CORAZ BLIŻEJ WALKI RUIZ JR - JOSHUA W ARABII SAUDYJSKIEJ
Redakcja, World Boxing News
2019-08-08
Nie Wielka Brytania, nie Stany Zjednoczone, a Arabia Saudyjska ma gościć rewanż Anthony'ego Joshuy (22-1, 21 KO) z Andym Ruizem Jr (33-1, 22 KO). Ku zaskoczeniu wielu obserwatorów to właśnie państwo położone w zachodniej Azji, na Półwyspie Arabskim, jest faworytem w wyścigu o przyjęcie walki na szczycie wagi ciężkiej.
JOSHUA: WCIĄŻ JESTEŚMY OTWARCI NA POMOC >>>
Umowa na organizację walki w Arabii Saudyjskiej może zostać sfinalizowana jeszcze w tym tygodniu. Wcześniej wydawało się, że rewanż odbędzie się w Cardiff, dokąd jednak nie zamierzał wybierać się meksykański mistrz WBA, IBF i WBO.
Na obu bokserów czekają zapewne bardzo duże wypłaty. Kilka tygodni temu Amir Khan walcząc w Arabii Saudyjskiej zarobił aż 7 milionów funtów.
Data: 08-08-2019 13:46:10
Moza Joshue jakimis "psychotykami" zatruli. Dziwnie sie zachowywal.
Przeszło mi to przez myśl, ale nie ma sensu bawić się w teorie spiskowe. Wszyscy wiemy, że już podczas wchodzenia do ringu zachowywał się dziwnie, ale prędzej postawiłbym na stres wywołany pierwszą walką wyjazdową i ciążącą na nim presją - jeśli rzeczywiście, to źle to wygląda, bo takie rzeczy mogą się powtarzać. Druga sprawa, że w ringu, do momentu w którym Ruiz trafił go na skroń, też jakoś inaczej niż zazwyczaj, nie wyglądał.
"jak mozna sie dac zlac takiemu obzarciuchowi."
Obzarciuchowi?
https://youtu.be/C43jS9K2Qec
Ale Joshua juz pompuje owieczki mowiac ze nalezy sie jego kibicom rewanz w UK. Po aferze z Whytem, Matchroom stracil wiarygodnosc.
Gość u nas debiutuje, dostaje wpierdol, wygrywa rewanż u siebie, wraca do nas, obija bumów i myśli, że nas kupi? Tak sobie pomyślą Amerykanie.
Jak Joshua przyjmował wszystkich u siebie, to oni również walczyli w UK pierwszy raz i jakoś ich porażki nie były rozpatrywane jako "Przegrał bo był zestresowany przed nową publicznością", tylko po prostu przegrał, bo AJ był lepszy, a tu czegoś takiego nie ma. Nie rozumiem dlaczego tak ciężko jest wam zrozumieć, że na dzień dzisiejszy Ruiz jest od AJ'a lepszy. Walka była uczciwa i to nie żadne "feralne" uderzenia zadecydowały o wyniku, bo skoro jest takim wielkim mistrzem, to nie powinien się dać trafić w miejsce, które może zakończyć walkę. Na siłę umniejszacie Ruizowi, a prawda jest taka, że to był zwykły pojedynek dwóch bokserów, w którym jeden został zdeklasowany, przepaść w umiejętnościach. Tak właśnie pomyślałaby osoba, która walkę bokserską oglądała pierwszy raz w życiu. Joshua nie ma absolutnie nic na swoje usprawiedliwienie i tym, że nie chce lecieć do stanów na rewanż się po prostu ośmiesza i żaden z niego mistrz. Pierwsza walka nie była w Meksyku, tylko na neutralnym terenie, a teraz tchórz chce walczyć u siebie, naprawdę godne pożałowania. I nie, Stany to nie jest teren Ruiza i kilka stoczonych tam walk o niczym nie świadczy, bo prawda jest taka, że i tak nikt go tam nie znał, co więcej, uważam, że Joshua był tam bardziej rozpoznawalny. I nie Panie Blackdog, Ruiz nie jest nic mu winien, bo jakoś nie widziałem tysięcy chętnych na walkę do której się nikt nie miał czasu przygotować. Rewanż powinien się odbyć w tym samym miejscu i proszę się nie dziwić, oskarżeniom o możliwy doping czy pomoc sędziów, bo wracając do UK Joshua pokazuje, że być może tego właśnie potrzebuje do zwycięstwa, o kibicach nie wspominając. Arabia Saudyjska? To samo co Cardiff.
Rozumiem, może i jest to szukanie wymówki na siłę, ale nie przytaczaj tutaj domniemanej opinii człowieka, który obejrzał walkę bokserską po raz pierwszy w życiu, bo on może nie wziąć pod uwagę wielu istotnych aspektów. Nie twierdzę, że w tym wypadku jakieś istotne aspekty miały cos do rzeczy, gadanie o ciosie w skroń, czy stresie przed walka wyjazdową to nic innego, jak gdybanie. To mógł być wypadek przy pracy AJ, ale nie musiał, wszelkie wątpliwości wyjaśni rewanż. A USA nie jest terenem neutralnym dla Ruiza, który przecież od dawna tam mieszka, żyje i trenuje. Ale oczywiście dla prawdziwego mistrza nie powinno być różnicy, czy walczy w UK, USA, czy gdziekolwiek, i tyczy sie to tak samo AJ, jak i Ruiza.
Dokładnie. Odnośnie przykładu z laikiem boksu, to miałem na myśli, że on się kieruje prostym mechanizmem oceniania:
1. Kto zadał więcej ciosów
2. Kto bardziej ucierpiał
3. Kto więcej razy leżał na macie
4. Kto został znokautowany
Szczerze mówiąc, taki mechanizm wystarcza.
Co do rewanżu. Mistrzowie dają sobie furtkę w postaci rewanżu, w razie "wypadku przy pracy" i w tym rewanżu mistrz musi udowodnić swoją wyższość. Osobiście nie uważam tego za zwykły wypadek przy pracy, ale w rewanżu typuje zwycięstwo Joshuy po ciężkim boju. Joshua poprawi swoje braki i wygra.
Mimo wszystko nadal uważam, że Stany to nie było terytorium Ruiza, ze względu na to, że jakby nie patrzeć, to Ruiz był "bez nazwiska", mało kto to znał, a ciężko kibicować komuś kogo się widzi pierwszy raz.Joshua był znany przez sympatyków boksu i nikt mi nie wmówi, że było inaczej, uważam tak, nawet biorąc pod uwagę znikomą wiedzę Amerykanów o świecie. To tak, jakbym ja interesował się KSW, a nie znał McGregora.
Poza tym mało kto uznaje Ruiza jako mistrza, zwłaszcza fani Joshuy. Więc skoro to Joshua jest uznawany za mistrza to niech poleci do Stanów po to co jego, czyli po pasy. Wątpię w taki scenariusz. Tak czy inaczej czekam z niecierpliwością na rewanż, mam nadzieję, że się nie zawiodę.
A USA nie jest terenem neutralnym dla Ruiza, który przecież od dawna tam mieszka, żyje i trenuje."
Widac ze zielonego pojecia nie masz w temacie na jaki sie wypowiadasz. USA jest neutralnym miejsce, boks w USA juz dawno nie nalezy do popularnych czy znanych sportow, Ruiz tam NIE JEST ŻADNĄ GWIAZDĄ, jest praktycznie anonimem, poza grupka paru Meksykanskich kibicow i rodziną nikt go tam nie zna.
USA z wyrywkowymi testami jest najbardziej neutralnym miejsce na rewanz. Oni obaj to piesciarze na dorobku, Ruiz nie jest tam w ogole znany czlowieku, boks w USA nie jest jak dawniej, dzis wiekszosc piesciarzy trenuje dopłacając do tego jak do hobby, a ludzie ich w ogóle nie znają.
Poza tym to fakt że został wybrany z grona kandydatów nie świadczy o tym że nie było chętnych na zarobienie 6 milionów dolarów. Nie był to pierwszy wybór. Padło na niego bo Ortiz pewnie nie zdążyłby się wypłukać i kombinował by mieć wymówkę dlaczego nie podejmuje wyzwania. Gdyby odmówił był Hunter i inni. Ktoś by się zgodził, nie bój się. Chętnych było sporo.
Oczywiście więc że Ruiz powinien być w jakiś sposób wdzięczny za danie mu tej szansy. Niczym oprócz pasującym nazwiskiem w razie odmowy Ortiza i wpadką Millera nie zasłużył na to starcie. Gdyby nie to pewnie długo jeszcze nie walczyłby o najwyższe trofea bo póki co to zlał Dimitrienkę co raczej nie jest spektakularnym sukcesem w dzisiejszej Hw a w planach Wildera również go nie było. Tak jak i w planach Fury'ego który mistrzem nie jest ale ma dobrą pozycje w HW.
Moim zdaniem dużo więc AJ-owi zawdzięcza.
"Rewanż powinien się odbyć w tym samym miejscu"
Rewanż powinien odbyć się tam gdzie pasuje to AJ-owi. To on ma głos decydujący. Najbardziej spektakularne byłoby zbicie Ruiza w USA ale znając życie i tak niewielka część kibiców by to należycie doceniła. Gra jest o wielką stawkę (porażka to dla AJ-a dramat i bardzo trudna sytuacja nie do zaakceptowania a zwycięstwo to po prostu mus) więc jeśli w jakikolwiek sposób ma mu pomóc walka w innym miejscu niż USA kompletnie nie powinno dziwić że chce z tego skorzystać.
Ruiz robi przecież dokładnie to samo. Też można napisać że gdyby był pewny swego wierzyłby że zleje AJ-a wszędzie i w każdych warunkach bo po prostu jest lepszy. On też jednak chce coś ugrać i dlatego woli walczyć tam gdzie walczy non stop. Każda nawet mała przewaga jest ważna w takich momentach.
I tak go nikt nie znał, więc co za różnica gdzie te walki toczył? Nie był Amerykaninem, więc dlaczego mieliby mu kibicować? Słyszałeś, podczas walki, żeby kibice skandowali jego imię?
Jeżeli Joshua ucieknie od rewanżu w Stanach to znaczy, że jest tchórzem i boi się porażki. Twierdzi, że pokona Ruiza nawet w Meksyku, skoro jest taki pewny to co stoi na przeszkodzie? Poza tym, zachowujesz się jakbyś czytał ich umowę, jakby wszystko zależało od Joshuy to walczyliby w Cardiff i od razu byśmy o tym wiedzieli. Żaden z niego mistrz, póki co.
Gloryfikujesz Joshue niesamowicie, bronisz i wybielasz w każdej sytuacji. Jeżeli ktoś ma inne zdanie, to znaczy, że jest hejterem Joshuy i życzy mu jak najgorzej. Deprecjonujesz osiągnięcia innych bokserów, Ruiz zmiażdżył Joshue, a Ty wypowiadasz się jakby to był "lucky punch". Naginasz i manipulujesz faktami. Joshua, to tylko bokser, nikt szczególny, podobnie Wilder i reszta, nie musisz, aż tak za niego walczyć.
Z filozoficznego punktu widzenia obiektywizm nie istnieje, ale spróbuj się chociaż zbliżyć do tej potocznie używanej wersji.