'DADASZEW W CZASACH AMATORSKICH TRAFIŁ NA INTENSYWNĄ TERAPIĘ'

Świat boksu pogrążony jest w żałobie po śmierci Maksima Dadaszewa (13-1, 11 KO). Rosjanin po piątkowej walce z Subrielem Matiasem (14-0, 14 KO) zasłabł i szybko trafił do szpitala. Pięściarz doznał ciężkich obrażeń mózgu i niestety lekarzom nie udało się go uratować. Jak się okazuje, Dadaszew w czasach kariery amatorskiej doznał dużego uszczerbku na zdrowiu, lądując w szpitalu.

- Prywatnie był bardzo miły, ciągle żartował, uwielbiał się śmiać. Razem studiowaliśmy międzynarodowe zarządzanie przemysłowe w Sankt Petersburgu. Specjalizacja - zarządzanie sportem. W ringu był uparty, na sparingach zawsze szedł do przodu, bez kompromisów, nie pozwolił się zrelaksować przeciwnikowi. Zawsze był zmotywowany. Miał też jednak przerwę, było to w 2007 roku po mistrzostwach Rosji. Miał problemy zdrowotne, z głową. W pewnym momencie stracił przytomność i znalazł się na intensywnej terapii. Uratowano go jednak i potem wszystko było w porządku. Ale nie mógł już przyjmować ciosów. Wiedzieli o tym tylko bliscy mu ludzie. Dlatego też wycofał się z boksu i zaczął pracować - opowiada rosyjskim mediom Denis Gołcow, kolega Dadaszewa z czasów amatorskich, dziś zawodnik MMA.

- Sytuacja życiowa zmusiła go do przeniesienia się do Stanów Zjednoczonych. Najpierw pojechał tam sam, w Petersburgu została żona. Potem się tam przeprowadziła, urodziło się im dziecko. Trzeba było zarabiać pieniądze, a co on umiał robić najlepiej? Myśleli, że wszystko jest już w porządku z jego zdrowiem, że odzyskał siły w pełni - kontynuuje "The Russian Bogatyr".

- On przyjął dużo ciosów od Matiasa, ale kompletnie nie spodziewałem się, że to się tak zakończy. Gdy trafił do szpitala byłem pewien, że wyzdrowieje. Był dobrze prowadzony, miał dobrego kierownika w postaci Egisa Klimasa. Na pewno czekały go w przyszłości walki o tytuły - zakończył Gołcow.

Tymczasem sekretarz generalny Rosyjskiej Federacji Bokserskiej Umar Kremlew zapowiada, że sprawa śmierci Dadaszewa zostanie dokładnie zbadana.

- Musimy poznać prawdę o tym, co się stało. Sprawdzimy, czy nie doszło do żadnych naruszeń - mówił Kremlew.

- Był bardzo miłym człowiekiem, który zawsze walczył do końca. Będę wychowywała naszego syna tak, aby był wielkim człowiekiem, jak jego ojciec. Dziękuję wszystkim, którzy w ostatnich dniach opiekowali się Maksimem - skomentowała natomiast żona boksera, Elizaveta Apuszkina.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: Kaczakan
Data: 24-07-2019 12:25:40 
Czyli tak jak myślałem. Nic innego nie potrafił robić, więc w to wszedł, ale jakaś komisja lekarska musiała na to przyzwolić. To rzuca inne światło na tę sprawę.
 Autor komentarza: reckik
Data: 24-07-2019 13:10:43 
Kaczakan, skąd komisja w USA miałaby wiedzieć o problemach zdrowotnych sprzed 10 lat z drugiego końca świata. Problemy były ukrywane, a nikt nie zakłada podejmowania aż takiego ryzyka przez zawodnika. Kasa kasą, ale w końcu życie ważniejsze. Jeśli to prawda, to powinien być przykład dla młodych bokserów, żeby nie robili takich głupstw.

Pomijając wszystko, dobrze zachował się trener Maxa, że go poddał. Widać było, że zależy mu na zdrowiu zawodnika.
 Autor komentarza: Kaczakan
Data: 24-07-2019 13:20:00 
Sam sobie winien. We łbie mi się nie mieści, że mając świadomość problemów zdrowotnych, można pchać się między liny za jakieś grosze. Ciekawe czy chociaż trener o tym wiedział. Samobójca normalnie.
 Autor komentarza: CHAMP2209
Data: 24-07-2019 14:42:55 
Gotowa fabuła na film wyszła z tej tragedii .
 Autor komentarza: teanshin
Data: 24-07-2019 16:46:23 
Zapewne taki sam los czekałby Nicka Backwella, on też dostał od losu kolejną szansę. Najpierw feralna walka z Eubankiem potem sparingi po których zasłabł. Gdyby to była kolejna walka to kto wie czy nie było by kolejnej ofiary ringowej wojny.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.