GOSIEWSKI: ZEGAN MOŻE BYĆ MISTRZEM EUROPY

Urodzony w 1959 roku Zygmunt Gosiewski to dwukrotny Mistrz Polski, olimpijczyk, brązowy medalista mistrzostw Europy. Obecnie jest to jeden z bardziej znanych polskich trenerów bokserskich. Odwiedziliśmy go w gymie, gdzie przygotowuje Maćka Zegana do jego kolejnej walki na ringu zawodowym.

- Co spowodowało, że rozpoczął Pan przygodę z boksem?
Zygmunt Gosiewski: To był 1974 r., kolega z klasy boksował w klubie. Ja nie czułem się od niego gorszy, więc postanowiłem spróbować sił jako pięściarz. Pochodzę z rodziny wielodzietnej, zawsze z braćmi obijaliśmy się między sobą. Rodzice zaproponowali, żebyśmy znaleźli sobie zajęcie. Więc znalazłem młodzieżową sekcje bokserską w GKS Knurów. Pod wpływem kolegi i rodziców rozpocząłem przygodę z tym sportem, która zresztą trwa do dziś.

- Reprezentował Pan dwa śląskie kluby, wspomniany GKS Knurów, GKS Jastrzębie oraz na zakończenie kariery Gwardię Wrocław. Jak trener wspomina te czasu i kluby?
ZG: Jeżeli chodzi o Knurów to tam przede wszystkim boksowałem jako junior. Ostatni rok w tym klubie był moim debiutem w gronie seniorów. Zresztą ten ostatni sezon był bardzo udany, ponieważ zostałem zauważony przez trenerów kadry. To był dla mnie osobisty sukces, warto przypomnieć, że boksowałem wtedy w 2 ligowym zespole. Miałem trochę propozycji, jeżeli chodzi o zmianę klubu min. z Carbo Gliwice. Wybrałem jednak bardzo mocny zespół, jakim był GKS Jastrzębie. Na mój wybór wpłynęła osoba ówczesnego szkoleniowca Jastrzębia, Pana Antoniego Zygmunta. Niektórzy mnie straszyli, że Zygmunt jest zbyt rygorystyczny. Ja jednak potrzebowałem twardej ręki nad sobą, zresztą sam wymagałem od siebie. To był wspaniały okres w mojej karierze. Zdobywałem mistrzostwa Polski, byłem na olimpiadzie, zrobiłem medal na mistrzostwach Europy. Ostatnim moim klubem była Gwardia Wrocław. Ten klub to świetny okres w moim życiu. Jestem związany z tym klubem. Zresztą we Wrocławiu zostałem do dziś.

- Olimpiada w Moskwie (1980 r.), była chyba troszkę pechowa, trafił Pan w pierwszej rundzie na Armando Martineza z Kuby. Jak się okazało to był późniejszy mistrz olimpijski, pech?
ZG: Muszę się przyznać, że mierzyłem wysoko jeżeli chodzi o Moskwę. Przed olimpiadą wygrałem oficjalny sparing z legendarnym Jurkiem Rybickim, prawdą jest to, że jak oczekujesz sukcesu, to musisz wygrywać z najlepszymi. Pamiętam to losowanie jak dziś. Wylosowałem właśnie Martineza, który okazał się później mistrzem. Walka była naprawdę dobra. Jeden z sędziów orzekł nawet remis. Dałem z siebie wszystko. Dobijało mnie troszkę środowisko zewnętrzne, zadawali mi pytania typu, czy podejmę walkę. Ja miałem przerost ambicji, a oni wątpliwości. Nie mogłem tego znieść.

- Brąz zdobyty na ME w Tampere (1981 r.) zadowolił czy został niedosyt?
ZG: Tampere było generalnie porażką Polskiego boksu. Zdobyliśmy trzy medale , w tym mój brąz. Muszę jednak powiedzieć, ze to był mój sukces. Miałem wtedy mnóstwo kłopotów rodzinnych. Nie byłem wstanie się przygotować na 100%. Rodzina jest i była dla mnie ważniejsza. Doszła jeszcze kontuzja i pojechałem, bardzo słabo przygotowany. Mimo wszystko udało się zdobyć medal.

- Wygrał trener też 3-krotnie turniej "Czarne Diamenty", sukces?
ZG: Zdecydowanie tak, kiedyś był to bardzo mocny turniej. Przyjeżdżali Rosjanie, Niemcy i wiele innych ekip. Wtedy ten turniej był bardzo mocny i stanowił prestiż. Teraz jest chyba rozgrywany tylko w grupach młodzieżowych.

- W 1989r, rozpoczął Pan pracę jako szkoleniowiec w Gwardii Wrocław, zresztą Pańska praca trwała tam do 2001r. Jak wspomnienia?
ZG: Trenerka to etap mojej kariery, w którym sobie zrekompensowałem karierę zawodniczą. W Gwardii wspólnie z kolegami, zrobiliśmy ponad 30 mistrzostw Polski. Sukces na olimpiadzie, były też medale mistrzostw świata i europy. To było coś. Wspaniały okres.

- Czy boks się zmienił przez te wszystkie lata?
ZG: Oczywiście, że tak. W boksie amatorskim weszły maszynki. Poza tym boks jest teraz zupełnie inny. Zmieniły się metody treningowe, suplementy, nauka poszła mocno do przodu, co ma przełożenie na wyniki zawodników. Teraz odstawia się ciężary, mało kto pracuje nad siłą, chowając się w siłowni. Kiedyś boks opierał się bardziej na punktowaniu. Teraz szuka się jednego mocnego ciosu, neutralizując ciosy przeciwnika gardą lub nogami. Generalnie to boks wygląda inaczej, zawodnicy są silniejsi szybsi, niż za moich czasów, choć z boku , może to wyglądać inaczej.

- Co dolega Polskiej amatorce?
ZG: W pewnym momencie świat uciekł nam. Problemem jest ten dystans, który nas dzieli. Teraz jest naprawdę lepiej, mamy świetnych trenerów, tylko te zaległości ciężko się odrabia. Nasza pozycja w świecie, nie wynika z braku talentów czy trenerów. Na dzień dzisiejszy potrzebujemy troszkę szczęścia. Na zawodach nie raz sędziowie pokazali, że są nam nie przychylni. Może jeden sukces zawodnika, wpłynie na odbieranie naszego boksu inaczej przez świat. Potrzebujemy spektakularnego sukcesu i tyle.

- Czyli trenerka w naszym kraju jest w porządku?
ZG: Jak najbardziej, mamy wielu znakomitych fachowców. Tylko jest jeden problem. Teraz mamy zupełnie inne czasy, jeżeli chodzi o szacunek zawodnika do swojego trenera. W Polsce mamy dużo świetnych trenerów, natomiast są oni na zawołanie. Zawodnicy, którzy osiągają sukcesy, często dyktują warunki, to jest nie do pomyślenia. Szkoleniowiec nie ma podobać się zawodnikowi, zawodnik ma tylko wykonywać polecenia i dostosowywać się do wymogów. Dyscyplina i zrozumienie, musi towarzyszyć relacji trener-zawodnik, bez tego nie ma wyników.

- Jak Pan oceni werdykt z walki Zegan-Cieślak?
ZG: Walka w 70% była przewagą Maćka. Większość pojedynku odbywało się na środku ringu. Jednak tymi zejściami na liny, dał pretekst do takiego punktowania. Dla mnie walkę wygrał Maciej. Przyczyną zejść na liny, było niekompletne przygotowanie Zegana. Mieliśmy tylko pięć tygodni, co po rocznej przerwie jest niczym. On w ten sposób odpoczywał sobie. Trenowaliśmy praktycznie ciosy proste i to wszystko. Cieślak to ambitny chłopak, natomiast nie ma w ogóle nóg. Można go bardzo łatwo oszukać w ringu.

- Na co stać Maćka Zegana?
ZG: Na pewno na tytuł mistrza Europy. Pod warunkiem, że uporządkuje swoje życie zawodowe. Prowadzi swoje interesy, jednak musi to pogodzić, jeżeli ma być sukces. Nasze ostanie przygotowania do walki z Cieślakiem powinny trwać 12- tygodni. Więcej treningów na skróty, nie będę tolerował. Mam swoje zasady i tyle. Podgoniliśmy teraz zaległości, co było widać w Radomiu. Maciek był już silniejszy fizycznie i bił kombinacjami, co dawało efekty. Zegan musi być sumienny i konsekwentny, to dla niego ostatni dzwonek.

- Czy Mateusz Masternak będzie mistrzem świata?
ZG: Predyspozycje i talent ma. Jest pewny siebie i dobry do prowadzenia dla trenera, cechuje go sumienność. Ta jego wypowiedź o naszych trenerach była troszkę niefortunna, ale to dobry chłopak. Źle to ubrał w słowa. Wracając do jego szans mistrzowskich, na dzień dzisiejszy nie jest gotowy. Brakuje mu doświadczenia. Nigdy nie przyjął mocnego ciosu i nie stoczył heroicznego boju. Walka z Bosticem pokazała, że ma braki, które wymagają pracy. Ja niestety nie mogę poświęcić mu czasu, natomiast pracujemy razem od czasu do czasu. Ma jedną wspaniałą cechę, jak już dopadnie zranione zwierzę do kończy.

Rozmawiał: Marcin Mlak

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: lewiss32
Data: 14-01-2010 09:42:18 
czemu nie moze i bedzie ME nie ma freitasa ,SW pamieci corralesa,moze nawet MS
 Autor komentarza: spatriot
Data: 14-01-2010 10:43:49 
Szkoda ze mu wtedy walek z Gregorianem wykrecili" bylby inny chlop". jakby nie bylo zycze Mackowi wszystkiego dobrego .
 Autor komentarza: poszukiwacz
Data: 14-01-2010 11:52:58 
spatriot
dokładnie, Hołowczyc był ostatnio załamany jak tak pechowo zakończył swój start w rajdzie, który się jeszcze odbędzie nie raz i nic jeszcze straconego, a tutaj ten wałek z Gregorianem był strasznie dołujący. Żeby to on sam spartolił sprawę byłoby Mu łatwiej. Trzeba mieć charakter, żeby po czymś takim znaleźć w sobie motywację aby dalej to ciągnąć. Dlatego trzymam kciuki za Maćka i niech będzie ME.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.