WYNIKI Z NOCY: FAWORYCI NIE ZAWIEDLI

W pewnym momencie Glen Tapia (23-4, 15 KO) był jedną z ciekawszych postaci w boksie zawodowym. Dziś w nocy jednak poniósł trzecią porażkę z rzędu i chyba na dobre wypadł z gry o poważną stawkę.

Mocno bijący "Jersey Boy" został zdominowany przez mało dotąd znanego na ringach zawodowych Jasona Quigleya (13-0, 10 KO). Po dziesięciu rundach sędziowie punktowali 98:92, 99:91 i 100:90. Warto jednak przypomnieć, że Irlandczyk to mistrz Europy i wicemistrz świata z 2013 roku w boksie olimpijskim. Tym samym Quigley (na zdjęciu obok) zdobył wakujący tytuł mistrza Ameryki Północnej w wadze średniej.

Złą serię przerwał natomiast Mauricio Herrera (23-7, 7 KO), należący cały czas do szerokiej czołówki wagi półśredniej. "El Maestro" wygrał każdą z ośmiu rund (3x 80:72) konfrontacji z Hectorem Velazquezem (57-29-3, 39 KO).

Do czołówki dywizji średniej powraca Tureano Johnson (20-1, 14 KO), notujący już szóste zwycięstwo z rzędu. Tym razem reprezentant Bahama zastopował w końcówce drugiego starcia Fabiano Penę (19-7-1, 15 KO).

Na ringu w Indio w Kalifornii zameldował się również były mistrz świata dywizji koguciej, obecnie zawodnik kategorii junior piórkowej - Randy Caballero (24-0, 14 KO). On również sięgnął po wakujący pas Ameryki Północnej, zwyciężając na punkty 97:93 i dwukrotnie 96:94 twardego Jesusa Ruiza (36-8-5, 25 KO).

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: Lukaszz
Data: 24-03-2017 14:36:19 
Szkoda, że kariera Glena potoczyła się tak, a nie inaczej. Brutalna wojna z Kirklandem odebrała mu sporo zdrowia, ale zdołał się po niej odbudować kilkoma zwycięstwami, aby potem niespodziewanie polec z mało wówczas znanym Michelem Soro. Później był skok na kasę i walka z Lemieux.

Co zaś się tyczy walki z Irlandczykiem, a oglądałem ją na żywo to "Jersey Boy" miał w niej swoje momenty. Rundy numer 3, 4 i 5 powinny zostać zapisane bez wątpienia na konto Amerykanina. Quigley po świetnym wejściu w walkę złapał wtedy zadyszkę, a Tapia wywierał presję i spychał go do defensywy bijąc fajnymi kombinacjami, trafiając go kilkakrotnie mocnymi, czystymi ciosami. Niestety kolejne rundy w których mało się działo poszły na konto Irlandczyka, który był aktywniejszy i lepiej pracował na nogach, ale nie był w stanie wyrządzić swojemu oponentowi żadnej krzywdy. Tapia przygotowywał się do tej walki u siebie w Passaic. Szkoda, że nie poleciał do Los Angeles do Roacha. W mojej opinii po profesjonalnie przeprowadzonym campie Quigley jak najbardziej był w zasięgu Tapii. Punktacja sędziów skandaliczna, 100-90 to kryminał, ale gala Golden Boya. Z tego co pamiętam Cotto w walce z Canelo jeden z sędziów też przyznał Portorykańczykowi zaledwie jedną rundę.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.