JEDYNY I NIEPOWTARZALNY GOLDEN BOY!

Wczoraj swoje 42. urodziny obchodził złoty medalista olimpijski i czempion sześciu kategorii - od dywizji super piórkowej aż do średniej, niesamowity Oscar De La Hoya (39-6, 30 KO). Nazwany nie tylko ze względu na przystojną twarz i zniewalający kobiety uśmiech, ale przede wszystkim na łatwość, z jaką zdobywał w ringu i poza nim bogactwo, przydomkiem "Golden Boy". Mający meksykańskich rodziców Kalifornijczyk do dzisiaj jest jedynym bokserem w historii, który podczas swojej całej kariery dzięki pay-per-view wygenerował dochód wynoszący blisko 700 milionów dolarów.

Niedługo po zdobyciu złotego medalu na Igrzyskach w Barcelonie w 1992 roku, mając na koncie ponad 200 zwycięskich walk amatorskich, utalentowany pięściarz ze wschodniego Los Angeles przeszedł na zawodowstwo i na kolejne sukcesy nie kazał czekać zbyt długo. W swoim zaledwie dwunastym pojedynku wywalczył w świetnym stylu tytuł mistrza świata WBO wagi super piórkowej, stopując w dziesiątej rundzie niepokonanego wcześniej Jimmi Bredahla (26-3, 7 KO).

Kolejne piękne chwile Oscar fundował zarówno sobie, jak i milionom swoich kibiców w kategorii lekkiej i junior półśredniej, oraz w półśredniej, gdzie w 1997 roku zwalił z tronu WBC świetnego Pernella Whitakera (40-4-1, 17 KO). W tej właśnie wadze "Golden Boy" zanotował również pierwszą swoją porażkę, ulegając po zaciętej walce innemu mistrzowi, tyle że federacji IBF, Felixowi Trinidadowi (42-3, 35 KO). Do dzisiaj kibice i eksperci nie mogą jednoznacznie stwierdzić, kto był tego dnia w kasynie Mandalay Bay w Las Vegas lepszy, chociaż większość stawia na Amerykanina. Jedno jest tylko pewne, starcie obu wspaniałych gwiazd przeszło do historii jako jeden z najlepiej sprzedanych w systemie pay-per-view pojedynków.

Kolejne wyżyny sympatyczny przystojniak z hollywoodzkim uśmiechem zdobył w kategorii junior średniej, a w pamięci fanów zapisał się przede wszystkim unifikacyjną wojną z buńczucznym Fernando Vargasem (26-5, 22 KO) w 2002 roku. De La Hoya w jedenastej odsłonie w brutalny sposób przy pomocy straszliwego lewego sierpowego skosił wówczas z nóg pyskatego rywala z miasta Oxnard.

W tym samym roku "Złoty Chłopiec" powołał do życia swoją własną grupę promotorską Golden Boy Promotions, która dzisiaj jest jedną z najpotężniejszych w biznesie.

Wycieczka Oscara w górę do wagi średniej zaowocowała co prawda mistrzostwem WBO zabranym Felixowi Sturmowi (39-4-3, 18 KO), ale odbyło się to w kiepskim stylu. Skazywany na porażkę naturalizowany Niemiec postawił amerykańskiej gwieździe twarde warunki i do dzisiaj większość znawców uważa, że został przez sędziów w MGM Grand w Las Vegas wystrychnięty na dudka. Dzięki temu zwycięstwu trzy miesiące później De La Hoya mógł bez przeszkód skrzyżować pięści z Bernardem Hopkinsem (55-7-2, 32 KO) w wielkiej unifikacyjnej walce, gdzie na szali znalazły się aż cztery mistrzowskie pasy (WBC, WBA, IBF i WBO). Długowieczny "Kat" z Filadelfii znokautował przeciwnika w dziewiątej rundzie świetnym ciosem na wątrobę.

Ostatni zwycięski pojedynek tego wspaniałego czempiona, gdzie nagrodą był mistrzowski tytuł, odbył się w 2006 roku. Oscar powrócił wówczas po dwudziestu miesiącach przerwy, aby na ringu w MGM Grand zdemolować w niespełna sześć rund i odebrać pas WBC dywizji junior średniej Ricardo Mayordze (31-8-1, 25 KO). Następnie przyszła niesamowita, minimalnie przegrana wojna z Floydem Mayweatherem Jr (47-0, 26 KO) oraz porażka odwodnionego mistrza z będącym w gazie Mannym Pacquiao (57-5-2, 38 KO). W końcu w 2009 roku "Złoty Chłopiec" ogłosił oficjalnie swoje przejście na emeryturę i po kilku skandalach, odwykach, załamaniach, rzekomych powrotach i kłopotach w firmie, teraz panuje u niego wreszcie względny spokój.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: Gogolius
Data: 05-02-2015 13:08:03 
Nazwac pojedynek z Floydem wojną to naduzycie.
Brakuje wspomnienia najlepszej walki w jakiej Oscar bral udzial czyli z Shanem Mosleyem.

Reszta na mega plus, fajnie ze takie artykuly sie pojawiaja :)
 Autor komentarza: StasioKolasa
Data: 05-02-2015 13:30:29 
Można było poświęcić trochę czasu i opisać dokładniej karierę ODLH,i na pewno czytelnicy by to docenili bardziej.Gdzie wojna z Mosleyem1 albo Quarteyem?Autor mógł stworzyć coś po po prostu lepszego,bardziej rozbudowanego napisać więcej o wymienionych bojach.Kariera złotego była przecież zayebista.

Walka z Whitakerem
Schyłkowy Whitaker przegrał walkę którą mógł równie dobrze wygrać.

Walka z Trinidadem
ODLH powinien to wygrać,nawet remis byłby prezentem dla Felixa.

Walka z Vargasem
ODLH w narożniku z Floydem sr.Wiele razy unikał w linach ciosów Vargasa niczym Mayweather.Dużo było między nimi negatywnych emocji,a Vargas wręcz nienawidził za wydarzenie z obozu treningowego.Tak przynajmniej mówił może to taki trashtalk.
 Autor komentarza: StasioKolasa
Data: 05-02-2015 13:50:38 
Autor komentarza: Gogolius
Brakuje wspomnienia najlepszej walki w jakiej Oscar bral udzial czyli z Shanem Mosleyem.


Tutaj można polemizować.;-) ODLH-Quartey czy ODLH-Molsey1?
 Autor komentarza: LegiaPany
Data: 05-02-2015 13:53:03 
happy b
 Autor komentarza: BYKZBRONXU2011
Data: 05-02-2015 15:12:46 
Mógłby zostac chodzącą reklamą kartelu narkotykowego
 Autor komentarza: Milan
Data: 05-02-2015 15:28:32 
najlepszego OScar
 Autor komentarza: Vitalij71
Data: 05-02-2015 19:20:59 
swietny fighter mnie utkwiły 2 walki w pamięci nokut na Fernardo vargasie i również Ko na cwaniaku pyskatym Mayordze
a nawet z Legendarnym Hopkinsem do momentu nokutu walka nie była jednostronna dla Kata.
Walka z Mywetherem bardzo wyrównana nie było by skandalem jakby Niejednogłośną decyzją przyznane zwyciestwo Dalhoi!!
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.