MANNY PACQUIAO - TAK CHCE LEGENDA

Miasteczko Kibawe, leżące w prowincji Bukidnon, na wyspie Mindanao, było jedynie kolejnym targanym przez walki separatystyczne i huragany miejscem. Jednak 17 grudnia 1978 roku na tej jednej ze 7107 wysp Archipelagu Filipińskiego na Ocenie Spokojnym przychodzi na świat Emmanuel Dapidran Pacquiao, który sprawił, że trzydzieści lat później dzienniki na całym świecie donoszą stamtąd o czymś więcej niż tylko o biedzie i porwaniach dla okupu. Zanim to jednak nastało, późniejszy bohater narodowy Filipińczyków, musiał przejść tę samą ciężką drogę życia, co uwielbiający go dziś rodacy. A wszystko to, jak w najporządniejszej legendzie, odbywało się w cieniu wznoszącego się dumnie ponad wszystko wulkanu Apo, najwyższego szczytu Filipin.

Rodzice małego Emmanuela, ojciec Rosalio oraz matka Dionesia Dapidran Pacquiao, żyli skromnie z uprawy ziemi. Z czasem jednak przestaje się między nimi układać, a gdy Dionesia odkrywa, że jej mąż spotyka się z inną kobietą, zostawia go i wraz z dziećmi przenosi się na południowy kraniec wyspy, do miasta General Santos. Zresztą Emmanuel także ma już z ojcem na pieńku po tym, jak ten zjadł jego psa.

W mieście rodzinie nie wiedzie się najlepiej. Samotna matka, choć chwyta się przeróżnych zajęć, od pracy w fabryce po przydrożny handel, nie jest w stanie wyżywić szóstki potomstwa, które pozostały jej jako wspomnienie dwóch związków. Z powodu biedy mały Emmanuel często opuszcza też szkołę, aby dorobić robiąc pranie lub sprzedając na ulicy papierosy, chleb, orzeszki, mrożone kokosy i wiele innych drobiazgów. Najlepsze czego matka mogła nauczyć swoje dzieci, to tak radzić sobie z głodem, żeby nie pogłębiać uczucia niedosytu na resztę dnia. Dionesia marzyła, żeby Manny został księdzem, ten jednak zamiast chodzić do kościoła, wolał w wolnych chwilach owijać dłonie w ręczniki i boksować w swój pierwszy worek treningowy, czyli kartonowe pudło wypchane ubraniami. Młodzik nie unikał też prawdziwych starć w żywiołowych pojedynkach na pięści, zwanych bukbukan, i tak jak wiele innych dzieciaków, chętnie stawał do walki, bo była to niezła okazja na zarobienie nawet 100 pesos, czyli odpowiednik trzech dolarów amerykańskich. Trudna sytuacja rodziny sprawia, że jako czternastolatek Manny zostawiał matce pożegnalny list i popłynął do oddalonej o 800 kilometrów Manili. W stolicy Filipin przez jakiś czas żyje na ulicy pracując jako pomocnik budowlany, a później w piekarni. Część z zarobionych pieniędzy wysyła matce. Legenda chce, by dobrze wiedzący co to głód Pacquiao, dzielił się swoim skromnym pożywieniem także z dziećmi z ulicy. Chłopak zaczyna też boksować. Najpierw w półlegalnych walkach odbywających się w ciasnych, ciemnych przedmieściach Manili, ale później dostaje się nawet do narodowej reprezentacji w boksie amatorskim, dzięki czemu otrzymuje państwowe wsparcie w zakresie wyżywienia i pokoju. Kariera amatorska trwa jednak krótko, a rekord jego walk amatorskich wynosi 60 zwycięstw i 4 porażki.

Do jednego z najtragiczniejszych, ale i przełomowych wydarzeń w życiu Pacquiao dochodzi 12 grudnia 1995 roku. Wtedy to Eugene Barutag, pochodzący także z General Santos jego bliski przyjaciel, walczył w ośmiorundowym pojedynku z weteranem Randym Andaganem. Pomimo dużej przewagi Barutaga w pierwszych czterech rundach, gdzie niemal znokautował swojego przeciwnika, sędzia Nestor Olivetti nie przerwał pojedynku pozwalając starszemu Andaganowi z czasem odzyskać siły. W kolejnych rundach weteran mocno trafiał Eugene, który po zakończeniu pojedynku upadł w swoim narożniku. W ringu zapanował chaos, na sali nie było lekarza i ludzie sami próbowali ocucić nieprzytomnego boksera. Niestety Barutang zmarł parę godzin później w szpitalu, do którego został zawieziony samochodem lokalnej telewizji, która transmitowała ten pojedynek. Śmierć przyjaciela, który był jednym z tych, którzy kupili mu bilet na statek do Manili, pchnęła Emmanuela do rozpoczęcia kariery w zawodowym boksie. Miał wtedy zaledwie 16 lat, 150 centymetrów wzrostu i ważył niewiele ponad 44 kg, czyli ponad trzy kilogramy poniżej wymaganego limitu. Jak to na Filipinach jednak, licencję mu w końcu załatwiono, choć zapewne nie do końca legalnie, wszak ponadto nie był jeszcze pełnoletni.

Oficjalny debiut miał miejsce 22 stycznia 1995 roku przeciwko Edmundowi „Enting” Ignacio w wadze junior muszej. Manny zwyciężył na punkty, a jego przyjaciel Potot tak wspomina tę walkę: „Pierwsza runda, atak, atak, atak, atak, atak, atak.” Wczesne walki późniejszego mistrza odbywały się w małych lokalnych salach i były pokazywane w popularnym cotygodniowym programie „Blow by Blow” w telewizji sportowej Vintage Sports, tej samej, której wóz transmisyjny wiózł Barutaga do szpitala. Manny, charakteryzujący się mocnym uderzeniem i odwagą, ale też słabą dyscypliną, szybko stał się gwiazdą tego show.

Pierwsza porażka przyszła dość niespodziewanie z rąk Rustico Torrecampo, który znokautował Pacquiao w trzeciej rundzie. Na jej usprawiedliwienie można powiedzieć, że Manny nie osiągnął wymaganej wagi, dlatego musiał użyć cięższych rękawic, co od samego początku postawiło go w bardziej niekorzystnej sytuacji. Po tej wpadce Manny wygrywa kolejne 15 walk, zdobywając po drodze mistrzostwo Azji i Pacyfiku w kategorii muszej federacji OPBF (afiliowanej przy WBC), a w następnym roku (04.12.1998) zdobywa swoje pierwsze mistrzostwo świata w kategorii muszej organizacji WBC, nokautując w ósmej rundzie Charchai Sasakula. Niespodziewanie jednak już 17 września 1999 roku, w drugiej walce w obronie pasa, traci go na rzecz Medgoena Singsurata, lepiej znanego jako Medgoen 3K Battery. Choć w tym pojedynku mistrz został znokautowany w trzeciej rundzie, to praktyczne rzecz biorąc utracił pas już przed walką, nie utrzymując limitu wagowego 112 funtów.

Po tej walce Manny postanawia pozbyć się męczącego problemu utrzymania wagi i przeskakuje aż o trzy kategorie wagowe wprost do kategorii junior piórkowej (czy jak kto woli superkoguciej) z limitem wagowym do122 funtów (55,338 kg). Tutaj już w pierwszej walce zdobywa pas międzynarodowy federacji WBC, a 23 czerwca 2001 roku, debiutując zarazem na ringu amerykańskim, broni go po raz szósty, pokonując Lehlo Ledwabę, któremu odbiera też pas federacji IBF. Sukces ten jest o tyle większy, że Pacquiao przystąpił do tej walki w zastępstwie innego pięściarza, po zaledwie dwóch tygodniach przygotowań. W Stanach Zjednoczonych wędrował jednak od sali do sali w poszukiwaniu trenera i promotora, ale wszędzie mu odmawiano, bo chociaż był już mistrzem świata, to dla Amerykanów był postacią anonimową, ponieważ „jego” kategoria wagowa jest zazwyczaj domeną Koreańczyków i Tajlandczyków. Wreszcie jednak trafił do Freddiego Roacha z rozpoczynającej swoją działalność, dzisiaj już słynnej Wild Card Boxing Club w Hollywood. Nowego trenera zachwyciła dynamika zadawanych ciosów, ale do naturalnej agresji i odwagi Filipińczyka starał się dodać również dyscyplinę i obronę.

Na swoją pierwszą spektakularną walkę za oceanem bokser nie musiał długo czekać i 15 listopada 2003 roku w hali Alamodome w San Antonio, na oczach dziesięciu tysięcy widzów, pokonał bardzo popularnego Marco Antonio Barrerę przez poddanie w 11. rundzie. Przed tą walką spikerzy HBO nie potrafili poprawnie wymówić nazwiska Pacquiao i posługiwali się ksywką Pac-Man. Po walce nie mięli już żadnych wątpliwości kim jest ten dynamiczny Filipińczyk.

Pół roku później Manny wraz z Juanem Manuelem Marquezem rozpoczął trwającą do dziś bokserską sagę. Walka miała miejsce 8 maja 2004 roku i zakończyła się remisem, chociaż w pierwszej rundzie Meksykanin trzykrotnie padał na deski, a gdyby jeden z sędziów nie pomylił się w liczeniu punktów (pierwszą rundę punktował 10/7, zamiast 10/6), walkę zwyciężyłby Pacquiao.

W marcu kolejnego roku Manny walczył już w kolejnej kategorii wagowej i w walce o wakujące tytuły WBC International i IBA w kategorii junior lekkiej przegrał na punkty z inną meksykańską legendą, Erikiem Moralesem. Nie bez znaczenia na przebieg konfrontacji miało przypadkowe zderzenie się przeciwników głowami, w wyniku czego Pacquiao walczył z rozciętym prawym łukiem brwiowym. Porażka ta była jednak ostatnią jakiej zasmakował pięściarz.

W kolejnej walce Pac-Man pokonał w sześć rund Hectora Velazqueza i zdobył pas WBC International w kategorii junior lekkiej. Tytuł ten obronił pięciokrotnie, w tym dwukrotnie nokautując swojego ostatniego pogromcę, Erika Moralesa (odpowiednio w 10. i 3. rundzie). Ich ostatnią walkę obserwowało w Thomas & Mack Center w Las Vegas ponad 18 tysięcy widzów. Po tym wydarzeniu Bob Arum, promotor Mannego, ogłosił, że bokser jednak nie podpisze umowy z Golden Boy Promotions Oscara De La Hoi i pozostanie przy Top Rank Aruma. To sprowokowało Golden Boy Promotion, które skierowało sprawę do sądu zarzucając Pacquiao naruszenie kontraktu. Spór ten jednak nie zaszkodził obu obozom dogadać się już w następnym roku w sprawie rewanżu Pacquiao z Marco Antonio Barrerą, który 6 października 2007 roku zwyciężył Pac-Man jednogłośną decyzją sędziów. Podobno Filipińczyk rozdał między znajomych i przyjaciół bilety na tę walkę o łącznej wartości 700 000 dolarów. Po tej walce magazyn The Ring umieścił go na pierwszym miejscu wśród pięściarzy z kategorii junior lekkiej, czyli w wadze do 130 funtów (58,967 kg), gdzie królował nieprzerwanie przez 108 tygodni. 13 listopada tego samego roku organizacja WBC uhonorowała go tytułem „Emeritus Champion” jako ambasadora dobrej woli i pokoju na świecie. W tym samym roku bokser wystartował pierwszy raz w wyborach do parlamentu swojej ojczyzny, lecz przegrał z pochodzącą z bogatej i dobrze zakorzenionej w regionalnej polityce rodziny, urzędującą Darlene Antonio-Custodio.W marcu następnego roku pod hasłem „Unfinished Business” Pacquiao wygrał rewanż w stosunku 2 do 1 z Juanem Manuelem Marquezem zdobywając w ten sposób pasy WBC oraz magazynu The Ring w kategorii junior lekkiej. W międzyczasie bokser dokończył szkołę średnią, którą z powodu biedy przerwał w młodości.

28 czerwca 2008 roku pokonuje Davida Diaza i jako pierwszy Filipińczyk w historii zdobywa tytuł mistrza świata w kategorii lekkiej (federacji WBC). Tego dnia Manny zarobił 3 milionów dolarów (Diaz otrzymał 850 tysięcy dolarów) a walka, według Boba Aruma, przyniosła 12,5 miliona dolarów zysku. Po tym pojedynku również Izba Reprezentantów Filipin wydała rezolucję nazywając pięściarza Mistrzem Ludu („People's Champ”).

Dla kolejnego wyzwania Pacquiao przenosi się aż do kategorii półśredniej, aby zmierzyć się z byłym mistrzem sześciu kategorii wagowych, samym Oscarem De La Hoyą. W walce tej Filipińczyk zaprzeczył wszystkim wątpliwościom, że jakoby nie poradzi sobie w tak ciężkiej kategorii i zwyciężył przez poddanie w ósmej rundzie. Tylko ta jedna walka przyniosła pięściarzowi od 15 do 30 milionów dolarów (w ogromnej części za zyski za sprzedaż walki w systemie pay-per-view). Ponadto zyski z samego MGM Grand w Las Vegas wyniosły około 17 milionów dolarów czyniąc walkę drugą najbardziej dochodową w „gate revenue” w historii boksu. 2009 rok to także tytuł fightera roku i nagroda ESPY przyznawana przez telewizję ESPN, a także promocja na oficera filipińskiej Legii Honorowej.

Kolejną ofiarą Pac-Mana stał się Ricky Hatton, który po zaledwie dwóch rundach przegrał szumnie zapowiadaną „Bitwę Wschodu z Zachodem”. Nokaut jaki zafundował mu Manny wybrany został przez The Ring nokautem roku. Zwycięzca zabrał ze sobą również pasy IBO oraz The Ring w kategorii junior półśredniej (lekkopółśredniej) i w ten sposób stał się drugim bokserem w historii, który zdobył mistrzostwo świata w sześciu różnych kategoriach wagowych, oraz pierwszym w historii mistrzem świata w czterech kolejnych kategoriach wagowych. Po tym spektakularnym sukcesie niedługo trzeba było czekać na jego następny wielki wyczyn, bo już pół roku później pokonał on inną gwiazdę boksu – Miguela Cotto, zdobywając mistrzostwo w siódmej kategorii wagowej. Tym razem był to pas WBO w kategorii półśredniej. Pacquiao otrzymał także pierwszy i wyjątkowy pas WBC Diamond Championship, który został stworzony dla uhonorowania zwycięzcy historycznej walki pomiędzy dwoma wyjątkowymi bokserami. Pojedynek wygenerował 70 milionów dolarów dochodów z samego pay-per-view (1,25 miliona wykupionych licencji) i miała największą oglądalność wśród walk bokserskich w 2009 roku. Zwycięzca zainkasował za nią 22 miliony dolarów, a przegranemu pozostało na otarcie łez dziesięć milionów mniej. Według magazynu Forbes Pac-Man był szóstym najlepiej zarabiającym sportowcem między drugą połową 2008 roku i pierwszą połową 2009 roku (40 milionów dolarów). Ponownie został też uhonorowany w ojczyźnie, tym razem medalem Sikatuna w randze Datu (Wielki Krzyż) ze złotymi dystynkcjami, który zazwyczaj jest zarezerwowany dla zagranicznych dyplomatów oraz głów państw. Magazyn Time uznał go ponadto jednym z najbardziej wpływowych ludzi świata, a Forbes z jednego ze 100 najważniejszych celebrytów 2009 roku.

W tej sytuacji jedynymi godnymi siebie przeciwnikami wydawali się być Manny Pacquiao (zwycięzca w siedmiu kategoriach wagowych) oraz Floyd Mayweather Jr. (zwycięzca w pięciu kategoriach wagowych). Miało być to także starcie dwóch przeciwstawnych osobowości, czyli charyzmatycznego wojownika przyciągającego tłumy jak żaden inny Azjata, z wulgarnym specjalistą od obrony, którego walki przysparzają więcej wrogów niż fanów. Choć obaj pięściarze zgodzili się co do wysokości honorariów (50 milionów dolarów do podziału), to jednak w rzeczywistości żadna ze stron nie była wystarczająco zdeterminowana do tej walki i ważniejsze od szczegółów pojedynku wydawały się dyskusje o kontrole antydopingowe. Mayweather chciał wyrywkowych testów przeprowadzanych przez Amerykańską Agencję Antydopingową natomiast Pacquiao odmówił badania krwi do 30 dni przed walką tłumacząc się, że to go osłabi. Nie miał za to żadnych obiekcji co do wcześniejszych badań oraz zgodził się na badania zaraz po walce. Po długich mediacjach Amerykanin zgodził się na czternaście dni przed walką bez testów, jednak Filipińczyk optował przy co najmniej 24-dniowym „okienku” wolnym od badań krwi. W konsekwencji tych rozbieżności 7 stycznia 2010 roku Bob Arum ogłosił, że do żadnej walki nie dojdzie. Ostatnim akordem w tych negocjacjach było złożenie przez Pacquiao pozwu do sądu m. in. przeciwko Mayweatherowi Juniorowi i Oscarowi De La Hoi. Filipińczyk żądał odszkodowania w wysokości 75 000 dolarów w zamian za powtarzanie bezpodstawnych sugestii o używaniu przez niego zakazanych substancji. Przyjaciele Filipińczyka twierdzą, że bogactwo, dojrzałość i niedobór godnych przeciwników motywowało Mannego do walki przeciwko Floydowi, stąd jego ogromne rozczarowanie, gdy do tej niej nie doszło.

Po fiasku negocjacji nad „walką stulecia”, Pacquiao zmierzył się w obronie swojego ostatniego trofeum z Joshuą Clotteyem, wygrywając jednogłośnie na punkty. W czasie tej walki zwycięzca wyprowadził rekordowe w swojej karierze 1231 ciosów (co prawda trafiając zaledwie 246, ale było to zasługą skupiającego się niemal wyłącznie na obronie Clotteya). Wydarzenie to obejrzało na stadionie futbolowym w Dallas 41 843 widzów, a przed telewizorami, w systemie pay-per-view, kolejne 700 tysięcy. Tym razem magazyn Forbes wyliczył, że Pac-Man był drugim najlepiej opłacanym sportowcem między drugą połową 2009 roku i pierwszą 2010 roku (zarobił 42 miliony dolarów). Po tej walce znów powrócono do tematu pojedynku z Floydem, a Manny tym razem zgodził się na testy krwi i moczu do 14 dni przed pojedynkiem. Podobno wszystko zostało ustalone i brakowało jedynie podpisu Mayweathera Juniora, jednak ten przez następne dwa tygodnie nie odezwał się ani słowem, więc pojedynek znów został odwołany. W czerwcu tego samego roku stowarzyszenie amerykańskich dziennikarzy bokserskich (BWAA) uhonorowało Pacquiao prestiżową nagrodą boksera dekady za lata 2000-2009. Paradoksalnie, ale raczej nie przypadkowo, ten sam tytuł magazyn The Ring nadał Floydowi Mayweatherowi Juniorowi.

Pas w ósmej kategorii wagowej zdobył Pacman 13 listopada 2010 roku wypunktowując, na oczach 70 tysięcy widzów zebranych w Cowboys Stadium w Arlington w Teksasie, byłego mistrza WBA, IBF i WBO wagi półśredniej Antonio Margarito, w umownym limicie wagowym 150 funtów. Po tej walce, ciężko obity Meksykanin pojechał bezpośrednio do szpitala, gdzie stwierdzono złamanie kości oczodołu, a Manny zabrał ze sobą pas WBC kategorii junior średniej. Według magazynu ESPN Filipińczyk obok Alexa Rodrigueza (baseballisty New York Yankees) był najlepiej opłacanym sportowcem 2010 roku. Obydwaj sportowcy zarobili w owym czasie 32 miliony dolarów.

W 2011 roku Pacquiao obronił ponownie pas WBO kategorii półśredniej pokonując pewnie na punkty Shane Mosleya oraz mniej zdecydowanie Juana Manuela Marqueza (w stosunku 2 do remisu). Szczególnie ta ostatnia walka zapadła w pamięci fanom boksu, spośród których wielu widziało wygraną Meksykanina.

Następny pojedynek ma się odbyć 9 czerwca 2012 roku z niepokonanym Timothym Bradleyem. Jeśli wierzyć słowom Pacmana, może to być jeden z jego ostatnich pojedynków. Jego trener, Freddie Roach, wielokrotnie mówił, że Manny nie ma już nic więcej do udowodnienia, że może jeszcze stoczy dwie, trzy walki i zakończy karierę.

Dotychczasową karierę Mannego Pacquiao można podsumować pomagając sobie grą słów na jakie jego nazwisko pozwala w języku filipińskim. Istnieje bowiem czasownik wymienianym w ten sam sposób co jego nazwisko– pakyaw, który oznacza „monopolizować” czy też „maksymalizować zysk”. Liczby opisujące jego dotychczasową karierę jedynie potwierdzają słuszność dobranego słowa. Jest to pierwszy bokser w historii, który zdobył 10 tytułów mistrza świata w 8 kategoriach wagowych. Ostatnich 14 jego przeciwników na przestrzeni pięciu lat było mistrzami od kategorii wagowej 128 funtów aż do 150 funtów. Manny zwyciężył każdego z nich, w tym 7 przed czasem. Bokser walczył 17 razy z byłymi lub aktualnymi mistrzami świata. W sumie stoczył 59 walk i 353 rundy, w tym 126 rund o mistrzostwo świata. Średnia długość pojedynku wynosi niespełna 6 rund, procent nokautów zaś 64,41%. Ostatnie 12 walk emitowanych w systemie pay-per-view przyciągnęło do telewizorów 6,25 miliona widzów i przyniosło 320 milionów dolarów zysku. Pac-Man, nazywany również „Pambansang Kamao” czyli Pięścią Narodu, wpisuje się także w poczucie solidarności i bezinteresowności, tak oczekiwanej we wszystkich biednych krajach, bo chociaż odnosi tak wielkie sukcesy, to nie zapomina o najbardziej potrzebujących. Swój dom (a właściwie pałac, jak na lokalne standardy) oraz drugi dla matki, wybudował w tej samej dzielnicy, w której dorastał. Kiedy wraca do niego po walce, gromadzą się tam setki ludzi prosząc o ryż, pieniądze i wszelką inną pomoc. Wielu przychodzi z receptami i Manny daje im pieniądze na ich wykupienie. Dziennikarz Ronnie Nathanielsz powiedział: „Dwóch rzeczy ten kraj jest spragniony: wojownika i bohatera. W Mannym mamy obie te rzeczy”.

Bokser nie zapomniał też o swoich dawnych przyjaciołach z dzieciństwa, takich jak obecny asystent trenera, Buboy Fernandez, którego Manny wydobył z ulic nędzy General Santos, a którego głównym zadaniem jest powtarzanie w narożniku słów Freddiego Roacha w języku cebuańskim, jednym z ponad trzydziestu języków należących do grupy języków bisajskich, czyli tym, którym posługuje się pięściarz. Kucharzem zaś jest Nonoy Neri, inny znajomy z lat młodości. Z wyjątkiem niedziel wstaje on codziennie o trzeciej rano, żeby przygotować pierwszy z trzech posiłków dla mistrza.

Cały Team Pacqiao zajmuje w hotelu 25 pokoi. Ludzie z ochrony to też starzy przyjaciele Mannego z dzieciństwa. Najważniejszym z nich wydaje się być Danilo Potot, jeden z pierwszych, którego Manny poznał po przybyciu do Manili. Razem dzielili pokój przez pięć lat. Pacquiao na dole, Potot na górze piętrowego łóżka. Gdy pokój zaczął wypełniać się trofeami PacMana, musiał on spać na korytarzu. Nieraz dzielili się też porcją kangkong, czyli liściastego warzywa duszonego w czosnku, cebuli i occie i musiało im to wystarczyć na cały dzień.

Zazwyczaj przed walką bokser nalega, aby w czasie finałowej podróży z Los Angeles do Las Vegas, jechać przed autobusem jego własnym samochodem. Ma też w zwyczaju zatrzymywać się w tym samym apartamencie w Mandalay Bay. Modli się w tej samej kaplicy. Trenuje w tej samej sali. Innym zdaniem często powtarzanym w publikacjach dotyczących PacMana jest zaczerpnięte z języka tagalskiego, „Di ako bobo” czyli „Nie jestem głupi”. Przez całą swoją karierę unikał on bowiem większych moralnych czy finansowych skandali, tak częstych wśród sławnych sportowców. Z wiekiem stał się nawet jeszcze bardziej odpowiedzialny i porzucił popularne w jego ojczyźnie walki kogutów, a wystarczy wspomnieć, że ptaków tych posiadał bez mała tysiąc. Odnowiony w wierze sprzedał też swoje udziały w dochodowym kasynie Manila, odrzucił kobiety, hazard i alkohol i skupił się na byciu Ambasadorem Biblii w kościele na Filipinach. A przynajmniej tak chce legenda.

Z jednej strony można patrzeć na Pacquiao jak na zbawcę boksu, który ma wystarczającą charyzmę, inteligencję i biografię, żeby ocalić ten sport od zapomnienia i ślepej, jak uważa wielu, uliczki systemu pay-per-view. Z drugiej strony Manny Pacquiao jest nie tylko globalną twarzą boksu, ale i bohaterem narodowym dla Filipińczyków i milionów innych ubogich tego świata. Wystarczy wspomnieć, że nakręcono już film fabularny bazujący na jego życiu, i że jest pierwszym filipińskim sportowcem, który pojawił się na znaczkach pocztowych, oraz że jego pierwszy singiel, remake hitu Dana Hilla z roku 1977 „Sometimes When We Touch”, został w serwisie Amazon.com wykupiony w 12 godzin. Wpływ na rzeczywistość rodzinnego kraju obrazuje fakt, że w czasie transmisji jego walk, wyraźnie spada przestępczość.

Żeby wyjaśnić fenomen Pacquiao należałoby się bliżej przyjrzeć krajowi, z którego pochodzi. Filipiny z 92 milionami mieszkańców zajmują 12. miejsce pośród najbardziej zaludnionych państw świata, ale z PKB per capita na poziomie zaledwie 4100 dolarów spadają aż na 156 pozycję (na 225 państw). Wyspy charakteryzują się dużym zróżnicowaniem etnicznym i kulturowym, czego obrazem jest 171 używanych tam języków (Pacquiao włada siedmioma lokalnymi dialektami). Dodatkową i bardzo znaczącą pod wieloma względami grupą jest 11 milionów Filipińczyków nazywanych OFW (Overseas Filipino Workers) czyli emigrantów żyjących poza granicami kraju, zatrudnianych najczęściej jako niewykwalifikowana tania siła robocza w USA, Europie i Azji. Sukces Mannego to właśnie odzwierciedlenie marzeń wielu z nich wyjeżdżających z kraju za pracą. Około 10% PKB Filipin pochodzi właśnie od emigrantów zarobkowych.

Pacquiao nie jest jednak pierwszym sławnym bokserem wywodzącym się z General Santos. Wcześniej był bowiem Rolando Navarrete. Żyje on teraz rozgoryczony na obrzeżach rodzinnego miasta, często popadając w konflikt z prawem, między innymi odsiadując wyrok za gwałt. Tym razem na niewiele się zdały próby pomocy ze strony Pac-Mana, co tylko oznacza, że nie jest on nadczłowiekiem, któremu udaje się wszystko.

W maju 2010 roku Emmanuel Dapidran Pacquiao został wybrany do parlamentu Filipin z okręgu prowincji Sarangani. Marzy mu się prezydentura. Pierwsza próba wygrania wyborów nie powiodła się, ale czy ten uparty i pracowity Filipińczyk nie przegrywał w swoich pierwszych walkach? Tak więc wszystko przed nim, a jeśli mu się uda to osiągnąć narodzi się nowa, zupełnie inna legenda...

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: thegreates
Data: 07-06-2012 13:36:51 
CZŁOWIEK LEGENDA , FILM POWINNI O NIM NAKRĘCIĆ ! Z BIEDY WYSZEDŁ SODÓWA NIE ODBIŁA, MOŻNA ? MOŻNA!
 Autor komentarza: darekaa
Data: 07-06-2012 13:41:28 
Świetny artykuł. Świetny bokser. Człowiek legenda.

PS.

Czy ktoś mógłby wypisać te osiem kategorii ? Bo ja ciągle liczę i wychodzi mi sześć.
 Autor komentarza: rumburak
Data: 07-06-2012 13:45:00 
Przeszedł swoje w życiu!
Bradley skończy jak Hatton:)
 Autor komentarza: SanislawKicinski
Data: 07-06-2012 13:53:28 
Fajnie napisane
 Autor komentarza: Maynard
Data: 07-06-2012 14:02:26 
Nie wiem, kim jest autor, ale chylę czoła. Na pewno wymagało to olbrzymiej pracy. Widać jednak, że stworzenie tego tekstu sprawiło sporo radości, pewnie z powodu fascynacji osobą Pacmana. Ja tego uczucia akurat nie podzielam, nie kryję swojego krytycznego stosunku do Filipińczyka, ale bardzo mi się ten tekst mimo wszystko podoba.
 Autor komentarza: krzysi
Data: 07-06-2012 14:32:03 
Historia na ckliwy film, nakręcony przez Spilberga.
Jak by jeszcze wygrał z Mayweatherem a potem został prezydentem Filipin, to by było dopiero zakończenie filmu.
 Autor komentarza: Dominator83
Data: 07-06-2012 15:11:50 
Dobry człowiek, świetny pięściarz, i prawdziwy wzór dla młodego pokolenia. Lubię go za ten jego spokój przed walką, wydawać by się mogło że przed każdą walką nie odczuwa żadnej presji ze strony przeciwnika.

krzysi
Z Mayweatherem to on nie musi wygrywać żadnej walki. Mayweather już dawno przegrał z Mannym ośmieszając się swoimi ciągłymi wymogami oraz głupimi podejrzeniami i wyzwiskami w stronę Paca.
 Autor komentarza: Kojotowski
Data: 07-06-2012 15:24:03 
Darekaa

Manny nie był mistrzem świata w 8 kategoriach(bo przynajmniej ja nie biorę poważnie każdego pasa który zdobył, a dzięki którym czyta się o 8 dywizjach), a jeżeli jest inaczej, to proszę o konkretne wagi i pasy;)

Pacquiao niewątpliwie jest wielkim bokserem, wybitnym mistrzem, ale jednak duży cień na jego zasługi, przynajmniej dla mnie, rzucają walki z promocji: Clottey, Margarito, Oscar... a nawet chyba Cotto(proszę mnie wyprowadzić z błędu jeżeli pisze nieprawdę).

Widziałem Cotto w walce z Mannym i widziałem z Mayorga, Margarito, czy Floydem i stwierdzam(choć to oczywiście tylko moje zdanie), ze dużo lepiej prezentuje się Miguel w kategorii gdzie nie musi zbijać wagi, dodatkowo trzymać jej do dnia walki;)

Manny jest świetny, zjawiskowy, prawdziwy unikat, ale w mojej prywatnej opinii, gdyby nie wymuszanie na rywalach trzymana wagi do dnia walki, przebieg pojedynków(niekoniecznie wyniki) mógłby być inny, niż miało to miejsce z wyżej wymienionymi pięściarzami.
 Autor komentarza: Kojotowski
Data: 07-06-2012 15:24:43 
Darekaa

Manny nie był mistrzem świata w 8 kategoriach(bo przynajmniej ja nie biorę poważnie każdego pasa który zdobył, a dzięki którym czyta się o 8 dywizjach), a jeżeli jest inaczej, to proszę o konkretne wagi i pasy;)

Pacquiao niewątpliwie jest wielkim bokserem, wybitnym mistrzem, ale jednak duży cień na jego zasługi, przynajmniej dla mnie, rzucają walki z promocji: Clottey, Margarito, Oscar... a nawet chyba Cotto(proszę mnie wyprowadzić z błędu jeżeli pisze nieprawdę).

Widziałem Cotto w walce z Mannym i widziałem z Mayorga, Margarito, czy Floydem i stwierdzam(choć to oczywiście tylko moje zdanie), ze dużo lepiej prezentuje się Miguel w kategorii gdzie nie musi zbijać wagi, dodatkowo trzymać jej do dnia walki;)

Manny jest świetny, zjawiskowy, prawdziwy unikat, ale w mojej prywatnej opinii, gdyby nie wymuszanie na rywalach trzymana wagi do dnia walki, przebieg pojedynków(niekoniecznie wyniki) mógłby być inny, niż miało to miejsce z wyżej wymienionymi pięściarzami.
 Autor komentarza: WARIATKRK
Data: 07-06-2012 15:31:19 
Pacquiao dla mnie to najlepszy pięściarz obecnie na świecie i ścisły top5 najlepszych bokserów w historii.Jest fenomenalny okrutnie mi imponuje jego mocna wiara w Boga i ze tak angażuje się w pomoc dla rodaków ze nie zapomniał o dawnych przyjaciół zarobił miliony ale zasłużenie wszystko osiągnął praca,praca i ciężka pracą.
 Autor komentarza: Karule
Data: 07-06-2012 15:35:22 
Kojotowski

Jest inaczej.

WBC Flyweight i Lineal Flyweight,
IBF Super Bantamweight,
The Ring Featherweight,
WBC Super Featherweight,
The Ring Junior Lightweight,
WBC Lightweight,
The Ring Junior welterweight i WBO Welterweight,
WBC Super Welterweight

Może nie umiem liczyć, ale wychodzi mi z tego liczba 8.
 Autor komentarza: Wojan06
Data: 07-06-2012 16:17:52 
@Karule
A od kiedy liczymy pas The Ring jako pas mistrza świata?
Manny był mistrzem w 6 kategoriach:
- WBC musza
- IBF i WBO superkogucia
- IBF i WBA piórkowa
- WBC superpiórkowa
- WBC lekka
- WBO półśrednia
Nie liczę pasów The Ring i IBO w junior półśredniej, bo się nie liczą jako mistrzowskie. Oraz nie liczę pasa WBC w junior średniej, ponieważ był tam umowny limit 150 funtów, a nie tyle ile wynosi limit kategorii czyli 154. A Manny ważył wtedy 144,5 funta, a powinien przynajmniej 147,5. Więc nawet nie osiągnął limitu junior średniej i dziwię się, że na takie coś poszły władze WBC
 Autor komentarza: waldi
Data: 07-06-2012 16:34:48 
Bez uwzględniania pasów The Ring Magazine w wadze fatherweight i IBO w wadze light welterweight

-WBC flyweight
-IBF super bantamweight
-WBC super featherweight
-WBC lightweight
-WBO welterweight
-WBC light middleweight
Co do ostatniego tytułu nie ma co się czepiać bo jest usankcjonowany przez federację.
 Autor komentarza: SanislawKicinski
Data: 07-06-2012 16:46:16 
"Z Mayweatherem to on nie musi wygrywać żadnej walki. Mayweather już dawno przegrał z Mannym ośmieszając się swoimi ciągłymi wymogami oraz głupimi podejrzeniami i wyzwiskami w stronę Paca."

Dominator83
Ale w czyjej ocenie on przegral tą walkę i w czyjej on się ośmieszyl???... Zakladam, że w twojej i tobie podobnych wyznawców Pacmana. Zadaj sobie pytanie kim Ty czlowieku jesteś żeby glosić tego rodzaju tezy
 Autor komentarza: ProstY
Data: 07-06-2012 16:57:59 
Świetny artykuł, dobrze się czyta i z chęcią przeczytałbym jeszcze jeden z Floydem Mayweatherem w roli głównej. Ciekaw jestem jak wyglądało jego życie?
 Autor komentarza: dzejmsblant
Data: 07-06-2012 17:52:24 
SanislawKicinsk

Dokładnie, wyznawcy Pacmana mają najwyraźniej klapki na oczach i podniecają sie biciem odwodnionych zombi z wielkim nazwiskiem. JMM ostatnio znowu go pobił, niestety sędziowie w opinii wielu obserwatorów (w tym mojej) się "pomylili" Dla mnie Pacman nie jest tak wielkim mistrzem na jakiego się go kreuje i licze ze go Bradley skapiszonuje
 Autor komentarza: StonkaKartoflana
Data: 07-06-2012 19:14:34 
Manny jako "postać" ani grzeje mnie ani ziębi. Miranda miał znacznie ciekawszą historię. Nawet przed walką z Marquezem 3 zawsze twierdziłem, że Manny zmieniając wagi był nadal na tym samym poziomie bokserskim gdy toczył równe boje z Marquezem 1-2 i Moralesem. wszyscy pisali że Manny w tym czasie zrobił ogromny postęp...

Tyle że trup - dlHoya, prawie 40 letni Mosley czy rozbity Cotto - to nie to samo co Barrera prime czy Moralez, nie wspomnę że Hatton, Margaritto, Clotey to klasa B.

Myślicie, że Manny byt tak przykozaczył gdyby był w czasach gdy w tej wadze byli Hearns,Leonard,Duran, Benitez????
Z Hearnsem - 18 cm różnicy wzrostu, 30 cm zasięgu ramion, ta sama szybkość i lepsza technika Hearnsa i mocniejszy cios...na kogo stawiacie????

Obecnie Manny by mi zaimponował gdyby zawalczył z Gamboą w 63,5 kg!
i moim zdaniem by nie wygrał.

Nie zrozumcie mnie źle, Manny to wielki bokser! ale nie większy niż Barrera, Marquez czy Morales za młodu. Pamiętajmy też, że gdy Manny walczył z nimi był od nich młodszy ok 4-5lat i to on był w idealnym wieku jak na te wagi.Tak więc "nadludzkość" Mannego to chwyt marketingowy.
PS.Mimo że tym postem nieco odzieram z legendy Mannego, to nadal twierdzę że Manny rozniesie Bradleya.
 Autor komentarza: Fuchs23
Data: 07-06-2012 20:12:45 
StonkaKartoflana
Popieram w 100%. Do interesujących historii życia bokserów dodałbym jeszcze Kassima Oumę. Pacquaio to świetny zawodnik, jeden z najlepszych bokserów ostatnich dziesięciu czy dwudziestu lat. Ogłaszanie go jednak zbawcą, wielką legendą to przesada. Było wielu wybitnych zawodników przed nim, równolegle z nim. Nie widzę powodów dla których Filipiński bokser ma być stawiany ponad nimi (co też często czyni wielu fanatyków Pacquiao). Duża część wyznawców Pacquiao nie zna Hearnsa czy Beniteza, co nie przeszkadza im uznawać Filipińczyka za najlepszego zawodnika w historii boksu, historii której nie znają.
 Autor komentarza: beniaminGT
Data: 07-06-2012 23:48:06 
Wyższość Pacquiao nad bokserami w stylu Barrer'y polega na tym, że Emanuel wypracował swój własny styl boksowania. Gdyby stworzyć trójwymiarowe obiekty bokserów w jednym kolorze, to idę o zakład, że Filipińczyka rozpoznałby każdy.

Nie jest też prawdą, że Emanuel nie rozwinął się od swojej pierwszej, czy drugiej walki z Marquez-em. W pierwszej części jego kariery jego boks opierał się na lewej ręce, z czasem udoskonalił kombinacje ciosów - i stawiam odważną tezę, że jest najlepiej bijącym bokserem kombinacyjnym w historji boksu. Problem, jaki dla Pacquiao stanowi Marquez polega na tym, że Meksykanin potrafi wyłączyć bicie kombinacyjne Pacquiao swoimi kontrami. Marquez nie pokazuje jednak, na jakim rzeczywiście poziomie jest Filipińczyk, lecz uzmysławia prawdę, że styl robi walkę i nikt nie może bydź poza zasięgiem wszystkich.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.