ZAPOMNIANY MISTRZ - DONALD CURRY

W latach 1983-1986 był bezsprzecznie najlepszym pięściarzem wagi półśredniej na świecie. Na co dzień niezwykle uprzejmy i miły w stosunku do ludzi i otaczającego go świata, w ringu nie znał litości dla przeciwników. Dzięki precyzyjnym atakom i dynamicie w rękawicach szybko nadano mu ringowy przydomek ‘Kobra’. Mowa o wspaniałym czempionie z Teksasu - Donaldzie Currym (34-6, 25 KO).

Przyszły król dywizji do 147 funtów urodził się 7 września 1961 roku w Forth Worth. Już jako nastolatek odnosił wiele sukcesów z których najważniejsze to dwukrotne mistrzostwo swojego kraju, zwycięstwo w turnieju ‘Golden Gloves’ oraz mistrzostwo świata. W sumie jako amator zanotował 400 zwycięstw i tylko 4 porażki. Na zawodowstwo przeszedł w wieku 19 lat i o skali jego talentu niech świadczy fakt, że już dwa lata później zdobył wakujący pas federacji WBA World w wadze półśredniej. 13 lutego 1983 roku Curry wypunktował na dystansie 15 rund niepokonanego wówczas, twardego pięściarza z Południowej Korei Jun-Suk Hwanga (42-5, 29 KO).

Tym zwycięstwem ‘Kobra’ wdarła się do ścisłej światowej czołówki, którą szybko i bez żadnego respektu zaczęła dotkliwie i boleśnie kąsać. Po zwycięstwie nad skośnookim zawodnikiem z Seulu, kilka miesięcy później znokautował już w pierwszej rundzie Rogera Stafforda (27-6-1, 10 KO), a następnie w lutym 1984 do pasa WBA dołożył tytuł IBF. Na ringu w Atlantic City Donald nie dał żadnych szans ‘Magic Manowi’ z Connecticut czyli Marlonowi Starlingowi (45-6-1, 27 KO), określanemu również przez wielu mianem jednego z najlepszych pięściarzy tej dywizji.

Mimo dwóch tytułów na koncie Curry nie zwalniał tempa, stopując pięciu kolejnych rywali, wśród których znalazły się tak uznane bokserskie ‘firmy’ jak Wenezuelczyk Elio Diaz (35-4, 30 KO), Włoch Nino La Rocca (75-6, 54 KO), czy też Walijczyk Colin Jones (26-3-1, 23 KO).

Opromieniony tymi zwycięstwami 6 grudnia 1985 roku Donald na ringu w Las Vegas skrzyżował rękawice z pochodzącym z Detroit Miltonem McCrorym (35-4-1, 25 KO) o miano niekwestionowanego króla dywizji półśredniej. Z tej trwającej zaledwie dwie rundy bitwy tytanów zwycięsko wyszedł Curry, sensacyjnie posyłając na deski ‘Ice Mana’ najpierw precyzyjnym lewym sierpowym, a następnie kończąc wszystko potwornym prawym, po którym mistrz świata federacji WBC długo nie mógł dojść do siebie.

Po tej wspaniałej wiktorii zaczęto głośno przymierzać ‘Kobrę’ do pojedynku z inną gwiazdą tyle, że wagi średniej - Marvinem Haglerem (62-3-2, 52 KO). Niestety Curry nigdy nie zmierzył się z legendarnym ‘Marvelousem’. Jego triumfalny pochód przez ringi zawodowe został brutalnie przerwany 27 września 1986 roku, kiedy to w ciągu 6. rund zastopował go twardy jak skała Londyńczyk Lloyd Honeyghan (43-5, 30 KO). Po tym straszliwym biciu Donald nigdy już nie był tym samym pięściarzem.

Oczywiście ambitny zawodnik próbował powrócić na szczyt. W lipcu 1987 roku na ringu w Las Vegas stanął naprzeciw mistrza świata federacji WBA World w dywizji junior średniej Mikea McCalluma (49-5-1, 36 KO). Niestety pochodzący z Jamajki, a zamieszkały w Nowym Jorku ‘Bodysnatcher’ straszliwym lewym sierpowym w 5. odsłonie zakończył marzenia ‘Kobry’ o zwycięstwie.

Dokładnie rok później to co nie udało się z McCallumem, wyszło Curryemu w walce z Włochem Gianfranco Rosim (62-6-1, 18 KO). Walczący na terenie wroga Donald, ku rozpaczy zgromadzonych w San Remo kibiców zastopował czempiona WBC w 9. rundzie, zdobywając tym samym zawodowe mistrzostwo świata w drugiej kategorii wagowej.

Jak mówi przysłowie - "łatwo przyszło, łatwo poszło". Już w lutym 1989 roku pięściarz z Forth Worth stracił zielony pas wypunktowany na ringu w Grenoble przez Rene Jacquota (26-12-1, 12 KO). Zapewne gdyby przeciętny Francuz spotkał się z Currym kilka lat wcześniej, nie przetrwał by z ‘Kobrą’ nawet jednej rundy. Niestety wspaniały czempion był już wówczas cieniem samego siebie. Ostatecznie po ciężkich nokautach z rąk Michaela Nunna (58-4, 37 KO) i Terry'ego Norrisa (47-9, 31 KO) w 1991 roku ogłasza zakończenie kariery.

Trzy lata później zostaje posądzony o współudział w handlu narkotykami. Mimo iż zarzeka się o swojej niewinności, w oczach opinii publicznej jest skończony. Dopiero w styczniu 1995 roku Donald zostaje uznany za niewinnego i oczyszczony z wszystkich zarzutów. Jednak, aby dowieść swojej niewinności traci na adwokatów prawie wszystkie zarobione w ringu pieniądze. Ledwo wiążąc koniec z końcem i nie mając z czego płacić alimentów, w lutym 1997 roku Curry ponownie zakłada rękawice bokserskie i nokautuje w 4. rundzie słabiutkiego journeymana Garyego Jonesa (3-29-2, 0 KO). Dwa miesiące później sam pada na deski po ciosach swojego ucznia Emmetta Lintona (33-6-2, 15 KO), którego trenował po przejściu na emeryturę 6 lat wcześniej i z którym pokłócił się o pieniądze. Zaraz po przerwaniu pojedynku w 7. odsłonie Curry powiedział: ‘To koniec. Nigdy już nie będę boksował’. Słowa dotrzymał. Zaraz po walce okazało się także, że ambitny bokser od dłuższego już czasu miał problemy z nerkami.

W 1985 Donald Curry razem z Marvinem Haglerem został uznany przez magazyn ‘The Ring’ pięściarzem roku. Jako ciekawostkę można dodać, iż razem ze swoim bratem Brucem Currym (35-8, 17 KO), czempionem WBC w kategorii junior półśredniej, zostali pierwszymi bokserskimi braćmi piastującymi jednocześnie tytuły mistrzowskie.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: arp
Data: 23-04-2012 18:35:33 
powinien mieć przydomek oblivion CHE CHE CHE.
 Autor komentarza: arp
Data: 23-04-2012 18:36:03 
albo lepiej samo oblivion
 Autor komentarza: WARIATKRK
Data: 23-04-2012 18:54:38 
Okrutne ze taki champion mimo tytułów mistrza świata stał się bankrutem nie jak Tyson bo balował tylko walczył o dobre imię o wolność która chciano mu zabrać mimo tego ze był nie winny.Teraz pięściarze wchodzą po wypłatę albo obijają bumów i uważają za najlepszych...
 Autor komentarza: mocuch
Data: 23-04-2012 20:13:36 
400 walk w amatorce, nieźle... Zakładając, że boksował 5-6 lat jako amator to wychodzi średnio ponad jedna walka na tydzień. Ciekawe jaki rekord jest pod tym względem...
 Autor komentarza: mocuch
Data: 23-04-2012 20:13:45 
400 walk w amatorce, nieźle... Zakładając, że boksował 5-6 lat jako amator to wychodzi średnio ponad jedna walka na tydzień. Ciekawe jaki rekord jest pod tym względem...
 Autor komentarza: mocuch
Data: 23-04-2012 20:14:53 
Sorki za podwójny koment.
 Autor komentarza: MarekTri
Data: 24-04-2012 07:43:24 
Lubię takie artykuły. Wydaje mi się, że teraz w boksie brakuje zwyczajnej fantazji i polotu. Pieniądze które de facto ratują wielki sport, kopią pod nim wielką dziurę. Wielkie kontrakty z stajniami, które nie potrafią uzgodnić wspólnych korzyści. Kibice czekają na wielkie pojedynki, których nie dostają coraz częściej. W innych sportach jeśli chcesz zostać MŚ musisz stanąć na starcie z elitą danej dyscypliny. Oczywiście są fantastyczne pojedynki ale jest ich znacznie mniej niż w latach 90tych, nie mówiąc o wcześniejszej erze.
Nie podoba mi się, że nie doszło do takich walk jak choćby:

- Roy vs Tiger
- Money vs PacMan (pewnie nie dojdzie)
czy choćby rewanż Klitschko vs Lewis
 Autor komentarza: drenq1607
Data: 24-04-2012 08:32:51 
MarekTri
Zgadzam się w stu procentach. Wcześniej dużo wielkich mistrzów w życiu nie miało prawie nic, lub w ogóle nic nie mieli i uciekali się do boksu, żeby zarobić pare groszy. Byli bardzo zdeterminowani i musieli dobijać się do czołówki, aby toczyć duże walki i zarabiać pieniądze, z których mogli potem wyżywić swoje rodziny i opłacić wszystkie niezbędne rzeczy.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.