FOLKBOKS: MADE IN CHINA

Przedstawiamy Wam kolejną odsłonę wiosennej ofensywy Bokser.org, drugi tekst Sławomira Radtke, naszego nowego publicysty. Sławek uwielbia boks prowincjonalny, egzotyczny, folkowy, stąd tytuł jego autorskiego cyklu - Folkboks. Czytajcie, komentujcie, cieszcie się pięściarstwem ze wszystkich zakątków świata.

FOLKBOKS: CHŁODNA GŁOWA >>>

FOLKBOKS: MADE IN CHINA

Rok 2014 wydawał się przełomowy dla chińskiego boksu zawodowego. Dużym zainteresowaniem cieszyli się debiutujący w Stanach Zjednoczonych zawodnicy wagi ciężkiej Zhilei Zhang i Taishan Dong, którzy jako pierwsi Chińczycy od wielu lat podpisali kontrakty z liczącymi się w bokserskim świecie stajniami promotorskimi.

Zhang początkowo był modelowym przykładem pięściarza spoza USA, który rozpoczynał przygodę z zawodowym pięściarstwem po udanej karierze amatorskiej. Jako nastolatek uczęszczał do sekcji wioślarskiej, ale gdy łódź okazała się dla niego za mała, przeniósł swoje zainteresowanie na boks. Wkrótce jego zwycięstwa na mistrzostwach krajowych były jedynie formalnością. Jako amator Zhang pokonał m.in. Iwana Dyczkę czy młodego Josepha Parkera, zdobył także brąz na Igrzyskach Azjatyckich i mistrzostwach świata. Najważniejszym osiągnięciem w karierze Chińczyka jest jednak srebrny medal na igrzyskach olimpijskich w Pekinie w 2008 roku. Zhang nie powtórzył sukcesu na igrzyskach w Londynie, gdzie w ćwierćfinale przegrał z obecnym mistrzem świata wagi ciężkiej Anthonym Joshuą, co do dziś jest głównym punktem jego rozpoznawalności. Gdy w 2014 roku przyszedł w końcu czas na boks zawodowy, Zhilei Zhang przyjął amerykański ringowy alias ''Big Bang'' i związał się kontraktem promotorskim z Lou Duvą, który twierdził, że Chińczyk jest ''najważniejszym ciężkim od czasu braci Kliczko''.

Niejako w opozycji do sportowych argumentów przemawiających za Zhangiem, rozwijała się amerykańska kariera innego chińskiego ''ciężkiego'', którym był Taishan Dong (właściwie Jian Jun Dong). Mierzący 213 centymetrów wzrostu ''The Great Wall'' w przeszłości miał dość ciekawą karierę kick-bokserską, w której pokonał Boba Sappa, jednakże bez cienia wątpliwości to niecodzienny wzrost bardziej niż umiejętności zadecydował o podpisaniu kontraktu z Golden Boy Promotions. Oscar De La Hoya twierdził zresztą, że widzi w Dongu ''bokserską wersję Yao Minga'', chińskiego koszykarza, który w ostatnich latach był jednym z najwyższych zawodników w NBA. Tym samym u podstaw pomysłu na promocję Chińczyka w Stanach Zjednoczonych było kreowanie jego wizerunku na potwora-giganta z Dalekiego Wschodu i najwyższego zawodnika we współczesnym boksie. Koncepcja ta napotkała jednak fundamentalny problem, którym były bokserskie umiejętności Taishana Donga.

Tymczasem prawdziwy fenomen chińskiej wagi ciężkiej rozwinął się w ojczyźnie. Junlong Zhang, legitymujący się rekordem 19-0 (19 KO) i ringowym pseudonimem ''Dragon King'', jest zawodnikiem na tyle skutecznym, że żaden z jego dotychczasowych rywali nie dzielił z nim ringu dłużej niż pięć rund. Były posiadacz pasa WBA Oceania, biorąc pod uwagę procent walk zakończonych przez nokaut, notuje lepszy bilans niż znani z mocnego ciosu mistrzowie świata wagi ciężkiej Deontay Wilder i Anthony Joshua. Zdaniem członków obozu Junlonga, rekord pięściarza powinien być jeszcze bardziej okazały, ale w osiem dodatkowych zwycięstw przed czasem deklarowanych przez Chińczyków nie wierzą ani federacje ani portal Boxrec.

Mitologia ''Dragon Kinga'' rozpoczyna się jednak dużo wcześniej. ''Urodziłem się w Qingdao w domu wojskowym. W domu sztuk walki. Gdy byłem młody, marzyłem o zostaniu lekarzem, ale pod wpływem ojca zacząłem uprawiać boks w wieku dziewięciu lat''. Jedynymi zabawkami w dzieciństwie Junlonga były rękawice i worek. W wieku 12 lat wygrał pierwszy turniej bokserski w swoim rodzinnym mieście, a niedługo potem stał się lokalnym bohaterem prowincji Szantung. ''Dragon King'' na poziomie amatorskim często wygrywał turnieje ogólnokrajowe, dzięki którym zdobył uznanie kibiców i chińskiego rządu. Junlong stał się inwestycją wagi państwowej, dlatego jego zawodowa kariera musiała być idealnie zaplanowana. Pierwszym krokiem było odwołanie się do legend wagi ciężkiej. Junlong Zhang został obwołany (a jakże) chińskim Tysonem, George Foreman podczas wizyty w Chinach miał powiedzieć, że Junlong przypomina mu jego styl z czasów młodości, a w roli mentora-trenera w 2014 roku zatrudniony został Evander Holyfield, który sporadycznie szkoli swojego zawodnika w towarzystwie kamer. Stała obecność w mediach sprawia, że ''Dragon King'' jest zdecydowanie najbardziej rozpoznawalnym pięściarzem w Chinach, a nawet twarzą kampanii społecznej mającej zapobiegać krótkowzroczności i złej sprawności fizycznej wśród młodzieży.

Kariera Junlonga budzi jednak poważne wątpliwości. Bilans walk Chińczyka jest dyskutowany praktycznie od początku jego kariery, ze względu na różnice między tym, co notowały międzynarodowe federacje, a tym, co deklarowała strona chińska. W podanym ''kompromisowym'' rekordzie Junlonga na portalu Boxrec wciąż możemy doszukać się pięciu debiutantów, którzy nigdy później nie stoczyli żadnej walki. Zastanawiają także występy ringowych weteranów, którzy w zaskakująco łatwy sposób dawali się pokonać, a przynajmniej można było się nad tym zastanawiać do momentu, w którym niewielka część walk Chińczyka wciąż była dostępna w internecie. Obecnie jedyne materiały pochodzą z przekazów chińskiej telewizji, bądź są pokazywane w innej, mocno okrojonej formie. Wątpliwości potwierdza reakcja federacji WBA, która przez długi czas uwzględniała ''Dragon Kinga'' w swoim rankingu jako posiadacza pasa WBA Oceania wagi ciężkiej. Śledztwo przeprowadzone w 2016 roku wykazało, że Junlong Zhang legitymuje się sztucznym, spreparowanym bilansem walk. WBA zażądało, by wszystkie nagrania pojedynków Chińczyka zostały udostępnione, co nie spotkało się z żadną reakcją ze strony obozu pięściarza. Tym dziwniejszy wydaje się fakt, że w pięciu kolejnych walkach Junlong Zhang wciąż bronił regionalnego tytułu World Boxing Association, tocząc swoją ostatnią walkę w grudniu 2017 roku… Tak przynajmniej można było przypuszczać, gdyż informacje o powrocie ''Dragon Kinga'' są niezwykle trudne do zweryfikowania. W listopadzie 2018 roku pojawiła się informacja, jakoby Junlong Zhang powrócił na ring wygrywając z Południowoafrykańczykiem Osbornem Machimaną. Oznaczałoby to, że Chińczyk stoczył rewanżową walkę, z ważącym poprzednio 135 kilogramów zawodnikiem, którego pokonał w pierwszej rundzie w lipcu 2017 roku. Mógł to być oczywiście zwykły błąd, gdyż walka zniknęła po krótkim czasie z portalu Boxrec. ''Dragon King'' przez ostatnie lata zaangażowany był w służbę wojskową, a jeszcze dwa lata temu nie posiadał paszportu, co może częściowo usprawiedliwiać toczenie walk wyłącznie w Chinach. Tym ciekawsza była zapowiedź kolejnego wielkiego powrotu Chińczyka, zaplanowanego na marzec bieżącego roku w australijskim Flemington. Promotor wydarzenia Brian Amatruda był praktycznie do samego końca przekonany, że Junlong Zhang wystąpi na jego gali w Melbourne Pavillon, jednakże jego walka została dyskretnie odwołana. Co ciekawe, zaskoczone były nawet dobrze poinformowane chińskie media. Przed Melbourne Pavillon, w trakcie trwania gali, doszło do strzelaniny między członkami przestępczego podziemia, w wyniku której zginęła jedna osoba, co zostało nagłośnione przez dziennikarzy z Chin, przekonanych o tym, że tego wieczoru w Australii wystąpił Junlong Zhang.

Dziś, cztery lata po szumnych zapowiedziach, przyszłość chińskiej elity wagi ciężkiej nie maluje się w jasnych barwach. Najciekawszą drogą podążył Taishan Dong, który zakończył karierę bokserską, najprawdopodobniej ze względów zdrowotnych i skorzystał ze swojej niecodziennej postury rozpoczynając treningi w WWE Performance Center, przysposabiając się do roli zawodowego wrestlera. Zhilei Zhang w ostatnim czasie związał się kontraktem z Matchroom Boxing, grupą promotorską odpowiedzialną za karierę Anthony’ego Joshuy, więc wszystko wskazywałoby na to, że może dojść do rewanżu między Brytyjczykiem a Chińczykiem. Opinię na ten temat przedstawił mi Scott Graveson z asianboxing.info, który twierdzi, że: ''Zhilei nie jest dużym nazwiskiem w Chinach. Junglongowi poświęca się więcej miejsca w prasie. Osobiście nie sądzę, żeby walka Joshua - Zhilei miała dla Chin jakikolwiek sens. Miałaby większy w Wielkiej Brytanii, gdzie wchodziłyby w grę pieniądze z pay per view''. Wiele wskazuje na to, że prawdopodobieństwo zorganizowania tej walki nie wzrasta. 35-letni Zhilei Zhang, który większość zawodowych walk stoczył w Stanach Zjednoczonych, najpewniej przespał najlepszy moment swojej kariery i teraz będzie czekał na szansę stoczenia walki z zawodnikiem z czołówki, a tym samym na pierwszą i ostatnią dużą wypłatę. Paradoksalnie, pomimo kontrowersji, większe szanse na walkę z Joshuą z biznesowego punktu widzenia ma Junlong Zhang, który według 360bet jest najpopularniejszym zawodnikiem sportów walki w Azji. Mimo, że w listopadzie skończy 38 lat i od 2017 roku jest nieaktywny, zdaniem chińskich dziennikarzy wciąż jest gotowy na wielkie sportowe wyzwania. ''Dragon King'' od lat przymierzany jest do walki z Japończykiem Kyotaro Fujimoto i rodakiem Zhilei Zhangiem. Ze względu na poważną inwestycję Partii w wizerunek Junlong Zhanga jako niezwyciężonego chińskiego czempiona wszechwag, realnym scenariuszem wydaje się także dalsze ''pompowanie'' rekordu, by ze spokojem zakończyć karierę bez porażki. Kreowany na następcę ''Dragon Kinga'' jest 24-letni Mu Haipeng, utytułowany na krajowym podwórku zawodnik boksu olimpijskiego, znany z występów w drużynie WSB China Dragons. Podczas amatorskich Mistrzostw Azji, które odbyły się w kwietniu, Chińczyk przegrał z zawodowcem i olimpijczykiem z Rio Bahodirem Żalolowem i najprawdopodobniej już wkrótce sam zadebiutuje na zawodowstwie.

Zapraszamy również do odwiedzenia kanału Youtube FOLKBOKS >>>

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: teanshin
Data: 04-05-2019 12:43:51 
Wygląda na to że Chińczycy podjęli próbę wykreowania kilku produktów marketingowych w HW do zarabiania pieniędzy na zachodzie, bazując na jakiś tam sukcesach w boksie amatorskim.
Zou Shiming z kategorii, chyba muszej, to następny chiński olimpijczyk który coś mógł osiągnąć ale wolał olać TopRank i Roacha, dostał łomot w pierwszej obronie i tyle go widzieli.
 Autor komentarza: MarshallMathers
Data: 04-05-2019 22:29:23 
Świetny artykuł ! to się czyta !
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.