Nishioka, Toshiaki

Był 24 października 2010 roku, kiedy niezwykle solidny brytyjski pięściarz, Rendall Munroe, stanął przed największą szansą w swojej profesjonalnej karierze. Stawką walki, jaka odbyła się w tym dniu, a którą transmitowała popularna stacja telewizyjna SkySports, był pas mistrzowski uznanej na całym świecie organizacji WBC. Anglicy mieli wielką nadzieję na to, że bohater niższych klas, pracujący na codzień jako śmieciarz Munroe, spełni marzenie swojego życia i zdobędzie tak pożądany przez wszystkich pięściarzy laur. Jednakże, marzenia te zostały brutalnie zdruzgotane przez rzeczywistość. Broniący pasa, gospodarz tej walki okazał się pięściarzem najwyższej światowej klasy, o czym przed pojedynkiem niewielu miało pojęcie. Leworęczny obrońca trofeum wygrywał kolejne rundy umiejętnie poruszając się po ringu, znakomicie operując prawym prostym i w odpowiednim momencie punktując Anglika swym firmowym lewym na korpus. Skupiony na swym celu, jakim było zwycięstwo nad rozpoznawalnym przeciwnikiem, był nieuchwytny dla rywala, wyprowadzał kombinacje, którymi obijał jego ciało, a przy tym unikał ciosów kontrujących. Znajdował każdą lukę w obronie i, niczym chirurg skalpelem, niezwykle precyzyjnie operował swoją lewą ręką. Pod koniec walki mistrz nawet przyspieszył, a jego rywal dotrwał do końcowego gongu tylko dzięki potężnej determinacji i sile woli. Nikogo, kto oglądał tę walkę, nie zaskoczyła jednogłośna decyzja na rzecz broniącego mistrza, a nawet wynik 119-109 na dwóch kartach sędziowskich.

Dlaczego zatem ów mistrz, Toshiaki Nishioka, pomimo tak wszechstronnego opanowania technik bokserskich, posiadania ewidentnej inteligencji ringowej oraz przy braku istotnych słabych punktów w rzemiośle pięściarskim, był tak słabo znany poza własnym krajem? Odpowiedź jest zapewne skomplikowana, ale jej istotna część z pewnością leży w niedocenieniu przez szeroką, światową publiczność boksu japońskiego, oraz generalnie, kategorii wagowych niższych, niż piórkowa. Nishioka, którego poza gronem bokserskich eksertów, oraz fanami z własnego kraju, nadal mało kto kojarzy, jest znakomitym przykładem tej tendencji. Zapewne, gdyby był Amerykaninem, lub Latynosem, boksował ze dwie, może trzy kategorie wyżej i prezentował podobne umiejętności, byłby uznawany za czołowego pięściarza wszystkich rankingów bez podziału na kategorie wagowe oraz pewnego przyszłego członka bokserskiej Galerii Sław. Niestety, jest Japończykiem, walczy głównie na swojej ojczystej wyspie Honsiu i ma dobrą reputację poza ringiem, więc media, z wyjątkiem nielicznych branżowych portali, zgodnie pomijają go milczeniem. Szkoda, ponieważ jego kariera to materiał na ciekawą opowieść, a nagrania jego walk można łatwo odnaleźć w Internecie, co czyni go potencjalnie nietrudnym do wypromowania.

Początki kariery

Urodzony w 1976 roku, w miejscowości Kakogawa w pobliżu Kobe, na wyspie Honsiu, Nishioka zaczął boksować w wieku 10 lat. Po krótkiej karierze amatorskiej, zdecydował się potraktować boks, jako pracę i w wieku 19 lat został pięściarzem profesjonalnym. Od początku był sparingpartnerem japońskich czempionów WBC -Yasuei Yakushiji i Joichiro Tatsuyoshi. Obaj dostrzegli jego talent, przejawiający się wtedy głównie w szybkości i technice zadawania ciosów. Jednak braki w obronie sprawiły, że już w drugiej profesjonalnej walce zaliczył nieprzyjemny nokaut, po którym zniesiono go z ringu na noszach. To doświadczenie sprawiło, że zaczął pracować intensywniej także nad defensywą i sposobem poruszania się po ringu, który doskonalił jeszcze przez wiele lat.

W 1998 roku zdobył swój pierwszy istotny tytuł, pokonując przed czasem w drugiej rundzie Junichi Watanabe i unosząc w górę pas mistrza Japonii w kategorii koguciej. Co ciekawe, w pierwszym starciu sam leżał na deskach, ale szybko z nich wstał. Podobny schemat miał się pojawić w bardzo istotnej walce w przyszłości, ale o tym później. Krajowy tytuł obronił Toshiaki jeszcze dwukrotnie, po czym zwakował go, gdyż pojawiła się szansa walki o zdecydowanie ważniejszy pas.

Rywalizacja z Veerapholem Sahapromem

W międzyczasie mentor młodego Toshiakiego, wspomniany już Joichiro Tatsuyoshi został dwukrotnie znokautowany przez groźnego Taja Veeraphola Sahaproma, co w zasadzie zakończyło jego karierę. Rok później, japońscy promotorzy dali Nishioce możliwość pomszczenia rodaka. 25 czerwca 2000 roku tajski mistrz dał jednak kolejny popis swoich nieprzeciętnych umiejętności i zdołał wygrać jednogłośnie na punkty. Pomimo porażki, Toshiaki spisał się jednak tak dobrze, że rok później zorganizowano rewanż, w którym po wspaniałej walce, sędziowie orzekli remis. Upłynęły kolejne 2 lata, w których obaj zgodnie wygrywali swoje pojedynki i w 2003 roku Veeraphol już po raz trzeci zawitał do Japonii, a po raz drugi padł w starciu starych znajomych remis. Jakby tego było mało, rok później doszło do czwartej walki obu panów, znających się już niczym przysłowiowe łyse konie. Tym razem jednak Veeraphol wzniósł się na absolutne wyżyny, dając chyba najlepszą walkę w swojej wspaniałej karierze i wygrał bardzo wysoko, co zakończyło jednoznacznie rywalizację pomiędzy nim, a Nishioką. Wszystkie cztery pojedynki to już klasyki w bogatej historii starć japońsko-tajskich, można znaleźć je na Youtube i samemu zobaczyć, na jakim poziomie i w jakim tempie były toczone.

Dalsza kariera w super koguciej

Jak wielu bokserów zwykło czynić w podobnych sytuacjach, po porażce w czwartej walce z tajskim rywalem, Nishioka zdecydował się przenieść do wyższej kategorii wagowej. W super koguciej na początku odprawił z kwitkiem całą plejadę miernych rywali, w międzyczasie mierząc się z nimi nie tylko w Japonii, ale także Stanach Zjednoczonych i Francji. Takie możliwości dała mu współpraca z najbardziej znanym na świecie japońskim promotorem - Akihiko Hondą. Właściciel firmy Teiken i gymu o tej samej nazwie przygarnął Toshiakiego do swojego teamu i, pomimo nieudanych pierwszych prób, doprowadził go w końcu do upragnionego tytułu mistrza świata.

Zdobycie tytułu i pierwsze obrony

Poza zmianą kategorii wagowej, wiele podobno dało Nishioce też ustabilizowanie życia - w tym właśnie okresie ożenił się i doczekał potomstwa. Sam twierdzi, że to właśnie rodzina najbardziej go dopingowała w najtrudniejszym okresie kariery. Etap ten zakończył się wreszcie 15 września 2005 roku, kiedy po raz piąty spróbował zdobyć tytuł mistrza świata federacji WBC. Co ciekawe i tym razem rywalem był pięściarz pochodzący z Tajlandii - Napapol Kiatisakchokchai. W jego narożniku znalazł się dawny rywal Nishioki - Veeraphol Sahaprom, który po zakończeniu pojedynku w bardzo sportowym geście pogratulował Japończykowi osiągnięcia. Od tego czasu, nigdy więcej Nishioka nie walczył już z reprezentanetm Tajlandii. Tytuł wywalczony po tej dość jednostronnej walce był co prawda tymczasowy, ale już wkrótce federacja WBC odebrała pełnoprawny pas Israelowi Vazquezowi, który zmagał się z poważnymi kontuzjami. To uczyniło z Nishioki pełnoprawnego mistrza. Tak wywalczony tytuł wypadało przynajmniej uwiarygodnić obronami na wysokim poziomie, lecz pierwsza z nich nie powaliła na kolana. Rywalem był Genaro Garcia, który dwie z trzech wcześniejszych walk przegrał. Oczywiście, Toshiaki poradził sobie z nim bez większych problemów, walka zakończyła się przed czasem w 12 rundzie.

Wyjazd do Meksyku i olbrzymi triumf

Druga obrona jednak była już sporym wyzwaniem. Ulubieniec WBC, meksykański król nokautu, Jhonny Gonzalez miał po swojej stronie licznie zgromadzoną w Monterrey publiczność. Początkowo, wyższy i silniejszy Meksykanin uzyskał przewagę, którą udokumentował nokdaunem na Japończyku w pierwszej rundzie. Jednak, podobnie, jak przed laty, gdy zdobywał tytuł japoński, Nishioka zdołał przetrwać kryzys i przełamać przeciwnika. Tym razem koniec nadszedł w 3 rundzie, po pojedynczym ciosie na szczękę, Gonzalez został wyliczony przez sędziego. Meksykańscy komentatorzy i kibice nie wierzyli własnym oczom - oto niewielki Japończyk, znany głównie z szybkości i techniki "ściął" ich ulubieńca, jakby użył do tego celu samurajskiego miecza. Takie wygrane zawsze podnoszą pewność siebie u boksera i tak też zapewne było u Nishioki.

Seria obron tytułu w Japonii

Kolejne dwie obrony były bez historii - Meksykanin Hernandez i Filipińczyk Bangoyan zostali zdemolowani w przeciągu kilku rund. Po nich nadeszła pora na obowiązkowego pretendenta - Rendalla Munroe z Wielkiej Brytanii. O tym starciu napisałem już we wstępie, dodam tylko, że dopiero ta wygrana sprawiła, że Nishioka znalazł się na pierwszym miejscu rankingu The Ring dla kategorii super koguciej. Wreszcie, następnym rywalem był Argentyńczyk Munoz, który momentami radził sobie nieźle, ale w 9 rundzie padł na dechy i było po sprawie. Po tym zwycięstwie Nishioka otwarcie przyznał, że przestały już go motywować tego typu obrony i szuka większych wyzwań. Zwłaszcza, że przekroczył 35 rok życia, a kontuzje ciągnęły się za nim już od wielu lat.

Wyjazd do Las Vegas

Celami Toshiakiego stali się Fernando Montiel (zunifikowany mistrz w koguciej, który znokautował rodaka i przyjaciela Nishioki - Hozumiego Hasegawę), Nonito Donaire (jeden z czołowych zawodników P4P według wielu ekspertów; pogromca Montiela), oraz legendarny w Meksyku i USA Rafa Marquez. To właśnie z młodszym bratem słynnego Dinamity zmierzył się w swym ostatnim, jak do tej pory, pojedynku Nishioka. Po kilku słabszych rundach, japoński czempion rozkręcił się w drugiej części walki, ostatecznie wygrywając ten pojedynek na kartach wszystkich trzech sędziów punktowych. Po raz kolejny zaprezentował swoją finezyjną technikę, inteligencję ringową, kondycję pozwalającą mu zachować świeżość do ostatnich rund, oraz defensywę, którą w miarę upływu lat wyszlifował do perfekcji.

"Emerytura"

Wygrana nad Marquezem ugruntowała pozycję Nishioki wśród czołowych pięściarzy świata. Sprawiła także, że zaczął on poszukiwać możliwości jeszcze większej walki. Pojawienie się w jego kategorii Nonito Donaire, którego promotor, Top Rank, jest w świetnych układach z kompanią Teiken, promującą Japończyka, pozwalało snuć domysły, że dojdzie do starcia pomiędzy nimi. Niestety, Donaire wybrał inne możliwości (Vazquez Jr i Mathebula), a Nishioka tymczasowo odsunął się w cień, wakując swój pas WBC, a w zamian otrzymując status "emeritusa", który pozwala na pojedynek z aktualnie panującym czempionem w razie powrotu do ringu. Pas, który do niego należał zdobył popularny w Meksyku i USA Abner Mares, co daje drugą, obok Donaire, możliwość zorganizowania dla Nishioki wielkiej walki na terenie Stanów Zjednoczonych. Czy będzie to zaledwie walka pożegnalna, czy też wiekowy już mistrz jeszcze raz wzniesie się na szczyty swoich nieprzeciętnych możliwości, możemy przekonać się w nadchodzących miesiącach. Szczerze życzę mu otrzymania takiej właśnie szansy, na jaką zasłużył swoją ciężką pracą, bez której, jego niezaprzeczalny talent nie zawiódłby go tak wysoko. W międzyczasie warto prześledzić nagrania jego wcześniejszych walk, których jest w Internecie całkiem sporo.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: StonkaKartoflana
Data: 07-06-2012 20:10:52 
Maynard - Świetny artykuł. Ale czy głównym problemem jest tu waga waga i pochodzenie???
np. - Lara - moim zdaniem na poziomie Martineza do tego dekadę młodszy.
Pavlik,Williams,Abraham - bokserzy znacznie gorsi a byli jescze niedawno na topie P4P
- Gamboa - bokser nie gorszy niż Manny Pacquiao i chyba nie gorszy niż obecny Floyd!! znacznie młodszy. Ominął dwie medialne sławy - Riosa i Lopeza których jak pokazała historia na 95 % stłukłby bez trudu.
- Salido - jeszcze niedawno uważany za tylko dobrego jurneymana...bo miał w rekordzie przegrane z dzieciństwa!!! bodaj 15-19lat w ostatniej dekadzie przegrał w dobrym stylu tylko z prime Marquezem i Gamboą i to w dobrym stylu.
- Molina - wydymany brutalnie przez sędziów w 4 najważniejszych walkach
 Autor komentarza: Adimu
Data: 07-06-2012 20:13:31 
Ciekawy artykuł.
 Autor komentarza: jowisz881
Data: 07-06-2012 20:17:32 
Maynard
Bardzo dobre opracowanie.
Aż obejrzę sobie walkę "kogutów" ;-) Oczywiście z Nishioką w roli głównej.
 Autor komentarza: RedMan
Data: 07-06-2012 20:22:52 
Bardzo lubię boks japoński moim zdaniem zawodnicy tacy jak Nishioka czy Uchinyama są mega kozakami i przy tym najlepszymy w swoich kategoriach.
Bardzo chciałbym zobaczyc konfrontacjt takie jak Nishioka - Mares oraz Uchinyama - Broner w których japończycy chyba by wygrali
 Autor komentarza: Pongsaklek
Data: 07-06-2012 20:32:54 
O żesz w morde jeża,jaki zajebissty artykuł.japiernicze,chyle czoła przed autorem!!!!

No miałem ,juz dzisiaj nic nie gadać i się nie odzywać,bo mnie Armand wysłał na ONET,ale Armand sorry,przepraszam Cie,wybacz mi ten off topic,jak mozesz,ale jeśli pozwolisz to musze,naprawde musze odnieść się do tego artukułu.

Maynard jasny ,ciasny,zajebissty artukuł ,człowieku,to jest ,Ty jesteś jakimś pasjonatem,czy ty pracujesz w swoim fachu?

Pytam,bo widać,że się tym jarasz jak sto pieronów!!!!
 Autor komentarza: Maynard
Data: 07-06-2012 20:44:42 
Jeśli traficie na jakąś kompilację nokautów Nishioki, czy coś w tym stylu, możecie pomyśleć, że facet ma opanowany lewy cross do perfekcji i... w zasadzie tyle. Natomiast żeby zobaczyć cały wachlarz jego umiejętności polecam poszukać na YT walki z Munroe i obejrzeć całość. Nie ma słów na to, jak on się porusza po ringu, jakby buty same go niosły (materiał szkoleniowy dla trenerów na wyciągnięcie ręki!).

@Stonka
Wiem, tak bywa, ja tylko podałem jeden przykład. Carlos Molina warty jest równie długiego artykułu, ale tutaj mniej byłoby o sukcesach, niestety... Obawiam się, że podobna kariera, jak Nishiokę czeka na Uchiyamę i Yamanakę (już też niemłodzi), jednak oni nawet nie dostaną szansy, żeby pokazać się w USA z solidnym rywalem, a poza tym chyba jednak nieco odstają od Toshiakiego poziomem.

@jowisz
Nie kończ czasem na jednej:)

@RedMan
Trudno powiedzieć, jak by się Nishioka zaprezentował po tej przerwie, młodszy już nie będzie, ale i tak bym na niego postawił. Uchiyama jest jednak prostszy do rozpracowania, ale ma też chyba mocniejsze uderzenie kończące. Mam nadzieję, że też dostanie szansę.

@Pongsaklek
Jestem amatorem i pasjonatem. Pracuję w zupełnie innej branży, gdzie piszę co najwyżej maile do przełożonych;)
 Autor komentarza: darcka
Data: 07-06-2012 21:00:47 
Jak myślisz, jak wyglądały by jego pojedynki z Nonito Donaire lub Guillermo Rigondeaux?
 Autor komentarza: Pongsaklek
Data: 07-06-2012 21:05:23 
@Pongsaklek
Jestem amatorem i pasjonatem. Pracuję w zupełnie innej branży, gdzie piszę co najwyżej maile do przełożonych;)

Tym bardziej - POGRATULOWAĆ!!!

A interesisz sie też tak HW?Historią?
 Autor komentarza: Pongsaklek
Data: 07-06-2012 21:08:25 
Bo bym miał takie małe pytanko do Ciebie?
 Autor komentarza: darcka
Data: 07-06-2012 21:20:31 
Co powiesz na ranking w poszczególnych kategoriach pięściarzy w całej historii? Sam próbowałem coś takiego jednak w niższych kategoriach nie mogłem znaleźć wystarczająco dużo informacji. Widzę że posiadasz sporą wiedzę, więc może interesowałoby Cię coś takiego? Chętnie poczytałbym tego typu artykuły/rankingi.
 Autor komentarza: Maynard
Data: 07-06-2012 21:24:54 
HW to coś w klimatach HWDP?;) Takie pierwsze skojarzenie.

Historia boksu to w moim przypadku ostatnie 20 lat, im dalej w las tym gorzej, ale się cały czas kształcę. Ostatnio mam akurat "fazę" na Japończyków, więc te nazwiska wymienione w artykule powyżej, to nie jest tylko "name dropping".

@darcka
Myślę, że Donaire i Rigo punktowaliby Nishiokę w pierwszej części walki, ale potem mogłoby być coraz trudniej. Nie wiem, jak mocną szczękę ma Kubańczyk, Donaire raczej solidną, więc obecnie zapewne by Toshiakiego pokonał na punkty, ale 2-3 lata temu jeszcze stawiałbym na Japończyka. Niestety, młodszy już nie będzie...
 Autor komentarza: Maynard
Data: 07-06-2012 21:28:32 
@darcka
Co do rankingu historycznego, to obecnie się tego na pewno nie podejmę, ale może za jakieś 2 lata... Fajne rankingi tworzy Lee Groves z The Ring, kiedyś zrobił taki, jak napisałeś dla średniej. Liderem był Monzon, ale w czołówce pojawił się też np. Hopkins, McCallum i... Sumbu Kalambay.

ale gdzie mi do takich speców, jak Groves, czy Bert Sugar.
 Autor komentarza: Pongsaklek
Data: 07-06-2012 21:30:39 
HW to coś w klimatach HWDP?;) Takie pierwsze skojarzenie.

No HW to HeavyWeight,nie HWDP.:(
 Autor komentarza: darcka
Data: 07-06-2012 21:45:37 
Pongsaklek

ok
 Autor komentarza: Pongsaklek
Data: 07-06-2012 21:49:34 
Monzon wiadomo,gość co pokonał wszystkich z którymi sie spotkał i to wielokrotnie.

Hopek to wiadomo,bez 2 zdań super cwaniak.

McCallum mistrz w 3 kat. wag.

Ale gdzie jest Haglerer?!!!?? co??? Hagler!!!!
Kalambay....????Co to za ZONK???
Toż to zwykły kelner przy w/w i innych takich jak Griffith,Greb, Duran,Hearns,Barkley, Basilio,Benvenuti,Fitzsimmons,Fullmeritd....
 Autor komentarza: JamesBlad
Data: 07-06-2012 21:49:39 
Fajnie się czytało.

Nishioka vs Mares to mnie interesuje, wg mnie młody Meksykanin to wielki talent rozwija się z walki na walkę, Morela zdominował z Japończykiem też byłby moim faworytem.
 Autor komentarza: Pongsaklek
Data: 07-06-2012 21:53:13 
darcka Data: 07-06-2012 21:20:31


Ok ,ja sie pisze na takie rankingi,co Ty na to?
 Autor komentarza: Maynard
Data: 07-06-2012 22:04:42 
@JamesBlad
Tak, Mares mi również imponuje, bardzo mi się spodobało, jak pokonał w rewanżu Agbeko. Zresztą, on walczy z samą elitą w ostatnich 2 latach, więc wyzwaniami mogą być teraz właśnie Nishioka, czy Moreno, a nie, z całym szacunkiem, Victor Terrazas, a tym bardziej Oscar Gonzalez (Donaire nie liczę, jako zawodnika największej konkurencji, chociaż sam Nonito chętnie by na taki układ poszedł).
 Autor komentarza: StonkaKartoflana
Data: 07-06-2012 22:20:24 
Pongsaklek - może najlepszym średnim był Roy Jones - przecież pokonał bernarda w tej wadze :))) i sądzę że z dość topornym Monzonem wygrałby łatwo. Nie ma jednoznacznych wyznaczników przy układaniu tego typu rankingów. Dla jednego ważniejsze są 2-3 superwalki jak Leonard Hearns dla innych długotrwała kariera jak Hopkinsa, dla innych jeszcze sama legenda jak Marciano który nie pokonał właściwe nikogo (wiem, wiem zaraz minie zbesztają :)))
 Autor komentarza: JamesBlad
Data: 07-06-2012 22:20:50 
Maynard
Tak druga walka z Agbeko rozwiała wszelkie wątpliwości i przyznam, że tam Abner pozytywnie mnie zaskoczył, on jest bardzo silny, twardy i z walki na walkę lepszy od pojedynku z Darchinyanem zrobił duży postęp, zapowiada się jego długie królowanie.
Donaire w dyspozycji takiej jak walce z Vasquezem Juniorem wg. mnie zostałby pokonany przez Abnera, widać bylo, wtedy,że jeszcze do super koguciej nie przywykł i sam to wspomniał po walce mówiąc,że nie wiedział,że kat. wyżej zawodnicy biją tak mocno.
Ta walka to marzenie :) Wstał bym dla nich w nocy i póki co Mares byłby moim faworytem z Moreno w nowej wadze wypadł błyskotliwie, choć z Nonito i jego lewym sierpem nigdy nic nie wiadomo.
W super koguciej można zrobić parę fajnych walk.
Rigondeaux, Maresem, Donaire,Nishioka, chętnie pooglądał bym to w dowolnych zestawieniach.
 Autor komentarza: Pongsaklek
Data: 07-06-2012 22:28:07 
StonkaKartoflana - z dość topornym Monzonez to każdy technik klękał!!!!
Zobacz walkę z Benvenutim...
A Roy pokonał Kata ,tak zgadza sie,ale kat wtedy nie był w PRIME,a w ogóle to Kat do Monzona to ma daleko,no może nie za bardzo daleko,bo te przegrane z Taylorem to śmiech na sali!!!:D:D:D
 Autor komentarza: StonkaKartoflana
Data: 07-06-2012 22:39:30 
Pongsaklek - myślisz że nie widziałem:)? Sądzisz że Monzon by pokonał Roya?. Nie był "Prime"? nie żartuj miał 28 lat! i 20 walk za sobą. Sądzisz że lepszy był po 40?///A widziałeś walki Kata z Taylorem? żadnej nie przegrał!!! przynajmniej tak sądzi 90% fachowców.
 Autor komentarza: Pongsaklek
Data: 07-06-2012 22:44:05 
jeszcze sama legenda jak Marciano który nie pokonał właściwe nikogo (wiem, wiem zaraz minie zbesztają :)))

Hahaha,a dobrze gadasz!

Marciano tak naprawde pokonał wszystkich co sie dało,ale....no właśnie

Marciano:

6 obron pasa,panował przez 3 lata,pokonał członków Hall Of Fame: Moore,Charles,La Starza,Walcott,Louis,Carnera,Nova,ale
Moore miał 38 lat i był z LHW,Charles miał 33,ale był past Prime,Jersey Joe Walcott miał 38 lat,a Louis to był dziadek 37lat,ale już był mocno Past Prime,jedynie La Starza 2 razy wdupcył w sile wieku mając 23 i 26 lat -pierwszy raz przez niejednogłośną decyzję ,a drugi przez KO!!!!
 Autor komentarza: JamesBlad
Data: 07-06-2012 22:47:04 
Branie wieku Hopkinsa do jego prime akurat jest śmieszne. Wg. mnie w 1 walce z Royem nie był w prime, dopiero po trudnej pierwszej walce z Mercado, obudził się i sięgnął szczytów formy począwszy od ich rewanżu.

Hopkins do walki z Royem nie miał dobrych rywali, bo jakich? Co z tego,że miał 28 lat jak zaczął zawodowstwo w 23 roku życia i nie miał doświadczenia w walkach z trudnymi przeciwnikami.

Na pewno nie był w prime.
 Autor komentarza: Pongsaklek
Data: 07-06-2012 22:49:49 
Stonka

No właśnie Ci gadam,że walki Kata z Tylorem to śmiech na sali!!!

Taylor do połowy walki jakoś tak ścieme walił,ale potem mu brakło paliwa,jak zawsze i to wdupcył!!!!

Tak jak ogrywał Frocha,a potem co?Brakło Paliwka i było KO!
 Autor komentarza: StonkaKartoflana
Data: 07-06-2012 22:53:37 
JamesBlad - nie jest śmieszne, biologia to biologia tego nie przeskoczysz., zapytaj lekarza, fizjologa czy podobnie trenowany organizm może lepszy po 40 niż w wieku 28lat. można być co najwyżej cwańszym. Ja sądzę że Hopkins z Roya ograłby Calzaghe
 Autor komentarza: Pongsaklek
Data: 07-06-2012 22:57:07 
Autor komentarza: JamesBlad Data: 07-06-2012 22:47:04

Pełna zgoda co do PRIME Kata!!!
 Autor komentarza: JamesBlad
Data: 07-06-2012 22:57:44 
StonkaKartoflana
O jakiej 40 piszesz? Co to za bzdury.
Nie był w prime w 1 walce z Royem w wieku 28 lat, bo nie miał doświadczenia z dobrymi rywalami.
Walka z Royem i pierwsza z Mercado wiele go nauczyły,nabrał doświadczenia z lepszymi rywalami, później widzieliśmy prime Hopkinsa. O 40 sam piszesz i sam to powtarzasz.
 Autor komentarza: StonkaKartoflana
Data: 07-06-2012 23:00:31 
Pongsaklek - Marciano nie walczył z Carnerą (zresztą to byłby niezły cyrk)

HehE - LaStarza i DonCockel to najlepsze nazwiska prime w rekordzie Marciano :)/.

Ja sądzę że Marciano to by Ruiz ( w formie z Holego) opierdzielił, ale nie wiem czy powinienem to głośno mówić ;\...
 Autor komentarza: JamesBlad
Data: 07-06-2012 23:01:22 
Prime Hopkinsa jest wg. mnie od Mercado2 do Oskara.
W walce z Eastmanem był już spadek formy.
 Autor komentarza: Pongsaklek
Data: 07-06-2012 23:04:35 
Hahaha:D:D:D:d
Ja nie wiem o co Wam chodzi????

Hopek z Royem w 1 walce nie był PRIME!!!!!To wiadomo!!!!
 Autor komentarza: JamesBlad
Data: 07-06-2012 23:05:59 
Nawet walka z Oskarem zawodnikiem z niższych wag nie wiem czy była prime, obraz zamazało być może to,że Oskar nie byl średnim
 Autor komentarza: JamesBlad
Data: 07-06-2012 23:07:03 
Pongsaklek
Wiem, że nie był :)
Lecę
 Autor komentarza: Pongsaklek
Data: 07-06-2012 23:12:47 
Autor komentarza: StonkaKartoflana Data: 07-06-2012 23:00:31
Pongsaklek - Marciano nie walczył z Carnerą (zresztą to byłby niezły cyrk)

Boże ,co ja pisze...chyba trzeba kończyć te browary i iść spać!!!
pOZDRO!!!!Chopaki!!!!

STONKA- dobrze ,że to kontrolujesz,bo mimjuż CPU siada, Carnera to z Louisem w nwieku 29 lat wdupcył...ale potwierdź lepiej,czy dobrze gadam....:D:)"D
 Autor komentarza: Pongsaklek
Data: 07-06-2012 23:22:11 
Ja sądzę że Marciano to by Ruiz ( w formie z Holego) opierdzielił


No nie!no nie no Aleś po bandzie pojechał.....bez jaj...Ruiz i Marciano??????? To jak słoń bez trąby!!!!
 Autor komentarza: StonkaKartoflana
Data: 07-06-2012 23:32:42 
Pongsaklek - wiem że to brzmi jak herezja. Ale Ruiz pokonał Holego! i to tego po świetnym rewanżu z Lennoxem! bił też równo "gorszą" czołówkę - Oquendo,Rahman,Johnson,Gołota,Thander z Chagaevem i Walujewem też był raczej lepszy....a Marciano tylko Don Cockel i LaStarza. Pomijam sławnych trupów w rekordzie Rockiego jak i trupa Tuckera w rekordzie Ruiza. Patrząc na zimno są to dość mocne argumenty nie sądzisz?
 Autor komentarza: milan1899
Data: 07-06-2012 23:34:57 
Mimo ze najniższe wagi to zupełnie nie moja bajka ale czytało się mega ciekawie , dyskusja pod artykułem tez przednia , gratuluje wiedzy Pany

Stonka
Prime boksera nie dotyczy tylko jego prime od strony fizycznej , dlatego hopek chwile po 30 tce był lepszym bokserm niż ten hopek z RJJ 1 , co nie zmienia faktu ze w mojej subiektywnej opinii , prime hopek nigdy nie wygrałby z prime Royem ;)
 Autor komentarza: StonkaKartoflana
Data: 07-06-2012 23:36:39 
milan1899 - wiem - napisałem to:)
 Autor komentarza: StonkaKartoflana
Data: 07-06-2012 23:42:30 
HHEHE chłopaki a nie zwróciliście uwagi że Roy Jones miał wtedy 24 lata, był zawodowcem krócej niż Benek o rok i była to jego pierwsza naprawdę poważna walka? :))))))))


JamesBlad
Data: 07-06-2012 23:01:22
Prime Hopkinsa jest wg. mnie od Mercado2 do Oskara

zauważ że od Jonesa do Mercado2 to dość krótko, więc może benek był już blisko idealnej formy

Pozdrawiam
 Autor komentarza: milan1899
Data: 07-06-2012 23:45:04 
Jeśli chodzi o Ruiza to przy poziomie talentu który miał osiągnął chyba wiecej niż mógł ;), przez jego styl ktory był ciężki do strawienia jest to bokser niedocenuany ,wystarczy położyć na drugiej szali osiągnięcia np naszego Andrew żeby zobaczyć ze Ruiz się w hw sensownie zapisał
 Autor komentarza: StonkaKartoflana
Data: 07-06-2012 23:49:23 
milan1899 - talent jeśli chodzi o zdolności nazwijmy to bokersko - ruchowe - mierny to fakt. Ale jego zmysł taktyczny i pomysły na paraliżowanie lepszych bokserów - wyśmienite:) a to też chyba talent?
 Autor komentarza: Maynard
Data: 07-06-2012 23:51:23 
Aleście się rozpędzili, w tym tempie dotrzecie niedługo od super koguciej do sumo, tak juz wracając do japońskich klimatów;)

Cóż, w dyskusje o kategorii ciężkiej nigdy się tu nie wdawałem i to się nie zmieni. Biografii tych dużych panów też ode mnie nie oczekujcie. Myślę, że jeśli będą kolejne artykuły z tej serii (a pewnie będą), to zatrzymam się w okolicach Japonii i w okolicach koguciej. Chodzą mi po głowie Daisuke Naito i Hozumi Hasegawa - to samo pokolenie japońskiego boksu, co Nishioka. Może także jakiś większy artykuł o rywalizacji japońsko-tajskiej.
 Autor komentarza: JamesBlad
Data: 07-06-2012 23:55:13 
StonkaKartoflana
Z całym szacunkiem, wiem, że ty duzo wiesz i wiesz też pewnie jaka jest różnica między Royem do tego pojedynku, jego karierą amatorską i nawet rywalami na zawodowej a sytuacją odizolowanego Hopkinsa. Bernard zaczął zawodowstwo od porażki nie miał mocnego zaplecza i walczył z o wiele słabszymi rywalami, doświadczeniem Roy go przerastał.

Tak to blisko i już w walce z Royem Hopkins dostał taką lekką lekcję, miał za mało doświadczenia by wygrać ale nawiązał walkę, nie dał się zdominować, w czasie pojedynku wiele się nauczył.
Z Mercado w 1 walce miał problemy z miejscem odbywania pojedynku, aklimatyzacją ale też nie był jeszcze tym wielkim Hopkinsem. Jako,że trudy motywuja tego człowieka po remisie i dwoch nokdaunach w rewanżu złał rywala do jednej gęby. Wtedy powstał wielki Hopkins, dominujący, tłamszący rywali w ringu. Od walki z Eastmanem tego już nie widziałem, wciąż świetny taktyk, nawet większy cwaniak ale fizycznie już siadał, właśnie przed 40 o której wspomniałeś :)

Poza tym nie musimy się we wszystkim zgadzać:)

Co do Ruiza to zawodnik niedoceniany ale wg. mnie bardzo dobry ciężki i jego porażki jak z Tuą też mobilizują, innemu złamałoby to karierę. John był mało widowiskowy ale bardzo efektywny, nazwiska w jego rekordzie nie są przypadkiem, ten pozornie ospały miś miał dobre przyspieszenia, szarpany styl, dużo w nim zapasów i dobrą wydolność, luz potrzebny do zabierania energii rywalowi w zwarciach, szalenie niewygodny, bokser z mocną psychiką co pokazał z Gołotą.Andrzej niestety tę walkę oddał postawą w ostatnich rundach a przecież przewyższał umiejętnościami czysto bokserskimi Ruiza zdecydowanie.

Pozdrawiam.
 Autor komentarza: milan1899
Data: 07-06-2012 23:59:18 
Stonkakartoflana
Do dzisiaj widzę jak po dwóch dechach od Goloty na początku walki z każda kolejna rd tak naszego Andrew uspil ze ten nawet nie zauważył kiedy mu tytuł uciekł ...
W gierkach ringiwych był niezły , za dobry mc okaże się jeszcze ze stary ruiz sprawił wiecej problemów Hayowi niż będący dla wielu nadzieja hw chisora

Maynard
Pisz wiecej , może zaczepisz u mnie miłość do niższych wag które na razie niewuadomo czemu omijalem :)
 Autor komentarza: SzpilaMniePobil
Data: 08-06-2012 01:30:28 
ktoś wie co z hasegawą???? wybitny zawodnik tylko ze szklanym ryjem
 Autor komentarza: szansepromotions
Data: 08-06-2012 01:45:06 
@Maynard
Mógłbyś napisać coś o Pogsakleku , bardzo lubiana przeze mnie postać (i ciekawa do oglądania :))
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.