RINGOWE EPOPEJE IX: JONES JR. vs TARVER

Po dwumiesięcznej wakacyjnej przerwie powracam z naszym niedzielnym cyklem historycznym, który mam nadzieję nadal będzie spotykał się z zainteresowaniem Czytelników. W tym odcinku Ringowych Epopei chciałbym przedstawić historię niezbyt odległą, a tym samym zapewne dobrze znaną. Jednak w zalewie informacji, z którym mamy do czynienia w dobie Internetu i mediów cyfrowych, nawet wydarzenia sprzed roku wydają się dość odległe, a tym bardziej takie, które rozegrały się przed dekadą. Jednym z bohaterów bokserskiej trylogii, którą dziś przypomnę, był wielki król P4P, genialny pięściarz, do którego statusu opromieniony wczorajszym zwycięstwem Floyd Mayweather Jr. dopiero się zbliżył. A jednocześnie mistrz, który jak mało kto potrafił swoje dziedzictwo rozmienić na drobne i nadal pozostaje aktywny, pozwalając obijać się coraz słabszym rywalom, a tysiące kibiców na całym świecie pamiętających lata jego chwały, modlą się o rychły koniec kariery. Już wiadomo o kim mowa. Symbol złotych lat 90. ubiegłego wieku, być może największy geniusz w dziejach boksu, fenomenalny Roy Jones Jr. Dziesięć lat temu otworzył wielką trylogię z innym wspaniałym mistrzem tamtych czasów, Antonio Tarverem, z którym zaznał także pierwszej prawdziwej porażki na zawodowym ringu.

Video: trylogia Jones Jr. vs Tarver>>>

Kariera Jonesa Jr. jest dość dobrze znana, więc krótko przypomnę tylko najważniejsze punkty jego sportowej biografii. Jego droga na szczyt bokserskiego Olimpu zaczęła się paradoksalnie od porażki, w dodatku zupełnie niezasłużonej. Jako 19-latek wystąpił na Igrzyskach Olimpijskich w Seulu w 1988 roku, gdzie w finale został skandalicznie okradziony ze złotego medalu przez złodziei z ołówkami, którzy dali zwycięstwo pokonanemu reprezentantowi gospodarzy. To m.in. haniebny werdykt z tej walki wpłynął na zmianę sędziowania w boksie amatorskim i wprowadzenie nieszczęsnych maszynek, które okazały się lekarstwem gorszym od choroby. Tymczasem Jones uhonorowany na otarcie łez pucharem Barkera dla najlepszego pięściarza Igrzysk rozpoczął karierę zawodową i niecałe pięć lat później sięgnął po swój pierwszy mistrzowski tytuł w wadze średniej, pokonując nie byle kogo, bo samego Bernarda Hopkinsa. Zdobyty wtedy pas IBF obronił raz i przeniósł się do wagi super średniej, zdobywając od razu mistrzostwo po zwycięstwie nad Jamesem Toneyem. Potem przyszły kolejne mistrzowskie pasy w wadze półciężkiej, w której zunifikował tytuły i rządził niemal niepodzielnie w latach 1999-2003. Niemal, gdyż pas WBO pozostawał wtedy w rękach Dariusza Michalczewskiego, a do oczekiwanego starcia obu mistrzów i pełnej unifikacji nigdy nie doszło. To zresztą było przedmiotem kontrowersji, gdy w 2002 roku magazyn „The Ring” uhonorował Jonesa Jr. swoim pasem, a niektórzy protestowali wskazując, że byłoby to możliwe dopiero po pokonaniu „Tigera”.

Roy uchodzący już wtedy za żyjącą legendę boksu postanowił jednak utwierdzić swój status i porwał się na rzecz, która przed nim udała się tylko jednemu pięściarzowi, Bobowi Fitzsimmonsowi ponad sto lat wcześniej. Mianowicie postanowił sięgnąć po mistrzostwo świata wagi ciężkiej, mając w dorobku tytuł w kategorii średniej. Próbował tego dokonać nasz rodak Stanisław Kiecal w 1909 roku, ale został ciężko znokautowany przez wielkiego Jacka Johnsona. Jonesowi Jr. udała się ta sztuka i w 2003 roku po zdeklasowaniu w ringu Johna Ruiza został mistrzem świata WBA w wadze ciężkiej. Jako panujący czempion królewskiej dywizji postanowił wrócić do wagi półciężkiej, gdzie tymczasem zabłysła gwiazda nowego mistrza Antonio Tarvera, który sięgnął po zwakowane przez Jonesa pasy WBC i IBF. Pojawił się na konferencji prasowej po walce Jonesa z Ruizem (miesiąc przed jego własną walką o mistrzostwo) i wyzwał gwiazdę zawodowych ringów na pojedynek.

Tarver miał za sobą podobnie jak Jones Jr. znakomitą karierę amatorską, z brązowym medalem Igrzysk Olimpijskich w Atlancie,  oraz mistrzostwem świata. Do dziś pozostaje zresztą jedynym amerykańskim pięściarzem, któremu udało się w jednym roku (1995) sięgnąć po mistrzostwo USA, igrzysk panamerykańskich oraz świata. Jego równie błyskotliwie rozwijającej się kariery nie przerwała nawet pierwsza nieudana próba zdobycia mistrzowskiego tytułu w 2000 roku, gdy został odprawiony przez Erica Hardinga, któremu zrewanżował się zresztą nokautując dwa lata później. Choć Tarver jest starszy od Jonesa Jr. o rok, później zaczął przygodę z boksem, dlatego na szczyt dotarł wtedy, gdy jego przyszły rywal miał już status niemalże boski. Jones Jr. był nie tylko wielką gwiazdą zawodowego pięściarstwa, ale również show biznesu, nagrywając płyty z muzyką rap, którą zresztą czasem sam wykonywał wychodząc do kolejnych walk, oraz grał w hollywoodzkich superprodukcjach, m.in. w drugiej części „Matrixa”. Rok 2003 to było apogeum kariery pięściarza z Pensacoli, uświetnione mistrzostwem wagi ciężkiej i właśnie rolą we wspomnianym filmie. I właśnie wtedy spotkali się z Tarverem po raz pierwszy.


Było to 8 listopada 2003 roku, na ringu w Mandalay Bay w Las Vegas, jednym z sanktuariów współczesnego boksu. Jones Jr. występował w nietypowej dla siebie roli pretendenta do pasa WBC posiadanego przez Tarvera oraz wakującego pasa WBA, natomiast pas IBF został z kolei zwakowany przez „Magic Mana” kilka dni przed tym pojedynkiem z powodu niemożliwości przystąpienia w terminie do obowiązkowej obrony. Stawką walki nie był także ciągle posiadany przez Jonesa tytuł w wadze ciężkiej. Do dziś wielu obserwatorów oraz kibiców utrzymuje, że zbijanie prawie dziesięciu kilogramów odbiło się niekorzystnie na formie wielkie mistrza, co wyraźnie było widać w ringu. I choć zdania na ten temat są podzielone, jedno nie ulega wątpliwości – to już nie był ten sam, fenomenalny Roy Jones Jr., pięściarz z innej galaktyki, nieuchwytny dla swoich rywali. Nadal prezentował znakomitą technikę, jednak był wyraźnie wolniejszy i Tarver trafiał go znacznie częściej niż poprzedni rywale. Zdaniem sędziów, wciąż chyba oczarowanych magią nazwiska, nie wystarczyło to do zwycięstwa i Jones Jr. odzyskał swoje pasy w półciężkiej, wygrywając przez majority decision. Został także pierwszym i jak dotąd jedynym w historii panującym mistrzem świata wagi ciężkiej, który wrócił do niższej kategorii i odzyskał w niej tytuł. Oczywiście o żadnym skandalu nie mogło być mowy, gdyż walka była wyrównana i punktacja mogła tak naprawdę iść w obie strony. Jones doskakiwał do Tarvera w charakterystyczny dla siebie sposób i bił kombinacjami czterech, pięciu ciosów, z których tylko niektóre dochodziły do celu, natomiast „Magic Man” starał się akcentować końcówki rund. Ogólny obraz walki nie czynił z niej niestety wielkiego i pasjonującego widowiska, a wobec kontrowersji wokół werdyktu, stało się jasne, że szybko dojdzie do rewanżu.


I rzeczywiście spotkali się już pół roku później, 15 maja 2004 roku, ponownie w Mandalay Bay. Tym razem wydarzenia przybrały jednak zupełnie odmienny i nieoczekiwany obrót. Wielki Roy Jones Jr. został znokautowany już w drugiej rundzie, doznając pierwszej prawdziwej porażki na zawodowym ringu! Wcześniejsza przez dyskwalifikację w 1997 roku z Montellem Griffinem nie liczyła się w istocie, gdyż RJJ uderzył z rozpędu zamroczonego rywala klęczącego na deskach, a wcześniej zamiatał nim ring i w rewanżu znokautował w pierwszej rundzie. Tym razem sam zaznał smaku dotkliwej porażki, gdy Tarver trafił potężnym lewym sierpowym („Magic Man” jest mańkutem) i choć zamrocznony Roy pozbierał się przed upływem dziesięciu sekund, sędzia ringowy Jay Nady nie miał wątpliwości i przerwał walkę. Tym samym Tarver pokonał legendę przez techniczny nokaut i odzyskał tytuł w półciężkiej. Po walce Jones Jr. stwierdził: „nie ma żadnego usprawiedliwienia z mojej strony. Jestem wojownikiem i wyszedłem do walki. Takie rzeczy zdarzają się najlepszym z nas.” Porażka ta została uznana za Nokaut Roku przez magazyn „The Ring”, który pas dotąd pozostający w rękach Jonesa przekazał jego pogromcy. Prawie 400 tysięcy widzów, którzy wykupili transmisję PPV, nie mogło być zawiedzionych, a Tarver zyskał prawdziwie gwiazdorski status.


Zaledwie cztery miesiące później Jones Jr. został jeszcze ciężej znokautowany przez Glena Johnsona i powszechnie twierdzono, że powinien zakończyć karierę, zwłaszcza po dwóch tak ciężkich porażkach w krótkim odstępie czasu. To rzeczywiście byłoby chyba najlepsze rozwiązanie. Ocaliłby status legendy niemal nienaruszonej. Niestety w przypadku tego wielkiego pięściarza sprawdziła się reguła, że ciężko pogodzić się ze świadomością upadku. Ponad rok po porażce z Johnsonem wrócił na ring, by 1 października 2005 roku w Tampie na Florydzie domknąć trylogię z Tarverem, który w międzyczasie zdążył przegrać i wygrać ze wspomnianym Johnsonem. I choć Jones Jr. wypadł lepiej niż oczekiwano, bezdyskusyjnie przegrał na punkty, urywając mistrzowi najwyżej cztery rundy i zapoznając się z deskami w 11 starciu. Dla obu rywali otwierał się wtedy schyłkowy okres kariery, a stawką te walki był zaledwie pas peryferyjnej federacji IBO. Jones Jr. nigdy już nie wrócił na mistrzowski tron, a po jego ostatniej walce z Pawłem Głażewskim można mieć jedynie nadzieję, że nie zobaczymy go ponownie w ringu. Tarver miał jeszcze swoje momenty, zagrał pamiętną rolę Masona Dixona w szóstym filmie z serii „Rocky” i wszedł nawet przebojem do czołówki nowej kategorii, zdobywając pas IBO w wadze junior ciężkiej, a ostatnio był wymieniany w gronie potencjalnych rywali naszego Krzysztofa Włodarczyka. Wydaje się jednak, że dla tego prawie już 45-letniego weterana, nieaktywnego od ponad roku, również nadszedł już czas najwyższy na definitywne pożegnanie z ringiem.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

Historyk sztuki, adiunkt na UAM w Poznaniu. Boks stał się jego pasją w latach 80. ubiegłego wieku, gdy Mike Tyson zmiatał z ringu kolejnych rywali, filmowy Rocky bił się w Moskwie z Ivanem Drago, a pięściarze z kadry prowadzonej przez Andrzeja Gmitruka przywieźli z Igrzysk Olimpijskich w Seulu cztery brązowe medale. Autor felietonów oraz opracowań historycznych poświęconych pięściarstwu, które poznał również w praktyce, 20 lat temu pod okiem trenera Grzegorza Swadowskiego.

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: WARIATKRK
Data: 15-09-2013 22:38:20 
Wrócił mój ulubiony cykl :)Jakie to jest okrutnie smutne że waciany Głażewski obijany przez super średniego araba z Francji rzucił na deski Roya i wypunktował go...Dla mnie jeśli chodzi o styl,osiągnięcia nazwiska nr 1 wszech czasów!Szkoda ze tiger bał się przylecieć po lanie bo irytujące jest jak papierowy mistrz niemieckiego podwórka nie raz mówił ze Roy go unikał...


Po prostu wspaniałe momenty genialnego Roya moje ulubione tribute:
http://www.youtube.com/watch?v=QBwLsxErWgA
 Autor komentarza: DanseMacabre
Data: 15-09-2013 22:40:53 
Nareszcie powróciły Ringowe Epopeje.Píękny lewy padł na brode Roya w drugiej walce od momentu przyjecia tej bombki Jones sie skonczyl nie byl juz tak pewny siebie i walczył bardziej zachowawczo.
 Autor komentarza: StonkaKartoflana
Data: 15-09-2013 22:46:27 
Do Autora -
"w 1997 roku z Montellem Griffinem nie liczyła się w istocie, gdyż RJJ uderzył z rozpędu zamroczonego rywala klęczącego na deskach, a wcześniej zamiatał nim ring"

Nie było żadnego zamiatania ringu Griffinem! Griffin zawalczył świetnie! do czasu desek przegrywał 1 punktem!!! a optycznie szedł łeb w łeb, w statystykach celnych ciosów był nawet lepszy/

Legendą jest że Roy do Ruiza się rozrósł a potem zbijał, na wagę wlazł w luźnych dzinsach a i tak ledwo przekroczył limit cruiser (ważył bodaj z gaciami 87) czyli pewnie nie wiele więcej co w dniu walki w półciężkiej a i tak mniej niż na "wakacjach" gdzie osiągał 90kg
 Autor komentarza: hms
Data: 15-09-2013 22:54:17 
Slyszalem ze w kieszeniach mial odwazniki ale nie wiem czy to prawda
 Autor komentarza: DanseMacabre
Data: 15-09-2013 22:58:05 
X czesc cyklu
1Norton-Ali
2.Patterson-Johansson
3.Sugar Robinson-Lamotta
 Autor komentarza: Sajnal11
Data: 15-09-2013 23:04:01 
Mam nadzieje ze nie tylko trylogie beda opisywane w tym cyklu,bo jest wiele podwójnych i pojedynczych walk wartych opisania
 Autor komentarza: Ernesto
Data: 15-09-2013 23:05:18 
WARIATKRK

Sam jesteś papierowy, nie przesadzaj :D
 Autor komentarza: GIEKSAJESTTYLKOJEDNA
Data: 15-09-2013 23:14:35 
Tygrys powinien mieć pseudonim raczej Origami:D
 Autor komentarza: WARIATKRK
Data: 15-09-2013 23:15:38 
Ernesto
WBO pasek dla niemieckich mistrzów swojego podwórka gdzie zawsze sędziowie są w pogotowiu by pomóc.Nie chce mi się teraz licytować każdy wie że michalczewski w świecie fantazji żyje i utopi mówiąc ze Roy go unikał i o był lepszy...
 Autor komentarza: Tomasz (Redaktor bokser.org)
Data: 15-09-2013 23:18:14 
Stonka - pisząc o zamiataniu ringu nie miałem na myśli całej walki, lecz jej drugą fazę, w której Griffin leżał na deskach także w 7 rundzie. Wcześniej rzeczywiście radził sobie dobrze, choć większość ciosów trafiało w gardę Jonesa. Oglądałem tamtą walkę na żywo i gdyby nie ta feralna dyskwalifikacja byłoby KO jak amen w pacierzu. Zgadzam się natomiast, że to zbijanie wagi to taka trochę legenda i przyczyny złej dyspozycji po walce z Ruizem były inne. Pozdrawiam, dziękuję za uwagi i cieszę się, że jest kilka osób, dla których moja praca ma sens.
 Autor komentarza: GIEKSAJESTTYLKOJEDNA
Data: 15-09-2013 23:18:43 
WARIATKRK
Podpisuję się obiema rękami.
Dariusz Origami Michalczewski :D
 Autor komentarza: StonkaKartoflana
Data: 15-09-2013 23:23:42 
Tomasz pozdrawiam, dzięki za odpowiedz.
 Autor komentarza: Tomasz (Redaktor bokser.org)
Data: 15-09-2013 23:26:49 
Sajnal11 - niestety nazwa cyklu wyklucza z niego zmagania krótsze niż trylogie. Ale jak skończą się ciekawe epopeje, zawsze będzie można wystartować z nowym cyklem, który obejmie także te krótsze boje.
 Autor komentarza: Sajnal11
Data: 15-09-2013 23:28:51 
Tomasz
No to jestem spokojny:)
 Autor komentarza: tomi500
Data: 16-09-2013 00:48:46 
Dla mnie to był nr.1 i zostanie nr.1 nawet jak bedzie nadal walczył i przegrywał.Wiadoma sprawa,że to już cień wielkiego mistrza,ale trzeba pamiętać co prezentował nam wszystkim i w jakim stylu rozbijał wszystkich.Był o klase lepszy od najlepszych,nie miał sobie równych,więc chyba teraz potrzebuje więcej czasu od innych,żeby zrozumieć że wiecznie tak nie będzie.mam wrażenie,że to w duzym stopniu już do niego dotarło i znika sobie powoli.Z Michalczewskim chętnie bym go jeszcze zobaczył.To byłby może dobry zarobek gdyby walczyli w niemczech
 Autor komentarza: lukaszbiszczu
Data: 16-09-2013 01:11:46 
193 funty wazyl z Ruizem czyli tak jak w kazdej walce wpol ciezkiej
 Autor komentarza: boksjor
Data: 16-09-2013 08:34:13 
Roy zrobił błąd, że wracając z ciężkiej nie zahaczył o junior ciężką, przynajmniej teraz nie mówiłby o tym tytule. Tygrys może sobie mówić co chce, ale Roy nie bał się jego, a niemieckich sędziów. W Las Vegas walka miałaby na pewno większe szanse na uczciwe sędziowanie. Co do następnych trylogii również prosiłbym o Ali - Norton, chyba że trzecia walka Diablo - Frago zelektryzuje tłumy ;)
 Autor komentarza: Matys90
Data: 16-09-2013 09:21:48 
Nie gadajcie, wyraźne większy był w walce z Ruizem, to widać gołym okiem. Oglądałem jakiś dokument o tej walce, podobno w hotelu jak się ważył miał 200 czy nawet 200+ funtów, a w tej pierwszej walce z Tarverem wyglądał przez całą walkę na strasznie odwodnionego.
 Autor komentarza: baxx
Data: 16-09-2013 10:36:08 
"Roy zrobił błąd, że wracając z ciężkiej nie zahaczył o junior ciężką, przynajmniej teraz nie mówiłby o tym tytule." - to prawda, ale widać w półciężkiej z Tarverem była znacznie lepsza kasa.
 Autor komentarza: Paulyester
Data: 16-09-2013 11:09:41 
Z takich największych bokserskich epopei to jeszcze proponuję Vasquez vs Marquez, Michalczewski vs Rocchigiani, Tyson vs Holy i oczywiście Włodarczyk vs Fragomeni.
 Autor komentarza: gemba
Data: 16-09-2013 12:07:24 
pokonal najslabszego mistrza hv johna ruiza
 Autor komentarza: gemba
Data: 16-09-2013 12:13:12 
tylko michalczewski przed jonesem posiadal pasy wbo wba ibf.ciekawe jest to ze trener jenesa alton merkerson zapytany czemu roy nigdy nie walczyl z michalczewskim odpowiedzial ,ze tiger wazyl za duzo a poza tym jones mu nigdy nie wspominal o michalczewskim to mowil trener jonesa takze wiara jest jemu.nawet pindera w studio kiedys powiedzial ze jones i jego sztab nawet nie chca slyszec nazwiska michalczewski takze kto tu kogo unikal,co niektorzy zyja tu fantazja
 Autor komentarza: StonkaKartoflana
Data: 16-09-2013 12:45:13 
gemba - najsłabszy mistrz HW? nie żartuj gość był z 15 lat w szerszej czołówce HW, pokonał Holego zaraz po świetnym rewanżu z LL. Nie unikał nikogo większość przegranych była minimalna, miał tylko jedną wpadkę będąc młodym...
Były dziesiątki gorszych mistrzów, powtarzasz niczym nie uzasadnione slogany.
 Autor komentarza: gemba
Data: 16-09-2013 12:58:09 
jones tez uciekal przed nigelem bennem i co?.nie zmienia to faktu ,ze zarowno jones i michalczewski byli najlepsi w swojej kategorii i w swoich czasach.dwoch najwiekszych mistrzow tamtych lat
 Autor komentarza: gemba
Data: 16-09-2013 13:49:43 
stonka ile holy mial lat jak walczyl z ruizem?.ruiz 15lat w szerszej czolowce? no nie zartoj.przecierz jones sam powtarzal ,ze czeka na odpowiedni moment zeby w ciekiej byl jakis mierny mistrz .takiego ruiza michalczewski tez by pokonal jestem o tym wiecej niz pewien.zreszta koniec tematu
 Autor komentarza: Kryzys
Data: 16-09-2013 14:23:42 
Uważam, że Roy nie skończył się z powodu tego nokautu, ale przez sam powrót z ciężkiej do półciężkiej. W walce z Ruizem ważył ponad 200 funtów, więc na walkę z Tarverem musiał ostro zbijać wagę, a że już nie był taki młody, to jego ciało już się nigdy nie zregenerowało.
Tu dowód, że Roy ważył więcej z Ruizem
http://youtu.be/IrHydFIwfBo?t=6m4s
 Autor komentarza: Kryzys
Data: 16-09-2013 14:27:48 
Jak oglądam walki Roya po walce z Ruizem, to widzę że to nie ręce mu jakoś wyraźnie zwolniły, ale jego nogi nie ruszają się nawet w połowie tak dobrze jak wcześniej.
 Autor komentarza: lukaszbiszczu
Data: 16-09-2013 15:29:09 
na wadze z Ruizem mial 193 a w dniu walki 199. w pierwszej z Tarverem w dniu walki 185
 Autor komentarza: Kryzys
Data: 16-09-2013 16:16:24 
lukaszbiszczu
Z Ruizem nie było sensu się odwadniać by waga była mniejsza, tam po prostu sprzęt nawalił.
 Autor komentarza: lukaszbiszczu
Data: 16-09-2013 17:21:28 
Kryzys
na wazeniu Roy byl bez ubrania a w dniu walki wazyl sie w dresie i butach pewnie dlatego wyszlo wiecej. podaje to co widzialem na tabeli z dnia walki:)
 Autor komentarza: lukaszbiszczu
Data: 16-09-2013 17:21:28 
Kryzys
na wazeniu Roy byl bez ubrania a w dniu walki wazyl sie w dresie i butach pewnie dlatego wyszlo wiecej. podaje to co widzialem na tabeli z dnia walki:)
 Autor komentarza: Kryzys
Data: 16-09-2013 18:05:06 
lukaszbiszczu
Zobacz sobie te wideo, do którego dałem linka, tam masz dowód jak jest ważenie w dniu walki i jest tak samo ubrany jak na wazeniu dzien wczesniej. Zresztą sam sobie zobacz materiał, jak to było na ważeniu i konsternację po wszystkim Roya.
http://youtu.be/IrHydFIwfBo?t=2m58s
 Autor komentarza: lukaszbiszczu
Data: 16-09-2013 18:50:53 
sory pomylilem sie z tym ubraniem ale wynik wazenia byl taki jak mowilem 193 dzien przed i 199 w dniu walki a na materialach sprzed walki waga w domu Roya pokazala 200 czy 201. moze waga szwankowala bo Ruiz wazyl mniej w trakcie walki co jest dziwne bo zazwyczaj kazdy wazy wiecej w ringu niz dzien przed
 Autor komentarza: Kryzys
Data: 16-09-2013 18:58:27 
lukaszbiszczu
To były wagi mechaniczne i ważący musieli u obu popełnić jakiś błąd, zresztą w wadze ciężkiej ważenie jest tylko dla informacji, gdyż nie ma żadnych limitów. Z tego też powodu waga w dzień jak i dzień przed walką powinna być taka sama.
 Autor komentarza: lukaszbiszczu
Data: 16-09-2013 19:15:50 
no dokladnie tez tak uwazam ale co do limitow to nawet w nizszych kategoriach zawodnicy w dniu walki przekraczaja limity wiecnie wiem po co one sa. taki Garcia w walce z Holtem wazyl 150 a limit jest 140
 Autor komentarza: andrewsky
Data: 16-09-2013 20:20:02 
RJJ dla mnie to geniusz boksu.Pomimo tego ze mial przecietna odpornosc na ciosy.Co wyszlo jak stracil refleks i zaczol zbierac na pysk
Floyd tez moze miec szklanke

Naprawde ogromnie cenie RJJ,ale tytul mistrza swiata hevy,to byl fart.Ruiz poprostu byl chyba jedynym mistrzem w tamtych czasach,ktory lezal Jonsowi.Ze swoja nedzna mobilnoscia i szybkoscia,pokraczna technika,przecietnym ciosem,srednia obrona i takimi sobie warunkami fizycznymi.
To juz taki Byrd bylby trudniejszym przeciwnikiem dla RJJ
 Autor komentarza: DanseMacabre
Data: 16-09-2013 20:46:31 
andrewsky
Data: 16-09-2013 20:20:02
,Floyd tez moze miec szklanke'
*
Wątpie po takich bombach jak od Mosleya powinien usnac ale jakos przetrwał.Floyd ma dobra szczeke
 Autor komentarza: Paulyester
Data: 17-09-2013 13:20:55 
Myślę że RJJ poradziłby sobie z Byrdem, to też był mniejszy ciężki...Gdyby Andrew został ogłoszony zwycięzcą którejś walki (Byrd, Ruiz) to Roy obiłby nam Gołego. I tego akurat jestem całkowicie pewien.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.