CHARLES BREWER: DZISIEJSZA WAGA ŚREDNIA I SUPER ŚREDNIA TO ŻART

Już 12 stycznia były czempion federacji IBF wagi super średniej Charles Brewer (40-11, 28 KO) odbierze nagrodę "Living Legend" ku czci wspaniałego Joe Fraziera. Trofeum to wręczy mu w jego rodzinnej Filadelfii córka słynnego "Smokin Joe" Jacqui Frazier-Lyde w obecności takich osobistości jak choćby Larry Holmes, Bernard Hopkins i Steve Cunningham. Brewer, który ze względu na swój efektywny styl walki i dynamit w pięściach zyskał przydomek "Topór", zawodowo boksował w latach 1989–2005. W 1997 roku zasiadł na tronie IBF, który obronił trzy razy. Poniżej 45-letni wojownik wspomina między innymi swoje największe zwycięstwo oraz ocenia dzisiejszy poziom dywizji średniej i super średniej.

- Musisz być bardzo dumny z faktu, że doceniono twoje ringowe osiągnięcia, przyznając ci nagrodę Joe Fraziera Living Legend. Kiedy po raz pierwszy usłyszałeś tą dobrą nowinę?
Charles Brewer
: To było jakieś dwa tygodnie temu. Dostałem dużo maili od Jacqui Frazier, ale na początku myślałem, że chce mnie tylko zaprosić na tę galę jako gościa. Dopiero później dała mi do zrozumienia, że muszę tam być, bo przyznano mi nagrodę. Pomyślałem wtedy: "Wow. Ok, to wielki zaszczyt."

- Co znaczył dla ciebie legendarny Joe Frazier?
CB
: To prawdziwy pięściarski symbol Filadelfii. Posiadał wszystkie najcenniejsze dla mistrza cechy, czyli determinację, odwagę, dumę, a przy tym zawsze ciężko trenował. To wspaniały wzór dla wszystkich bokserów z Filadelfii, który za każdym razem kiedy wchodził między liny, dawał z siebie wszystko. To dla mnie zaszczyt otrzymać tę nagrodę.

- Czy uważasz, że Joe Frazier był najlepszym pięściarzem z Filadelfii w historii?
CB
: Daj spokój, jak mogę odpowiedzieć na to pytanie (śmiech). Oczywiście, że Joe był wspaniałym zawodnikiem, ale ja też jestem z Filadelfii (śmiech). Mogę tylko powiedzieć, że ciężko mi wskazać na któregokolwiek z nas, jako tego najlepszego. Przecież jest tylu świetnych pięściarzy z tego miasta i co chwilę pojawiają się nowi. Uważam, że wszyscy jesteśmy najlepsi.

- Miałeś wspaniałą karierę, pełną ekscytujących ringowych wojen. Jeżeli miałbyś wybrać twoje najcenniejsze zwycięstwo, to które by to było?
CB
: To bardzo prosty wybór i zaraz ci wytłumaczę dlaczego. Najbardziej wartościowe dla mnie było pokonanie Herola Grahama w 1998 roku. To był szalenie niewygodny i sprytny rywal. Już na początku rzucił mnie na deski i dodatkowo skręciłem wtedy kostkę. Bardzo mnie bolała, byłem wściekły. Pamiętam doskonale jak w narożniku powiedziałem: "Zamierzam straszliwie zlać tego skur...!". Wskoczyłem do ringu i wyprowadziłem najmocniejszy prawy sierpowy, na jaki było mnie stać. Gdy tylko zobaczyłem jak ląduje na jego szczęce wiedziałem, że jest po walce. To był właśnie mój najcięższy i zarazem najpiękniejszy występ. Pełno w nim było zwrotów akcji, na początku wszystko szło źle, łącznie pechową kontuzją, ale ostatecznie karta się odwróciła i pokonałem utalentowanego pięściarza. To było moje wielkie zwycięstwo.

- Co sądzisz o dzisiejszej wadze super średniej i kto jest najlepszym jej przedstawicielem?
CB
: Porównując czasy, kiedy ja walczyłem i teraz, to zarówno kategoria średnia jak i super średnia to jakiś żart. Popatrzmy na Jermaina Taylora, przybył znikąd i od razu otrzymał szansę walki o tytuł, którą oczywiście wykorzystał. Powiedzmy sobie jednak szczerze, wyglądał okropnie w czasie tego występu, ale swoje zarobił. Bez wątpienia Andre Ward jest dla mnie numerem jeden. Ale to kolejny negatywny przykład dzisiejszego sportu. Przecież ten najlepszy pięściarz w ogóle nie walczy przez problemy z promotorami. Nie wiem, po której stronie leży wina, lecz taki talent jak jego po prostu nie ma okazji zabłyszczeć i pokazać, na co go stać. Uważam Andre za mądrego boksera i uwielbiam oglądać wszystko co robi w ringu.

- Czy uważasz, że jeżeli Ward przystąpiłby z marszu do rewanżowej bitwy z Carlem Frochem w marcu, lub kwietniu, to czekałaby go dużo cięższa przeprawa niż za pierwszym razem? Może potrzebowałby jakiejś walki rozgrzewkowej, przed pojedynkiem tej rangi?
CB
: Kategorycznie potrzebowałby zawalczyć wcześniej z jakimś mniej wymagającym rywalem, aby zrzucić rdzę. Nie wyobrażam sobie sytuacji, aby po tak długiej przerwie przystępował od razu do tak poważnej walki. Uważam jednak, że spokojnie po raz drugi pokonałby "Kobrę".

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: Rollins
Data: 09-01-2015 16:17:41 
Jakby Ronalda Wrighta zmiksować z Andre Wardem, to wyszłaby buzia Brewera :-)

Najbardziej utkwiły mi w pamięci te dwa wałki ze Svenem Ottke.
 Autor komentarza: Gogolius
Data: 09-01-2015 16:22:03 
Ach te stare dobre czasy. ;)

Super srednia nie jest taka zla, nie widze jej poki co za 2-3 lata ale na dzis jest okej, a doliczajac nieaktywnych Kesslera i Warda to jest bardzo dobrze.

Z czasow super six to byla jedna z najlepszych kategorii w ogole.

Co do sredniej... tu juz kulawo, nie jest beznadziejna jak np lekka ale wykrusza sie a dominacja Golokina jeszcze rzuca cien na peleton.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.