MANSOUR ZABOKSUJE Z BYŁYM RYWALEM WAWRZYKA
Swego czasu wielu wierzyło, że Amir Mansour (17-0, 13 KO) będzie w stanie namieszać w wadze ciężkiej. Pięściarz przez problemy z prawem i pobyty w więzieniu do dziś nie został przetestowany, a ma już przecież czterdzieści lat. 12 kwietnia "Hardcore" wyjdzie do ringu po raz kolejny, a jego przeciwnikiem będzie dobrze znany polskim kibicom Devin Vargas (18-2, 7 KO). Stawką walki będzie regionalny pas NABA.
Podczas największej gali w historii polskiego boksu na stadionie we Wrocławiu, gdzie w walce wieczoru Tomasz Adamek stoczył pojedynek o mistrzostwo świata WBC, Vargas spotkał się z naszym Andrzejem Wawrzykiem (27-0, 13 KO). Po przeciętnej walce Polak wygrał przed czasem w 9. odsłonie. Vargas to m.in. uczestnik Igrzysk Olimpijskich w Atenach oraz dwukrotny zdobywca "Złotych Rękawic", zatem śmiało można nazwać go jednym z najpoważniejszych rywali w karierze Mansoura.
- Jestem wdzięczny za możliwość konfrontacji z takim pięściarzem jak Devin Vargas. Reszta mnie unika, więc wielki szacunek za to, że podjął rękawicę i przyjedzie do Dover Downs Hotel. Nigdy tu nie przegrałem. To będzie wyzwanie, jednak jestem w gazie i jestem gotowy na każdego ciężkiego na świecie - chwalił oponenta Mansour.
Tak naprawdę nie wiadomo nawet na co go stać, jedyny dobry rywal Amira to Dominick Guinn - Journeyman, zajmujący się głównie obroną a lata lecą.
Vargas to się nadaje do tarcia chrzanu. Od walki z Wawrzykiem nie wyszedł do ringu, starcie bez sensu, jeśli Mansour ma jakieś aspiracje.
Po drugie, strasznie wkurwiające jest pisanie o każdym byłym przeciwniku naszego zawodnika "dobrze znany polskim kibicom", a jeśli ten przeciwnik z naszym wygrał, to "bardzo dobrze znany polskim kibicom". Redakcja mogłaby postarać się wymyślić bardziej oryginalne określenie.