PACQUIAO vs MARQUEZ V TO KONIECZNOŚĆ

Przed czwartym pojedynkiem pojawiały się głosy, że jest on niepotrzebny, w końcu kogo może zainteresować odgrzewany kotlet? Okazuje się jednak, że akurat to danie nie zniknie z karty w najbliższym czasie. Właściwie tuż po jego skonsumowaniu apetyt na kolejną porcję jest większy niż kiedykolwiek.

Liczby na ogół nie kłamią. Choć Bob Arum ma podobno w zwyczaju podawanie dziennikarzom zawyżonych kwot, jeśli chodzi o zyski z PPV, ponad milion sprzedanych transmisji robi wrażenie. Po zsumowaniu kwot z PPV oraz sprzedaży biletów, otrzymujemy ponad 80 milionów dolarów zysku, co przekłada się na rekordowe gaże w karierach Pacquiao i Marqueza. Obłowili się także organizatorzy (czyli grupa Top Rank oraz telewizja HBO), którzy wykonali znakomitą pracę, promując event.

Porzućmy jednak temat pieniędzy, wszak dla kibiców najważniejszy jest sport. Zdawałoby się, że walka wieczoru nie zawiodła nikogo. Szalona determinacja Meksykanina, urażona duma wyraźnie zmotywowanego Filipińczyka, emocje od samego początku, ostre wymiany ciosów, krew, nokdauny, dramatyczne zakończenie. Brutalna, a jednak dla wielu wzruszająca wygrana wieńcząca wspaniałą karierę niedocenianego kiedyś Juana Manuela Marqueza (55-6-1, 40 KO) oraz szokujący upadek Manny'ego Pacquiao (54-5-2, 38 KO) - ikony i legendy tego sportu, prawdziwej twarzy boksu zawodowego, która od blisko dekady nieprzerwanie utrzymywała się wśród najlepszych, podbijając po drodze kolejne kategorie i dopisując do imponującego rekordu kolejne wielkie nazwiska.

Czego więcej chcieć? Jedyny zawód polegał na tym, że kapitalna batalia zakończyła się już w końcówce szóstej rundy, a część kibiców wolałaby dłużej napawać oczy najwyższej próby pokazem szermierki na pięści. A jednak znaleźli się malkontenci, którzy na forach internetowych wylewają swe żale, wznosząc modły, by do piątej walki nigdy nie doszło. Tylko dlaczego, skoro zainteresowanie rywalizacją Marqueza i Pacquiao nigdy nie było większe?

Rozumiem, że tacy kibice z zażenowaniem oglądali pokaz boksu w wykonaniu dwóch współczesnych legend tej dyscypliny. Z politowaniem machali głowami, przyglądając się niesamowitej pracy nóg Pacquiao i chirurgicznej precyzji kontr w wykonaniu Marqueza. Kiedy fantastycznym prawym "Dinamita" ściął rywala z nóg w trzeciej rundzie, internauci leniwie przeciągali się w swych fotelach, w nadziei, że żenujące widowisko dobiegnie wreszcie końca, a gdy "Pacman" doszedł do siebie, włączył wyższy bieg i zaczął odwracać losy tej dramatycznej walki, polscy fani nie przecierali oczu ze zdumienia, lecz próbowali w ten sposób przepędzić sen. Nokdaun w piątej odsłonie i ostre wymiany, w których Filipińczyk zaczynał przełamywać meksykańskiego wojownika, zyskując przewagę na kartach punktowych, też z pewnością nie były niczym szczególnym. Tak samo jak dwie minuty i pięćdziesiąt dziewięć sekund szóstej rundy oraz spektakularny nokaut na nieostrożnym Pacquiao, który pragnął ze wszystkich sił dopaść zranionego przeciwnika, nim szansę odbierze mu gong.

Potyczka dwóch odwiecznych rywali, którzy w teorii znali się już tak dobrze, że żaden nie mógł niczym zaskoczyć drugiego, trwała niespełna 18 minut, ale dostarczyła nam mocne kandydatury do miana walki, rundy, nokautu i być może niespodzianki roku. Przez kilka kolejnych dni w bokserskich mediach wrzało. Znokautowany Pacquiao na szczęście doszedł do siebie, przeszedł badania lekarskie i natychmiast zakomunikował, że pragnie piątego starcia z "Dinamitą". 39-letni Meksykanin póki co nie wypowiada się na ten temat, ale przebąkiwał już, że od dawna marzy o występie na mogącym pomieścić ponad 100 tysięcy kibiców Estadio Azteca, a żądny odwetu "Pacman" nie będzie miał nic przeciwko wyprawie na teren rywala. Inną opcją jest Cowboys Stadium w Arlington (Teksas).

Oczywiście wiele zależy od tego, czy po tak ciężkim nokaucie Manny Pacquiao wciąż będzie tym samym zawodnikiem. Zewsząd pojawiają się głosy, że jest to niemożliwe, jednak historia zna przypadki zawodników, którzy po ciężkich nokautach wracali pozornie nianaruszeni - jak chociażby Roberto Duran i Anthony Mundine.

Nie bez znaczenia pozostaje także fakt, że w ostatnim pojedynku Pacquiao prezentował się bardzo dobrze i uciszył głosy krytyków, którzy wyżej cenili bokserskie umiejętności Marqueza, Filipińczyka uważając za pięściarza jednowymiarowego, opierającego swój boks na atrybutach fizycznych - jak nienaturalna szybkość i ogromna siła. "Pacman" wygrywał pierwsze rundy w oparciu o ciosy proste, ale obraz walki odmienił się po nokdaunie w trzeciej odsłonie. Gdy jednak Manny'emu przestało szumieć w głowie, znów niemal bezbłędnie wykonywał plan taktyczny, a jego dominacja przyniosła liczenie po klasycznej kontrze. I tutaj Pacquiao popełnił błąd. Postanowił odłożyć strategię na bok i skończyć Marqueza w wojnie na wyniszczenie. Był zresztą na dobrej ku temu drodze, bo w końcówce piątej odsłony Meksykanin był mocno zraniony i przez kilkanaście sekund "pływał" po ciosach Filipińczyka, demonstrując niesamowitą wolę przetrwania, gdy każdy mocny cios mógł ponownie rzucić go na deski.

Żądny nokautu, agresywnie walczący Pacquiao nie słuchał już rad Freddie'ego Roacha, który prosił go o opanowanie. Widok krwi cofającego się Marqueza przeważył szalę. W końcówce szóstej rundy Manny jeszcze raz mocno trafił. Głowa Meksykanina odleciała, a podekscytowany "Pacman" najwyraźniej przecenił siłę tego uderzenia i rzucił się do zdecydowanego ataku, kompletnie zapominając o obronie, na skutek czego został znokautowany perfekcyjnym ciosem kontrującym. Z całą pewnością nie był to jeszcze cios rozpaczy w wykonaniu Marqueza, ale chyba między bajki możemy włożyć opowieści, że wciągnięcie rywala było w tamtej sytuacji świadomie wykonywanym przez "Dinamitę" planem.

Pacquiao nie musiał godzić się na czwartą walkę z tak niewygodnym dla niego Marquezem, ale zwyciężyła w nim ambicja. Podjął ryzyko, wybrał trudniejszego przeciwnika i przegrał z honorem. Teraz tym samym mógłby odwdzięczyć mu się Meksykanin, który ma do wyboru emeryturę lub największe w karierze pieniądze. Najlepszym rozwiązaniem byłyby na tę chwilę walki Pacquiao-Rios i Marquez-Bradley, jednak ryzyko w obu przypadkach byłoby duże. Nie wiemy, czy Manny nie okaże się już na tyle rozbity, by przegrać z efektownym i silnym, ale boksersko gorszym o dwie klasy "Bam Bamem", a po przeanalizowaniu stylów "Dinamity" i "Pustynnej Burzy", łatwo dojść do wniosku, że Amerykanin mógłby wyboksować Meksykanina dzięki swoim umiejętnościom technicznym i aktywności oraz opieraniu ataków o bardzo dobry lewy prosty, co nigdy nie jest wygodne dla klasycznych counter-puncherów, których cechuje stosunkowo niewielka ilość wyprowadzanych ciosów.

Wracając do Pacquiao-Marquez V - tutaj role mogą się odwrócić. Stara bokserska prawda głosi, że wielki mistrz traci nieco ze swej wartości, gdy osiąga swój najważniejszy cel. Tak stało się chociażby z Pacquiao, gdy pod nieobecność Floyda Mayweathera jako król boksu zawodowego zaczął rozpraszać się innymi zajęciami, a sport zszedł u niego na dalszy plan. To w oczywisty sposób przełożyło się na jego formę. Właśnie wtedy zaczęły przydarzać mu się gorsze występy, kontrowersyjne decyzje sędziów i w końcu porażki. To samo może teraz spotkać Marqueza, który w końcu dopiął swego i budzi się co rano jako człowiek spełniony. To Pacquiao powróci na salę treningową z urażoną dumą, żądny zemsty. Wygłodniały Filipińczyk zacznie modyfikować swój plan treningowy, znów zrównoważy przygotowania techniczne, taktyczne i fizyczne oraz podda się wyczerpującemu reżimowi Alexa Arizy, by mieć pewność, że do piątej walki przystąpi przygotowany na 100% swoich obecnych możliwości, a jej wynik nie pozostawi już żadnych wątpliwości i o szóstym pojedynku nikt nawet nie pomyśli.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

Przygodę z Bokser.org rozpoczął w 2009 roku, obecnie zastępca redaktora naczelnego serwisu. Twórca artykułów i felietonów. Z ramienia portalu relacjonuje gale z Polski i Europy. W swoim dziennikarskim CV posiada wywiady z Royem Jonesem Jr, Evanderem Holyfieldem, Shannonem Briggsem, Oliverem McCallem, Olą Afolabim czy choćby ostatnimi wielkimi mistrzami wagi ciężkiej - braćmi Kliczko. Od lutego 2014r. także dziennikarz redakcji sportowej Super Expressu.

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: Ygnac
Data: 20-12-2012 13:32:36 
"A jednak znaleźli się malkontenci, którzy na forach internetowych wylewają swe żale, wznosząc modły, by do piątej walki nigdy nie doszło. Tylko dlaczego, skoro zainteresowanie rywalizacją Marqueza i Pacquiao nigdy nie było większe?"

Dlaczego?
Otóż dlatego, że Internet pozwala dojść do głosu ludziom, którzy dawniej nie byli by dopuszczeni do żadnej publicznej dyskusji z powodu zarówno niskiego poziomu intelektualnego, jak i braku elementarnej ogłady.
Ten, kogo wyrzucono by z każdego porządnego domu, dziś może brylować swym chamstwem i głupotą na forach internetowych.
 Autor komentarza: Deter
Data: 20-12-2012 13:43:05 
"A jednak znaleźli się malkontenci, którzy na forach internetowych wylewają swe żale, wznosząc modły, by do piątej walki nigdy nie doszło. Tylko dlaczego, skoro zainteresowanie rywalizacją Marqueza i Pacquiao nigdy nie było większe?"

Kwestia gustu - jeden chce oglądać,drugi nie chce. Dorabianie do tego ideologii to ślepa uliczka.
 Autor komentarza: twix111
Data: 20-12-2012 14:07:24 
Walka była rewelacyjna i emocjonująca, ale po takim nokaucie kolejna walka byłaby nie wiadomo po co.
 Autor komentarza: Deter
Data: 20-12-2012 14:17:00 
twix111
Wiadomo.
 Autor komentarza: szoko84
Data: 20-12-2012 14:22:32 
a czemu będzie? bo ktoś na tym dużo zarobi. proste
 Autor komentarza: voutan
Data: 20-12-2012 15:09:42 
Mam nadzieję, że autor artykułu nie wyskoczy z okna jak w piątym pojedynku JMM znowu ciężko znokautuje jego pupila ;)
 Autor komentarza: khorne
Data: 20-12-2012 15:17:48 
Ygnac - bardzo trafna i rzeczowa diagnoza. Pozdrawiam!
 Autor komentarza: Dudas (Redaktor bokser.org)
Data: 20-12-2012 15:35:54 
Autor przepada za obydwoma zawodnikami i będzie zachwycony każdym wynikiem, jeśli piąta walka będzie równie wspaniała i dramatyczna, jak cztery poprzednie.
 Autor komentarza: beniaminGT
Data: 20-12-2012 15:51:04 
Na pewno Marquez wypłynął na szerokie wody dzięki walkom z Pacquiao, zwłaszcza ostatniej. Także nie danie w tej sytuacji rewanżu byłoby czymś niestosownym.

Ygnac:

"Otóż dlatego, że Internet pozwala dojść do głosu ludziom, którzy dawniej nie byli by dopuszczeni do żadnej publicznej dyskusji z powodu zarówno niskiego poziomu intelektualnego, jak i braku elementarnej ogłady."

Mówisz o świetlanych czasach komuny?

Internet pozwala też dojść do głosu tym, którzy mówią niewygodną prawdę. Tacy ludzie również nigdy nie byli dopuszczani do żadnej publicznej dyskusji. Coś za coś.

Swoją drogą internet tylko pokazuje, jaki jest poziom plebsu po ponad 100 latach negatywnej selekcji społecznej związanej z socjalizmem. Natomiast demokracja daje mu wpływ na twoje życie.
 Autor komentarza: WielkiPies
Data: 20-12-2012 16:26:55 
Po 3 walkach wydawało się, że sprawa jest jasna: godni siebie przeciwnicy, Manny - gotowy na każdego: wiekszego, mniejszego - aby trochę tylko wagę dopasować - sila, szybkość, dynamika i - nieco słabsza - technika. Na punkty lepszy od Meksykańczyka. Marqez - świetny. I w dodatku ZAFIKSOWANY na jedno: wygrać z Packmnem. W ciągu ostatnich lat Manny miał wiele problemów, Marqez myślał PRAWIE o jednym: wygrać z Mannym. Po czterech walkaw - w moim mniemaniu - nabiera to głębszego sensu: wracamy do samego sedna sportowej rywalizacji. Chętnie obejrzę walkę V, VI,VII itd., Choć do czwartej podchodziłem sceptycznie. Pozdrawiam.
 Autor komentarza: piotr
Data: 20-12-2012 16:30:54 
http://www.facebook.com/EraMastera
Zapraszam do polubienia strony fanów Mateusza Masternaka

Szukamy osób z dobrą znajomością języka niemieckiego do przygotowywania streszczeń niusów o Mateuszu z niemieckich mediów.
 Autor komentarza: voutan
Data: 20-12-2012 16:41:34 
Dudas
Poprzedni komentarz napisałem z przekąsem, ale akurat od dziennikarzy sportowych nie wymagam całkowitego obiektywizmu. Oczywiście w pewnych granicach, bo jest różnica między pisaniem pobożnych życzeń jak w ostatnim akapcie twojego artykułu, a wygadywaniu np. o jakimś lucky punchu co już świadczyłoby o braku profesjonalizmu, dlatego twój artykuł oceniam pozytywnie.
 Autor komentarza: Krzyzak
Data: 20-12-2012 16:47:28 
NIE NIE NIE
 Autor komentarza: egzekutor83
Data: 20-12-2012 18:13:31 
WALKA MUSI SIĘ ODBYĆ...

Albo inaczej piątą walkę musi wygrać Pacquiao, dlaczego już tłumacze dlatego że mimo iż do walki Pacquiao z Mayweatherem jest dalej niż bliżej to mimo wszystko wszyscy tą walkę chcieli by zobaczyć a raczej totalną deklasację jako Manny zafunduję szczekającemu Floydowi i to nie są żarty.
Co do Marqueza to świetnym zawodnikiem i tak zostanie niezależnie czy wygrał by z Mannym piąty pojedynek czy przegrał ale chyba większość się zgodzi ze mną że jego rewanż z Mayweatherem nie miał by jakiegokolwiek znaczenia ponieważ znowu został by ośmieszony.

Co do Mannego to nawet jeżeli rozpierdolił by takiego Riosa czy Bradleya to jednak plama by została z walki z Marquezem, dlatego piąta walka po tym co zobaczylyśmy musi się odbyć wygraną Pacquiao.

Walka Paca z Moneyem i tak się pewnie odbędzie przypominam że Lennox Lewis czekał na swojego odwiecznego rywala M.Tysona 7 lat jak wiadomo w końcu go dorwał i pozamykał usta wszystkim krytykom ale zanim to zrobił dostał ciężkie KO od Hasima Rahmana, wiadomo Lewis odwdzięczył się z nawiązką. Dlatego wieżę że i Manny zrobi to samo z Marquezem i dopadnie w końcu pyskatego moneya i pozamyka co niektórym usta.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.