ZAPOMNIANE BITWY: GEORGE FOREMAN vs KEN NORTON

26 marca 1974 roku na ringu w Caracas doszło do kolejnej straszliwej masakry autorstwa ówczesnego króla wszechwag George'a Foremana (76-5, 68 KO). Tym razem posiadaczowi pasów WBC i WBA stanął na drodze inny wielki bokser tamtych czasów - Ken Norton (42-7-1, 33 KO), jednak gdyby dane mu było przewidzieć, co zrobi z nim niszczyciel z Teksasu, zapewne trzymałby się od wenezuelskiej stolicy z daleka.

Foreman, jeden z najwybitniejszych czempionów w historii boksu zawodowego, mistrzostwo świata zdobył w imponującym stylu. W styczniu 1973 roku brutalnie zdemolował kolejną gwiazdę sprzed lat Joe Fraziera (32-4-1, 27 KO), odbierając mu wspomniane wyżej trofea. Niepokonany w 29 walkach „Smokin Joe” w ciągu dwóch wstrząsających rund aż sześć razy padał na deski po ciosach „Big George'a”. To dla całego bokserskiego świata był po prostu szok.

Osiem miesięcy później Foreman już w pierwszej odsłonie wykończył Portorykańczyka Jose Romana (53-27-4, 27 KO) i legitymując się wspaniałym rekordem 38 zwycięstw i zero porażek 26 marca 1974 roku na ringu w El Poliedro stanął oko w oko z Nortonem.

Pochodzący z Jacksonville w stanie Illinois Norton przystępując do, jak miała pokazać przyszłość, bardzo nierównej konfrontacji z mistrzem z Teksasu, był pewny siebie. Rok wcześniej stoczył dwie wspaniałe i zacięte bitwy z Muhammadem Ali (56-5, 37 KO), z których pierwszą w marcu wygrał niejednogłośnie na punkty, łamiąc Alemu szczękę. Sześć miesięcy później role się odwróciły i to „The Greatest” triumfował w podobny sposób. Dlatego też eksperci i kibice uważali, że przystojny i uwielbiające kolorowe, rzucające się w oczy i ekstrawaganckie ubrania Ken, będzie tak naprawdę pierwszym wymagającym rywalem siejącego popłoch i zniszczenie Foremana. Krytycy wciąż zarzucali mistrzowi WBC i WBA, że w walce z Frazierem miał po prostu szczęście i gdy to go opuści zostanie gładko i szybko zdetronizowany. Już wkrótce „Big George” miał im zamknąć usta.

Bukmacherzy obstawiali zwycięstwo Foremana, złotego medalisty olimpijskiego z Rzymu z 1968 roku, w stosunku 3-1. Tuż przed pojedynkiem okazało się, że tylko federacja WBA usankcjonuje tę bitwę, bowiem prezydent WBC Ramon Velasquez opuścił Caracas dzień wcześniej zarzucając miejscowym organizatorom, że nie przestrzegają regulaminu WBC, a w ślad za nim podążyli wyznaczeni przez jego federację oficjele.

Norton nie ukrywał, że zamierza robić wszystko, aby pojedynek potrwał jak najdłużej i dopiero od ósmej rundy miał zamiar podkręcić tempo i wykończyć osłabionego, jak przypuszczał mistrza. Jednak wszystkie te plany szybciutko spaliły na panewce. „Big George” mimo długiej jak na ówczesne czasy przerwy, prezentował świetną formę. Mimo iż pretendent był ruchliwy i szybki, obrońca tytułu wprawnie skracał dystans i regularnie lokował na jego głowie potężne ciosy. Szczególnie destrukcyjne były uderzenia podbródkowe i sierpy, które już w pierwszej odsłonie wyraźnie wstrząsnęły Nortonem.

Koniec nastąpił po przerwie. Rozgrzany już najwyraźniej „Big George” ostro zaatakował cofającego się i coraz bardziej bezradnego Kena. To nie tak miało wyglądać, zdawała się mówić jego mina. Jednak ówczesny mistrz wagi ciężkiej nie znał litości. Po raz pierwszy challenger zapoznał się z deskami po morderczej serii z prawej ręki. Wstał oszołomiony, ale już chyba tylko cud mógłby go wtedy uratować przed szarżującym jak wściekły byk Foremanem. Kolejna seria zakończona mogącym przebić ceglany mur ciosem sierpowym z prawej i Norton padł jak podcięte drzewo, uderzając bezwładnie głową o ziemię. Nadludzką siłą woli stanął na nogi, ale na szczęście sędzia ringowy Jimmy Rondeau i trener Bill Slayton nie pozwolili na dalszą masakrę.

Po tym pokazie siły zarówno krytycy, jak i fani „Big Georga” zgodnie uznali, że oto wielki czempion rozpoczął rządy w królewskiej kategorii i jedynym, który byłby w stanie go pokonać jest tylko on sam. Co ciekawe brutalnej siły Foremana nie przestraszył się zasiadający wówczas w pobliżu ringu w Caracas Muhammad Ali. Co więcej, siedem miesięcy później zaszokował świat, pokonując straszliwego punczera przez nokaut w ósmej rundzie podczas legendarnego „Rumble In the Jungle” w Kinszasie, ale to już temat na osobny artykuł…

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: fadfaa
Data: 31-03-2014 12:40:23 
"Tuż przed pojedynkiem okazało się, że tylko federacja WBA usankcjonuje tę bitwę, bowiem prezydent WBC Ramon Velasquez opuścił Caracas dzień wcześniej zarzucając miejscowym organizatorom, że nie przestrzegają regulaminu WBC, a w ślad za nim podążyli wyznaczeni przez jego federację oficjele."

Wydaje mi się, że federacja WBC wrocila do sankcjonowania tego pojedynku. Wenezuelczycy ostatecznie zgodzili sie na Rondeau z USA. Otoczka tej walki byl jeszcze proba ominiecia podatkow i zmyslona kontuzja Foremana. Przekret w Caracas jak sie patrzy.

http://news.google.com/newspapers?id=CmdQAAAAIBAJ&sjid=MVgDAAAAIBAJ&pg=7292,3641547&hl=en

Początek drugiej kolumny po lewej stronie. Tam jest, ze sie zgodzili na nowego sedziego
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.