WROCŁAW CZY WARSZAWA?

Sprawdziliśmy, na jakim etapie jest przeciąganie liny między Wrocławiem a Warszawą w sprawie organizacji wrześniowej walki bokserskiej Tomasz Adamek - Władymir (lub Witalij) Kliczko. Otóż stolica twierdzi, że nie zamierza przeciągać tej liny w swoją stronę. Na razie.

- Rozmawiałem z prezesem Narodowego Centrum Sportu, Rafałem Kaplerem, i zapewniał mnie, że na razie nie ma w Warszawie tematu tej walki - mówi nam Michał Janicki, dyrektor Departamentu Spraw Społecznych w Urzędzie Miejskim Wrocławia. I to stwierdzenie "na razie" może budzić pewien niepokój.

- W Warszawie twierdzą, że o niczym oficjalnie nie rozmawiają, choć rzeczywiście dostali ofertę od jednej z firm promotorskich (AEG) zajmujących się boksem, by przejąć to przedsięwzięcie. Taki temat ma się tam pojawić jednak w momencie, gdyby - nie daj Boże - wrocławski stadion nie był gotowy na czas. Żeby na wszelki wypadek była propozycja alternatywna - dodaje Janicki.

Jednak w tym biznesie nie ma oszczędzania przeciwnika. Nie zawsze wygrywa większy, ale na pewno silniejszy i - co istotne - szybszy. Ten, który potrafi zadawać precyzyjniejsze ciosy. Dlatego trzeba dmuchać na zimne i czuwać, by warszawskie zapewnienie "na razie" któregoś dnia nagle nie zniknęło. Jakie minusy ma stolica?

- Jest tam pewien problem techniczny. Otóż na 6 września planowany jest na Stadionie Narodowym piłkarski mecz Polska - Niemcy. Natomiast gala bokserska miałaby się odbyć 10 września. Cztery dni to mało, żeby wszystko zorganizować - zauważa Michał Janicki. Sprzyjającą okolicznością przyrody nie jest również umiejscowienie stolicy na mapie kraju. Na niej zdecydowanie lepiej ma się prezentować Wrocław. Dlaczego? - Ponieważ przy tych negocjacjach ważna jest bliskość Niemiec. A to ma nasze miasto z dobrym dojazdem zza zachodniej granicy. Po prostu bracia Kliczko liczą na dużą rzeszę swoich niemieckich fanów, dlatego przywiązują do tego dużą wagę - podkreśla dyrektor.

Nie wszystkie szczegóły techniczne są jednak sprzymierzeńcem Wrocławia. Największą bolączką wydaje się całkowite zadaszenie obiektu na Pilczycach, a dokładniej rzecz biorąc, jego brak. W krytą halę zamienić się go nie da, jak np. stadionu w Gelsenkirchen, gdzie w czerwcu Witalij Kliczko obił Alberta Sosnowskiego, czy Millennium Stadium w Cardiff. No a Stadion Narodowy kompletne zadaszenie otrzyma, co wrześniową polską porą ma znaczenie kolosalne.

- Moje pierwsze pytanie do SMG (operator stadionu - WoK) dotyczyło właśnie tego. Okazuje się, że kilka lat temu w Dortmundzie odbyła się taka gala z udziałem 80 tysięcy widzów, a padało. Ring zadaszy się całkowicie, trochę większy problem mogą mieć kibice, ale część widowni - tej siedzącej na murawie też się przykryje - mówi Janicki. Statystyki mówią, że wrzesień i październik to we Wrocławiu okres z najmniejszą liczbą opadów. Z kolei dane SMG mówią, że 40 procent takich przedsięwzięć odbywało się w warunkach deszczowych.

- A więc nie jest to problem. Zresztą ten stały dach naszego stadionu jest naprawdę gigantyczny i nie będzie tam hulał wiatr. Kiedy zaczęło padać w Dortmundzie, zrobiły się po prostu dodatkowe wpływy z tytułu sprzedaży parasolek - twierdzi dyrektor.

Czyli jesteśmy bezpieczni? Oczywiście, nie. - Musimy być w ścisłym kontakcie z promotorką Adamka - Kathy Duvą i firmą Main Events, by trzymać ich za rękę w razie gdyby pojawiły się jakieś dodatkowe pieniądze zwiększające warszawski budżet - ostrzega Michał Janicki.

Wypada żałować, że projekt wrocławskiego stadionu - kosztowny zresztą - nie przewidział całkowitego zadaszenia obiektu. A dodać warto, że takie prace - kompletnie zamykające arenę - trwają właśnie na toruńskiej MotoArenie (koniec 31 marca). Dzięki temu tamtejsze imprezy żużlowe, z turniejem GP włącznie, staną się zupełnie niezależne od grymasów pogody. Oby się nie okazało, że brak kompletnego zadaszenia we Wrocławiu postawi nas w roli przegranego przy okazji walki o wiele przedsięwzięć, nie tylko sportowych.

No i warto dodać, że sprawcą całego zamieszania, pomysłodawcą organizacji tej wielkiej gali we Wrocławiu, jest Michael Brill, wiceprezes SMG. Jak on to widzi?

- Budowa czasowego zadaszenia to nie jest kłopot, dlatego nawet się tym jeszcze nie zajmowałem, może za dwa miesiące. Zostanie to po prostu wliczone w koszty całego przedsięwzięcia, nie są to duże pieniądze. Ważne jest to, że konstrukcja pokryje nie tylko ring, ale również 80 procent znajdującej się przy niej widowni - mówi nam Brill. No to budujemy stadion i trzymamy rękę na pulsie. Przynajmniej na razie.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: pawel323
Data: 28-01-2011 13:53:57 
Wrocław!
 Autor komentarza: Moser
Data: 28-01-2011 15:21:52 
Do Redakcji- mieszkam we Wrocławiu i stadionu na pewno nie budują na Pilczycach a na Maślicach. Poprawcie to
 Autor komentarza: Srogi
Data: 28-01-2011 18:07:27 
Wolałbym Wrocław.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.