SETNA ROCZNICA URODZIN JOE LOUISA

Dokładnie sto lat temu, 13 maja 1914 roku, na świat przyszedł jeden z największych mistrzów w historii boksu, Joe Louis. Urodzony w LaFayette pięściarz przez niespełna dwanaście lat zasiadał na tronie wagi ciężkiej, 25-krotnie broniąc tytułu mistrza świata. To rekord, który przetrwał już ponad 60 lat.

Zawodową karierę rozpoczął w 1934 roku w Chicago. Przez kolejne walki szedł jak burza, zdecydowaną większość z nich wygrywając przed czasem. Kiedy wydawało się, że nikt nie może go zatrzymać, w czerwcu 1936 roku zrobił to niespodziewanie doświadczony Max Schmeling.

Po pierwszej porażce Louis, który zlekceważył przygotowania do starcia ze Schmelingiem, szybko wziął się do pracy i wrócił na ring w piorunującym stylu. Odniósł kilka zwycięstw i w końcu w połowie 1937 roku otrzymał walkę o mistrzostwo świata z Jimem Braddockiem. Szansę wykorzystał, nokautując czempiona w ósmej rundzie. Był to efektowny początek długich, zawiadywanych twardą ręką rządów "Brązowego Bombardiera".

Już u ich początku, w czwartej obronie tytułu, Louis ponownie zmierzył się ze Schmelingiem. Tym razem, czy tego chcieli czy nie, nie chodziło tylko o sport. Rozegrany na kilkanaście miesięcy przed wybuchem drugiej wojny światowej pojedynek miał symbolizować walkę amerykańskiej demokracji z nazistowskimi Niemcami. Podczas spotkania w Białym Domu prezydent Roosevelt powiedział Louisowi: "Joe, potrzebujemy twoich mięsni, aby pokonać Niemcy".

Za drugim razem Louis, doskonale zdający sobie sprawę z wagi pojedynku, nie dał Schmelingowi szans. Walka, którą na Yankee Stadium oglądało ponad 70 tysięcy kibiców, a z której relacji ponad 100 milionów słuchało przy radioodbiornikach, trwała 124 sekundy. Louis został bohaterem Ameryki, a Schmeling w niesławie wrócił do Niemiec. Mimo napiętych stosunków pomiędzy ich krajami pięściarze pozostali przyjaciółmi.

W kolejnych latach "Brązowy Bombardier" nadal wygrywał, odprawiając czołowych zawodników tamtych czasów, m.in. Arturo Godoya, Buddy’ego Baera, Billy’ego Conna i Jersey Joe Walcotta. Przegrał w końcu we wrześniu 1950 roku, po 11 latach, 8 miesiącach i 8 dniach na szczycie wagi ciężkiej. Jego pogromcą okazał się Ezzard Charles.

Louis nadal boksował, ale był już cieniem siebie sprzed lat. Jego karierę zakończył w październiku 1951 roku Rocky Marciano, nokautując swojego idola w ósmej rundzie walki w Madison Square Garden. Po pojedynku Marciano poszedł do szatni Louisa i przeprosił za to, że go pokonał.

Na sportowej emeryturze Louis borykał się z problemami finansowymi. Nie zniknął jednak ze sceny i wciąż od czasu do czas pojawiał się przy ringu przy okazji ważnych walk. W ostatniej, jaką zobaczył, Larry Holmes pokonał 11 kwietnia 1981 roku Trevora Berbicka. Kilka godzin po finalnym gongu Louis doznał zawału serca i zmarł 12 kwietnia w szpitalu Desert Springs w Paradise w stanie Nevada.

W 1990 roku, w pierwszym naborze, został włączony do Międzynarodowej Bokserskiej Galerii Sław. Do dzisiaj w powszechnej opinii ekspertów uchodzi za jednego z dwóch, obok Muhammada Alego, najlepszych pięściarzy w historii wagi ciężkiej.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: MAKAV3LI
Data: 13-05-2014 13:51:08 
Joe Louis na dożywotnim propsie.
 Autor komentarza: LegiaPany
Data: 13-05-2014 14:33:08 
best of the best - chyba......
 Autor komentarza: Cooperek
Data: 13-05-2014 16:57:00 
Jak ogląda się takie stare nagrania to dopiero widać jak bardzo boks się rozwinął. Inna era jeśli chodzi o umiejętności.
 Autor komentarza: Dragon2537
Data: 13-05-2014 17:27:23 
dzis by pozamiatał wagą cieżką
 Autor komentarza: rafaltheo
Data: 13-05-2014 17:39:21 
akurat umiejetnosci techniczne Louisa byly znakomite- to byl bokser podrecznikowy niezaleznie czy walczyl wtedy czy walczylby dzis.
A dzis Louis zrobilby wage z 91 kg do powiedzmy 97 i naprawdopodobniej pozamiatalby wage ciezka- przegralby co najwyzej z Kliczka i moze ze Stiverne'm/Wilderem( bo szczeke niestety Louis mial niespecjalna), choc mimo wszystko wieksze szanse sa na to ze by ich pojechal.
No i pamietajmy, ze dzisiaj naprawde zawodnicy wagi ciezkej nie są jacys zbyt duzo wieksi niz dawniej- oni są GRUBSI, TŁUSTSI i to by było na tle. Taki Fury to wrecz sobowtor takiego Buddy'ego Beara.
 Autor komentarza: StasioKolasa
Data: 13-05-2014 17:55:06 
Autor komentarza: Cooperek
Data: 13-05-2014 16:57:00
Jak ogląda się takie stare nagrania to dopiero widać jak bardzo boks się rozwinął. Inna era jeśli chodzi o umiejętności

Luis i jego warsztat byłby na bardzo wysokim poziomie nawet dziś.On wyprzedził prawie wszystkich ze swojej epoki jeżeli chodzi o wyszkolenie o kilka dekad.Weźmy takich jak Arreola,V.Kliczko,Szpilka,Charr,Wilder,czy Chisora..Luis zawstydza ich jeżeli chodzi o umiejętności,czy technikę.Tacy jak Joe rodzą się raz na 50lat.Fenomenalny zawodnik,jeden z najwiekszych jak nie największy z mistrzów kategorii ciężkiej.
 Autor komentarza: UshiroTobi
Data: 13-05-2014 18:20:29 
jeden z najwybitniejszych w historii
szkoda że życie zakończył w biedzie
pewnie byłoby inaczej gdyby był białym anglosaskim protestantem
 Autor komentarza: Faraon
Data: 13-05-2014 21:35:02 
Ja natomiast podziwiam do dzisiaj
Jacki Johnsona.
Gość poprostu się z wszystkimi bawił a po pojedynku z James J. Jeffriesem powiedział nawet się nie zmęczył.
Używał życia w pełni znaczenia tego słowa.
Wielkim wydarzeniem dla czarnoskórych był Martin Luther King i Jack Johnson .
Miał naprawde petarde w łabie.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.