PACQUIAO vs BRADLEY - PPV UNDERCARD

Znamy już wszystkich bohaterów gali HBO PPV zaplanowanej na 9 czerwca w MGM Grand w Las Vegas. W walce wieczoru Manny Pacquiao (54-3-2, 38 KO) zmierzy się z niepokonanym Timothym Bradleyem (28-0, 12 KO). W stawce pojedynku znajdzie się należący do Filipińczyka pas mistrza świata WBO w wadze półśredniej.

Posiadacz tytułu WBA w kategorii super koguciej, Kubańczyk Guillermo Rigondeaux (9-0, 7 KO), zaboksuje z zaledwie solidnym Teonem Kennedym (17-1-2, 7 KO).  Meksykański weteran Jorge Arce (60-6-2, 46 KO) stanie do walki z przeciętnym Portorykańczykiem Jesusem M Rojasem (18-1-1, 13 KO). Znacznie ciekawiej zapowiada się starcie Mike Jones (26-0, 19 KO) vs Randall Bailey (42-7, 36 KO) - zwycięzca tej potyczki zdobędzie wakujący pas IBF w limicie 147 funtów.

Na gali wystąpią także Wale Omotoso (21-0, 18 KO) oraz Mikael Zewski (14-0, 10 KO), którzy nie znają jeszcze nazwisk swoich przeciwników. Trzeba przyznać, że w porównaniu do ostatnich imprez organizowanych przez konkurencyjną Golden Boy Promotions grupa Top Rank po raz kolejny wypada blado. Znacznie lepiej zapowiada się zaplanowana na 14 lipca gala PPV w Teksasie, gdzie wystąpić mają Juan Manuel Marquez, Nonito Donaire, Mercito Gesta, Tyson Marquez i prawdopodobnie Brandon Rios.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: cop
Data: 27-04-2012 15:21:04 
Nic sie specjalnie nie dzieje dzisiaj na forum, wiec moze odrobine wspomnien:

BOKSERSKIE NOTATKI ANDRE…

Marzec, 1996

Zupelnie przypadkowo znalazlem sie w Atlantic City na gali bokserskiej transmitowanej przez HBO, gdzie walka wieczoru byl pojedynek podopiecznego Emmanuela Stewarda, nadziei amerykanskiej nowej fali Dannella Nicholsona i polskiego “Bad Boy” Andrew Goloty. Tego drugiego znalem tylko z walki z Samsonem Po’uha, ktora stala sie slawna w kregach fanow boksu tylko i wylacznie z jedenego powodu , a mianowicie dosc niecodziennego uzycia zebow w czasie walki w wykonaniu “polskich szczek” czyli Mr. Goloty. Powiedzenie “I had to bite the motherfucker” przeszlo juz do historii boksu zawodowego …lol… Ale zacznijmy od poczatku. Znajomi moich Rodzicow, wiedzac iz bede w Atlantic City przez kilka dni, postanowili zaprosic mnie na urodziny ich corki Sharon, ktora byla zaledwie kilka lat mlodsza ode mnie i wlasnie rozpoczela studia ekonomiczne w jednym z nowojorskich uniwersytetow. Z przyjemnoscia skorzystralem z zaproszenia, gdyz w gruncie rzeczy nie mialem wowczas zadnych planow na weekend. Imprezka urodzinowa byla znakomita a moja uwage przykula piekna blondynka o imieniu Asia. Jak dowiedzialem sie pozniej z rozmowy, urodzila sie w Chicago, jej rodzice byli Polakami a ona sama studiowala wowczas prawo miedzynarodowe na Harvard. Byla to dla mnie niespodzianka, ze spotkalem kogos z Mass w Atlantic City a do tego tak seksownego i blyskotliwie inteligentnego. Pare drinkow pozniej zostalem wcisniety do starej Toyoty i wraz z Asia i jeszcze dwiema dziewczynami udalismy sie w kierunku pobliskiego Convention Center. Jak sie okazalo, mieli oni wykupione bilety na gale bokserska a jeden z ich znajomych zachorowal i nie byl w stanie sie pojawic ani na urodzinach ani na wieczornej gali. Tak wiec wszyscy, jezeli sie nie myle bylo nas wowczas wszystkich 12-14 osob, znalezlismy sie porzadnie podcieci na gali, na ktora z pewnoscia nie planowalem jechac… Nazywalo to sie bodajze “Night Of The Young Heavyweights” czy tez cos w tym stylu. Przyznam sie, ze ogladalem tylko ostatnie cztery walki wieczoru, ale zaciekawily mnie tylko ostatnie trzy. David Tua w spektakularny sposob znokautowal w pierwszej rundzie wspieranego przez grupe kibicow z Puerto Rico – Johna Ruiza i musze sie przyznac iz byl to zabojczy nokaut. Jednego i drugiego widzialem wowczas po raz pierwszy na zywo, aczkolwiek Ruiz byl mi znany ze wzgledu na fakt, ze trenowal w poblizu Bostonu i kilkakrotnie slyszalem jego nazwisko jako potencjalnego “latynoskiego mistrza ciezkiej”…Kolejny pojedynek, to spektakularnie zbudowany Shannon Briggs zostal zatrzymany w trzeciej rundzie walki z Darrollem Wilsonem. Jeden ze znajomych Sharon byl dosc dobrym kumplem goscia z obozu Briggsa, wiec po walce mielismy szanse zrobic sobie zdjecie z Shanonnem. Niestety Wilson byl niedostepny, ale jak historia definitywnie wskazuje, nikt dzisiaj Wilsona nie pamieta, wiec i zdjecia z nim znaczylyby z pewnoscia niewiele wiecej niz zdjecie z pierwszym lepszym przechodniem na ulicy…lol… Wreszcie walka wieczoru, przed ktora byla dosc dluga przerwa. Pare piw pozniej na ringu po raz pierwszy w zyciu zobaczylem Andrew Gotote. Asia, jego wielka fanka, juz przed walka byla tak podniecona, ze jak sie pozniej okazalo musialo sie miedzy nami skonczyc tym czym sie skonczylo, a jednoczesnie zaistnielismy jako para od tego wlasnie weekendu… Wracajac do walki wieczoru, Nicholson byl najwyrazniej faworytem HBO, gdyz cala uwaga stacji byla na nim skupiona ale Golota generowal uwage publiki, ktora spodziewala sie kolejnego “wypadku w czasie pracy”… Oczekiwania zostaly nagrodzone w jednej z pozniejszych rund, kiedy to Andrew zaplikowal Nicholsonowi zabojczy strzal z glowy, ktory omalze nie zakonczyl pojedynku. Polak te walke wygrywal bez wiekszych problemow a Steward wsciekal sie w narozniku Darnella i wyraznie wykrzykiwal cos do niego w czasie poszczegolnych rund. W osmej rundzie nastapil koniec Nicholsona, ktory byl juz kompletnie bezsilny i niezupelnie zdajacy sobie sprawe z tego co sie stalo. Golota wygladal wowczas na znakomicie przygotowanego fizycznie zawodnika, celebrowal spokojnie swoje zwyciestwo z grupa polskich i polsko-amerykasnkich fanow, w cichym szmerze bialo czerwonych flag. Pierwszy raz w zyciu widzialem wowczas na zywo entuzjazm tych, ktorych znacie z transmisji tv z pozniejszych walk Goloty… Niesamowita atmposfera stworzona przez bialo-czerwonych przypominala mi cos, co tylko moglem zaobserwowac wczesniej w czasie jedynego Super Bowl, na ktorym mialem szanse byc zanim ukonczylem trzydziestke…Bardzo chcielismy sie dopchac do Jima Lampleya by zrobic sobie jakies zdjecie z nim rowniez, ale byl taki chaos, ze zdecydowalismy sie jechac do klubu tanecznego by zakonczyc noc w dobrym stylu… Pamietam, ze pierwszymi myslami, ktore przewinely mi sie niedzielnego poranka przez umeczony alkoholem umysl, byly mysli zwiazane z Asia i… Golota… Troche smieszne, gdyz Asi juz niemalze nie pamietam, a Golota jest wciaz jedna z tych postaci bokserskich, ktore mnie fascynuja do dnia dzisiejszego… Byla to pierwsza gala bokserska, z ktorej sporzadzilem notatki dla wlasnego uzytku. Dzisiaj dziele sie nimi z wami po raz pierwszy… Nastepne to wspomnnienia z Madison Square Garden w New York i slynnej juz gali z udzialem Riddicka Bowe & Andrew Golota. Bedzie pachnialo przelana krwia…
Mam nadzieje, ze sie wam podobalo?
 Autor komentarza: Tajmon
Data: 27-04-2012 19:22:46 
To twoje notatki cop? Całkiem przyjemnie się czyta.
 Autor komentarza: pigwus
Data: 27-04-2012 21:48:33 
Mikael Zewski - miejcie oko na tego chłopaka, pewnie cop go nie znasz, ale to z pochodzenia Polak i przyznaje sie do Polski.
 Autor komentarza: WOLSKI
Data: 28-04-2012 01:00:54 
cop nie myślałeś może żeby swoje kwiatki wrzucać w formie blogowej na tym portalu? tekst jest tak dobry, ze gdybym byl moderatorem to bym go nawet i na głównej stronie zamieścił podpisując twój nick.
to czemu dałeś upust teraz to naprawdę jest świetnym opowiadaniem, zresztą dla mnie takie wspomnienia wielkich walk opisywanych przez zwykłych szarych użytkowników są najciekawsze, bo mozna poczytac o emocjach, które panowały wokół wydarzeń, które doskonale znamy. Swoją drogą podobną historię miałem przy walce Klitchki z Chisorą, moja panna już zasnela i moglem w koncu wyjsc, tak zeby nie robic jej przykrosci.. nawet nie wiecie jakiemu zdziwieniu uleglem gdy o 23.30 wlaczam TV smutny, bo ominela mnei walka na ktora czekalem od kilku miesiecy, a tu widze 11 runde i Chisore napierajacego jak czołg na Witka..
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.