POWIETKIN JESZCZE NIE KOŃCZY, CHCE REWANŻU Z HUNTEREM
- Wciąż mam pasję, żar i miłość do tego sportu - ucina wszelkie spekulacje 40-letni Aleksander Powietkin (35-2-1, 24 KO), który wcale nie myśli o emeryturze i odwieszeniu rękawic na kołku.
W minioną sobotę "Sasza" zremisował z Michaelem Hunterem (18-1-1, 12 KO) po bardzo ciekawych dwunastu rundach. W stawce potyczki był status obowiązkowego pretendenta do pasa WBA wagi ciężkiej. Mistrz olimpijski sprzed piętnastu lat ma nadzieję, że w przyszłym roku dojdzie do rewanżu z Hunterem, w dodatku na jego ziemi w USA. Jest bowiem przekonany, że wygra taki rewanż.
- Jeśli tylko poczuję, że nie ma we mnie miłości do boksu, nie chce mi się trenować i robię się leniwy, po prostu odejdę. Póki co liczę na przyszłoroczny rewanż z Hunterem w Ameryce. Wiem już jak go pokonać - przekonuje Powietkin.
Po ostatnim gongu sobotniej walki sędziowie punktowali 115:113, 113:115 i 114:114.
Co innego że nie wyglądał w tej walce jak wypalony koleś. Bardziej rzekłbym że współpracujacy z Chyckim Hunter miał niesamowitą wydolność (nawet się nie spocił) i zaskoczył Aleksandra mocnymi natarciami.
Chętnie rewanż zobaczę choć Aleksandra obejrzę w każdej konfiguracji. Szkoda że czas jest tak nieubłagalny bo Powietkin to jeden z tych wielki poprzedniej dekady i przykro będzie gdy już przestanie wojować.