RINGOWE EPOPEJE II: GATTI vs WARD

Ringowe epopeje z założenia mają być cyklem niezależnym od rytmu ważnych bokserskich rocznic i kolejne odcinki zazwyczaj będą ukazywały się w niedzielę, ale tym razem warto chyba zrobić wyjątek i wpisać się w przypadającą dziś jedenastą rocznicę pierwszej walki Arturo Gattiego z Micky Wardem, aby korzystając z okazji przypomnieć jedną z najwspanialszych trylogii w historii boksu, jaką stworzyli ci dwaj pięściarze.

Po nokaucie jaki zafundował Gattiemu w 2001 roku Oscar De La Hoya wydawało się, że „Thunder” stoczył w swojej karierze już zbyt wiele wyniszczających ringowych wojen i jest już zbyt wypalony. To było jednak błędne wrażenie, gdyż porażka ze znacznie większym i silniejszym oraz będącym u szczytu swoich możliwości „Złotym Chłopcem”, nie dawała możliwości miarodajnej oceny formy Kanadyjczyka. A ta była wciąż znakomita, o czym kibice boksu przekonali się po raz pierwszy 18 maja 2002 roku, gdy zaczęła się wielka trylogia. Oczywiście nikt wtedy jeszcze nie spodziewał się, że w ciągu roku Gatti i Ward zaszokują bokserski świat aż trzema ringowymi wojnami.

Fragmenty trzech walk Gattiego z Wardem >>>

Jednak już wtedy oczekiwano, że ten pierwszy pojedynek będzie zacięty i emocjonujący, gdyż obaj rywale słynęli z ofensywnego stylu i mieli już na swoim koncie dramatyczne i widowiskowe walki. Obaj mieli przecież za sobą starcia uznane przez prestiżowy magazyn „The Ring”, Biblię zawodowego boksu za Walki Roku, Gatti w 1997 z Gabrielem Ruelasem i rok później z Ivanem Robinsonem, natomiast Ward w 2001 z Emanuelem Augustusem. Stawiano raczej na Gattiego, który jakby nie było zaliczał się do światowej czołówki i miał w dorobku mistrzostwo świata, natomiast Ward uważany był raczej za solidnego pięściarza z drugiego szeregu, choć obdarzonego wielkim sercem do walki. Spotkali się na ringu w dobrze znanym polskim kibicom Mohegun Sun Casino w Uncasville i stworzyli mrożący krew w żyłach bokserski show. Jeśli chcecie zachęcić kogoś z grona znajomych do oglądania boksu, po prostu pokażcie mu ten pojedynek. To wystarczy.

Przez całą walkę trwała mordercza wymiana ciosów. Obaj rywale przyjęli ich tyle, że po zakończeniu pojedynku konieczna była ich hospitalizacja. Kluczowa dla rozstrzygnięcia losów pojedynku okazała się pamiętna dziewiąta runda, w której Ward posłał na deski Gattiego, wymierzając mu z iście chirurgiczną precyzją straszliwy lewy na korpus. Tajemnicę w jaki sposób zdołał się po tym ciosie podnieść na "9", tragicznie zmarły cztery lata temu Gatti zabrał ze sobą do grobu. Zresztą nie tylko zdołał wstać, ale ruszył do ataku, jednak Ward szybko odzyskał inicjatywę i "Thunder" schodził do narożnika strasznie porozbijany. Ostatecznie sędziowie wskazali zwycięstwo Warda minimalną przewagą punktową, stosunkiem głosów dwa do remisu, a magazyn „The Ring” uhonorował to epickie starcie tytułem Walki Roku 2002. Od razu było wiadomo, że musi dojść do rewanżu.


Na miejsce drugiej walki wybrano Boardwalk Hall w Atlantic City, gdzie Gatti miał status lokalnego bohatera. 23 listopada 2002 roku zrewanżował się Wardowi, pokonując go wyraźnie na punkty. I tym razem obaj rywale nie zawracali sobie głowy taktyką, lecz poszli na otwartą wojnę. Jednak Gatti szybko osiągnął wyraźną przewagę, nie oddając jej do końca ostatniej, dziesiątej rundy. W trzecim starciu rzucił nawet Warda na deski straszliwym sierpowym, po którym „Irish” doznał poważnej kontuzji ucha i miał wyraźne problemy z błędnikiem. Trudno stwierdzić jakim cudem wstał, dotrwał do końca rundy, a potem przeboksował jeszcze kolejnych siedem. Po zakończeniu pojedynku Gatti tak to skomentował: „„Zawsze mówiłem, że najcięższą walkę w życiu stoczę przeciwko komuś takiemu jak ja. I wiecie co? Ten sukinsyn jest dokładnie moją kopią!”

   
Ward zbliżał się już do czterdziestki i planował zakończenie kariery, nie chciał jednak odchodzić z porażką, więc poprosił o możliwość trzeciej walki z Gattim i w ten sposób dopełniła się trylogia. Spotkali się w ringu 7 czerwca 2003 roku, w tej samej hali w Atlantic City i znów stworzyli historyczne widowisko, na miarę Walki Roku 2003, co zostało potwierdzone stosownym tytułem przez magazyn „The Ring”, już po raz drugi w przypadku rywalizacji tych pięściarzy. Ich heroiczne zmagania z pewnością zasłużyły także na pozycję w absolutnej czołówce listy najlepszych walk w dziejach boksu w ogóle.

Tym razem, choć walka była zakontraktowana podobnie jak poprzednie na dziesięć rund, a jej stawką nie był mistrzowski tytuł, obaj pięściarze otrzymali do podziału mistrzowską stawkę, aż trzy miliony dolarów. Początek trzeciej wojny należał do Gattiego, który nie wdawał się w dzikie wymiany ciosów lecz kontrolował sytuację precyzyjnymi kontrami z dystansu. Od trzeciej rundy Ward miał problemy z widzeniem, po walce stwierdzono u niego uszkodzenie siatkówki obu oczu, jednak i Gatti musiał zmagać się z dotkliwą kontuzją. W czwartym starciu złamał prawą rękę trafiając w biodro Warda i przez kolejne rundy boksował właściwie tylko lewą. W końcówce szóstej rundy „Thunder” padł na deski po lewym sierpowym „Irisha” jednak liczenie przerwał gong, który być może uratował go przed nokautem. Nadludzkim wysiłkiem Gatti wrócił do gry w następnej odsłonie, z grymasem bólu na twarzy zadając ciosy złamaną ręką! Ostatnią rundę toczyli przy ogłuszającym aplauzie kilkunastotysięcznej widowni dopingującej ich na stojąco, a po końcowym gongu padli sobie w objęcia. To była chwila nieporównywalna z niczym innym, wypełniona takim ładunkiem emocji i chwały, że żaden największy mistrzowski pojedynek nie mógłby się z tym równać. Ten moment, gdy dwaj wielcy rywale objęli się, stając się wielkimi przyjaciółmi, był idealnym uwieńczeniem jednego z najwspanialszych wydarzeń nie tylko w dziejach boksu, ale także całego nowożytnego sportu. Gatti przypieczętował zwycięstwo w całej trylogii, pokonując Warda na punkty, choć nie tak wysoko jak w ich drugiej walce. To jednak był już tylko drobny szczegół wobec tego, czego byliśmy świadkami i nigdy nie zapomnimy.


Po tej ringowej epopei Ward zgodnie z zapowiedzią zakończył karierę, a Gatti kontynuował ją jeszcze przez cztery lata, zostając po drodze po raz drugi mistrzem świata, tym razem w kategorii junior półśredniej. W ostatniej walce, którą stoczył w 2007 roku jego sekundantem w narożniku był Micky Ward. Obaj pozostali przyjaciółmi do tragicznej śmierci Gattiego w 2009 roku. Niebawem ma powstać druga część filmu „Fighter”, który przedstawia biografię Warda i właśnie jego kontynuacja będzie prezentowała ringową epopeję, historyczną trylogię z Gattim.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

Historyk sztuki, adiunkt na UAM w Poznaniu. Boks stał się jego pasją w latach 80. ubiegłego wieku, gdy Mike Tyson zmiatał z ringu kolejnych rywali, filmowy Rocky bił się w Moskwie z Ivanem Drago, a pięściarze z kadry prowadzonej przez Andrzeja Gmitruka przywieźli z Igrzysk Olimpijskich w Seulu cztery brązowe medale. Autor felietonów oraz opracowań historycznych poświęconych pięściarstwu, które poznał również w praktyce, 20 lat temu pod okiem trenera Grzegorza Swadowskiego.

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: WARIATKRK
Data: 18-05-2013 16:32:23 
Za kolka lat w tym cyklu zresztą świetnym będzie:Lebiediew - Jones
 Autor komentarza: WARIATKRK
Data: 18-05-2013 16:36:49 
Zna ktoś panowie nowe watki w sprawie śmierci Gattiego?Wiem ze żona została oczyszczona z zarzutów i żadnych konkretów nowych faktów...
 Autor komentarza: LegiaPany
Data: 18-05-2013 16:53:11 
glownie przez ta 9 runde dostalem szalu na punkcie boksu
 Autor komentarza: LegiaPany
Data: 18-05-2013 16:55:31 
po prostu - mother of all fights-
 Autor komentarza: DanseMacabre
Data: 18-05-2013 17:11:56 
Z tego wszystkiego musiałem sobie znów obejrzeć ta 9 runde i musze przyznac cholernie motywujace
 Autor komentarza: ShaneMosley150
Data: 18-05-2013 17:20:56 
WARIATKRK Data: 18-05-2013 16:36:49

na bank to bylo samobojstwo
 Autor komentarza: pyra90
Data: 18-05-2013 18:13:18 
Nie wiem jakim cudem Gatti wstał na 9 w 9 rundzie ich pierwszej walki .
Chyba jakaś obca siła pomogła mu wtedy pozbierać się do całości .
Dla mnie Gatti vs Ward 1 to walka ostatniej dekady
 Autor komentarza: Mats
Data: 18-05-2013 19:03:42 
Niestety nie było mi dane obejrzeć tej walki na żywo. W 2002 roku boks był dla mnie jeszcze bardzo obcą dyscypliną sportu. Piękna bitwa, cudowne wymiany ciosów. Jestem pod wrażeniem. Kilkukrotnie oglądałem najlepsze momenty z tego pojedynku. Osobiście wole szachy bokserskie typu Rigo-Donaire, ale takie bokserskie bitwy na śmierć i życie od czasu do czasu obejrzeć po prostu trzeba.
 Autor komentarza: LegiaPany
Data: 18-05-2013 19:39:19 
walka 1000-lecia
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.