KALENGA EFEKTOWNIE ZNOKAUTOWAŁ BOLONTIEGO

Siedem miesięcy po wielkiej wojnie z Denisem Lebiediewem udanie powrócił przed momentem Youri Kayembre Kalenga (22-2, 15 KO). Naprzeciw niego stanął twardy Roberto Feliciano Bolonti (36-5, 25 KO), ale Kalenga jako pierwszy pokonał go przed czasem.

Faworyzowany Francuz wyszedł do ringu z zamiarem urwania głowy rywalowi. Strzelał bardzo mocnymi, za to sygnalizowanymi i obszernymi sierpami, które Argentyńczyk przepuszczał, a raz nawet skontrował swoim lewym sierpowym. Były mistrz świata w wersji tymczasowej od drugiej rundy bardziej skupił się na ciosach po dole i zaczął trafiać, jednak Bolonti nieoczekiwanie podjął rękawicę i toczył równy bój.

Boksersko nie było widać różnicy w umiejętnościach, natomiast "El Toro" górował wyraźnie fizycznie. Na początku trzeciego starcia złapał przeciwnika przy linach i zmusił do pierwszego liczenia. Przez dwie minuty próbował potem poprawić, ale udało się dopiero w końcówce. Najpierw przestrzelił prawym podbródkiem, lecz natychmiast poprawił lewym sierpem w okolice ucha i Argentyńczyk był liczony po raz drugi. Dotrwał jednak do gongu, a minuta przerwy pozwoliła mu opanować kryzys.

Od tego momentu pojedynek był już bardzo jednostronny. Bolonti koncentrował się już wyłącznie na przetrwaniu do końca, cofał się, kleił, klinczował, a zza podwójnej gardy bardzo rzadko czymkolwiek odpowiadał. Kalenga nacierał, obijał bezradnego oponenta, ale przy tym nie potrafił czysto trafić, bijąc większość swoich ciosów bez pomysłu na szczelną gardę Argentyńczyka. Arbiter w połowie siódmej odsłony odebrał Bolontiemu punkt za zbyt nisko pochyloną głowę, na co zwracał mu już od dłuższej chwili uwagę. W ósmej ta sama sytuacja i zniecierpliwiony Giuseppe Quartarone już po raz drugi odebrał zmęczonemu Bolontiemu punkt.

Kalenga polował, polował, aż w końcu upolował... W połowie dziewiątej rundy Francuz doskoczył do przeciwnika z bitym z całego ciała lewym sierpowym, trafił idealnie na szczękę, a Bolonti ciężko padł na matę. Sędzia policzył "Jeden, dwa, trzy", zobaczył, że Argentyńczyk leży znokautowany i nie odpowiada, więc zaprzestał dalszego odliczania, ogłaszając wygraną "El Toro" przed czasem.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: LennoxLewisLion
Data: 07-11-2015 21:40:04 
Tragiczne widowisko było....:-(

Być może dlatego, że nie bał się rywala, ale żenada z tymi "cepami", technika tragiczna...

Z "Masterem" było .....hmmmm, no wtedy tego nie zauważyłem, dzisiaj to była walka na poziomie potańcówek w remizie strażackiej , taka "TANC-BuDA" w klubo-kawiarni na wiosce , jak to sie u nos godało...

Sorrry za wycieczki gwarowe....
 Autor komentarza: Vitalij71
Data: 07-11-2015 21:43:04 
trzeba docenić Masternaka i jego obronę w pamiętnej walce w Monte Carlo że nie dał sobie zrobić krzywdy w walce z Kalengą , francuz potrafił samego Lebiedeva posłać Na deski jeszcze nie jedną da trudną walkę komuś z czołowki.
 Autor komentarza: boxxx
Data: 07-11-2015 22:23:22 
O rzesz koorva jaki brzydal - wygląda jak diabeł !
 Autor komentarza: LennoxLewisLion
Data: 07-11-2015 22:29:52 
@boxxx

Mi trochę przypomina Hide.
 Autor komentarza: LennoxLewisLion
Data: 07-11-2015 22:34:56 
http://img.thesun.co.uk/aidemitlum/archive/01035/hide_280x390_1035670a.jpg
 Autor komentarza: Soku
Data: 08-11-2015 09:04:35 
Fakt, brzydki potwornie.
Czarny Trybson. :-)
 Autor komentarza: polkolor
Data: 08-11-2015 12:15:00 
Ależ z niego fizyczny potwór
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.