WALKA O WICEMISTRZOSTWO ŚWIATA

Przedstawiamy Wam kolejny artykuł naszego czytelnika pod tytułem "Walka o wicemistrzostwo świata". Zapraszamy do lektury "Rogala".

Jeden krótki moment potrafi zdefiniować całą karierę sportowca. Jan Tomaszewski miał swoje Wembley, Władysław Kozakiewicz Moskwę, James „Buster’ Douglas Tokio. Hasim Rahman ma swoje Carnival City i cios, który 11 lat temu na zawsze zmienił jego dorobek zawodowego pięściarza. Teraz w Hamburgu Rahman znów poszuka takiego cudownego uderzenia, ale czy ma szansę na ponowne wstrząśnięcie bokserskim światem?

Pamiętam jak wczesną wiosną 2001 roku dowiedziałem się, że to właśnie Hasim Rahman będzie następnym challengerem dla będącego wówczas na szycie Lennoxa Lewisa. Pierwsza moją myślą było: kto to jest u licha ten cały Rahman? Lennox szedł wtedy od zwycięstwa do zwycięstwa, niszcząc po kolei czołówkę wagi ciężkiej lat 90. (Gołota, Briggs, Holyfield, Grant, Botha, Tua)  i nie mogłem się nadziwić, że na kolejnego oponenta wybrano mu zawodnika, o którym wcześniej nawet nie słyszałem. Fakt, że z boksem byłem związany dopiero 5 lat, jednak Rahman faktycznie nie był nikim szczególnym, nikim kto teoretycznie nadawał się na pretendenta w ówczesnej elitarnej, trudnej wadze ciężkiej.

To miała być łatwa walka. Wolna obrona, dla utrzymania pasów i aktywności, przy okazji wielki boks miał ponownie zawitać do Afryki. Lennox był niekwestionowanym mistrzem i nikt nie przewidywał jego przegranej (bukmacherzy obstawiali zwycięstwo Lewisa w przygniatającym stosunku 14:1). Sam czempion był wyjątkowo pewny siebie. Ochrzcił się przydomkiem „Lew”,  zamiast trenować kręcił sceny do „Ocean’s 11”, zignorował okres aklimatyzacji i chyba każdy pamięta jak po dwóch rundach oddychał już tzw. „rękawami”.

Potem był szok. Piekielny prawy sierpowy, prosto na brodę mistrza. Świat boksu zamarł, a ja zorientowałem się, że nigdy nie wolno skreślać nikogo na starcie. Pasy WBC, IBF i IBO powędrowały w ręce Hasima Rahmana, który na kartach bokserskiej historii już zawsze będzie wymieniany jako mistrz świata wagi ciężkiej.

Te czasy jednak dawno minęły. Siedem miesięcy po tamtym sensacyjnym nokaucie sytuacja w królewskiej kategorii powróciła do normy, gdy „zdecydowany, ale uczciwy” Joe Cortez wyliczył do dziesięciu turlającego się po macie ringu Rahmana, a Lennox odzyskał swoje – jak to mówił – jedynie pożyczone Amerykaninowi mistrzowskie trofea.

Od tamtego czasu Hasim „The Rock” Rahman (50-7-2-1nc, 41 KO) nie odniósł żadnego ważnego zwycięstwa i nie zdołał ponownie wspiąć się (mimo prób) na tron swojej kategorii. Przegrywał za to z Holyfieldem (nigdy wcześniej ani później nie widziałem takiej dziwacznej kontuzji), Johnem Ruizem, Olegiem Maskajewem, Władimirem Kliczko i remisował po dobrych walkach z Tuą oraz Toneyem. Wzbogacił się również o 15 zwycięstw, jednak wśród nazwisk pokonanych rywali trudno szukać zawodników światowego formatu, może za wyjątkiem Kali Meehana i Monte Barretta. Przez tę przeszło dekadę, odkąd Lennox huknął plecami o matę na afrykańskiego ringu, Rahman z boksera będącego zawsze krok za czołówką, stał się bokserem nadal będącym krok za czołówką, ale już porozbijanym, wolnym, bez tego prądu, błysku, który charakteryzuje głodnych sławy, niebezpiecznych pięściarzy.

Kompletny upadek „The Rock" zaliczył we wspomnianym starciu z młodszym z braci Kliczko. Zupełnie bez pomysłu, bez energii, bez woli zwycięstwa, dawał się regularnie obijać Ukraińcowi, zanim w 7. rundzie Tony Weeks oszczędził mu dalszego lania. Warto dodać, że w przedostatniej, 6. rundzie do celu doszedł dosłownie jeden cios Rahmana i nawet porady Buddy’ego McGirta w przerwie, aby zamienił pojedynek w bójkę (dosłowny cytat: „dog fight”) zdały się na nic. Rahman miał już dawno stępione kły, nie miał ani czym ugryźć, ani za bardzo ochoty aby to zrobić. Wydawało się, że jego kariera jest skończona.

W międzyczasie... na scenie wagi ciężkiej pojawił się Aleksander Powietkin (24-0-0, 16 KO), który podczas gdy Rahman rozmieniał swoją sławę na drobne, on zdobywał kolejne laury na ringach amatorskich. Mistrzostwa kraju, Europy, złoty medal mistrzostw świata i w końcu pierwsze miejsce na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach zwiastowały nadejście do grona profesjonałów poważnego, silnego i znaczącego gracza. Tak też stało się w 2005 roku, kiedy Rosjanin zasilił szeregi grupy Sauerlanda.

Jednak kariera zawodowca w wykonaniu Powietkina była i jest trochę "nijaka". Wprawdzie pokonał kilku dobrych zawodników (Larry Donald, Byrd, Chambers po trudnej i ciekawej walce ), by w końcu wywalczyć pas WBA „World” (takie „wicemistrzostwo świata”...), pokonując cenionego Rusłana Czagajewa, ale chyba nigdy nie spełnił pokładanych w nim przez kibiców i promotora nadziei.

Walki „Saszy” nie porywają publiczności,  brak mu tego błysku, który w boksie charakteryzuje największych. Nie widać w jego dokonaniach tej iskry, tego ognia, który potrafi porwać ze sobą świadków bokserskich zmagań. Powietkinowi nie udało się  jak dotąd odnieść żadnego wyrazistego, mocnego i przekonującego zwycięstwa nad drugim klasowym zawodnikiem.

Ostatnia potyczka z Marco Huckiem przyniosła jeszcze więcej wątpliwości. Rosjanin zgubił w niej kondycję jak Lewis w Carnival City, tyle że nie grał wcześniej w filmach i nie musiał się nigdzie aklimatyzować. Coś nie zagrało w przygotowaniach, co jest niedopuszczalne na tym poziomie rywalizacji. Wprawdzie po ostatnim gongu walki z dominatorem wagi cruiser to ręka Aleksandra powędrowała do góry, ale wielu – łącznie ze mną – widziało pierwszą porażkę mistrza olimpijskiego z Aten.

Choć statystyki ciosów wyprowadzonych/trafionych wskazują, że to „wicemistrz” WBA powinien być górą w tamtym starciu, to jednak optyczną przewagę miał Niemiec, który dokonał większego spustoszenia w szeregach rywala. Powietkin zebrał więcej ciężkich ciosów, to on był w tej walce zagrożony, to on przechodził widoczne kryzysy i w moich oczach walkę przegrał.  

To był bardzo ciężki pojedynek dla Powietkina. Teraz, niejako na przetarcie, za pretendenta będzie miał Hasima Rahmana. Jeżeli ktoś zastanawia się jakim cudem ten weteran zyskał status challengera do światowego prymatu, to znaczy iż zastanawia się nad tym razem ze mną. Wprawdzie jak kiedyś bardzo celnie powiedział Przemysław Saleta „nie w każdej walce trzeba walczyć o życie”, to jednak kandydatura Amerykanina jest mówiąc delikatnie – wątpliwa.

Czego możemy się spodziewać? Systematycznego, jednostronnego obijania Amerykanina. Nie wierzę, że „The Rock” nagle obudził w sobie drugą młodość i narzuci swój styl walki Powietkinowi. Raczej widzę go polującego na jeden mocny cios, jakiś cep bity „zza pleców”, który mógłby powalić Aleksandra na deski. Problem w tym, że Rosjanin udowodnił już, że ma mówiąc kolokwialnie mocny łeb, a taki cios jak wyszedł Rahmanowi dawno temu w Afryce wychodzi raz w ciągu całej kariery, jeżeli wychodzi w ogóle.

Wydaje mi się, że zobaczymy Hasima człapiącego za podwójną gardą, z rzadka tylko rzucającego obszerne kujawiaki na drugą szczelną zasłonę – gardę Powietkina. Rosjanin zapewne zadba o to, żeby przypomnieć rywalowi gdzie ma schaby oraz wątrobę, na pewno będą chcieli razem ze swoim narożnikiem odebrać mu ciosami na dół ochotę do jakiegokolwiek wysiłku. Po takich 3-4 osłabiających Amerykanina rundach, Powietkin na pewno poszuka zakończenia przed czasem i najprawdopodobniej zamęczy atakami Rahmana, zmuszając go do pozostania w narożniku, albo dając sędziemu powód do zastopowania walki po kolejnej serii uderzeń.

Powietkin jest lepszy w każdym elemencie pięściarskiego rzemiosła. Jest dużo lepiej wyszkolony, ma większy repertuar uderzeń, lepszą pracę nóg, jest młodszy, świeższy, bardziej głodny sukcesów. Jedyne co daje cień szansy Rahmanowi na zwycięstwo to jego siła, choć ta w parze z brakiem szybkości nie powinna być zagrożeniem dla Rosjanina. Po prostu jego akcję będą sygnalizowane i czytelne, a Powietkin za długo siedzi w tym biznesie, żeby dać się złapać jakimś nawet mocnym, lecz wolnym ciosem. Ale gdyby takie uderzenie doszło celu... mówiłem już, że nie wolno nigdy nikogo skreślać?

Prognozuję nokaut techniczny między 5 a 9 rundą na korzyść Rosjanina po statycznej, nieciekawej walce i czuję, że Hasim Rahman chyba w końcu ogłosi zakończenie swojej ciekawej, długiej przygody z boksem. Mam nadzieję, iż gdy już sprawca jednej z największych sensacji we współczesnym boksie zostanie odprawiony z zasłużonym kwitkiem, Powietkin w końcu skrzyżuje rękawice z kimś z topu obecnej wagi ciężkiej. Tak bym mógł zapowiedzieć pojedynek, w którym pojawią się jakieś rumieńce. Nie liczcie na nie w sobotę. To smutne, że takie walkie odbywają się w dzisiejszych czasach pod szyldem „mistrzostwa świata”...

A tak na marginesie, to węszę sytuację, w której głównym bohaterom gali w Hamburgu cały show ukradną ścierający się w walce o mistrzostwo Europy, broniący pasa Kubrat Pulew i Aleksander Ustinow. Jakby to powiedział Michael Buffer, w tym pojedynku „somebody’s 0 has got to go!” (bo obaj są niepokonani). Takie starcia zawsze dostarczają więcej emocji, a ci Panowie dodatkowo mają czym uderzyć. Radzę więc otworzyć piwo i chipsy dużo wcześniej niż przed walką wieczoru, mamy bowiem na horyzoncie prawdziwe „starcie drwali”. A wiadomo co się dzieje, jak drwale wkraczają do akcji: coś mocno i z hukiem ląduje na ziemi. Dziwne przeczucie podpowiada mi, że będzie to wielki jak dąb Ukrainiec...

Rafał „Rogal” Rogacki

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: Pyskaty
Data: 29-09-2012 11:48:46 
"Takie starcia zawsze dostarczają więcej emocji, a ci Panowie dodatkowo mają czym uderzyć."

Pulew ma czym uderzyć?

"Dziwne przeczucie podpowiada mi, że będzie to wielki jak dąb Ukrainiec..."

Ustinov nie jest przypadkiem Rosjaninem?
 Autor komentarza: atmel
Data: 29-09-2012 11:49:08 
Nawet "dało sie" w całości przeczytać .
 Autor komentarza: milan1899
Data: 29-09-2012 12:05:47 
Ustinov to Rusek a Pulev ma raczej watę niż petarde , poza tym artykuł znośny
pozdrawiam Rogal
 Autor komentarza: Matys90
Data: 29-09-2012 12:26:02 
Brawo @atmel, ćwicz czytanie, a będzie coraz łatwiej ;)

Przyjemny artykuł, oby więcej takich, tylko jak już wspomniano wyżej, Pulew to straszny waciak, więc nie sądzę, żeby znokautował takiego kloca jak Ustinov, raczej Go wypunktuje.

I oczywiście dobrze zauważone, że Rahman w sumie nawet w swoim najlepszym czasie był co najwyżej solidnym pięściarzem.
 Autor komentarza: Kopyto
Data: 29-09-2012 12:31:25 
Dobry tekst, koledzy wskazali jakies drobne błędy ale czytało sie przyjemnie a to najważniejsze.
 Autor komentarza: murmur
Data: 29-09-2012 12:42:27 
W ostatnim zdaniu chodzi oczywiście o Kliczko.I z tym się zgadzam.
 Autor komentarza: WalterAlfa
Data: 29-09-2012 12:49:05 
Dobry tekst, można zaoszczędzić na komentarzach przed i po walce bo w zasadzie wszystko zostało powiedziane :)
A może jakiś cud się wydarzy... :)
 Autor komentarza: myyyk
Data: 29-09-2012 12:50:30 
Bardzo fajny tekst, chciałbym przed każdą ważniejszą walką coś takiego przeczytać, drobnebłedy z czasem sie poprawi, a co do tego, kto ma watę to można mieć własne zdanie. Mnie też Pulew bardzoej przekonuje, choć może pod wpływem niedawno powtarzanej w TV walki.
 Autor komentarza: KapralWiaderny
Data: 29-09-2012 12:54:19 
"Pamiętam jak wczesną wiosną 2001 roku dowiedziałem się, że to właśnie Hasim Rahman będzie następnym challengerem dla będącego wówczas na szycie Lennoxa Lewisa. Pierwsza moją myślą było: kto to jest u licha ten cały Rahman?"

To człowiek który juz w latach 90-tych był notowany w swiatowych rankingach min. pierwsza 10-tka WBC. Wówczas nawet jako dzieciak srednio interesujacy sie boksem wiedzialem ze jest ktos taki jak Rahman.(BTW byla nawet przymiarka do Gołoty w koncowce lat 90-tych).
 Autor komentarza: milosz762
Data: 29-09-2012 13:01:39 
dobry tekst ztym ze Pulewa nie nazwał bym drwalem to techniczny zawodnik z dośc szybkimi rękami o Ustinowie drwalu można powiedziec że to drwal z mocnym udeżeniem.

widziałem pare walk pulewa z walkerem, rossem ( tym co 2 razy przegrał z Chambersem) czy dimitrenko nie ma nokatującgo ciosu ale kobinacją mógłby posadzić niejednego z czołówki .
Niemniej niespodziewm sie ze znokałtuje ustinowa!!
 Autor komentarza: Karule
Data: 29-09-2012 13:16:08 
Bardzo ciekawy artykuł, trafne wnioski.

Ja dodam, że pierwszy w rankingu WBA jest Rahman, a drugi... David Haye i to on stanie się kolejnym challangerem :)
 Autor komentarza: voutan
Data: 29-09-2012 13:58:14 
Zgadzam się z innymi użytkownikami, że artykuł jest dobry tylko nie rozumiem dlaczego ciągle z uporem maniaka powtarza się, że Rahman wygrał jakimś szczęśliwym uderzeniem.
 Autor komentarza: MrT
Data: 29-09-2012 13:59:57 
Rahaman dał naprawdę świetną walkę z Corrie Sandersem.
Naprawdę nie rozumiem, czemu sporo osób, które przecież znają się na boksie, mówia o słabej formie Lewisa z Rahmanem i "oddychaniu rękawami". Ile razy to oglądam to widzę jak Lewis boksersko deklasuje Hasima, a potem postanawia "rozkręcić imprezę" i odwala jakieś wygłupy....
Szczytem lekceważenia było spuszczenie Rahmana z oka i gapienie się gdzieś w bok, przez co wszedł ten megasygnalizowany prawy.....
 Autor komentarza: MrT
Data: 29-09-2012 14:02:03 
Dla mnie wyglądało to tak, że jakby Lennox nie robił cyrku dla widzów, to Rahman miał spore szanse rozbić lewą pięść Lewisa swoją szczęką... Bo lewy na lewy z Lennoxem to była katastrofa dla Rahmana w tej walce....
 Autor komentarza: Bimbo
Data: 29-09-2012 15:40:41 
Nie jestem zbyt obcojęzyczny i czy mógłby mi ktoś wreszcie przetłumaczyć o co pobili się LL i Rahman w studiu? Bardzo mnie to zawsze ciekawiło , a nigdy nie mogłem się doprosić ,żeby ktoś mi to przetłumaczył: )
 Autor komentarza: psychox
Data: 29-09-2012 15:54:55 
Fajnie napisany tekst! Kudos...
 Autor komentarza: Ghostbuster
Data: 29-09-2012 18:28:51 
Bardzo dobrze napisany artykuł. Widać Rogal posiada nie tylko przyzwoity zasób słów, ale również potrafi ciekawie pisać na temat. Mimo, że artykuł był obszerny czytało się go szybko i przyjemnie. Dobra robota. Między wierszami dało się zauważyć, że Rogal ma sentyment do Lewisa. zresztą ja też.
 Autor komentarza: MatMaister90
Data: 29-09-2012 19:10:47 
Czytelnicy mogą pisać felietony na główną ?
Gdzie podsyłać i komu ?
 Autor komentarza: JeamBeam
Data: 29-09-2012 19:16:59 
Hukic Dominator cruser? Też mi coś..
 Autor komentarza: Furmi (Redaktor bokser.org)
Data: 29-09-2012 19:18:22 
MatMaister - pisz na lukasz.furman@bokser.org
 Autor komentarza: Ghostbuster
Data: 29-09-2012 19:24:31 
ja mam pytanie do redakcji. co stało się z Przemkiem Osiakiem, bo od dłuższego czasu nie widzę wywiadów prowadzonych przez niego?
 Autor komentarza: andrewsky
Data: 29-09-2012 21:18:40 
Jakis czas temu ponownie ogladale kilka walk Rahmana.Jedna z lepszych to pierwsza z Tua.The Rock wygladal w niej naprawde dobrze.70-80 ciosow na runde.Ladne overhandy,dobry jab,zejscie z lini ciosu,czucie dystansu.Jego pech polegal na tym,ze Tua byl wtedy w swietnej formie i ciosy Rahmamna splywaly po nim,jak po kaczce.W koncu go dopadl i skonczyl
Takie,to byly czasy i takie walki...
Ps.Ciekawy felieton Rogal.Musz zwrocic uwage na Twoje wpisy
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.