ROLANDO NAVARRETE - UPADEK MISTRZA

Od wielkiej bokserskiej monodramy Floyda Mayweathera Juniora zatytułowanej „The One” i odegranej jedynie przy użyciu stojaka meksykańskiej produkcji minęło już wystarczająco dużo czasu, więc można zacząć rozmawiać także o innych aktorach. Wydaje się, że to właśnie powrót Manny'ego Pacquiao, tego wielkiego wirtualnego przeciwnika „Moneya”, najbardziej elektryzuje fanów od zakończenia inscenizacji z 14 września. Zanim jednak wielki boks przeniesie się z kasyn Las Vegas do Makau w Chinach, a media sportowe wypełnią analizy nadchodzącego pojedynku nadarza się okazja, by przypomnieć postać innego Filipińczyka, któremu powrót nie tylko do bokserskiego świata się nie powiódł.

Rolando Navarrete (57-14-3, 33KO) urodził się 14 lutego 1957 roku w dzielnicy Dadiangas w mieście General Santos. Kiedy promotorzy odkryli talent tego mocno bijącego pięściarza wysłali go na Hawaje, które od tej pory stały się jego bokserską bazą. Swoją pierwszą walkę mistrzowską Rolando przegrał co prawda w 1980 roku z legendarnym Alexisem Arguello (89-8, 70 KO), ale już 29 sierpnia 1981 roku znokautował w piątej rundzie popularnego Corneliusa Bozę-Edwardsa (45-7-1, 34 KO) i zdobył pas WBC kategorii junior lekkiej. Trofeum obronił nokautując twardego Koreańczyka Chung-Il Choi (14-2, 13 KO), ale stracił je już w kolejnym pojedynku na rzecz Rafaela Limona (52-23-2, 38 KO) padając na deski w dwunastym starciu. Strata tytułu była jednak dopiero preludium do suity jego wielkiego upadku.

Prowadząc bardzo rozrywkowy tryb życia przepełniony alkoholem i kobietami Navarrete tracił powoli wszystko: zostawiła go żona, stał się bankrutem, aż wreszcie odsiedział za gwałt trzy lata w hawajskim więzieniu. Zwolniony powrócił do ojczyzny, by odbudować swoją karierę, ale oprócz zrewanżowania się Limonowi w 1988 roku nic więcej nie osiągnął. Kończąc z boksem Navarrete został bez środków do życia i z siedmiorgiem dzieci ze związków z różnymi kobietami. Nie mając wielkich perspektyw zajął się więc tym, co mu przychodziło najłatwiej: rabunkami i rozbojami. W efekcie został aresztowany za ciężkie pobicie i obrabowanie bogatego chińskiego biznesmena. Był zamieszany w napady, handel narkotykami i omal nie zginął po dźgnięciu w szyję szpikulcem do lodu. Dziś w wieku 56 lat mieszka w ruderze, żyje z pomocy socjalnej i jałmużny, a dorabia sobie sprzedając ryby na ulicy. Co prawda wciąż obija worek bokserski zawieszony w jego domu i jak na swój wiek jest dobrze zbudowany, ale mentalnie jest wrakiem, z trudem chodzi i mamrocze coś niezrozumiale. Z minionej kariery pozostał mu jedynie fakt, że ze względu na dawne osiągnięcia pamięta o nim Manny Pacquiao, który co jakiś czas mu pomaga.

Do dziś Filipińczycy wspominają, że „Zły chłopiec z Dadiangas” miał „krótki bezpiecznik” przez co ciągle wpadał w kłopoty. Przez swój wizerunek złego chłopca nigdy też nie doczekał się takiego statusu i uznania jak "Pac-Man", ale to właśnie on był największą gwiazdą Filipin zanim jeszcze Manny nauczył się odróżniać nocnik od talerza. Nie chodzi tu oczywiście o porównywanie tych dwóch jakże różnych osobowości, a jedynie przypomnienie historii, które są bliższe rzeczywistości niż te sączące się z perfekcyjnie zrealizowanych i bajkowych opowieści płatnych telewizji.

Muhammad Ali wytykał kiedyś hipokryzję społeczeństwu, które jest wstrząśnięte, gdy bokserskie gwiazdy bez edukacji tracą cały swój majątek, a nie jest zaskoczone kiedy bogaci biali wyskakują przez okna bankrutujących korporacji. Tymczasem o żadnym szoku nie może być mowy, kiedy wie się jak często bokserzy są bezwzględnie wykorzystywani fizycznie i finansowo podczas kariery, a następnie bezlitośnie zapominani bez wskazówek na dalsze życie czy zwykłych emerytur. Już bardziej szokujący powinien być widok byłego mistrza, a tym bardziej byłego przeciętnego boksera, który jest finansowo zabezpieczony.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: Overfull
Data: 07-11-2013 16:55:41 
To jest twardziel, nie jakiś Szpila.
 Autor komentarza: WARIATKRK
Data: 07-11-2013 18:37:27 
Nie kojarzę autora ale życzę mu podobnych świetnych tekstów :)Okrutna historia jak można się tak stoczy oby była przestroga dla innych którzy maja u stóp świat a potem zostaje wegetacja...
 Autor komentarza: ColonelKurtz
Data: 08-11-2013 08:26:49 
Twardziel ? Typowy dureń, do tego gwałciciel (o ile to prawda).Standardowa historia jak u naszych krajowych "twardzieli" na koniec życia tonących w alimentach dorabiając na bazarku handlem szczypiorkiem w okresach kiedy nie siedzą w wieniu.Sportowo ok, reszta o ile gwałt jest prawdą to dno, śmieć jeden.Dzieciaki tez z kapusty nie wyskoczyły i trzeba płacić.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.