WIELKIE NIEPOROZUMIENIE

Ta walka była rzekomo długo wyczekiwanym rewanżem pomiędzy dwoma, być może największymi, amerykańskimi legendami zawodowego boksu z przełomu wieków. Zarówno Bernard Hopkins (51-5-1, 32 KO), jak i Roy Jones Jr. (54-7, 40 KO) pałali chęcią odesłania przeciwnika na sportową emeryturę. Podczas jednego z ostatnich spotkań "Kat" wręczył Roy'owi maskotkę zająca i przyrównał go do tego płochliwego zwierzęcia, twierdząc, że Jones tchórzliwie unikał go przez siedemnaście lat. Na ważeniu Bernard sam został obdarowany. Jego odwieczny rywal przygotował dla niego wielki kosz wielkanocny, w którym znalazły się wszystkie leki, bez których (w oczach Roy'a) Hopkins nie potrafiłby normalnie funkcjonować w niedzielę rano. Wśród nich były m.in. viagra, pieluchy i maść na hemoroidy. Oba zagrania celująco zdały egzamin. Wyglądało na to, że obydwaj nie mogą doczekać się wyjścia do ringu. Temat przyćmił odbywający się tego samego wieczoru pojedynek Haye-Ruiz. Zaczęło się.

Wielu kibiców, a w tym i ja, dało się nabrać na całą tę szopkę i spodziewali się prawdziwej walki, którą jeden z pięściarzy miał niechybnie skończyć na deskach. Oczywiście werdykt punktowy jak zwykle był w takich pojedynkach bardzo możliwy, lecz w końcu Roy i Bernard z niekrytą nienawiścią zapowiadali spektakularne nokauty. Byli i tacy, którzy spodziewali się remisu, co byłoby dobrym pretekstem do zorganizowania trzeciego starcia. Teraz, znając wynik i przebieg walki, miejmy nadzieję, że obydwaj panowie wkrótce podejmą decyzje o przejściu na emeryturę.

Mówi się, że pierwsza runda służy wybadaniu przeciwnika. Skoro jednak Jones i Hopkins znają się tak dobrze, to czy było im to naprawdę potrzebne? Można uznać, że chcieli się sprawdzić. Aktywniejszy "Kat" zapisał tę odsłonę dla siebie. Głównie dlatego, że Roy nawet nie próbował zadawać ciosów. W całym starciu najwidoczniejszy był low blow zadany przez Bernarda. W drugiej rundzie tempo nie wzrosło. Przeciwnie - wciąż nie było uderzeń, ani żadnych ofensywnych akcji. Pięściarze kręcili się w kółko i albo Roy podchodził Hopkinsa, albo odwrotnie. Bernard raz na kilkanaście sekund próbował atakować, czy też raczej nie pozwalał na to przeciwnikowi. Zazwyczaj jego ciosy nie trafiały w nic i chyba tylko lewy prosty w tułów dochodził celu. Pod koniec starcia 45-letni Hopkins pokazał, że wciąż nie brakuje mu sprytu i przydepnął stopę przeciwnika, zadając jednocześnie kilka uderzeń i atakując głową, co zaskutkowało rozcięciem przy lewym oku Roy'a.

Podobnie wyglądały dwie kolejne rundy. Jones nie robi absolutnie nic, a Hopkins minimalnym wysiłkiem zdobywa kolejne dwadzieścia punktów. W piątej odsłonie Roy w końcu zdaje sobie sprawę, że walki wygrywa się bijąc przeciwnika, a nie robiąc głupie miny i krzycząc w jego kierunku. Jest trochę bardziej aktywny i pokazuje, że najlepiej czuje sie przy linach, gdzie z łatwością unika ciosów Bernarda, samemu uderzając podbródkowe lub sierpy na korpus. Hopkins zaczyna aktywnie szóste starcie, lecz niewiele z tego przychodzi. Runda jest bardzo wyrównana do czasu uderzenia w tył głowy, jakie zadaje Roy. Walkę wznowiono dopiero po trzech minutach, a w postawie "Kata" można było odczuć sporo gry aktorskiej. Po odjęciu punktu Bernard wstaje i rzuca się wściekle na Jonesa. Nie zadaje celnych ciosów, ale nawet gong i sędzia nie mogą rozdzielić pięściarzy. Sytuacja powtarza się w rundzie ósmej. "Kat" pada na deski po, wydawałoby się, zaledwie muśnięciu w tył głowy. Należy nadmienić, że dwie sekundy wcześniej Hopkins sam uderzył Roy'a w ten sposób. Tym razem Tony Weeks opanowuje sytuację i wznawia walkę bez dłuższej przerwy.

Następuje moment, w którym Jones zdaje sobie sprawę, że przez swój brak aktywności wyraźnie przegrywa ten pojedynek. Zaczyna uderzać częściej i wielokrotnie powtarza akcję, w której po zwodzie wystrzela bezpośrednim prawym, za którym idzie całe ciało. Hopkins nabiera się parę razy. Roy trafia też lewym sierpowym. Jest lepszy w klinczu. Odwraca głowę, by atakujący czołem "Kat" nie rozciął go ponownie. Obydwaj zadają ciosy w zwarciu, lecz wyraźnie lepiej czuje się tutaj Jones. Wygląda na to, że albo to Hopkins opada z sił, albo Roy w końcu się przebudził. I właśnie wtedy Bernard po raz trzeci pada na deski. Przez dłuższy okres czasu zwija się z bólu po nisko zdanym ciosie Jonesa. Teatrzyk zaczyna męczyć oko - przecież w tym miejscu znajduje się ochraniacz. Hopkins kilkakrotnie bił Roy'a w ten sposób i ani sędzia, ani sam poszkodowany nie reagowali w ten sposób. Jones tylko się śmieje, gdy "Kat" powstaje z grymasem bólu na twarzy. Żadnych ostrzeżeń od Weeksa, Bernard przed gongiem przyjmuje lewe podbródkowe na szczękę i kolejne uderzenia w korpus. Do końca dwie rundy i Roy nie może ich przegrać jeśli naprawdę zależy mu na zwycięstwie.

Jedenaste starcie rozpoczyna się spokojnie. Roy zaczyna atakować, ale podczas klinczu Hopkins ponownie uderza go głową, co powoduje rozcięcie na powiece. Tym razem to Jones manifestuje, lecz nie odgrywa przy tym żadnego spektaklu. Po raz kolejny faul Bernarda zostaje uznany za przypadkowy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w podobnych sytuacjach "Kat" wygina się z bólu, leżąc na deskach i prowokuje sędziego do odjęcia punktów rywalowi. Jones ponawia akcję z bezpośrednim prawym. Do gongu dominuje już Hopkins. Roy agresywnie zaczyna ostatnie starcie. Przyczyną tej postawy jest świadmość wyniku walki oraz fakt, że za kilkanaście sekund krew zaleje mu lewe oko. "Kat" bije na korpus, Jones odpowiada ciosem z lewej ręki. W końcówce Bernard spycha Roy'a na liny i rozpoczynają wymianę, w której pada więcej ciosów niż w pierwszych dwóch rundach. Czemu żaden z nich nie spróbował tego rozwiązania wcześniej?

Po ostatnim gongu Hopkins unosi ręce pewny zwycięstwa. Na widowni gwizdy mieszają się z brawami. Werdykt wydaje się być oczywisty - "Kat" ma swój odwet. Zapowiadał nokaut, lecz wygrywa kilkoma punktami w wypełnionym faulami pojedynku old boy'ów. Czy jego zwycięstwo jest przekonujące? Gdyby nie ataki głową, które spowodowały rozcięcia dookoła lewego oka Roy'a walka mogłaby wyglądać odrobinę inaczej. Bernard może też mówić o szczęściu, dzięki któremu żadne z jego przewinień nie zostało ukarane odjęciem punktów. Mniej więcej od ósmej rundy pojedynek bardzo się wyrównał i nie wiadomo jak pięściarze wytrzymaliby go kondycyjnie, gdyby Hopkins nie starał się naciągać Tonego Weeksa na wielominutowe przerwy. Kibice opuszczają Mandalay Bay zniesmaczeni i tylko bohaterowie wieczoru wydają się tryskać dobrymi humorami. Czas i na was panowie.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: osi
Data: 04-04-2010 17:22:59 
Tytul artykulu jak najbardziej trafny...
 Autor komentarza: Feliks
Data: 04-04-2010 17:28:10 
Ta walka to porażka dla boksu! Kiedy ci panowie w koncu skończą kariery?chyba już najwyższy czas! To co pokazali to była szopka i to w kiepskim wydaniu Hopkinsa to powinni zamknąć u czubków bo chyba już za dużo dostał w głowę i głupoty opowiada a Roy powinien zawiesić rękawice na kołku bo czasy jego świetności dawno już mineły a szkoda rozmieniać się na drobne i robić sobie wstyd! Panowie emeryci wam już dziękujemy!!!
 Autor komentarza: jerry
Data: 04-04-2010 17:36:13 
wielkie i zalosne nieporozumienie ..nadaja sie juz tylko na spikerow , dobre miny do zlej gry ...ciekawia mnie opinie innych bokserow i trenerow po tej szmaciance ..
 Autor komentarza: cham
Data: 04-04-2010 17:38:33 
Po 4 rundach myślałem, że wa;ka się rozkręci, a gdzie tam. To był cyrk. Sam boks i to co wyprawiał Hopkins udając mdlenie na ringu z powodu "uderzenia" poniżej pasa, albo w tył głowy. Takiemu zawodnikowi nie przystoi takie zachowanie.
Poziom bokserski kiepski. Mało ciosów, za to dużo uników, straszenia i wzajemnego wyczekiwania. Wiadomo, ich najlepsza forma dawno minęła, ale spodziewałem się czegoś więcej. Dużo więcej.
Szkoda mi Jonesa. Wszedł do ringu z miną jakby miał rozwalić 10 Bernardów a w walce był bezradny. Brak kombinacji, szybkości, refleksu. Z dawnego Juniora nic nie zostało.

Czas na emeryturkę panowie.
 Autor komentarza: Deter
Data: 04-04-2010 17:47:04 
Byłem całym sercem za RJJ, bo to mój ulubiony pięściarz. Jednak jego lata już dawno się skończyły. Po walce z Ruizem już nie ma RJJ, jest tylko jego cień. Teraz widzę, że z Greenem to nie był przypadek i gdyby nie sędzia, to Roy na pewno by poległ. Wątpię, że Roy zdolny jest jeszcze do przynajmniej przeciętnych pojedynków.
A Hopkins z kolei, raczej powalczy jeszcze kilka razy. Jednak starość łagodniej go traktuje.
 Autor komentarza: mar4co
Data: 04-04-2010 17:55:27 
Dobry artykul. Dokladnie tak samo to widzialem...
Deter , Roy szybkosci tak mocno nie stracil , bardziej refleks.
Wydaje mi sie ze po tych wszystkich przegranych walkach przez KO boi sie atakowac.
 Autor komentarza: Deter
Data: 04-04-2010 17:59:56 
mar4co
Refleks to jest szybkość reakcji na bodziec.
 Autor komentarza: UrbanHorn
Data: 04-04-2010 18:19:31 
Fajnie, że co raz więcej ludzi pisze na tym forum. Czas odsieje prowokatorów a przybędzie fachowców. Ten weekend to dla wielu niezła szkoła. Chyba zacznę obstawiać w zakładach bo jakoś nie miałem problemu z prognozą 2 kluczowych wyników. Kończąc dodam, że BH oraz RJJ powinni odejść już z boksu. Zwłaszcza RJJ, który szansę na bycie legendą już dawno pogrzebał.
 Autor komentarza: Deter
Data: 04-04-2010 18:41:21 
RJJ jest legendą bez, względu na to jak skończył.
 Autor komentarza: Rysiuzdw
Data: 04-04-2010 18:46:34 
UrbanHorn
On juz jest legedą nie ważne ile walk przegra na stare lata.Przynajmniej dla prawdziwych jego fanów .Ja nim nie jestem ale szacunek mu się należy za to co osiągnął a nie za to co osiągnie .
 Autor komentarza: Rysiuzdw
Data: 04-04-2010 18:48:32 
Deter
Ubiegłeś mnie troszkę.
 Autor komentarza: gustaw
Data: 04-04-2010 18:51:24 
Osobiście szanuje takie postacie jak RJJ, Holyfield czy BH ale patrzeć już nie mogę jak na siłę szukają sobie pretekstu i przeciwnika aby jak najdłużej być między linami!

To nie jest miły widok jak dziadki udając młodzieniaszków robią sobię krzywdę, do tego stopnia,że lądują w szpitalu. Kiedyś naprawdę skończy się to śmiercią lub wóżkiem inwalidzkim.



 Autor komentarza: damif
Data: 04-04-2010 18:57:47 
Mi sie wydaje ze ci panowie beda dalej boksowac :) i zgadzam sie z powysza wypowiedzia Roy juz jest Legenda !
 Autor komentarza: Deter
Data: 04-04-2010 19:06:47 
A mi się wydaje, że nawet jeśli Roy będzie chciał walczyć, to nie będzie z kim. No i kto zapłaci za to? Ba, kto na tym zarobi?
 Autor komentarza: Lider
Data: 04-04-2010 20:13:01 
A ja mam odmienne zdanie na ten temat.

Po ładnym pojedynku Ruiz-Haye,jeszcze bardziej zaostrzyłem sobie apetyt na walkę Hopkins-Jones.Z zniecierpliwieniem czekałem aż zacznie się ten pojedynek.Lecz to co zobaczyłem,powodowało że powieka mi się zamykała,6 runda spowodowała to że znów na dobre zainteresowałem się pojedynkiem,ale kolejne rundy niestety ciekawe nie były.Ale z punktu widzenia Bernarda Hopkinsa,to dobrze że walka się odbyła,w końcu zrewanżował się RJJ,i za paręnaście lat,nie będzie miał do siebie żalu za to że nie doprowadził do rewanżu.W tym przypadku nie liczyło się jak tylko żeby.
 Autor komentarza: Maras
Data: 04-04-2010 21:06:56 
Bardzo trafny artykuł , czy ktoś jeszcze da się nabrać na taką popelinę?
Pozdrawiam miłośników prawdziwego boksu .
 Autor komentarza: qwerty1410
Data: 04-04-2010 21:13:14 
Ten pojedynek "tytanow" był rowniez testem dla "znawcow" boksu jakich tak wielu tu sie wypowiada. Jezeli ktos zarwal NOC czekajac na kolejna
"walke gigantow" i obiecywal sobie Emocje.. tzn. ZE O WSPOLCZESNYM BOKSIE NIE MA ZIELONEGO POJECIA i raczej niech da sobie spokoj z pisaniem komentarzy. Podpisano : WYSPANY -:))
 Autor komentarza: 1bioactive
Data: 04-04-2010 23:09:05 
Ja się nie dałem nabrać. W nocy nie oglądałem i przewidywałem że będzie to wyglądać tak wyglądało.Tym starszym Panom udało się wziąć swoją wysoką ostatnią wypłatę.
 Autor komentarza: juken
Data: 05-04-2010 01:04:27 
qwerty1410 - częściowo się z Tobą zgadzam, ale prawa do pisania komentów nikomu kto chce je pisać nie odmawiam.
Przebieg samej walki (poza wynikiem) był dziecinnie prosty do przewidzenia, w sumie 80 paro letni panowie z całą pewnością nie mogą dać dobrego show poza pyskowaniem.
 Autor komentarza: Crimson
Data: 05-04-2010 01:21:31 
Mnie nie zaskoczyl ani Pan Hopkins ani Pan Roy Jones Junior. Zaskoczyla mnie pelna hala w Las Vegas oraz podniecenie przed walka panujace wsrod fanow boksu. Hopkins sam stwierdzil, ze lubi jak go ludzie nienawidza wiec robil to co uwazal za sluszne by to potwierdzic a Roy, no tak przegral eee z kim? Greerem? Greenem? w pierwszej rundzie? To raczej bal sie odkryc no a swieta ludzie glownie przed telewizorami spedzaja, a ze o 5 rano nie ma co ogladac no to coz...
 Autor komentarza: Jacexus
Data: 05-04-2010 04:14:09 
...juz dawno Roya i Hopkinsa powinno sie ogladac tylko z "tasmy" Ryplay-a w (tym wieku) z najleszych swoich lat nie zrobia - a live wyglada inaczej.

pozdrawiam.
 Autor komentarza: Daw
Data: 05-04-2010 17:05:09 
Jednym slowem bylo to jedno wielkie gowno liczylem na wiecej!
 Autor komentarza: Melock
Data: 05-04-2010 21:32:09 
Żadne tam nieporozumienie. Co wy myśleliście że jeden drugiemu będzie chciał urwał łeb jak początkujący bokser? To dwójka szalenie doświadczonych bokserów miejących respekt przed sobą, nie ważne co mówili przed walką i kompletnie nie ważne jak oceniają ich inni.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.