W SOBOTĘ WOJNA MATTHYSSE-PETERSON!
Już w tę sobotę na ringu w Boardwalk Hall w Atlantic City dojdzie do niesamowitego starcia dwóch wspaniałych przedstawicieli dywizji junior półśredniej. Naprzeciwko siebie staną argentyński król nokautu Lucas Martin Matthysse (33-2, 31 KO) i utalentowany Amerykanin Lamont Peterson (31-1-1, 16 KO). Chociaż w stawce pojedynku nie ma żadnego mistrzowskiego pasa, to jednak powszechnie uważa się powyższą dwójkę za jednych z najlepszych na świecie w swojej kategorii. Biorąc pod uwagę ich niesamowicie widowiskowy i efektowny styl oraz ogromne serce do walki, z pewnością 18 maja możemy spodziewać się wstrząsającego ringowego thrillera.
Mający 30 lat Matthysse urodził się w Buenos Aires. W swojej zawodowej karierze przegrał tylko dwa razy na punkty, ale zdecydowana większość ekspertów i kibiców jest zdania, że bombardier z Argentyny został wtedy najzwyczajniej oszukany przez sędziów. W każdej walce Lucas przeważał i miał swoich rywali na deskach, niestety po ostatnim gongu panowie z ołówkami byli swojego zdania. Najpierw w 2010 roku uległ byłemu wielokrotnemu mistrzowi świata z Brooklynu Zabowi Judahowi (42-8, 29 KO), a rok później tak samo zakończyło się jego spotkanie z byłym czempionem junior półśredniej, a aktualnym właścicielem pasa IBF w półśredniej, Devonem Alexandrem (24-1, 13 KO). Co ciekawe w tę sobotę pięściarz z Saint Louis również wystąpi w Boardwalk Hall, mając za rywala Lee Purdy'ego (20-3-1, 13 KO).
Oprócz tych dwóch niezasłużonych "plam" w rekordzie, Matthysse idzie przez profesjonalne ringi jak burza i demoluje jednego przeciwnika po drugim. O jego niszczycielskiej sile przekonali się już tacy zawodnicy jak chociażby Vivian Harris, DeMarcus Corley, Humberto Soto, czy Ajose Olusegun. Czy Peterson będzie kolejny na tej liście?
Czarnoskóry mieszkaniec Waszyngtonu ma 29 lat i jako dziecko spędził razem z bratem kilka lat na ulicy, gdzie kradł i kombinował, aby przeżyć i nie umrzeć z głodu. Na szczęście pewnego dnia trafił do sali bokserskiej i od tego momentu zaczął spełniać się kolejny amerykański sen. Jako zawodowiec przegrał tylko raz w 2009 roku, a jego pogromcą został ówczesny mistrz świata dywizji junior półśredniej według federacji WBO, twardy i nadal formalnie niepokonany Timothy Bradley (30-0, 12 KO). Oprócz tego rok później "Havoc" zremisował po świetnej wojnie, w której był nawet na deskach, z niebezpiecznym Victorem Ortizem (29-4-2, 22 KO). Dni swojej największej chwały przeżył w 2011 roku, kiedy to po niezwykle wyrównanej i zaciętej walce zdetronizował faworyzowanego Brytyjczyka Amira Khana (28-3, 19 KO). W swoim rodzinnym mieście Lamont odebrał "Dzieciakowi z Boltonu" mistrzowskie pasy federacji WBA i IBF.
Niedługo po tym pojedynku wyszła jednak na jaw afera dopingowa świeżo upieczonego króla wagi junior półśredniej, rzucając długi cień na jego wielki sukces. Peterson został oskarżony o zażywanie sterydów, które wykryły badania antydopingowe i utracił trofeum WBA. "Havoc" tłumaczył się, że niczego nie przyjmował świadomie i w jego zapewnienia poparte przez potężnych promotorów z grupy Golden Boy uwierzyła federacja IBF, której nadal jest mistrzem. W swoim ostatnim występie ten utalentowany pięściarz potwierdził tylko swoją przynależność do ścisłej światowej czołówki, demolując byłego mistrza świata Kendalla Holta (28-6, 16 KO). Znowu jednak wpadł na dopingu, ale całą sprawę szybko i skutecznie zamieciono pod dywan pięściarskiego biznesu.
Czy w sobotę na ringu w Atlantic City utalentowany i kontrowersyjny "Havoc" zdoła przetrwać uderzenia kopiącego jak koń Argentyńczyka i dorzuci do swojego rekordu kolejną wygraną? Z pewnością świetnie zdaje sobie sprawę jak wielkim ryzykiem jest przebywanie w "klatce" z takim zabijaką, a może role się odwrócą i zwierzyna zamieni się w myśliwego? Przekonamy się o tym już wkrótce.
