MOJE MOMENTY W BOKSIE (cz. 2)

Dokładnie przed tygodniem przedstawiłem Wam pierwszą część luźnego cyklu zatytułowanego "Moje momenty w boksie". Tekst spotkał się z dobrym przyjęciem i nakłonił użytkowników Bokser.org do ciekawej dyskusji, z której dowiedzieliśmy się, kiedy i w jakich okolicznościach wielu z nas zainteresowało się szermierką na pięści.

MOJE MOMENTY W BOKSIE (część pierwsza) >>>

Dziś publikuję drugi odcinek, a w nim kolejne trzy kultowe pozycje, które polecam wszystkim tym, którzy mają zaległości z historii (tak się składa, że tym razem całkiem niedawnej) boksu zawodowego. Być może za tydzień skupię się bardziej na boksie olimpijskim, który po ostatnich zmianach znów może stać się atrakcyjną dyscypliną. Wraz z ekipą Bokser.org przekonaliśmy się o tym podczas Młodzieżowych Mistrzostw Polski w Wałczu, z których mieliśmy okazję przeprowadzić transmisję na żywo.

1. Jedenasta runda walki Freitas vs Barrios i piorunujący finisz "Popo".

Rywalizacja Brazylijczyków z Argentyńczykami jest w większości dyscyplin jak odwieczny konflikt pomiędzy pięściarzami z Meksyku i Portoryko. Oczywiście w boksie rozgrywa się to na mniejszą skalę, lecz pojedynek niepokonanego wówczas Acelino Freitasa (33-0, 30 KO) z nieobliczalnym Jorge Rodrigo Barriosem (39-1-1, 29 KO), który miał wtedy w rekordzie tylko jedną porażkę przez dyskwalifikację, był starciem na szczycie wagi super piórkowej. Wspaniały "Popo" bronił tytułów WBO i WBA Super, a wygłodniała "Hiena" chciała ze wszelką cenę sprawić niespodziankę i zdobyć cenne trofea (co ostatecznie mu się udało, gdy Acelino przeszedł do wyższej kategorii). Faworyzowany Freitas był już zdaniem wielu "past prime", a nokdauny w ósmej i jedenastej rundzie zdawały się to potwierdzać. Ciężkorękiego Brazylijczyka nie wolno jednak było lekceważyć do samego końca, a nieostrożny Barrios zagapił się w końcówce przedostatniej odsłony i równo z gongiem przyjął potężny kontrujący prawy, po którym padł jak rażony prądem. Na tym etapie punktacja przedstawiała się następująco: 106-103 (F), 105-105 i 104-106 (B). Minuta przerwy nie wystarczyła jednak Barriosowi na dojście do siebie, a rutynowany champion wiedział, jak wykończyć robotę. Absolutny klasyk sprzed dekady i pozycja obowiązkowa dla każdego fana niższych dywizji.

2. De La Hoya udowadniający, że ma w sobie meksykańską krew w wojnie z Vargasem.

Moja sympatia do "Złotego Chłopca" najprawdopodobnie wzięła się stąd, że mimo ogromnych umiejętności, nieustającej popularności i wspaniałego serca do walki, zwykle przegrywał on swoje największe pojedynki, a za perfekcyjny wizerunek meksykańscy kibice nigdy nie potrafili pokochać go bezwarunkowo. Oscar De La Hoya (34-2, 27 KO) był więc największą gwiazdą boksu zawodowego i bohaterem białej Ameryki, ale Latynosi upodobali sobie mniej skomplikowanych walczaków, takich jak chociażby Fernando Vargas (22-1, 20 KO). Starcie między nimi było promowane jako "Bad Blood". Obydwaj zawodnicy od lat szczerze się nie znosili, a w ringu rzeczywiście krwi nie brakowało. Do szóstej rundy nikt nie wiedział, jak zakończy się walka. De La Hoya świetnie boksował na środku ringu, ale przy linach dominował "Ferocius" Vargas, który kilka razy zranił Oscara swoimi bombami. Później zaczęło schodzić z niego powietrze, a "Złoty Chłopiec" rozbijał go lewym prostym i szybkimi kombinacjami na środku ringu. Po raz pierwszy Fernando był naruszony w ostatnich sekundach dziesiątej odsłony po serii ciosów na dół zakończonej lewym sierpowym na szczękę. W jedenastej De La Hoya takim samym uderzeniem rzucił go w końcu na deski. Zamroczony Vargas wstał, ale Oscar zachował zimną krew i po kilkunastu sekundach zastopował go w narożniku, zamykając tym samym najlepszy rozdział kariery niespełna 25-letniego mistrza. Tym samym De La Hoya zunifikował pasy WBC i WBA Super w kategorii junior średniej i udowodnił, że nawet z setką milionów dolarów na koncie wciąż jest w pierwszej kolejności bokserem, a dopiero później celebrytą, piosenkarzem i biznesmanem. Podsumowanie w wykonaniu George'a Foremena i Jima Lampleya też zapadło w pamięci:

- Bogaci goście jednak potrafią walczyć.
- Dokładnie. Właśnie miałem o tym mówić.
- W swoich jedwabnych piżamach...
- W jedwabnych piżamach, przy grze w golfa i w wielkiej posiadłości - on wciąż kocha walczyć.
- Więc nie zadzierajcie z ludźmi, którzy jedzą kawior.

3. Niewiarygodna czwarta runda brutalnej wojny Foreman vs Lyle.

Tego, co tam się wydarzyło, nie sposób opisać. Już w pierwszej rundzie Ron Lyle zranił rywala prawym sierpowym i Foremana uratował gong, ale w drugim starciu to "Big George" był bliski wygranej przed czasem. Zaskoczył Lyle'a lewym sierpowym, a potem zarzucał go ciosami przy linach, lecz tym razem to Ron mógł cieszyć się z gongu, który w dodatku zabrzmiał zdecydowanie za wcześnie, wyraźnie skracając tę odsłonę. Nic nie może się jednak równać z tym, co miało miejsce w rundzie czwartej. Najpierw na deskach wylądował Foreman. Wstał i doszedł do siebie, a kiedy tylko poczuł się pewnie, wdał się w ostrą wymianę z rywalem i po chwili to Lyle leżał na macie ringu bardzo ciężko zraniony. Były pretendent do tytułu mistrza świata wszechwag wstał z najwyższym trudem, a "Big George" postanowił zakończyć walkę. Rzucił się do ataku i obijał Lyle'a przy linach, ale ten przetrwał kryzys i skontrował w końcu piekielnym lewym, po którym z Foremana zeszło powietrze. Tego, co miało się za chwilę wydarzyć, nie zauważył legendarny komentator Howard Cossell. Chwiejący się na nogach George przyjął serię potężnych bomb i padł jak ścięte drzewo po prawym sierpowym Lyle'a. Foreman przyznał po latach, że nigdy nie był tak zraniony i do dziś dobrze pamięta, że kiedy unosił głowę z maty ringu, widział pod sobą rosnącą kałużę własnej krwi. Sobie tylko znanym sposobem "Big George" wstał o własnych siłach, a minuta przerwy wystarczyła mu na dojście do siebie i w piątej rundzie wykończył szalenie ambitnego rywala.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

Przygodę z Bokser.org rozpoczął w 2009 roku, obecnie zastępca redaktora naczelnego serwisu. Twórca artykułów i felietonów. Z ramienia portalu relacjonuje gale z Polski i Europy. W swoim dziennikarskim CV posiada wywiady z Royem Jonesem Jr, Evanderem Holyfieldem, Shannonem Briggsem, Oliverem McCallem, Olą Afolabim czy choćby ostatnimi wielkimi mistrzami wagi ciężkiej - braćmi Kliczko. Od lutego 2014r. także dziennikarz redakcji sportowej Super Expressu.

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: Blancos
Data: 20-07-2013 19:26:31 
Ja interesuję się boksem dopiero 3-4 lata :) Odkąd jednak zacząłem się interesować, to codziennie oglądam stare walki, aby lepiej zrozumieć tą dyscyplinę sportu. Gdybym miał podać moje 5 najlepszych momentów w boksie to pewnie lista wyglądała by tak:

1. Mike Tyson - Andrzej Gołota (pierwsza walka, na którą obudził mnie ojciec, nie wiedziałem czym jest boks ... rocznik 91.)

2. Manny Pacquiao - Antonio Margarito
3. Mayorga - Cotto
4. Floyd - Ortiz
5. Pacquiao - Marquez 4
 Autor komentarza: Kecaj
Data: 20-07-2013 19:33:51 
Ja także boksem interesuje się od około 3 lat. Moje najlepsze momenty to:

Vitalij - Chisora (pół walki oglądałem na stojąco)
12 runda Martinez - Chavez
Floyd - Cotto
Donaire - Rigondeaux i zwycięstwo Szakala
Pacquiao - Marquez III i IV
Włodarczyk - Czakijew
 Autor komentarza: szansepromotions
Data: 20-07-2013 19:38:37 
Popo Freitas... jeszcze z 1,5 roku temu nawet nie wiedziałem kto to jest, a obecnie , to jest to jeden z moich ulubionych pięściarzy , szkoda , że przegrał z Corralesem ( jak on wytrzymywał te bomby ??!!)
 Autor komentarza: JasnieOswiecony
Data: 20-07-2013 19:39:45 
Dla mnie przygoda z boksem swoj początek miała na poczatku XXI, choc prawdziwym fanem śledzącym szeroko pojete gale( nie tylko konkretnych zawodników) , nie sympatykiem stałem sie po Adamek- Cunnigham I

Na zainteresowanie boksem ogromny wpływ miały umiejętności kilku bokserów, których walki często pół przytomny w nocy oglądałem z ojcem. Michalczewski, Jones jr.,wspomniany w tekście De LA Hoya i oczywiście Andrew Gołota. Do dziś pamiętam moje rozczarowania po porażkach Golden boya, ale czekałem na jego następną walkę
 Autor komentarza: Blancos
Data: 20-07-2013 19:40:46 
Pytanie do redakcji: Będzie osobny temat co do walki Chisory z Malikiem? "Waszym zdaniem: Chisora vs Scott"?
 Autor komentarza: szymonekpop
Data: 20-07-2013 19:47:09 
witam panowie własnie wróciłem z Karpacza,, ma ktos link do chrisora malika scota??????????
 Autor komentarza: Faraon
Data: 20-07-2013 19:47:47 
A ja boksem interesuje od dnia kiedy Mike Tysone
W 1986 został mistrzem świata wagi ciężkiej organizacji WBC.
 Autor komentarza: Ozi1231
Data: 20-07-2013 19:55:49 
Faraon
To ile ty masz lat? ;d
 Autor komentarza: bak
Data: 20-07-2013 20:10:47 
Waga ciężka była najlepsza w latach 90-tych i 70-tych :)
 Autor komentarza: szymonekpop
Data: 20-07-2013 20:13:44 
a ja interesuje sie boksem ojejku,,, teraz jestem starszy niekiedy jeszcze wykładam ta Historie boksu ale nie istotne,, ma ktos link do chrisory???
 Autor komentarza: mario218
Data: 20-07-2013 20:20:27 
Andrew Golota vs Corey Sanders to jedna z moich ulubionych walk.
 Autor komentarza: Faraon
Data: 20-07-2013 21:10:09 
Ozi1231
Na emeryturze juz jestem.
 Autor komentarza: rogal
Data: 20-07-2013 21:16:34 
Leszek, świetny cykl. Zawsze miło jest powspominać dawne bokserskie emocje i porozmawiać o dobrym boksie.

Walka De La Hoi z Vargasem to był hit, na konferencjach przed walką wrzało, w ringu wojna i wspaniała kropka nad i Złotego Chłopca.


Z walk Popo zawsze będę powracał do tej z Corralesem, jak tutaj również jeden z Panów przytacza, to było bombardowanie i dramatyzm !

O walce Gołoty z Bowem nie wpominam bo to klasyka klasyki, od niej zaczynałem pasję bokserską, ale z kariery Gołoty na zawsze zapamiętam heroiczną walkę z Mollo, po której Andrzej powinien był zakończyć karierę.

Pozdrawiam
 Autor komentarza: beniaminGT
Data: 20-07-2013 21:20:40 
Ale redakcja bokser.org jest odporna na wiedzę. Nie raz sugerowałem, że dodanie komentarza pod tematem powinno go przenosić w górę strony, a jeśli jest "stary", to powinien lądować w jakiejś wydzielonej strefie, ale również na pierwszej stronie. Wówczas takie tematy, jak ten możnaby umieszczać w poniedziałek, a że nic się w tygodniu zazwyczaj nie dzieje, dyskusja mogłaby trwać co najmniej do piątku - i temat byłby cały czas na pierwszej stronie. Teraz jest tak, że gówniane tematy spychają ciekawe - więc cykl taki, jak ten jest wstawiany na chwilę przed jakimś większym wydarzeniem bokserskim ( robiąc sobie konkurencję ) żeby ktoś go w ogóle miał szansę zauważyć, zanim zniknie w czeluściach przeszłości.
 Autor komentarza: LegiaPany
Data: 21-07-2013 00:51:39 
dalsza czesc swietnego cyklu

swoje juz napisalem w 1 czesci i nie chce mie sie powtarzac

p.s. aha 4 i 5 runda foreman lyle....wedlug mnie 5 tez byla spoko do momentu wygranej foremana

Kecaj

no przyznam ze w 12 rundzie martinez-chavez stalem przed ekranem i krzyczalem "kur*a!!!!! zrobi to jak jego ojciec z Taylorem!!!!"
 Autor komentarza: LegiaPany
Data: 21-07-2013 03:06:23 
aha bo zawsze zapominam przy takich tematach i za to powinienem dostac w morde.......

JAMES TONEY - to jeden z moich absolutnych ulubiencow!!!

jego akcja z "jezyczkiem" do holyfielda - EPIC!
 Autor komentarza: LegiaPany
Data: 21-07-2013 03:10:08 
+ James Toney skaczacy z radosci i niedowierzenia w 2 rzedzie w momencie gdy corrales wygrywa z castillo :DDDDD
 Autor komentarza: tolek78
Data: 22-07-2013 01:54:04 
mój ulubiony moment w boksie to cała fenomenalna walka Castillo Corales cała walkie ogladałem na stojaco przed telewizorem a było to nad ranem i obudzłem cała rodzine
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.