OPALACH: DOGAN MUSIAŁBY MNIE CHYBA ZASTRZELIĆ

W pierwszej walce po powrocie z USA, podczas gali w Kolonii Przemysław Opalach (9-1, 8 KO) skrzyżuje 8 grudnia rękawice z Mustafą Doganem (4-5, 3 KO). Przed 11. potyczką w zawodowej karierze, kilka słów założycielem klubu Wilki Olsztyn:

- Tak na spokojnie, z perspektywy czasu, jak oceniasz swą przygodę z USA?
Przemysław Opalach: Bardzo fajne doświadczenie. Prawdę mówiąc nigdy wcześniej nie byłem w Stanach. Poznałem mnóstwo ludzi, a że z tą walką wyszło tak, jak wyszło - już teraz za późno, by się o to kłócić. Troszkę nieprzyjemna sytuacja. Mimo przegranej wyniosłem coś z tej porażki: zmotywowała mnie i wziąłem się jeszcze bardziej za siebie.

- Jak w kilku słowach oceniłbyś sam werdykt sędziowski po starciu z Mediną?
PO: Oglądałem tę walkę jeszcze raz 2 tygodnie temu.  Nie daje mi to spokoju. Niewątpliwie irytuje ta pierwsza porażka w rankingu. Ciężko pracowałem na to, by mieć czyste konto. W Polsce wygrałbym na pewno - 100 %. W dodatku oszukano mnie z samą wagą. To trochę śmieszne. Promotor który organizował galę, ściągnął sędziów, lekarzy... wreszcie - ściągnął mnie, Polaka. Zapełniło mu to całą salę. Oczywiście - nie jestem znany jak Kliczko, Wach itd., ale przyszło mnóstwo naszych rodaków, by mnie dopingować. Wystarczy obejrzeć walkę: wszędzie biało-czerwone flagi. Myślę, że taki był jego główny cel.

- A jak oceniasz występ samego Mediny?
PO: Bił mocno, kondycję miał jak koń, ale wciąż go trafiałem. Widać to doskonale na zwolnieniach. W 4. czy 5. rundzie praktycznie go miałem, ale wypluł szczękę i kopnął ją poza ring. Była przerwa, sędzia nawet nic nie powiedział. Później przez te ich przekręty z wagą zwyczajnie miałem coraz mniej sił. Pierwszy raz w karierze - amatorskiej czy zawodowej -  cieszyłem się na koniec walki. Liczyłem każdą rundę, ledwo wytrzymałem. Po walce musiałem przez kilkanaście minut dochodzić do siebie.

- Zatem podwójny żal? Przegrana... i to w takich okolicznościach?
PO: Niewątpliwie - szkoda tej pierwszej porażki. Ciężko pracowaliśmy na te inne walki, na rekord. Sami szukaliśmy sponsorów. Mnóstwo pracy poszło zwyczajnie na marne. Bardzo chętnie zmierzyłbym się z nim jeszcze raz. Teraz skończyłoby się to zupełnie inaczej, nie trwałoby to nawet 4 rund. Czuję to chociażby po sparingach. Ostatnio przeboksowałem 12 rund z 5 chłopakami. Było bardzo ciężko, ale miałem kondycję, siłę. Po przeniesieniu do super średniej mogę przyznać, że to właśnie moja waga. Czuję się lepiej, nie ma problemów z dietą.

- Koncentrując się na teraźniejszości. 8 grudnia zmierzysz się z Mustafą Doganem (4-5, 3 KO) o tytuł WBU International. Co wiesz o swoim przeciwniku?
PO: Widziałem go w tajskim boksie, ma tam dużo walk. W boksie zawodowym nie ma powalającego rekordu, ale to nie ja go wybierałem. Wybrała go federacja WBU,  choć początkowo miałem walczyć z niepokonanym zawodnikiem z Ghany. Tyle, że się zwyczajnie nie dogadali. Jak to w życiu - pewnie poszło o pieniądze. Doganowi można pewnie wiele zarzucić, ale nie to, że ma słaby łeb. Konsekwentnie kasuje, wciąż idzie do przodu.

- Jak zatem idą przygotowania? Trenujecie specjalnie pod rywala?
Dokładnie. Stąd też taki, a nie inny wybór sparingpartnera. Czarek Samełko - bardzo dobry, cięższy pięściarz. Chciałem, żeby sparingpartnerzy bili mocniej. Chciałem się przyzwyczaić, bo w tej wadze siła ciosu będzie znacznie większa. Wziąłem się za siebie. Ciężko trenowałem. W pewnym sensie można powiedzieć, że trener mnie po prostu katował.

- Czy 12 rund po tak długiej przerwie to na pewno dobry pomysł?
PO: Mieliśmy w planach walkę 6-rundową, ale z jakichś powodów gala w Ełku nie doszła do skutku, więc nie mogłem zawalczyć. Wzmocniłem się jednak siłowo, poprawiłem wytrzymałość. Mam za sobą dużo sparingów z naprawdę dobrymi sparingpartnerami, m.in. również z Mariuszem Kurkiem, który bardzo mocno działa w tajskim boksie. Chłopaki wyciskali ze mnie wszystko, wspaniale mi się z nimi sparowało. Obijali mnie jak tylko mogli. W przeciwieństwie do niektórych sparingpartnerów w przeszłości, którzy przyjeżdżali, przyjmowali kilka bomb i tracili zapał. Ci - wręcz przeciwnie. Przyjmowali, a zaraz oddawali dwa razy tyle. Wielki szacunek i podziękowania dla nich. W międzyczasie nabawiłem się drobnej kontuzji, ale mam nadzieję, że nie będzie to miało poważnego wpływu na walkę. Teraz powoli kończę już z przygotowaniami. Zostaje czas na relaks, "przyspieszówki".

- Czy zastanawiałeś się co będzie, jeśli przegrasz... bądź - czego oczywiście życzę - wygrasz?
PO: Jak przegram... nie wiem. Pewnie się załamię <śmiech>. Jeśli z nim przegram, z chłopakiem z takim rankingiem - to znaczy się nie nadaję do tego sportu. Jak wygram - to znaczy, że będę mistrzem <śmiech>. Jednak poważnie - porażki nie biorę nawet pod uwagę. W ogóle. Jestem bardzo dobrze przygotowany... musiałby mnie chyba zastrzelić.

- Są już jakieś plany na następną walkę? Kiedy znów zobaczymy Cię w ringu?
PO: Najprawdopodobniej powinienem znów walczyć pod koniec stycznia - na początku lutego. Chciałbym oczywiście dostać możliwość walki i o inne pasy. Mam nadzieję, że już wkrótce się to spełni.

- Po powrocie z USA zająłeś się również promotorką. Jak rozwija się sytuacja?
PO: Mieliśmy jednego sponsora, ale okazał się oszustem - siedzi zresztą teraz w więzieniu. Narobił dużo problemów. Mieliśmy spotkania z naprawdę poważnymi ludźmi ze świata boksu. Wyszło na to, że dużo w tym wszystkim namieszał. Musiałem zaczynać wszystko od zera. Oczywiście - są zaplanowane już spotkania ze sponsorami, wszystko wydaje się być na dobrej drodze. Sądzę, że na początku następnego roku zorganizujemy już jakąś galę

- W Olsztynie?
PO: Nie, raczej nie. Bardzo trudno tu o jakiekolwiek wsparcie. Obecnie rozmawiamy już z innymi miejscowościami, które interesuje taki rodzaj reklamy. Zapewniam, że będą na tej gali fajne walki. Z pewnością również i sam na niej zawalczę.

- Zbliżając się do końca, zapytam jeszcze: co sądzisz o ostatnich "rewelacjach" związanych z Mariuszem Wachem?
PO: Rozmawiałem z Mariuszem, mówił, że nic świadomie nie brał. Wierzę mu. Mieszkałem 19 lat w Niemczech. "Bild" to taka gazeta, że jak powiesz "czarne", to oni napiszą, że powiedziałeś "niebieskie". Z pewnością nie jest to wiarygodna gazeta z rzetelnie sprawdzanymi informacjami. Trzeba poczekać na testy, wyniki. Oficjalne stanowisko federacji. Wtedy się okaże. Tak - to tak. Nie - to nie. Wierzę, że świadomie niczego nie wziął. To po prostu nie jest ten typ człowieka. Mam nadzieję, że promotor Mariusza zrobi coś z tą gazetą. To co zrobił "Bild" było zwyczajnie nieprofesjonalne, tak się nie robi.  W ten sposób można zniszczyć człowiekowi życie. Jednym artykułem można zniszczyć człowiekowi całą karierę.  Teraz, w świadomości ludzi - bez znaczenia na sam wynik testów - będzie już jakaś "łatka", że "coś było nie tak". Zniszczyli mu dobre imię i sądzę, że powinni ponieść odpowiednie konsekwencje.
 

Rozmawiał: Kamil Kierzkowski

 

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: szansepromotions
Data: 05-12-2012 14:37:42 
Na początku było ,że przegrał słusznie i nie było żadnych wątpliwości . Jak sprawa trochę przyschła , to nagle zaczęły się pojawiać informacje , o "kontrowersyjnym" wyniku , chociaż to nieprawda . Z tego co pamiętam , to Medina był za giętki dla niego .
 Autor komentarza: Trzyka
Data: 05-12-2012 14:44:07 
Podobne wyniki będą zawsze budziły kontrowersje. Jeden widział jedno, drugi co innego. Nie można jednak powiedzieć, że chłopak nie umie boksować. Życzę mu wygranej w sobotę i powodzenia na dalszej bokserskiej drodze.
 Autor komentarza: pazdzo
Data: 05-12-2012 20:47:07 
Opalach opowiada straszne głupoty, od Mediny to on przez prawie całą walkę zbierał solidny oklep i każdy kto nie jest ślepy bez trudu dojrzy że walkę wyraźnie przegrał. Jak ktoś nie wierzy to wklejam link do walki:
http://www.bokser.org/content/2012/04/07/151111/index.jsp
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.