RINGOWE EPOPEJE VI: LEONARD vs DURAN

Jeden z najwybitniejszych pięściarzy wszechczasów, mistrz świata pięciu kategorii wagowych Sugar Ray Leonard przez młodszych kibiców kojarzony głównie jako współprowadzący z Sylvestrem Stallone bokserski reality show „The Contender”, przez starszych pamiętany jest przede wszystkim z dwóch wspaniałych walk z Thomasem Hearnsem, kapitalnego pojedynku z Marvinem Haglerem i wreszcie trylogii, którą stworzył w ringu z Roberto Duranem. Tak się składa, że ten ostatni kończy dziś 62 lata, co stanowi dobrą okazję do przypomnienia jego zmagań z Leonardem w kolejnym odcinku cyklu Ringowe Epopeje. Niech to będzie zarazem mój prywatny prezent urodzinowy dla sławnego solenizanta o kamiennych pięściach.

Video: trylogia Leonard vs Duran >>>

„Słodki” Ray przechodząc na zawodowstwo mimo młodego wieku (21 lat) był już wielką gwiazdą ringów amatorskich – mistrzem olimpijskim z Montrealu (w półfinale pokonał naszego Kazimierza Szczerbę) i wielokrotnym triumfatorem prestiżowego turnieju Golden Gloves. Jako pięściarz kategorii półśredniej dysponował znakomitymi warunkami fizycznymi (178 cm wzrostu, 188 cm zasięgu ramion), a jego kariera spoczęła w najlepszych rękach, wspaniałego trenera Angelo Dundee. Prowadzony był odważnie, już w pierwszych walkach dostając doświadczonych rywali i w niecałe trzy lata od debiutu sięgnął po mistrzowski pas federacji WBC. W pierwszej obronie kilka miesięcy później, szybko odprawił pretendenta, by w kolejnym pojedynku zmierzyć się ze starszym o pięć lat byłym mistrzem świata wagi lekkiej Roberto Duranem.

Pochodzący z Panamy „Manos de Piedra” (Kamienne Pięści) miał zgoła inne doświadczenia ringowe niż Leonard. Ledwo otarł się o boks amatorski, przechodząc na zawodowstwo już w wieku 16 lat. Cztery lata później został mistrzem świata. Stając do walki ze „Słodkim”, który miał za plecami potężnych protektorów, Duran narzekał na faworyzowanie młodszego czempiona, który miał zarobić za ten pojedynek aż 9 milionów dolarów, co było astronomicznym honorarium za walkę w kategorii półśredniej. Duranowi przypadło w udziale „zaledwie” półtora miliona. Tak wielkie gaże były możliwe dzięki zyskom, które generowała ogromna liczba sprzedanych biletów, bowiem walka obu pięściarzy odbyła się na stadionie olimpijskim w Montrealu, a więc w mieście, w którym cztery lata wcześniej Leonard świętował swój olimpijski triumf. Duże znaczenie miał także udział w zyskach ze sprzedaży praw telewizyjnych, co dziś jest już w wielkim boksie regułą. W niektórych stanach USA walkę tę pokazano w systemie PPV. Warto podkreślić, że tę kanadyjską galę współorganizowali Don King oraz Bob Arum, który stawiał wtedy pierwsze kroki w promotorskim biznesie.

Na konferencji przed walką Duran, który legitymował się już wtedy imponującym rekordem 71 zawodowych walk, w tym aż 70 zwycięskich, wypowiadał się z lekceważeniem o Leonardzie, ale mistrz nie dał się sprowokować ani zastraszyć. Był zdecydowanym faworytem bukmacherów i wyszedł do ringu bardzo pewny siebie, co stało się przyczyną porażki. Do walki doszło 20 czerwca 1980 roku, przy ogłuszającym aplauzie ponad 46 tysięcy kibiców na trybunach! Angelo Dundee zalecił „Słodkiemu” aby trzymał Durana na dystans wykorzystując ogromną przewagę w zasięgu ramion (aż 20 cm!) i nie dał się zapędzić w liny. Jednak Leonard nie posłuchał doświadczonego trenera i oświadczył, że nie zamierza uciekać po ringu przed pretendentem. W efekcie Duran narzucił czempionowi swój styl, a jego kamienne pięści łatwo trafiały w cel. Idąc na wojnę z takim sluggerem jak Panamczyk, Leonard popełnił szkolny błąd. Silniejszy rywal, nieustannie napierający i ładujący straszliwe bomby w korpus co chwila zapędzał „Słodkiego” Raya w liny. Jak słusznie zauważył trener Dundee, Leonard toczył tego dnia walkę Durana. Pojedynek był jednak bardzo emocjonujący, gdyż obfitował w zaciekłe wymiany ciosów w półdystansie i choć nie było efektownych nokdaunów, to nokaut wisiał w powietrzu. Leonard nie był jednak całkowicie bezradny i urwał kilka rund. Tylko kilka z piętnastu więc po końcowym gongu sędziowie orzekli jednogłośne zwycięstwo Durana, choć jeden z nich pomylił się wypełniając karty punktowe i typował pierwotnie remis mimo tego, że na karcie zapisał trzy rundy Duranowi, dwie Leonardowi i aż dziesięć remisowych! „Sports Illustrated” nazwał ten werdykt „pomnikiem niezdecydowania”. Duran został mistrzem świata w drugiej kategorii wagowej, a Leonard na własne życzenie przegrał pierwszą walkę w karierze. Dla wszystkich było jasne, że po takim pojedynku musi dojść do rewanżu. Don King błyskawicznie to zorganizował, tym razem samodzielnie.

Rewanżowa walka odbyła się 25 listopada 1980 roku na ogromnej i bardzo popularnej w USA arenie Superdome w Nowym Orleanie, w obecności 25 tysięcy widzów. Przeszła do historii jako „No Más Fight”, jeden z najsłynniejszych pojedynków w historii boksu. Pięściarze do podziału mieli jeszcze większe sumy niż poprzednio, bowiem Duranowi zagwarantowano gażę 8 milionów dolarów, natomiast „Słodki” mógł liczyć na niewiele mniej, aż 7 milionów. W niskich wagach nikt wtedy tyle nie zarabiał. Faworytem bukmacherów ponownie był Leonard. Przed pojedynkiem popularny piosenkarz Ray Charles, na którego cześć „Słodki” otrzymał swoje imię (przydomek „Sugar” nawiązywał natomiast do wielkiego Sugara Raya Robinsona) zaśpiewał słynną pieśń patriotyczną „America the Beautiful”, którą w wyjątkowych okolicznościach wykonuje się w USA zamiast hymnu (niedawno zaśpiewał ją Jamie Foxx na walce Pacquiao z Mosleyem). Leonard wyszedł z szatni bardzo zdeterminowany, w wojowniczym nastroju. Specjalnie na ten pojedynek założył czarne spodenki i czarne buty ze skarpetkami takiego samego koloru, choć do wszystkich wcześniejszych walk wychodził w kolorowym stroju. Jeden z członków jego obozu stwierdził, że wygląda jak połączenie Anioła Śmierci i zamachowca. Leonard dobrze wiedział co robi, gdyż nie załamał się porażką w pierwszej walce i utratą tytułu, lecz wyciągnął wnioski z popełnionych błędów.

Tym razem bezbłędnie wykorzystywał ogromną przewagę w zasięgu ramion i powstrzymywał zaciekłe ataki Durana morderczymi kontrami. Imponował pracą nóg, będąc niemal nieuchwytnym dla mistrza z Panamy. W siódmej rundzie zyskał już taką przewagę, że zaczął drwić z Durana, opuszczając ręce wysuwał głowę nastawiając się na ciosy rywala, które oczywiście nie dochodziły celu, prowokował mimiką i gestami, kręcił młynek jedną ręką, by drugą grzmotnąć w głowę bezradnego czempiona. To był firmowy bolo punch Leonarda, cios będący połączeniem sierpa i podbródkowego, którego określenie pochodzi od nazwy filipińskiej maczety do ścinania trzciny cukrowej. Duran ganiał po ringu zupełnie bezradny, a na jego głowę co chwilę spadały ciosy zadawane jakby od niechcenia, dla zabawy, ale bardzo mocne. Było to zapewne jedno z najbardziej upokarzających doświadczeń w karierze panamskiego pięściarza. W kolejnej rundzie Duran był równie bezsilny i pod koniec tego starcia doszło do zaskakującej i nieoczekiwanej sytuacji. W pewnym momencie mistrz po prostu odwrócił się od pretendenta, machnął z rezygnacją ręką i poszedł w kierunku narożnika, mówiąc: „no más, no más” (już więcej nie). Leonard wraz z sędzią ringowym i tysiącami kibiców osłupieli, choć w tej samej chwili Duran jakby zmienił decyzję, przecząco machając ręką i sygnalizując dalszą chęć do walki. Było już jednak za późno, gdyż ułamek sekundy wcześniej sędzia ringowy gestem dał znak do zakończenia walki i uznania Leonarda za zwycięzcę przed czasem. Były to dosłownie ostatnie sekundy ósmej rundy… W taki oto zaskakujący sposób „Sugar” Ray odzyskał tytuł mistrza świata WBC w wadze półśredniej, natomiast Duran przegrał walkę, w której jak okazało się po sprawdzeniu kart punktowych, wszystko było jeszcze otwarte – u dwóch sędziów przegrywał tylko dwoma, a u jednego zaledwie jednym punktem!

Zdetronizowany czempion tłumaczył swoje poddanie problemami z żołądkiem, jednak nawet ludzie z jego obozu przyznawali, że to była jedynie wymówka. Duran miał po prostu dość upokorzeń, których tego dnia doznawał w ringu, dość poczucia całkowitej bezsilności, gdy był bezwzględnie deklasowany przez nieuchwytnego rywala. Komisja sportowa nałożyła na niego karę finansową w wysokości 7 500 dolarów za odmówienie kontynuowania walki w takich okolicznościach, ale po wpłaceniu tej kwoty Duran otrzymał pełne, gwarantowane wcześniej honorarium. Jednak w Panamie spadła na niego straszliwa fala krytyki. W południowoamerykańskiej kulturze machismo poddanie się, nawet w sytuacji gdy zawodnik jest na skraju nokautu, a już tym bardziej, gdy nie był poważnie rozbity tak jak Duran, było po prostu rozwiązaniem nie do pomyślenia, plamą na męskim honorze. Panamski pięściarz stwierdził nawet, że kończy z boksem, a jego trener zalecał mu wizytę u psychiatry, a nie na sali treningowej. Po dziewięciu miesiącach przerwy wrócił jednak na ring i dwa lata później znów był bohaterem Panamy, gdy w nowojorskiej Madison Square Garden zdobył pas mistrza świata w trzeciej kategorii wagowej, tym razem WBA w junior średniej. Co prawda stracił ten tytuł już w pierwszej obronie, błyskawicznie znokautowany przez Thomasa Hearnsa, ale z ringiem rozstać się nie potrafił. Wrócił po kolejnej, tym razem dwuletniej przerwie, jednak nie palił się do trzeciej walki z Leonardem, który w tym czasie święcił triumfy w kolejnych kategoriach wagowych, za co został później uznany pięściarzem dekady lat ’80. Duran dobił się jednak do walki mistrzowskiej w wadze średniej i wygrywając w niesamowitej ringowej wojnie z Iranem Barkleyem, uznanej za Walkę Roku 1989 przez magazyn The Ring, sięgnął po pas WBC. Opromieniony tym sukcesem postanowił ulec namowom wielu prominentnych osób ze świata boksu i zgodził się na dopełnienie trylogii ze „Słodkim” Rayem.

Niestety ringowa epopeja nie została zamknięta w efektowny sposób. Prawdopodobnie dlatego, że do trzeciej walki obu pięściarzy doszło zbyt późno, gdy wchodzili w tzw. okres past prime. Stawką pojedynku, który odbył się 7 grudnia 1989 roku w nowym hotelu The Mirage w Las Vegas był pas WBC w wadze super średniej, należący do Leonarda. Duran wciąż był panującym czempionem tej federacji w wadze średniej, ale jego tytuł nie znalazł się na szali. Honoraria znów były bardzo wysokie – aż 15 milionów dolarów dla „Sugara” i połowa tej sumy dla Durana. W ten sposób Leonard został pierwszym pięściarzem, który zarobił w swojej karierze łącznie ponad 100 milionów dolarów za same walki. Niestety prawie 17 tysięcy widzów zgromadzonych na trybunach oraz miliony przed telewizorami, było świadkami wyjątkowo nudnego pojedynku, anonsowanego jako „Uno mas” (Jeszcze raz). Po jego zakończeniu należałoby podsumować to starcie jako „Nigdy więcej”. Leonard boksował oszczędnie i bezpiecznie dla siebie z dystansu, w ciągu dwunastu rund zadając zaledwie 438 ciosów. Duran był nieco aktywniejszy, ale wyjątkowo nieskuteczny, gdyż z 588 zadanych przez niego ciosów, do celu doszło zaledwie 84. Mimo tak spokojnego i wręcz usypiającego przebiegu walki, oraz niemal niezauważalnej liczby trafień ze strony rywala, Leonard kończył pojedynek strasznie porozbijany, głównie na skutek zderzeń głowami w klinczu i pojedynczych mocnych ciosów „Kamiennych Pięści”. Na twarzy „Słodkiego” pojawiło się kilkadziesiąt szwów.

Publiczność zamiast aplauzu z poprzednich walk, kwitowała smętne ringowe poczynania obu pięściarzy przeciągłym buczeniem, a setki kibiców zaczęły opuszczać salę zanim zabrzmiał gong kończący pojedynek. Leonard wygrał zdecydowanie i jednogłośnie na punkty wszystkie rundy, choć sędzia Joe Cortez dał cztery rundy Duranowi, ale pewnie ze znudzenia zdrzemnął się w trakcie walki i we śnie oglądał zupełnie inny pojedynek. Po tej walce wielki „Sugar” Ray, godnie noszący ten przydomek po wspaniałym Robinsonie, postanowił zakończyć karierę, choć w latach ’90 dał się jeszcze dwukrotnie namówić na powroty, co okazało się kiepskim pomysłem. Do jedynej porażki w karierze, zadanej mu właśnie przez Durana w ich pierwszej walce musiał bowiem dopisać dwie kolejne, zupełnie niepotrzebne, zwłaszcza tę drugą – nokaut z rąk Hectora Camacho w 1997 roku, definitywnie kończący jego karierę. Natomiast uparty Duran boksował jeszcze 12 lat, w trakcie których stoczył 26 walk, przegrywając osiem. Rękawice zawiesił na kołku dopiero w wieku 50 lat, w roku 2001, mając na koncie łącznie 119 pojedynków. Co ciekawe, jego karierę zakończył również Hector Camacho.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

Historyk sztuki, adiunkt na UAM w Poznaniu. Boks stał się jego pasją w latach 80. ubiegłego wieku, gdy Mike Tyson zmiatał z ringu kolejnych rywali, filmowy Rocky bił się w Moskwie z Ivanem Drago, a pięściarze z kadry prowadzonej przez Andrzeja Gmitruka przywieźli z Igrzysk Olimpijskich w Seulu cztery brązowe medale. Autor felietonów oraz opracowań historycznych poświęconych pięściarstwu, które poznał również w praktyce, 20 lat temu pod okiem trenera Grzegorza Swadowskiego.

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: SYLWASswaj
Data: 16-06-2013 12:39:23 
Świetna lektura dla młodszych , jeśli są oczywiście ciekawi
 Autor komentarza: BronuarKomuszenko
Data: 16-06-2013 13:13:12 
Fajnie się to czyta, wielkie gratulacje za wysiłek, szkoda że mało jest obecnie takich zabijaków jak Duran
 Autor komentarza: LegiaPany
Data: 16-06-2013 13:44:29 
duran jeden z moich idoli

1 walka z leonardem to cudo
 Autor komentarza: adam12
Data: 16-06-2013 13:50:34 
Duran to był prawdziwy geniusz, szkoda tylko że młodzież tak mało interesuje się historią pięściarstwa i sportów walki wogóle. A wzorce mieli by znakomite.
 Autor komentarza: WARIATKRK
Data: 16-06-2013 14:29:13 
Uwielbiam ten cykl niedziele mysle od rana o nim jak zaglądam na Bokser.org
 Autor komentarza: gemba
Data: 16-06-2013 14:34:54 
to byli wielcy mistrzowie leonard ,hagler,hearns,duran.juz takich piesciarzy nie bedzie.posiadam walki leonarda,haglera,hearnsa i wielu innych
 Autor komentarza: zombi
Data: 16-06-2013 14:37:30 
Fajny art., warto przypominac o takich legendach boksu. A pamietacie jak odkryto talent durana?
 Autor komentarza: Jabba
Data: 16-06-2013 15:26:39 
Świetny tekst. Aż czuje się emocje.
 Autor komentarza: BLAKEGRYFFIN
Data: 16-06-2013 16:03:58 
Piękne czasy,aż czuć ten klimat takiego klasycznego,dobrego amerykańskiego boksu :) Wielka czwórka tamtych czasów : Hearns,Leonard,Hagler i Duran.Wszyscy na podobnym poziomie bokserskim,choć uważam,że największym pechowcem z nich był Hearns(dwie mega wyrównane walki z Leonardem,gdzie jedną powinien wygrać,a nie zremisować i to pechowe złamanie walki z Marveolusem,które uniemożliwiło mu normalną walkę,którą moim zdaniem by wygrał) No może Leonard w prime troszkę odstawał od nich,ale nie zmienia to faktu,że to złote czasy półśredniej,junior średniej i średniej.
 Autor komentarza: BronuarKomuszenko
Data: 16-06-2013 22:12:24 
BLAKEGRYFFIN
Dodałbym jeszcze świetnych Pryora, Arguelo, Kalambaya czy Esteban de Jesus to świetni fighterzy
 Autor komentarza: LegiaPany
Data: 17-06-2013 01:01:57 
bronuar

BENITEZ!!!!!!!!!!!!!!!!!

;)
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.