MARES WYGRYWA NA PUNKTY
Wczoraj na gali w Los Angeles Abner Mares (25-0-1, 13 KO) po raz kolejny udowodnił klasę zwyciężając po 12 rundach z bardzo mocnym Anselmo Moreno (33-2-1, 12 KO), który na tą walkę przeniósł się z niższej kategorii, koguciej. Sędziowie punktowali 116:110, 116:110 oraz 120:106.
Walka wyglądała jak starcie matadora z bykiem - Mares cały czas atakował i próbował przedostawać się do półdystansu, natomiast Moreno bił z kontry. Meksykanin złapał swojego oponenta w rundzie piątej całą serią ciosów na głowę i korpus, po której Moreno byl liczony. Panamczyk udanie powrócił w kolejnej odsłonie, kontrując na linach, jednak Mares zakończył rundę mocnym prawym. Do 10. rundy Mares kontynuował bicie presją co dawało mu optyczną przewagę w ringu. Moreno stracił dodatkowo punkt w rundzie 11. za ściąganie głowy przeciwnika. Mistrz WBC zachował więcej sił na ostatnią rundę i kontynuował swój atak, natomiast Moreno wyglądał, jakby chciał tylko dotrwać do ostatniego gongu
- Moreno poczuł moją siłę i agresję. Nie wykorzystał tego, jak chwilami zbyt długo czekałem, by wejść z serią, jednak jestem pełen szacunku dla niego. To wielki mistrz i zgotował mi w ringu piekło. Narzuciłem dziś swój styl, co dało mi zwycięstwo - skomentował Mares po walce.
Mare=charakter.
Był moment, że gonił po ringu Moreno a ten uciekał, tak chciał wejść w półdystans.
Po odjęciu punktów zasłużone zwycięstwo, dla ,mnie ogólnie blisko remisu ale to Mares pokazał, że ma większe serce.
Moreno dobrze lokował proste jak rywal tylko stanął, przeważał w warunkach ale Mares tak mocno naciskał, jakby miał wbiec w ten półdystans i bić gdzie popadnie.
Punktacja 120-106 to jakaś kolejna zj.ebana osoba.
116-112 po odjęciu dobrze jest.
Abner zrobiłby wiele problemów Domaire, myślę,że mógłby go pokonać, jemu strasznie w ringu zależy.