6. WSPANIAŁYCH ZAWODOWCÓW, KTÓRZY NIE ZDOBYLI OLIMPIJSKIEGO ZŁOTA

Powszechnie panuje przekonanie, że złoto olimpijskie to spełnienie pięściarskich marzeń i najwyższe trofeum w boksie amatorskim. To zazwyczaj również przepustka do lukratywnego kontraktu zawodowego i przyszłej oszałamiającej kariery. Jednakże, co pokazały nam dobitnie zakończone ostatnio igrzyska w Rio, nie zawsze bywa tak, że na najwyższym stopniu tych prestiżowych zawodów stają ci najlepsi. Oczywiście i w przeszłości nie raz i nie dwa zdarzyło się, że doskonali zawodnicy wracali z olimpijskich ringów bez medalu z najcenniejszego kruszcu, a mimo to, jako zawodowcy odnosili wspaniałe sukcesy. Poniżej prezentujemy chronologiczną listę sześciu właśnie takich "pechowców".

6. Evander Holyfield – waga półciężka, Los Angeles 1984.
Ten zbudowany jak gladiator wojownik musiał zadowolić się brązowym medalem, po tym, gdy w półfinale został zdyskwalifikowany w walce z Kevinem Barrym zadając cios po komendzie "stop". Niedługo później Holyfield porzucił amatorskie ringi na rzecz tych profesjonalnych, stając się jednym z najwspanialszych cruiserów w historii, a także czterokrotnie zdobywając czempionat królewskiej kategorii. Jego bitwy z Dwightem Muhammadem Qawi, Busterem Douglasem, Georgem Foremanem, Larry Holmesem, Riddickiem Bowe, czy oczywiście Mike'em Tysonem, to lektura obowiązkowa.
5. Kostya Tszyu – waga lekka, Seul 1988.
Reprezentujący wtedy Rosję Tszyu przegrał na punkty w swojej trzeciej walce na tej imprezie, ulegając Andreasowi Zuelowowi. Jako zawodowiec osiadł w Sydney i najpierw wywalczył mistrzowski pas federacji IBF dywizji super lekkiej, następnie po jego utracie zdobył tron WBC zwyciężając takie sławy jak chociażby Julio Cesar Chavez, Shramba Mitchell, Oktay Urkal, czy Zab Judah. Budzące podziw umiejętności i mocny cios sprawiły, że Kostya stał się liderem ówczesnego rankingu P4P i wydawało się, że jest nie do zatrzymania. Niemniej jednak wraz z upływem lat i jego dopadła rdza. W 2005 roku będąc zdecydowanym faworytem został zdetronizowany i wysłany na emeryturę przez młodego zabijakę z Manchesteru Ricky’ego Hattona.
4. Roy Jones Junior – waga lekkośrednia, Seul 1988.
To chyba jedna z najbardziej kontrowersyjnych decyzji w boksie olimpijskim w historii. Jakim cudem niezwykle utalentowany Amerykanin przegrał wówczas z pochodzącym z Korei Południowej Park Si-Hunem, nie wie chyba nikt. Dominacja Jonesa nie ulegała wówczas dyskusji, lecz po ostatnim gongu okazało się, że mimo zadaniu 86 celnych ciosów, przy 32 Si-Huna, sędziowie w stosunku 3-2 orzekli zwycięstwo tego drugiego. Na szczęście późniejsze triumfy w gronie zawodowców w pełni wynagrodziły Royowi tę jawną niesprawiedliwość. Mistrzostwo w wadze średniej, super średniej, półciężkiej i ciężkiej oraz skalpy wszystkich najlepszych pięściarzy, którzy odważyli się wejść z nim do klatki, zapewniło mu niezaprzeczalną pozycję numeru jeden. Triumfy nad takimi gwiazdami jak James Toney, Bernard Hopkins, Mike McCallum, John Ruiz, czy Montel Griffin potwierdzały skalę jego talentu. Dopiero Antonio Tarver i Glen Johnson zdołali udowodnić, że Jones jest tylko człowiekiem i po porażkach z nimi ten wspaniały artysta nie był już niestety sobą. Co prawda walczy do dzisiaj, ale niepotrzebnie rozmienia tylko swoją sławę na drobne.
3. Floyd Mayweather Jr – waga piórkowa, Atlanta 1996.
Mayweather Jr zdobył dla amerykańskiej ekipy brązowy medal, ale każdy, kto obejrzy jego przegrany półfinałowy pojedynek z Bułgarem Serafimem Todorowem stwierdzi, że to właśnie Floyd powinien być ogłoszonym zwycięzcą. Rozgoryczony wówczas "Pretty Boy", a dzisiejszy "Money", szybko stał się zawodowcem i ikoną sportowego świata. Niepokonany czarnoskóry król defensywy podbił pięć kategorii wagowych, a w swojej kolekcji ma dwanaście pasów mistrzowskich. W lżejszych dywizjach, czyli na początku swojej kariery, imponował nie tylko fenomenalną techniką i szybkością, ale także potężnymi kontrami, które zdemolowały takich twardzieli jak na przykład Genaro Hernandez, Diego Corrales, czy Carlos Hernandez. Wraz z nabieraniem dodatkowych kilogramów i pojawiających się kłopotów z kontuzjami dłoni, jego destrukcyjna moc zmalała, ale mimo tego tak utalentowani i świetni zawodnicy jak Arturo Gatti, Oscar De La Hoya, Ricky Hatton, Miguel Cotto, czy oczywiście Manny Pacquiao, nie byli w stanie zagrozić jego dominacji i przeszkodzić w wyrównaniu rekordu (49-0) legendarnego Rocky’ego Marciano.
2. Miguel Cotto – waga lekkopółśrednia, Sydney 2000.
Jedyny portorykański zawodowy czempion czterech dywizji zaczął trenować boks w wieku jedenastu lat i szybko stał się jednym z najlepszych amatorów w swoim kraju. Niestety na igrzyskach w Australii na jego drodze stanął późniejszy złoty medalista tej imprezy, pochodzący z Uzbekistanu Muhammad Abdullajew. Co ciekawe ich drogi skrzyżowały się ponownie, gdy obaj byli już profesjonalistami. Zasiadający na tronie WBO wagi super lekkiej Cotto w swojej trzeciej obronie powyższego tytułu nie dał swojemu pogromcy z Sydney żadnych szans i zastopował go w dziewiątej odsłonie. Na swoim rozkładzie ma m.in. takie sławne nazwiska jak Malignaggi, Quintana, Judah, Mosley, Clottey, Foreman, czy Margaritto. W 2012 roku stoczył świetną, ale przegraną bitwę z Mayweatherem Jr, zmuszając króla P4P do maksymalnego wysiłku. Wisienką na torcie był zdecydowany tryumf nad mistrzem WBC wagi średniej Sergio Martinezem. Ostatni raz mieliśmy okazję oglądać go w akcji w starciu z Saulem Alvarezem, gdy stracił wywalczony w tak imponującym stylu zielony pas.
1. Giennadij Gołowkin – waga średnia, Ateny 2004.
Siejący pogrom i zniszczenie Gołowkin, jako amator zdobył prawie wszystko. Niestety złoto olimpijskie nie było mu pisane za sprawą innego genialnego pięściarza ze wschodu, Gajdarbeka Gajdarbekowa. W finale to właśnie Rosjanin był lepszy od Kazacha. Jako zawodowiec Giennadij występował początkowo w Niemczech, ale gdy już zdecydował się na podróż za ocean, bardzo szybko odniósł wielki sukces. Aktualnie na jego biodrach wiszą trzy pasy kategorii średniej, czyli WBA, IBF i WBC. O sile jego ciosu przekonali się m.in. Grzegorz Proksa, Gabriel Rosado, Matthew Macklin, Nobuhiro Ishida, Martin Murray, czy niebezpieczny David Lemieux. Już niedługo, bo 10 września, zobaczymy go w pojedynku z niepokonanym Brytyjczykiem Kellem Brookiem. Jedynym problemem zawodnika mogącego pochwalić się najwyższym procentem nokautów w wadze średniej w historii, jest właśnie jego siła. To ona skutecznie odstrasza największe gwiazdy (patrz Saul Alvarez). Mimo to eksperci uznają "GGG" za jednego z najlepszych obecnie pięściarzy na naszej planecie i nie wydaje się, aby w najbliższych latach miało się to zmienić.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: nonitek
Data: 27-08-2016 18:19:03 
Gajdarbeka Gajdarbekowa

grunt to kreatywność
 Autor komentarza: teanshin
Data: 27-08-2016 18:24:27 
Od dawna wiadomo że olimpijskie złoto nie gwarantuje sukcesu na ringu zawodowym. O ile boks olimpijski jest jeszcze sportem, choć przestaje nim być to o tyle boks zawodowy jest już czystym biznesem. Dużo z tych niedoszłych złotych medalistów zostało po prostu oszukanych, co nie znaczy że na innej imprezie w innym kraju, przy innych sędziach tego złota by nie zdobyli. Przewiduje że 90% z tych wymienionych powyżej właśnie dlatego zdecydowało przejść na zawodowstwo.
 Autor komentarza: szansepromotions
Data: 27-08-2016 18:55:42 
Dostał od Todorowa, przestańcie wierzyć w tą Amerykańską propagandę. Oni nawet twierdzą, że Tarver wygrał z Jirovem.
Nikt nie kwestionował porażki Floyda na IO do momentu tego gównianego dokumentu na Showitime, przed bodjaże May-Pac, gdzie wtrącili to w dyskusję.
 Autor komentarza: szansepromotions
Data: 27-08-2016 18:58:10 
@Tenshin
Nie gwarantuje, ale na pewno zwiększa szanse.
Ilość dobrych amatorów którzy odnieśli sukces zdecydowanie przeważa nad ilością dobrych amatorów którzy go nie odnieśli
 Autor komentarza: rondobry
Data: 27-08-2016 20:17:42 
Medal na IO gwarantuje zainteresowanie róznych grup promotorskich i dobry kontrakt na początek kariery zawodowej.Ale nie oznacza że odniesie tam sukces.
 Autor komentarza: Vitalij71
Data: 27-08-2016 20:46:32 
Fakt że Medal olimpijski nie gwarantuję Sukcesu na zawdsotwie ale też nie mało medalistów było potem świetnymi zawdowcami w tym złoci jak Ali , Lennox lewis , Władmir Kliczko, Foreman ale te duzo rozczarowywalo jak Audel HArrrison, Solis ,cza nasz Andrju ktory mial wielki potencjal ale psychika dala znac o sobie
 Autor komentarza: bolos
Data: 27-08-2016 20:48:46 
Vitalij71
Wymieniłeś tylko 3 nazwiska i to ma być dużo? Zdecydowana większość medalistów olimpijskich odnosi sukcesy na zawodowstwie.
 Autor komentarza: blingbling
Data: 28-08-2016 13:36:33 
a gdzie golota? :D
 Autor komentarza: szansepromotions
Data: 28-08-2016 14:15:23 
liczy hajsy Polonii
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.