POLSAT BOXING NIGHT: PROGNOZA

Kiedy kilkanaście lat temu pierwszy raz wstałem na transmitowaną zza Oceanu walkę Andrzeja Gołoty, przez myśl mi nie przyszło, że będę kiedyś miał okazję żegnać go w sentymentalnym występie w moim rodzinnym mieście, Gdańsku. A jednak, Andrzej Gołota powraca na zawodowy ring, a razem z nim nad polskie morze powraca wielki, profesjonalny boks w postaci Polsat Boxing Night 2.

CZYTAJ DALEJ >>

Ostatni raz Trójmiasto gościło tego kalibru pięściarską imprezę niemal 11 lat temu, kiedy pod auspicjami Universum Dariusz Michalczewski odprawiał z zasłużonym kwitkiem Joeya DeGrandisa, broniąc przy tym po raz kolejny swój mistrzowski pas WBO. Później przez ponad dekadę, z małymi wyjątkami dla mniejszych bokserskich wieczorów, Pomorze stało się bokserską pustynią.

Na szczęście Panowie Kawulski i Lewandowski ze swoim świetnym KSW dwukrotnie udowodnili, że kibiców sportów walki nad morzem nie brakuje, a nawet więcej – że chętnie w zamian za dobry show zapełnią do ostatniego miejsca trójmiejską Ergo Arenę. To właśnie sukces tych dwóch imprez dał podwaliny pod Polsat Boxing Night 2, który zawita do Gdańska już w najbliższą sobotę. Pełna hala, wielkie emocje i bokserskie dramaty gwarantowane.

Polsat już drugi raz daje zielone światło dla imprezy, w której naprzeciw siebie w ringu staną tylko i wyłącznie Polacy. I nic dziwnego, rozgrywana 3 lata temu w katowickim Spodku pierwsza gala z tego cyklu okazała się komercyjnym hitem. Kibice dopisali, oglądalność transmisji telewizyjnej była ogromna, a poziom sportowy wysoki i ciekawy. Jak będzie tym razem? Tak samo, a nawet lepiej. Anonsowany od 13. lat pojedynek Andrzej Gołota – Przemysław Saleta wreszcie dochodzi do skutku, nazwisko Gołota tak jak dawniej przyciąga niczym magnes, hala na pewno będzie pękała w szwach, a między linami szykuje się nam prawdziwy kawał dobrego boksu.

Polsat Boxing Night 2 uraczy nas siedmioma walkami zawodowymi i jednym pojedynkiem amatorskim. Jak powinny potoczyć się planowane starcia i kto wyjdzie z nich zwycięsko? Przed Wami krótka, subiektywna analiza tego, co powinno czekać nas na ringu w Ergo Arenie.

Paweł Głażewski – Bartłomiej Grafka
Nie wiem za wiele o Grafce. Moja wiedza na temat tego pięściarza zamyka się w fakcie, że to twardy chłopak ze Śląska i że pokazał Maciejowi Miszkinowi, kreowanemu na liczącego się zawodnika wagi półciężkiej w Polsce, że dużo jeszcze pracy przed nim, jeżeli chce taki status osiągnąć. Na ringu zawodowym wiedzie mu się ze zmiennym szczęściem (7-5-0, 2 KO) i w najbliższej walce z Pawłem Głażewskim faworytem nie będzie na pewno.

„Głaz” to sprawdzona już w bojach marka, wspomnieć można chociażby świetną potyczkę z Francuzem Doudou Ngumbu, czy poważne napędzenie strachu zawodnikowi takiemu jak Roy Jones Junior, w przyjętym na ostatni moment pojedynku. Choć walka zakończyła się werdyktem ocenionym jako kontrowersyjny, choć Roy był tylko cieniem geniuszu z dawnych lat, postawa Głażewskiego była wartościowa i widowiskowa, okraszona dodatkowo posłaniem dawnego championa na deski.

Biorąc pod uwagę fakt, że walka zaplanowana jest na 10 starć, co jest totalną nowością dla wychowanka grupy Silesia Boxing - Grafki, oraz patrząc na dotychczasowe dokonania obu zawodników, nie widzę tu innego rozwiązania jak wygrana przed czasem Głażewskiego. Wprawdzie w narożniku Grafki stanie dobry fachowiec, trener Butowicz, to jednak różnica doświadczenia i umiejętności wydaje się nie do przeskoczenia. Niemniej jednak sądzę, że ranga wydarzenia i ambicja gościa ze Śląska będzie na tyle duża, że da kilka twardych, wyrównanych rund Głażewskiemu zanim trudy pojedynku skumulują się na nim na tyle, że nie będzie mógł go kontynuować.

Mój typ: Głażewski wygrywa przez nokaut, w rundach 5-10

Dariusz Sęk – Remigiusz Wóz
O Remigiuszu Wozie nie wiem prawie nic, przyznaję, jednak ciężka przeprawa w jego karierze z Mirosławem Kvocką dobrze nie wróży. Tym bardziej, że naprzeciw niego stanie Dariusz Sęk (17-0-1, 6 KO), bardzo dobry pięściarz, porządnie wyszkolony technicznie, szybki, z mocnym ciosem i tym co w boksie najważniejsze – mentalnością zwycięzcy.

Remigiusz Wóz w ciągu pięciu lat zawodowej kariery stoczył zaledwie pięć walk (5-0-0, 1 KO) i choć nigdy nie przegrał, ciężko jego bokserskie podboje zaliczyć do udanych. Nie walczył tak naprawdę z nikim, nie pokazał nic specjalnego i wszystko wskazuje na to, że w ciągu 8. zakontraktowanych rund Dariusz Sęk znajdzie sposób, żeby posadzić go na macie. Walka bez historii, choć miło będzie zobaczyć Darka Sęka w ringu.

Mój typ: Sęk wygrywa przez nokaut, szybko i zdecydowanie.

Krzysztof Zimnoch – Damian Trzciński
Walka Krzyśka Zimnocha z Damianem „Turbo” Trzcińskim to turbo nieporozumienie. Nie ma w tym winy samych zawodników, jest to przyczyną nieprofesjonalnego dogadania się organizatorów imprezy oraz przedstawicieli boksera, który na 3 tygodnie przed walką wypadł z rozpiski gali. Właściwie główne pretensje za tak nietrafione zestawienie powinniśmy kierować do Mike’a Mollo, ale żeby było jasne – Mike uczciwie ostrzegał, że tak będzie...

Stało się i mamy pojedynek do jednej bramki. Nie wiem, co by się musiało zdarzyć, żeby Trzciński (4-2-0, 2 KO) wygrał tę walkę. To znaczy, wiem, musiałby być lepszy bokserem niż Zimnoch (13-0-1, 10 KO). Czy jest lepszy? Spytajcie co o tym sądzi Jonathan Pasi. Mimo wszystko kapelusz z głowy, bo Damian Trzciński zdecydował się przyjąć walkę, a bez niego Zimnocha w Gdańsku byśmy nie zobaczyli. Tyle w temacie, będziemy świadkami jednostronnej walki, niestety. Przykro mi z powodu fanów, którzy postanowili kupić bilety i płatny przekaz tv dla innego pojedynku.

Mój typ: Zimnoch przed czasem, jeżeli oponent podejmie rękawicę, jeżeli będzie się tylko bronił i klinczował to pewnie dotrwa do ostatniego gongu.

Izu Ugonoh – Łukasz Rusiewicz

Na mniejszej imprezie to zestawienie sprzedałoby walkę wieczoru. Przede wszystkim – szkoda, że tylko sześciorundówka, bowiem pojedynek zapowiada się przednio. Świetna konfrontacja przeciwności – starego, doświadczonego ringowego lisa (Rusiewicz) z siłą i młodością początkującego w ringu, ale bardzo perspektywicznego Ugonoha. Walka ciekawa tym bardziej, że obaj walczą „u siebie” i na pewno sporo kibiców przyjdzie specjalnie na ich pojedynek, łącznie ze mną.

Co przeważy? Spryt i cwaniactwo, a do tego twarda głowa popularnego „Ruska” (13-12, 6 KO), którego rekord jest mocno mylący, czy może górę weźmie fantazja i szybkość niepokonanego Ugonoha (8-0, 7 KO)? Nie wiem i to czyni tę walkę tak ciekawą. Przewagę ciemnoskórego Polaka widzę w tym, że walka ma potrwać 6 rund, więc Rusiewicz nie będzie miał kiedy wciągnąć go na głęboką wodę. Gdyby miało być 10 rund, szala zwycięstwa mogłaby się przechylić na stronę twardziela ze Starogardu Gdańskiego. Jednego możemy być pewni, na pewno oboje się siebie nie przestraszą.

Izu Ugonoh ma w sobie za dużo pasji i wigoru by spalić się przed tak ważnym pojedynkiem, a Rusiewicz nie takich kozaków w ringu podejmował, żeby teraz nagle kłaniać się Ugonohowi i łatwo oddać mu walkę. Spodziewam się taktycznej, ale ostrej walki, gdzie wygrana będzie kwestią otwartą.

Mój typ: Ugonoh, minimalnie na punkty lub blisko remisu, po ciekawym pokazie dobrego boksu z obu stron.

Maciej Sulęcki – Robert Świerzbiński
Michael Buffer powiedziałby: somebody’s „0” has got to go! Konfrontacja tych dwóch niepokonanych pięściarzy zapowiada się na zacięty, ciekawy pokaz technicznego boksu. Obaj w swoich karierach zdążyli już potwierdzić swoją sportową klasę. Białostoczanin chociażby wygrywając z solidnym Tebojewem, Maciej Sulęcki (12-0, 3 KO) punktując byłego mistrza świata Jurija Nużnienkę.

Robert Świerzbiński (11-0, 3 KO) wydaje się trochę twardszy fizycznie i w tym upatrywałbym jego atutów, w walce z bliska, próbie przełamania młodszego o 7 lat rywala zamkniętego gdzieś przy linach. Myślę, że taką taktykę na ten pojedynek układa mu trener i promotor, stary wyga polskiego boksu, Dariusz Snarski.

Z kolei sztab szkoleniowy Sulęckiego, z wyśmienitym Andrzejem Gmitrukiem na czele, z pewnością szykują plan utrzymania akcji na środku ringu, z "kłującymi" przeciwnika ciosami prostymi. Który wariant się sprawdzi i kto przeważy w tym starciu dowiemy się w sobotę. To zestawienie zwiastuje dobrych 8 rund wyrównanej rywalizacji i myślę, że o wyniku zadecyduje dyspozycja dnia.

Mój typ: Remis, z lekkim wskazaniem na Sulęckiego, wspartego świetnym narożnikiem.

Kamil Łaszczyk – Krzysztof Cieślak
Obok głównej walki wieczoru ten pojedynek może być dostarczycielem największych emocji. W ringu zobaczymy 10-rundową konfrontację dwóch młodych, zadziornych pięściarzy, którzy nie boją się i lubią pójść na otwartą wymianę. Zdecydowany faworytem jest Łaszczyk (11-0, 6 KO), ale w starciu takich walczaków zdarzyć może się naprawdę wszystko.

Krzysztof „Skorpion” Cieślak (18-4, 5 KO) ma już doświadczenie w występach na Polsat Boxing Night. Na pierwszej imprezie z tego cyklu dyskusyjnie ogłoszono go zwycięzcą walki z Maciejem Zeganem. Od tamtego czasu jego kariera układała się nieciekawie. Odniósł nieprzekonujące zwycięstwo z Philippe Frenois w walce o młodzieżowy pas federacji IBF, został nieoficjalnie znokautowany przez Krzysztofa Szota, dwa razy pobił go Dominikańczyk Felix Lora i dwa razy szkołę boksu dał mu Dariusz Snarski, który za pierwszym razem został w oczach kibiców niesłusznie ogłoszony przegranym. W 2011 roku udało mu się zaliczyć dwie mniej znaczące wygrane, by w roku ubiegłym niespodziewanie ulec anonimowemu Miguelowi Agulilarowi. Pamiętam jak po tamtej walce Cieślak narzekał – może nie bezpośrednio – że „ściany” nie pomogły mu na własnym podwórku, ale prawdziwy atleta na łut szczęścia przecież liczyć nie powinien. Teraz też nie ma co czekać na uśmiech losu, lepiej więc, aby w walce z Łaszczykiem Krzysztof postarał się o nokaut.

Z tym może być jednak ciężko. Raz, że w ogonie „Skorpiona” jest coraz mniej śmiercionośnego jadu (choć można by spytać: a kiedyś było więcej?), a dwa, że Kamil Łaszczyk przysłowiowej sroce spod ogona nie wypadł. Łaszczyk, reprezentujący szeregi prężnie działającej grupy Global Boxing pod kierownictwem wyśmienitego promotora, Mariusza Kołodzieja, jest na dobrej drodze aby coś w boksie znaczyć. Prezentuje ciekawy boks, rozwija się z walki na walkę, do tego ma mocne zaplecze amatorskie.

Do najbliższego występu Kamil szlifuje formę pod okiem Piotra Wilczewskiego, który powoli wyrasta na znaczącego fachowca w dziedzinie treningu, i patrząc na jego przygotowania widać gołym okiem, że zwany przez kibiców „Szczurkiem” pięściarz szykuje mocne gromy na wieczór w Ergo Arenie. Prosty cios chodzi mu pięknie, a sierpy świetnie wykańczają akcje. Jeżeli Łaszczyk będzie boksował, zamiast się bić – co niestety często mu się zdarza – wtedy powinien rozmontować Cieślaka i zmusić go do kapitulacji. Mimo iż Krzysztof Cieślak wrócił do współpracy z cenionym Zbigniewem Raubo, nie widzę w tym starciu innego rozwiązania niż czasówka na korzyść Łaszczyka, ale jak zaczną się bić to kto wie...

Mój typ: Kamil Łaszczyk wygrywa przez nokaut z porozbijanym Cieślakiem po bardzo ciekawej, elektryzującej wojence.

Andrzej Gołota – Przemysław Saleta
Pamiętam jak 13 lat temu podczas pierwszych przymiarek do tej walki jedna z gazet pisała o tym pomyśle: „Wrześniowy cyrk”. Pojedynek, który miał się odbyć we wrześniu 2000 roku we wrocławskiej Hali Ludowej faktycznie zapowiadał się jako sportowe nieporozumienie. Andrzej Gołota (41-8-1, 33 KO) był wówczas w centrum swojej wielkiej, światowej kariery, a wśród nazwisk takich jak Bowe, Lewis, Sanders czy Grant ciężko było znaleźć miejsce dla Przemka Salety (43-7, 21 KO), który niczym wielkim na ringu zawodowym nie zasłynął, będąc w dodatku świeżo po kompromitującej porażce z holenderskim murarzem, Fredem Westgeestem. Do tamtej walki na szczęście nie doszło, bo Andrzej porwał się nieudanie na Mike’a Tysona w Detroit, Saleta natomiast postanowił kontynuować karierę na mniejszych polskich galach.

Od tamtego czasu obaj przeszli ciekawą drogę. Gołota dwa razy wygrał walkę o mistrzostwo świata, federacji IBF i WBA, ale sędziowie punktowi uznawali, że oficjalnie jednak remisował (z Byrdem) i przegrywał (z Ruizem), potem fatalnie skończył się dla niego skok po tytuł WBO, z pamiętnym 53-sekundowym laniem jakie zebrał od „Nieustępliwego” Lamona Brewstera w Chicago. Andrzej wprawdzie podniósł się po tej druzgoczącej porażce, by jeszcze trzy razy zwycięsko schodzić z ringu, w tym po heroicznej, twardej batalii z Mike’em Mollo, ale jego dwie ostatnie walki to niestety upadek na samo dno.

Najpierw w chińskim Czengdu padł po 5 sekundach walki z Rayem Austinem, by ostatecznie poddać się przed drugą rundą z powodu fatalnej kontuzji lewej ręki, potem w Katowicach, na pierwszym Polsat Boxing Night niepotrzebnie dał się porozbijać Tomaszowi Adamkowi.

W tym samym czasie Przemysław Saleta po wielkim teście wytrzymałości i siły woli wywalczył na terenie rywala pierwszy w historii Polski tytuł zawodowego mistrza Europy wagi ciężkiej, zmuszając niepokonanego wówczas Luana Krasniqi do pozostania w swoim narożniku po ósmej rundzie. Tytuł stracił już w następnej walce, kiedy ugiął się pod ciosami Sinana Samila Sama, a potem w rewanżu kilka razy na deski rzucił go żądny zemsty Krasniqi, kończąc walkę już w pierwszej rundzie.

Po drodze, w 2005 roku, Saletę znów na poważnie przymierzano do starcia z Andrzejem Gołotą, tym razem w Stanach. Andrzej jednak złapał kontuzję i Gołotę w znokautowaniu Salety wyręczył dawny mistrz świata, Oliver McCall. Teraz w końcu, zgodnie z powiedzeniem: do trzech razy sztuka, Gołota i Saleta staną w pięściarskie szranki na Polsat Boxing Night 2, w zakontraktowanym na 10 rund pojedynku. Walka na pewno przejdzie do historii polskiego boksu i będzie klamrą spinającą pierwsze dwie dekady zawodowego pięściarstwa w naszym kraju.

Czego możemy spodziewać się w ringu? Wielu mówi, że Andrzej Gołota jest dużo lepszym zawodnikiem niż Przemek Saleta. Był. Był lepszy i to o parę klas, w zasadzie dzieliła ich sportowa przepaść. Trzynaście lat temu Andrzej przejechałby się brutalnie po Salecie, przy drugim podejściu też. Dobrze jednak, że do walki dochodzi dopiero teraz bo... szanse się wyrównały. Andrzej Gołota postarzał się boksersko okropnie. Przykro mi aż patrzeć jak Gołota, pięściarski idol, który w latach 90. był fenomenalnym zawodnikiem, dzisiaj boksuje jakby przebywanie między linami sprawiało mu ból. Jego koordynacja ruchowa jest niedobra, lewa ręka mimo operacji i zapewnień że jest dobrze, wygląda w akcji koszmarnie. Do tego Andrzej zatracił swoją wielką odporność na ciosy. W ostatnich walkach chwiał się po byle czym i często lądował na macie. Kiedyś przyjmował potężne bomby bez zmrużenia oka. Ale to już przeszłość.

Saleta wydaje się świeższy, mniej wyboksowany, prezentuje się po prostu lepiej niż Andrzej. Boksersko pod względem umiejętności nadal na pewno jest dużo gorszy, ale znajduje się w lepszej formie fizycznej, a to będzie kluczowa sprawa w nadchodzącym pojedynku. Myślę, że przygotowaniem fizycznym i wielką determinacją przełamie Gołotę.

Spodziewam się, że Saleta ostro zaatakuje. Wiem, że może to brzmieć zabawnie, bo Saleta puncherem nigdy nie był, jednak zarówno on jak i trener Złotkowski muszą zdawać sobie sprawę, że szybki, zdecydowany atak to najlepsza broń na Gołotę. Szczególnie na Gołotę w wersji 2013 rok, który słabo się rusza, przewraca po byle ciosie, a do tego zaczyna pojedynki wyjątkowo usztywniony. Jeżeli jednak Gołota przetrwa pierwsze 3-4 rundy i zacznie się rozkręcać, wówczas Saleta może boleśnie zderzyć się z jego doświadczeniem i rutyną, a nawet fantazją i elokwencją jak ostatnio żartował Andrzej. Jeżeli pojedynek wyjdzie poza półmetek, wówczas może zaprocentować powrót Gołoty po 20. latach do wybitnego Andrzeja Gmitruka, który na pewno coś przygotował na Saletę w swojej głowie trenerskiego Napoleona.

Mój typ: Przemysław Saleta zwycięża przez nokaut, maksymalnie do 5. rundy i ucisza publiczność w Ergo Arenie. Niewykluczone również, czego bardzo bym nie chciał, że walkę przerwie i zakończy jakaś kontuzja ręki, nogi, głowy czy czegokolwiek, bo w wieku tych dwóch weteranów łatwiej o kontuzję niż dobrą formę bokserską.

Co by się jednak nie wydarzyło, walka będzie naładowana ogromną dawką emocji. Przed nami pokaz mocnego, dramatycznego boksu i macie moje słowo, że przed pierwszym gongiem każdemu z nas mocniej zabiją serca. Nie zapomnijcie głównym bohaterom sobotniej gali zgotować owacji na stojąco, bez względu na wynik. Obaj bardzo na to zasłużyli.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: owenn1988
Data: 23-02-2013 09:19:04 
Rogal, bardzo fajny tekst
 Autor komentarza: nosorozec
Data: 23-02-2013 09:34:50 
Mój typ jest taki ze Saleta atakuje od początku spycha Golote do lin. Gołota unika większość ciosów i nagle kontruje prawym prostym. Saleta pada na deski i przegrywa w I rundzie
 Autor komentarza: GolotavsSaleta
Data: 23-02-2013 10:03:44 
GOŁOTA VS SALETA - STREAM ONLINE

Link do streama będzie podany około 17 na fan pejdzu www.facebook.com/saletavsgolota

JAKOŚĆ HD. Polubić i czekać :)
 Autor komentarza: Koko
Data: 23-02-2013 10:40:32 
panowie poda ktos mniej wiecej godzinowo jak wygalda ta rozpiska i walki w kolejnosci?

o ktorej mniej wiecej przeiwdziana jest walka Golota - Saleta ?
 Autor komentarza: bak
Data: 23-02-2013 11:05:08 
Przez tę dziewczynę na zdj w 1 % skupiam się na boksie a w 99 % na niej -.- Nie cierpię gal polsatu przez to :P
 Autor komentarza: bak
Data: 23-02-2013 11:18:16 
A co do samego aspektu sportowego pomijając tę śliczną brunetkę to Andrzej nigdy nie był wybitnie odporny na ciosy. Zawsze miał szklaną szczękę (oczywiście jak na warunki czołówki lat 90-tych), o bokserze, który przegrywał w 90-tej lub 50-tej sekundzie walki, leżąc w karierze ponad 10 razy na deskach nie można powiedzieć, że był odporny na ciosy. W latach 90-tych jeszcze nie było z tym najgorzej, ale walki z takimi puncherami jak Bowe, Lewis, Grant, Tyson go po prostu wyniszczyły.
 Autor komentarza: voutan
Data: 23-02-2013 11:40:26 
Fajny artykuł, doceniam pracę, ale za

"Jak będzie tym razem? Tak samo, a nawet lepiej."

to chyba dostałeś darmowy bilet. Wiem, że jesteś fanem, a nie dziennikarzem, ale troche obiektywizmu... PBN I i PBN II nawet nie można obok siebie stawiać, bo to tak jakby porównywać poziomem gale GBP z galami KP. Sprzedawanie tak słabego wydarzenia w PPV to kpina z kibiców, nawet KSW za mniejsze pieniądze oferowało lepsze walki. Hala na pewno też nie będzie pękała w szwach, bo na allegro ludzie nie mogą sprzedać biletów poniżej ceny nominalnej, a podobno liczba wykupionych PPV jak na razie jest katastroficznie niska.

PS: Miszkin nie jest żadnym czołowym półciężkim w Polsce, to zwykły bum.
 Autor komentarza: bak
Data: 23-02-2013 12:08:31 
Boję się, że Pan Gołota może przegrać. Nie prezentuje wcale super formy, to Saleta jest świetnie przygotowany, Gołota tylko 6 kg chudszy niż w pojedynku z Adamkiem, a i tak tłuszczyk ma i problemy z koordynacją ruchową.
 Autor komentarza: gregor07
Data: 23-02-2013 12:23:31 
Gołota miał szklaną szczękę? bak daj spokój, nawet nie chce mi się tego komentować.

oboksie.blogspot.com typy bukmacherskie na dzisiaj
 Autor komentarza: milosz762
Data: 23-02-2013 13:05:37 
rogal dużo ma racji

jesdno sprostowanie zgodziłbym sie że z Byrdem wygrał minimalnie ale Ruizem mimo 2 nokdaunów pozniej było 1o rund wktórych wikeszość niestety ruiz wygrał i nie dałbym zwyciestwo golocie co najwyżej remis
Najlepiej zapmietmałm Walke Gołoty z BOwem i jatkę z Coreym Sandesem (niemilyć ze Św pamieci Corrie Sandersem )
najgożej z Brewsterem
zgadzam sie za calkoształt kariery Gołota 2 klasy wyżej
teraz 51 do 49 procent dla Goloty

Żaden wynik mnie nie zdziwi
Czy wygra Gołota czy Saleta
(może remis )z tym że niechciałbym żeby był remis

najciekwszą dlamnie walką bedzi Izu z Rusiewiczem wynik walki też sprawa otwarta!

na koniec mam Nadzieje nawet jak Gołota bezwglednie wygra to będzie definitywnie to jego ostatnia walka w Karierze!!!!
koniec kropka!!!!
 Autor komentarza: Michasiowy
Data: 23-02-2013 17:21:47 
Goły to nigdy niewiadoma, żeby tylko Salety po nerce nie gryzł. Jak obaj dotrwają bez kontuzji do końca walki to będzie dobrze, ale na to bym nie stawiał pieniędzy.

Bardzo jestem ciekawy postawy Izuagbe Ugonoh (8-0, 7 KO) to może być ciekawa walka ale powinna być na dystansie 8 rund.

Maciej Sulęcki (12-0, 3 KO) vs Robert Świerzbiński (11-0, 3 KO) nie są bardzo znani w pl ale oczekuję bardzo dobrego technicznego boksu w ich wykonaniu.

Łaszczyk może trochę się pobić też czekam na tą walke bo Kamilowi bardzo kibicuję jest młody, drzemie w nim potencjał, raczej wie czego chce.

Te 3 walki jedynie nadają się do oglądania. Na Gołego i Salete nie będę tracił czasu zobaczę powtórkę jeśli będzie jakieś KO. W tej walce ciekawsze będą podpowiedzi Gmitruka w narożniku niż sama walka. Jak Andrzej powie po walce, że chce rewanżu z Adamkiem jutro to będzie dobre podsumowanie tego cyrku. Jeszcze tylko Najmana na ringu będzie brakować bo myślę, że jako bokser wagi ciężkiej i celebryta na trybunach jego obecność będzie obowiązkowa.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.