zaczynał jabem, czy był ustawiony akurat na mańkuta, czy z normalnej pozycji"
Najlepszy w obronie: George Foreman
"Bardzo ciężko było go czysto trafić. Miał długie ramiona i wielkie barki. Żeby go trafić, musiałeś najpierw przedrzeć się przez jego wyciągnięte ręce"
Najszybsze ręce: Bert Cooper
"Zawsze miałem przewagę szybkości nad rywalami, ale z tych, z którymi się mierzyłem, najszybsze ręce miał Cooper"
Najszybszy na nogach: Leslie Stewart
"Był świetnym pięściarzem i zawsze sprawiałby mi problemy. Po raz pierwszy spotkałem na swojej drodze tak dobrego boksera. Bardzo dobrze poruszał się w ringu i wiedział jak boksować z mańkutem"
Najtwardsza szczęka: Frans Botha
"Foreman przyjął bardzo dobre uderzenia i pomyślałem sobie w pewnym momencie "Czym do cholery muszę go jeszcze uderzyć"? Ale jeszcze twardszą szczękę miał Botha. Trafiałem go czystymi ciosami na punkt, a one nie robiły na nim wrażenia. Wyglądał jak facet w transie. W końcu sędzia Mills Lane przerwał pojedynek w dwunastej rundzie"
Najinteligentniejszy w ringu: Evander Holyfield
"Za każdym razem, gdy walczył z kimś po raz drugi, był lepszy od tego kogoś. Może z wyjątkiem Lennoxa Lewisa, ale też wyglądał lepiej niż w pierwszej walce. Był uczniem przedmiotu pod nazwą boks i ciągle się doskonalił. Zawsze szanowałem jego spryt i mądrość ringową"
Najsilniejszy fizycznie: Bert Cooper
"Zawsze byłem silniejszy od innych. Bert Cooper jako pierwszy dał mi taką wojnę, ostro we mnie wszedł i wskazałbym właśnie na niego. Był bardzo silny w tej walce. Po niej rozwinąłem się i lepiej już radziłem sobie z taką siłą rywala"
Najmocniej bijący: David Tua
"Dużo zawodników wspominam jako mocno bijących. Botha bił mocno, Foreman bił mocno, podobnie Holyfield, ale Tua wiedział jak we właściwy sposób dostarczyć moc w swój cios. Stał twardo na nogach, całymi stopami i potrafił bardzo mocno uderzyć. Miał też dobrą szczękę"
Najlepiej wyszkolony: Evander Holyfield
"Miał najlepsze umiejętności w porównaniu do innych zawodników. Wiedział jak boksować, ale wiedział też jak pójść na wymiany. Do tego mocno bił. Najlepiej też potrafił się zaadaptować i dostosować do walki. Był prawdziwym zawodowcem, wiedział wszystko o boksie"
Najlepszy ogółem: Evander Holyfield
"Evander był najlepszym zawodnikiem jakiego spotkałem na swojej drodze. Zawsze był w szczycie formy i gotowy do walki. I nawet jeśli przegrał z tobą za pierwszym razem, to mógł cię pobić w rewanżu"

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: puncher48
Data: 04-05-2020 16:23:52 
Moorer faktycznie jest niedoceniany, ale wtedy poziom czołowych pięściarzy to były istne Himalaje, już ostra bijatyka z Cooperem zwiastowała spore emocje w jego wykonaniu w HW, następnie kapitalny występ z Evanderem i równie dobry z Foremanem, gdyby nie ta bomba co spowodowała blackout u Michaela i przejście do historii "Big Georga", rewanż z Holyfieldem to z kolei istna rzeź dla Moorera i wielokrotne badanie przez niego ringu w pozycji leżącej.Generalnie bardzo dobry bokser z podejrzaną szczeką.
 Autor komentarza: Furmi
Data: 04-05-2020 16:46:07 
Mam gdzieś w archiwum wywiad z Rogerem jak był w PL. Nigdy go nie wstawiłem, będę musiał go znaleźć. On uważa, że w ciężkiej brakowało szczęki, ale w półciężkiej Moorer był najlepszy w historii... Odważna teza, ale w sumie są też mocne argumenty (22-0, 22 KO).
 Autor komentarza: maro1988
Data: 04-05-2020 17:17:41 
Tak jak pisałem wczesniej ze Holyfield miał wszystko najlepsze .I juz chyba trzecia albo czwarta legenda to potwierdza.
 Autor komentarza: teanshin
Data: 04-05-2020 17:36:44 
Zgadza się kolejny mistrz potwierdza klasę Holyfielda, ale według mnie największy łomot i najcięższą przeprawę dostał chyba od Coopera, który pomimo dwóch szans walki o pas był poniekąd journeymanem, ale silny jak tur i jak taran szedł na przód, bardzo niedoceniany . Dał też dobrą walkę Holyfieldowi.
 Autor komentarza: maro1988
Data: 04-05-2020 17:58:28 
No Holyfield był tam podłączony z Cooperem.
 Autor komentarza: GROiLLORT
Data: 04-05-2020 20:05:14 
Autor komentarza: maro1988Data: 04-05-2020 17:17:41
Tak jak pisałem wczesniej ze Holyfield miał wszystko najlepsze .I juz chyba trzecia albo czwarta legenda to potwierdza.

xxx

Tak, qrwa, ekspercie spod Biedronki, wszystko najlepsze. Bo taki Moorer czy Bowe walczyli z Tysonem, Lennoxem, Alim, Holmesem i Listonem, więc ich opinia jest w 100% miarodajna.
 Autor komentarza: Ernesto
Data: 07-05-2020 06:09:58 
Najlepszy był Lennox Lewis dlatego, że prześcignął wszystkich. Można to łatwo dostrzec w trzech etapach:

1. Pokonał czołówkę z lat 80tych: Weaver, Ocasio, Ruddock, Tucker, Bruno, Biggs, McCall, Holyfield, Tyson
2. Pokonał czołówkę z lat 90tych: Butler, Morrison, Briggs, Mercer, Tua, Rahman, Golota, Grant, Akinwande, Mercer, Botha
3. Pokonał przyszłego niekwestionowanego dominatora: Vitali Klitschko

Wszystkie te nazwiska oczywiście przewijały się jeszcze w walkach mistrzowskich nawet w XXI wieku, ale nikt nie dokonał tyle co Lewis. Nikt nie miał tyle szczęścia by wyjść do tak wielu znakomitych pięściarzy i nikt by tego nie dokonał. Przypuszczam, że Ali nie wygrałby z połową, a Lewisowi to się udało. Jeszcze trochę minie zanim to zostanie docenione. Ali to symbol dlatego zawsze będzie na pierwszym miejscu, ale w rzeczywistości TOP5 to kolejno, Lewis, Holyfield, Foreman, Tyson, Ali. Foreman pokonał Alego stając się najstarszym mistrzem świata w historii i licząc całą kariere zasługuje na trzecie miejsce. Tyson był niebezpieczny dla każdego, ale pierwsza trójka miała wszystko by mu się przeciwstawić. Pierwsza trójka przegrywała i wracała jako jeszcze więksi mistrzowie, a cała czwórka przed Alim to jego naturalni rywale, których w czasach panowania największego wydawało się, że nigdy nie będzie. Wydawało się, że nigdy nie będzie nikogo lepszego od Alego, gdyby się teraz cofnąć do lat 70tych i pojawić się w NY to wszyscy tak myśleli.
 Autor komentarza: Ernesto
Data: 07-05-2020 06:35:57 
Holyfield

1. Pokonał czołówkę lat 70tych: George Foreman
2. Pokonał czołówkę lat 80tych: Ossie Ocasio, Pinklon Thomas, James Tillis, Michael Dokes, Adilson Rodrigues, James Douglas, Bert Cooper, Larry Holmes, Tyson
3. Pokonał czołówkę lat 90tych: Bowe, Moorer, Rahman, "remis" z Lewisem
4. Pokonywał czołówkę z lat 2000+: remis z John Ruiz, Fres Oquendo,

Holyfield był zawodnikiem z lat 80tych, który już w momencie lat 90tych był topowym pięściarzem. Podobnie jak Lewis nie jest doceniany na tle takich symboli jak Mike czy Ali. Natomiast Evander to człowiek, który w swojej karierze pokonał najwięcej sportowców z top 10 of all the time, a to dużo świadczy. Według tej rozpiski można zauważyć, że Holyfieldowi zabrakło w latach 90tych starć z młodymi wilkami jak chociażby Tua, Briggs, Golota, ale z drugiej strony to on był tym, który wyszedł do najlepszych zawodników w historii boksując aż do roku 2011. Niestety lata 2000+ to popularne wałki na "dziadkach". Pięściarze z lat 90tych sami się nawzajem wytłukli, a dziadków trzeba było obrabowywać z wygranych. Dziadkowie lat 90tych byli po prostu ZA DOBRZY. To całe młode pokolenie co przyszło było za słabe i w przeciwieństwie do pięściarzy, którzy boksowali w latach 60/70/80 którzy w latach 90tych odeszli na emeryturę przekazując pałeczkę młodym lepszym to tak w latach 90tych nie było komu jej przekazać. Kariera Holyfielda to też dużo kontrowersyjnych werdyktów. Dlaczego umieszczam go na drugim miejscu? Z prostego powodu - dodać do jego resume Ruiza, Valueva, Byrda i Ibragimova i mamy zawodnika z lat 80tych, który rozwalił top 2000. To całe gadanie Klitschko, że nie chcieli krzywdzić legendy... zniszczyli boks hamując ten przeskok i pojawienie się dobrych zawodnikow, dobieranie rywali, faule, niewolnicze kontrakty, wałki, szaleni promotorzy i bracia Klitschko.
 Autor komentarza: Ernesto
Data: 07-05-2020 07:03:09 
George Foreman przez 20 lat swojej młodej kariery uznawany za top5, a po 10 latach rozbratu z boksem powrócił w drugiej połowie lat 80tych gdzie dalej był wymieniany jako zawodnik top10 i niecałe 10lat później zostaje znowu mistrzem świata. Nadnaturalnie silny człowiek, który dla mnie osobiście jest takim Mikiem Tysonem lat 70 tych. W latach 70tych byli dominatorzy poprzednich dekad, było wielu mistrzów, legend, a on przyszedł jako naturalny zabójca i pozamiatał wszystkich pod dywan. Tłukł Aliego tak długo aż się nie zmęczył, ale w rewanżu stawiałbym na właśnie na Geroge'a. Foreman to człowiek, którego bał się Tyson. Nie widzę Tysona w tym starciu - byłaby powtórka z Fraziera. Zresztą odporność Foremana też była niesamowita przecież przez 40lat swojej kariery wychodził naprzeciwko największych puncherów. Wcale bym się nie zdziwił, że jeśli by nie zawiesił rękawic na kołku to jeszcze zostałby mistrzem świata w XXI wieku. Stawiam go na trzecim miejscu zważywszy, że Lewisa czy Holyfielda (który umiał walczyć z olbrzymami) by nie pokonał. Lewis był bardziej kompletny niż Muhammad Ali.

Kariery Mike czy Aliego nie będę opisywał dlatego, że większość zna je na praktycznie na pamięć. Ali najlepszy zawodnik do lat 80tych, a Tyson rozwalił cały top 80tych, a byli tam przecież jeszcze czołowi zawodnicy lat 70tych. Do zwieńczenia jego ówczesnej kariery zabrakło mu wtedy zwycięstwa nad Witherspoonem. Przegrana z Douglasem nie była dla mnie szokująca ponieważ tak jak Holyfield tak Douglas pod koniec 80tych to był już ścisły top. Mike Tysona wszyscy się bali - gość był tak dobry, że mógłby znokautować większość topów wszystkich czasów w 1 rundzie. W latach 90tych był bardziej gwiazdorem niż sportowcem, a w 2005 roku był już cieniem samego siebie, ale przypuszczam, że po powrocie jeszcze by znokautował bez problemu połowę topu lat 2010-2019. Dobrze, że odszedł osiągnął i tak wszystko, a po przegranej z Lewisem już nie czekały go żadne inne wyzwania, Lewis był lepszy.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.