TRUDNE WALKI Z ŻONĄ

Nowy Jork, 1952. Carmen Basilio z małżonką spacerują po Broadwayu. W pobliżu zatrzymuje się różowy cadillac, z którego wysiada Sugar Ray Robinson ze swoją świtą. Carmen Basilio idzie się przywitać - w końcu kolega po fachu.

Zbieranie cebuli nie jest fajne. Zwłaszcza gdy człowiek dopiero co nauczył się chodzić i jeżeli o czymkolwiek myśli, to raczej o zbieraniu kamieni i patyków, które przydadzą się w każdej porządnej bazie. Mały Basilio miał jednak ręce i nogi, tymi i tymi potrafił już jako tako ruszać, a to wystarczyło, aby duży Basilio zabierał go na pole. Pole, którego mały Basilio i jego rodzeństwo szczerze nienawidzili i które z każdym kolejnym bólem rąk, nóg i pleców wzmagało w nich bunt. Pewnego dnia Carmen w końcu się postawił i oznajmił ojcu, że skończy z cebulą i zacznie z boksem. Senior powiedział, że oberwie po głowie. Carmen powiedział, że inni też oberwą.

Obaj mieli rację. Basilio wygrał trzy pierwsze zawodowe walki przez nokaut, ale później boksował ze zmiennym szczęściem. Jako że droga na szczyt była kręta i długa, na początku musiał dorabiać w fabryce, gdzie szef osobiście doglądał pracy i często patrzył podwładnym na ręce. Basilio nie lubił, gdy ktoś mu patrzy na ręce, dlatego po robocie ciężko trenował, żeby pewnego dnia rzucić to w cholerę i zostać szefem samemu sobie.

Nie było to łatwe, bo w boksie szefem wszystkich szefów był wtedy Frankie Carbo, facet, który lubił sobie od czasu do czasu kogoś zamordować. Lubił też władzę i pieniądze. Mógł zagwarantować walkę o tytuł, jeżeli zawodnik odpali kilka baksów i zgodzi się na szereg innych warunków. Zgodził się kiedyś Jake LaMotta. Basilio się nie zgodził i powiedział, że poradzi sobie sam.

Ołów (1-0, 1 KO)

Za odmową mafia przepada raczej umiarkowanie, ale menadżerowie Basilio za jego plecami zadbali o jego interesy. Po kilku kolejnych zwycięstwach dostał w końcu walkę o pas w półśredniej z będącym pod skrzydłami Carbo i spółki Kidem Gavilanem. Już w drugiej rundzie rzucił Kubańczyka na deski, jednak ten się pozbierał i w drugiej połowie pojedynku odrobił straty. Wygrał niejednogłośnie na punkty.

Wygrała też mafia. Kilka dni po tym starciu przed hotelem w Bostonie zaatakowany został Ray Arcel, znany trener i organizator konkurencyjnych gal. Arcel również chciał pokazać walkę Gavilan – Basilio. W odpowiedzi podziemie pokazało mu ołowianą rurę, która szybko wybiła Arcelowi z głowy podobne pomysły. I w ogóle boks – trener uznał, że gra jest niewarta świeczki i zniknął z pięściarskiego świata na osiemnaście lat.

Nie znikał za to Basilio. Przegrał z Gavilanem, ale później wygrywał pojedynek za pojedynkiem i był na coraz większej fali. W czerwcu 1955 roku w Syracuse dostał kolejną szansę.

Mistrzem był wtedy Tony DeMarco, który niespodziewanie pokonał Johnny’ego Saxtona. Tak jak Basilio, DeMarco był twardy i nieustępliwy, ale wciąż odczuwał skutki starcia z Saxtonem, które odbyło się na początku kwietnia. Za dużego wyboru jednak nie miał – w kontrakcie jak byk stało, że w razie zwycięstwa nad mistrzem za kilkadziesiąt dni będzie musiał bronić tytułu. Mógł oczywiście kombinować, ale wyszedł z założenia, że nieużywana ołowiana rura jest lepsza od używanej.

Basilio od początku ruszył do ataku i stopniowo rozbijał mistrza. DeMarco wygrał parę rund, ale w dwunastej, po kolejnych ciosach pretendenta, sędzia uznał, że dalsza walka nie ma sensu. Basilio klęknął w narożniku, powtarzając „zrobiłem to, zrobiłem!”. Po chwili wpadł w objęcia matki. Nawet nie marzyła, że z cebulowego pola syn trafi kiedyś na sportowe salony. A Carmen dopiero się rozkręcał.

W pierwszej obronie tytułu ponownie zastopował DeMarco, znowu w dwunastej rundzie. W drugiej spotkał się z Saxtonem. Basilio robił co mógł, ale tego dnia przeciwko niemu był nie tylko pretendent. Sędzia Frank Gilmer szybko przerywał wszelkie klincze, nie pozwalając na walkę w półdystansie, gdzie mistrz czuł się najlepiej. Ponadto w pewnym momencie Saxtonowi pękła rękawica i na dobrych kilka minut przerwano pojedynek. Mimo niesprzyjających okoliczności po piętnastu rundach większość obserwatorów i tak widziała zwycięstwo Basilio. Nie było w tym gronie sędziów punktowych – ci jednogłośnie orzekli wygraną pretendenta, wywołując długie i głośne buczenie publiczności. Nie trzeba chyba dodawać, że Saxton był jednym z ulubieńców mafii.

W rewanżu Basilio nie dał mu szans, stopując w dziewiątej rundzie. Trzecią walkę rozstrzygnął już w drugiej. Wygrał jeszcze z Haroldem Jonesem i postanowił zaatakować wagę średnią, gdzie rządził Sugar Ray Robinson.

Arogancki sukinkot

Po raz pierwszy spotkali się w 1952 roku w Nowym Jorku, niedługo po transmitowanej przez telewizję walce Basilio z Billym Grahamem. Basilio spacerował z żoną, Robinson parkował swojego różowego cadillaca. Basilio podszedł się przywitać, próbował porozmawiać - w końcu kolega po fachu.

Kolega po fachu go zignorował.

- Był zakochany w sobie, arogancki. Sądził, że nikt nie jest lepszy od niego, że wszyscy muszą padać przed nim na kolana. Sam jestem upartym sukinsynem i przed nikim nie padam na kolana. Po tym jak mnie zlekceważył powiedziałem sobie, że kiedyś spotkam się z tym sukinkotem i skopię mu tyłek – wspominał po latach Basilio.

Czas na spełnienie obietnicy przyszedł 23 września 1957 roku na Yankee Stadium. Robinson, nie dość, że miał różowego cadillaca, był bardziej doświadczony, wyższy, miał większy zasięg ramion, był lepszy technicznie, miał słodki lewy prosty i bił jeszcze słodszymi kombinacjami. A Carmen Basilio po prostu bił. Dużo. I mocno.

Nurkował pod prostymi Robinsona, skracał dystans, obijał tułów. W jedenastej rundzie wydawało się, że już go ma. Zaatakował przy linach i wyprowadził kilkanaście ciosów bez odpowiedzi. Za chwilę okazało się jednak, że Sugar  ma się całkiem dobrze i w dwunastej to on częściej trafiał. Wymieniali się tak już do końca, do ostatnich sekund walcząc w sprinterskim tempie. Żaden nie ustąpił. Przewagę wydawał się mieć Basilio, ale wynik był sprawą otwartą.

Spiker zaczął odczytywać karty.

9-5-1. Pierwsza dla Basilio.

9-6. Druga dla Robinsona.

Obaj stoją niepewnie w narożnikach, gdy odczytuje trzecią.

8-6-1. Pada 'new', a z nim trenerzy wynoszą Carmena w górę.

Tym razem to Robinson podszedł do Basilio. Pokornie uścisnął dłoń - w końcu kolega po fachu.

Rewanż odbył się pół roku później w Chicago. Choć mistrzem był Basilio, za faworyta znowu uznawano Robinsona – Howard Cosell przeprowadził sondaż wśród kolegów dziennikarzy i okazało się, że spośród dziesięciu indagowanych aż dziewięciu stawiało na pretendenta. - Dziewięciu z nich jest w błędzie – krótko skomentował to Basilio.

Walka miała podobny przebieg do pierwszej. Basilio znowu nie dawał rywalowi chwili oddechu, skracając dystans i obijając korpus. Miał jednak poważny problem – przez ponad połowę pojedynku mógł korzystać tylko z jednego oka. Sugar doskonale tego dnia kontrował atakującego mistrza prawym podbródkowym, doprowadzając do pęknięcia naczynia krwionośnego i kompletnego zapuchnięcia lewego oka przeciwnika. Nie zastopowało to Basilio, ale poważnie ograniczyło jego możliwości. Po piętnastu rundach sędziowie orzekli niejednogłośne zwycięstwo Robinsona, który wyrównał stan rywalizacji. Do trzeciego pojedynku nigdy nie doszło.

W kolejnych miesiącach Basilio pokonał Arta Aragona i Arleya Seifera, po czym stoczył dwie walki o pas NBA (obecnie WBA) z Gene’em Fullmerem. Obie przegrał przed  czasem. Kilka miesięcy później, w kwietniu 1961 roku, uległ na punkty mistrzowi świata w wadze średniej Paulowi Penderowi. Po tej porażce ogłosił, że kończy karierę.

W trakcie niemal 13-letniej przygody z boksem Basilio przeboksował 635 rund, stoczył 79 pojedynków, wygrywając 56 (27 przed czasem), doznając 16 porażek i 7 walk remisując. Przetrwał ataki mafii i najlepszych zawodników świata. Pytany o najtrudniejszego rywala, bez namysłu odpowiadał:

- Moja żona. Nigdy z nią nie wygrałem.

* Walki Carmena Basilio pięciokrotnie były nagradzane przez magazyn The Ring tytułem walki roku. Lepszym osiągnięciem może się poszczycić jedynie Muhammad Ali, który ma koncie sześć takich wyróżnień.
* Na początku lat 60. Basilio był świadkiem w procesie, w którym Frankie Carbo został skazany na 25 lat więzienia. Basilio otwarcie przyznał, że nie ma krzty szacunku dla mafijnego towarzystwa i im szybciej zniknie ono z bokserskiego świata, tym lepiej.
* Na sportowej emeryturze był nauczycielem wychowania fizycznego Le Moyne College w Syracuse.
* W 1990 roku na cześć Basilio i jego bratanka Billy’ego Backusa, byłego mistrza świata w wadze półśredniej, w ich rodzinnej miejscowości Canastota ruszyła Międzynarodowa Bokserska Galeria Sław (IBHOF).
*Carmen Basilio zmarł 7 listopada 2012 roku. Miał 85 lat.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: YipMan
Data: 27-11-2012 16:48:42 
Świetny tekst. Dziękuję.
 Autor komentarza: KOSTROMA
Data: 27-11-2012 17:30:39 
Spoko więcej takich tekstów!
Jak myślicie czy gdyby wyrwać Raya Robinsona żywcem z jego czasów i skonfrontować go z dzisiejszymi mistrzami to jak widzielibyście jego szanse?Mówi się dużo o postępie jaki dokonuje się w sporcie ale czy boks nie jest tutaj wyjątkiem?
 Autor komentarza: BrunonTrocki
Data: 27-11-2012 18:26:40 
Moim zdaniem tamci mistrzowie to prawdziwi twardziele. Boxerzy Retro - bez wspomagaczy, bez miliona trenerów, wielkiej muzyki i show na wejściu. Wchodzili na ring na 15 a nawet 20 rund i lali się po mordach bez pieprzenia typu liczenie na stojąco, nawet przy liczeniu ledwo co wstawali od razu oklep konkretny a nie że sędzie odstawia do neutralnego narożnika. To byli kozacy co w żyłach mieli buzującą wojnę a nie ćwoki Geyweatherypłaczący że ktoś fauluje itp. Retro Wojownicy.
 Autor komentarza: bambam
Data: 27-11-2012 18:35:19 
odnosnie brunontrocki

wsczyscy ostanio miekniemy
 Autor komentarza: JoeBlack
Data: 27-11-2012 18:38:55 
Łukasz Dynowski
Takie teksty to tygrysy lubią najbardziej :)
 Autor komentarza: BrunonTrocki
Data: 27-11-2012 18:52:03 
Bambam w sumie racja teraz w każdym aspekcie życia możemy dopatrywać się oszustów, krzykaczy i napompowanych balonów. Ważne żebyśmy sami prezentowali poziom i klase - na pochybel szumowinom.
 Autor komentarza: fightnight
Data: 28-11-2012 00:40:55 
az sie przyjemnie czyta;)
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.