ADONIS STEVENSON WCIĄŻ SUPERMANEM
Dzisiejszy występ w Pepsi Coliseum w Quebec City był dla Adonisa Stevensona (26-1, 21 KO) już piątą obroną tytułu mistrza świata wagi półciężkiej według federacji WBC. Naprzeciw niego stanął Sakio Bika (32-7-3, 21 KO), dawny champion niższej kategorii.
Początek był spokojny. Mistrz szukał miejsca by uderzyć lewym na korpus. Pretendent z kolei czekał na jego błąd, widząc swoją szansę w kontrze z prawej. Ale po spokojniejszej pierwszej rundzie, już w 40. sekundzie drugiej Kanadyjczyk trafił bezpośrednim lewym na szczękę rywala. Ten zachwiał się, był wyraźnie ranny, lecz już po kilku sekundach doszedł do siebie. Przed przerwą zainkasował jednak jeszcze dwa takie lewe, choć już nie tak mocne. W trzeciej odsłonie miejscowy "Superman" skoncentrował się na uderzeniach na korpus, robiąc sobie tym samym miejsce na decydujący cios na górę. Bika przyjmował wszystko bez zmrużenia oka i nawet odważniej zaczął odpowiadać obszernym prawym sierpowym. Kameruńczykowi z australijskim paszportem udało się w czwartym starciu wciągnąć przeciwnika w chaotyczne wymiany, wręcz trochę bijatykę, ale nawet w tym elemencie champion był lepszy i skuteczniejszy.
Piąta runda to istny popis obrońcy tytułu. Co chwilę z doskoku karcił oponenta potężnymi bombami, a w jej połowie po akcji prawy-lewy wstrząsnął nim. Pretendent padł na deski, ale po ciosie Stevenson też trochę odepchnął Bikę, dlatego sędzia nie zdecydował się na liczenie. Przed przerwą na głowę Biki spadło jeszcze kilka bomb.
Na początku piątego starcia po kolejnym lewym sierpowym Stevensona pod Biką aż ugięły się nogi, lecz champion czuł się tak pewny swego, że spokojnie i konsekwentnie robił swoje. Czterdzieści sekund przed końcem nacierający challenger nadział się na kapitalną kontrę z lewej ręki i po raz pierwszy był liczony. Szybko się poderwał i dotrwał do gongu. A po nim - pomimo iż wciąż zbierał bardzo dużo ciosów, nieustannie parł do przodu, licząc iż uda mu się jednym uderzeniem zmienić losy walki. Ósme starcie co prawda nadal stało pod znakiem przewagi mistrza, ale rywalizacja zaczęła się powoli wyrównywać, a naturalizowany Australijczyk radził sobie coraz dzielniej.
Po krótkim kryzysie Stevenson "wrócił" doskonałą dziewiątą rundą. Znów był wyraźnie szybszy od przeciwnika, karcił go swoimi kontrami, a w samej końcówce posadził go na tyłek bezpośrednim lewym prostym. Gdy jednak sędzia skończył liczyć do ośmiu, zabrzmiał zbawienny dla pretendenta gong. W dziesiątym starciu Adonis wyraźnie szukał nokautu, zaś Sakio walczył o przetrwanie. Twarda szczęka i niezwykła determinacja pozwoliły mu przetrwać te trudne chwile. W jedenastej odsłonie Bika zaskoczył nawet mistrza raz lewym, raz prawym sierpem, ale wciąż to Kanadyjczyk był stroną dominującą. W ostatnich trzech minutach dał się najpierw wyszumieć rywalowi, by znów zaznaczyć i zaakcentować końcówkę swoimi bombami. Kiedy więc zabrzmiał ostatni gong nie było wątpliwości. Sędziowie punktowali na korzyść reprezentanta gospodarzy 115:111, 116:110 i 115:110.
Bywaja tu tacy co mowia ze adonis ma szklana szczeke a jak widac umie przyjac.
Punktacja troche oszukana przy dwoch liczeniach, bika ogarnal runde moze dwie
wiec 120-108
Świetny refleks, tempo walki, kombinacje, góra-dół.
Walka z Kovaliowem zdecydowanym hitem. Rusek niewielkim faworytem 55-45.
ciekawe czy anthony szybciej zbije gaverna niz wilder, taki korespondencyjny pojedynek:)
i z Baterbijewem i Kovaliovem .Tak mysle,ale moge sie mylic .Ale waga polciezka sie robi goraca,naprawde.
Czas chyba na cos lepszego niz kelnera 3 rzedu dla Joshuy
Gorące bo aż dwóch pretendentów do tytułu mistrza (prawdziwego). Super aż parzy.
Poza tym to już kpina żeby mu wystawiali takich zawodników. Jak będzie tak dalej to nowy Wilder
Trzeba do niego napisać list do Australii bo pewnie nie wie o tym, że całe życie okłamywał, że ma na imie Sakio.
Tymczasem okazało się, że ma na imię SAIKO !!!
Żenada.
Płac gościowi grubą papę, a ten nie wie o kim nawet mówi....
Tylko w PL takie cyrki !
Po pierwsze, dzisiejszy, bardzo atrakcyjny dzień w boksie komentowało dosłownie tylko kilka osób. Szkoda, kiedyś sprawy miały się lepiej, zarówno jeżeli chodzi o ilość komentarzy, jak i ich jakość merytoryczną.
Po drugie, no właśnie, jakość komentarzy. Pozwolę sobie przytoczyć jeden z najlepszych "kwiatków" dzisiejszego dnia:
" Beterbijew IMO nie jest gotowy. On potrzebuje mega testu. Campillo to nie jest TOP10 LHW. Kovalev rozniósł Hopkinsa (notowanego wtedy w TOP10 p4p) jak gn*j po polu (przykro mi to pisać) i to był prawdziwy test. Beterbijewa widziałbym (proszę się nie śmiać) z Andrzejem Fonfarą. Gdyby Go pokonał (a ma zadatki) to może śmiało wychodzić do Kovaleva z myślą, że sobie poradzi. Bardzo dobry zawodnik, lecz nie doskonały. To moje zdanie."
Jeżeli ktoś twierdzi, że Fonfara byłby "mega testem", i że "gdyby Beterbijew pokonał Andrzeja to może śmiało wychodzić do Kowaliowa z myślą, że sobie poradzi" to chyba interesuje się boksem od przedwczoraj. Z całym szacunkiem dla Andrzeja, lubię go i oczywiście mu kibicuję, ale w czym jego styl przypomina styl śliskiego, leworęcznego Supermana? Ponadto - jak można napisać, że pokonanie solidnego jedynie Fonfary pozwoliłoby myśleć
o pokonaniu boksera z czołówki rankingów Pound for Pound??? Jakość komentarzy na coraz wyższym poziomie, nie ma co...
tak porównując do Walki Kovlaeva z Pasacalem to
ale fakt pojedynczy cios prównywalny a i chyba mocniejszy od Kowaliowa ale dynamika ,Szybkosć tempo walki na korzyść Ruska ,faworytem byłby ruskiem ale z racji nokatujacego ciosu nie skreślałbym Stevsona.
Po wzgledem popularności ilośc kibiców a przedwszystkim rywali jakich ma Kovlaev a jakich Stevson zainteresowania mediów to walki Sergey biją na głowe walkiS tevsona chyba tylko co ważne Finansowo.
Betrbijeva walki nie oglodałem ale zmiażdzył ale już znokutowanewgo wcześniej Campillo ma dopiero 8 walk Czeczen wielki talent ale nie twierdze że już by wygrał choć mógłby to zrobić z Stevsonem ale sprawił by mu duże problemy na kovlave za wcześnie za rok półtora z Stevsonem który będzie miał 39 lat myśle że wygra na Kovaleva za wcześnie