MONTIEL PRZENOSI SIĘ DO SUPER KOGUCIEJ

Piorunująco szybki i celny kontrujący lewy sierpowy Nonito Donaire (26-1, 18 KO) najprawdopodobniej złamał szczękę Fernando Montiela (44-3-2, 34 KO). 31-letni Meksykanin jest już w Los Mochis, gdzie przejdzie operację.

"KOchulito", który dotychczas zdobywał tytuły w dywizjach muszej, super muszej i koguciej, zgodnie z zapowiedziami przeniesie się do kategorii super koguciej. Jedyne, co może zatrzymać Montiela w limicie 118 funtów, to rewanż z "Filipińskim Błyskiem", lecz w chwili obecnej to rozwiązanie wydaje się mało prawdopodobne.

Porażka nie załamała Meksykanina. Fernando zamierza możliwie jak najszybciej wrócić do ringu i ponownie zostać mistrzem świata.

- Taki jest boks. Czasem się wygrywa, a czasem przegrywa. Ta porażka nie zakończy mojej kariery. Byłem nieostrożny i poniosłem konsekwencje - powiedział Montiel.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: weentM
Data: 21-02-2011 14:18:04 
super gość:)
dziwne ze złamana szczeka,jak dostal na skron:)
 Autor komentarza: rogal
Data: 21-02-2011 14:18:38 
Kiedyś Holyfield powiedział, że prawdziwym mistrzem jest ten, "kto wstaje, kiedy nie może"

Montiel wstał po ciosie, po którym powinien spać pół godziny.

Prawdziwy mistrz. Ale Donaire to po prostu tajfun, nie do zatrzymania.

Wg mnie murowany kandydat do nokautu roku 2011.

I jeszcze pozwolę sobie na krótką refleksję po weekendzie:

Tyson Fury ( sam nie wierzę, że to powiem ) podobał mi się w walce z tym Brazylijczykiem, nawet fajnie boksował, widać progres, aż mówię, wierzyć mi się nie chciało.

Szkoda Soto Karrasa , walczył mężnie, ale chyba te kontuzje go sfrustrowały.

Olumbawino to jakieś nieporozumienie, nasłuchałem się o nim tyle, a jak go zobaczyłem, to po dwóch ruchach wiedziałem, że będzie wąchał matę. Jakiś dziwoląg nie mający nic wspólnego z boksem.

Chętnie zobaczył bym go w walce z Najmanem, serio.

Popatrzyłem na Wacha, nie wiem, nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że jestem złośliwy, bo staram się być obiektywny, ale Mariusz zupełnie mnie nie przekonuje. Jego ruchy są nieciekawe, nie widzę go z żadnym porządnym rywalem.

Niestety, nie wróżę mu nic, od zawsze uważałem, że to pompowany na siłę balon, który - obym się mylił - pęknie z hukiem jak dadzą mu kogoś kto chce wygrać.


Ale chętnie odszczekam to wszystko jak Mariusz pokona kogoś porządnego :)


pozdrawiam
 Autor komentarza: weentM
Data: 21-02-2011 14:23:35 
rogal z tych Wachem jestem tego samego zdania,nie wiem czym sie tu wszyscy jarają

nokaut roku ? pewnie juz wiemy jaki jest najlepszy
 Autor komentarza: kartofelek
Data: 21-02-2011 15:01:49 
no to za czas jakiś rematch :)
 Autor komentarza: chuliganskistylzycia
Data: 21-02-2011 15:26:37 
kartofelek , ale czy to ma sens ?
Kazdy kto choc troche orientuje sie w niskich wagach wie dobrze ze szybkosc i wyczucie rytmu rywala to klucz do sukcesu , rewanz wygladalby podobnie z tym ze nokaut moglby byc w nieco pozniejszych rundach . Nonito pokazal ze musi mierzyc sie z innymi mistrzami mysle zeby najpierw w super koguciej Vasquez , a potem wyzej Gamboa lub Lopez .
 Autor komentarza: kartofelek
Data: 21-02-2011 15:53:15 
całkiem mozliwe ze rewanz by wygladał podobnie, szczególnie jak sie ma ta walke swiezo w pamieci

a spekuluje w ten sposób
bo zdaje mnie sie ze w super bantam nie ma wielkich nazwisk i niewykluczone ze obaj wyczyszczą teren i wtedy co?

piórkowa to melodia dalszej przyszłosci, tam dodatkowo byłyby problemy
bo Lopez i Donaire to chyba obaj są pod Arumem
 Autor komentarza: Maynard
Data: 22-02-2011 00:55:02 
Donaire ma kontrakt do maja.

Walka z Maresem jest mało prawdopodobna, bo ten jest promowany przez GBP. Ale jak Nonito skończy z obecną umową, to... kto wie.

Co do Montiela: na pewno będzie szybko polował na tytuł w 4 kategorii. Do tego czasu rewanż z Nonito jest nieprawdopodobny.
W superkoguciej mistrzem WBC jest Nishioka. Niedawno stoczył obowiązkową obronę z Rendallem Munroe - kolejna może być już z Montielem.
Pierwszy w rankingu jest niejaki Giovani Caro - Meksykanin, a więc Fernando może walczyć z nim na własnych śmieciach. A wtedy status obowiązkowego pretendenta jest niemal pewny. Pytanie, jak by się powiodła kolejna (po pokonaniu Hasegawy w 2010) wyprawa do Japonii?

Myślę, że Nishioka jest spokojnie do ogrania.
 Autor komentarza: kartofelek
Data: 22-02-2011 10:34:27 
tez tak mysle choc trzeba uważac
widzialem walke Nishioki z J Gonzalezem, ostrym puncherem, na mesykanskim terenie o dziwo i tam przez trzy rundy Nishioka przy JG wyglądał jak zabiedzony chłopak z innej kategorii, za wiele nie robil
i przegrywal, ale potem nagle strzelił lewego lucky puncha i Gonzalez
już nie wstał
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.