TRINIDAD, FELIX

Felix "Tito" Trinidad Jr. urodził się 10 stycznia 1973 roku w Fajardo na terenie Portoryko. Jeszcze we wczesnym dzieciństwie przeniósł się z rodziną do Cupey Alto - jednej z dzielnic San Juan, gdzie dorastał. W wieku 12 lat, pod okiem swego ojca - Felixa Trinidada Sr. - byłego mistrza kraju w kategorii piórkowej, "Tito" rozpoczął treningi bokserskie. Choć jego kariera amatorska trwała ledwie 5 lat, w tym czasie młody Felix aż pięciokrotnie wygrywał Amatorskie Mistrzostwa Portoryko, za każdym razem w innej kategorii wagowej (100, 112, 119, 126 i 132 funty). Karierę amatorską zakończył z rekordem 51 zwycięstw i 6 porażek, 12-krotnie wygrywał przez nokaut. W tamtym etapie o wszystkim decydował Felix Senior, a o przejściu na zawodostwo syna zadecydował konflikt z prezydentem portorykańskiego związku bokserskiego. "Tito" nie doczekał więc Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie i 10 marca 1990 roku zadebiutował jako zawodowiec.

17-letni Felix rozpoczął karierę jako junior półśredni, a jego pierwszym przeciwnikiem był inny debiutant - Angelo Romero. Trinidad wygrał przez nokaut w drugim starciu i do końca roku jeszcze 6-krotnie wychodził do ringu - za każdym razem zwyciężając. W następnym roku, oprócz łatwych zwycięstw nad kiepskimi rywalami, Trinidad zanotował wygraną w starciu z legitymującym się rekordem 16-1-2 Jake'm Rodriguezem. Zwycięstwo okupił kontuzją prawej ręki, a rehabilitacja zajęła 5 miesięcy. W 1992 roku walczył tylko trzy razy, ale na uwagę zasługuje jego ostatni przeciwnik. Alberto de las Mercedes Cortes nie był co prawda tak trudnym rywalem, jak wskazywało by na to odczytywanie jego nazwiska, ale z rekordem 51-2 i porażkami tylko z niepokonanymi zawodnikami, w tym z Julio Cesarem Chavezem przez TKO w trzeciej rundzie, był świetnym sprawdzianem dla 19-letniego Trinidada. Argentyńczyk posłał Felixa na deski w drugim starciu, lecz przegrał przez nokaut już w następnym.


Rok 1993 przyniósł Portorykańczykowi pierwszą walkę o mistrzostwo. 19 czerwca na Sports Arena w Kalifornii, Felix Trinidad znokautował Maurice'a Blockera już w drugiej rundzie i został mistrzem świata IBF wagi półśredniej. Po efektownym zwycięstwie, oganizator gali - Don King - dał mediom do zrozumienia, że od teraz Trinidad będzie regularnie pokazywany na antenie Showtime. 20-latek został gwiazdą w trzy lata po rozpoczęciu kariery zawodowej.


W pierwszej obronie rywal Trinidada - Luis Gabriel Garcia - nie zdołał przetrwać nawet jednej rundy z młodym mistrzem. Większe problemy sprawił Felixowi kolejny przeciwnik. Anthony Stevens zdołał rzucić Portorykańskiego czempiona na deski, nim sam przegrał przez KO w dziesiątym starciu. Po zaledwie czterech miesiącach od zdobycia tytułu, Trinidad miał już na koncie dwie obrony. W kolejnej walce, będącej dla Felixa debiutem w Las Vegas, zmierzył się z Hectorem "Macho" Camacho i odniósł pewne punktowe zwycięstwo po dwunastu rundach.


Po wyczerpującym starciu z Camacho, "Tito" miał 8-miesięczną przerwę, po której powrócił w MGM Grand walką z niepokonanym Yori Boy'em Campasem. W drugiej rundzie Trinidad zaliczył deski, ale po nokdaunie zaczął uzyskiwać przewagę. Kombinacjami ciosów z obu rąk rozbijał rywala, a złamanie nosa zupełnie odebrało Campasowi szanse na zwycięstwo. "Tito" skończył rywala na 19 sekund przed gongiem kończącym czwarte starcie. Kolejnym przeciwnikiem Felixa był również niepokonany Oba Carr. Po raz kolejny Trinidad rozpoczął kiepsko, zapoznając się z matą ringu już w drugiej odsłonie. W późniejszej fazie uzyskał jednak przewagę i w rundzie ósmej trzykrotnie rzucił Amerykanina na deski. Pojedynek, podobnie jak poprzedni, został przerwany niespełna 20 sekund przed gongiem kończącym starcie.


W roku 1995 Trinidad dwukrotnie wchodził między liny. Najpierw w Caesars Palace znokautował Rogera Turnera już w drugiej rundzie, a następnie rozprawił się z Larrym Barnesem w czwartym starciu. Rok później trzy razy bronił pasa IBF pokonując kolejno Rodney'a Moore'a, Freddiego Pendletona i Ray'a Lovato - wszystkich przez nokaut między czwartą, a szóstą rundą.


1997 rok przyniósł kolejne wyzwanie. W styczniu Trinidad obronił mistrzostwo w walce z Kevinem Lueshingem. Po przegraniu pierwszych dwóch rund, w trzeciej "Tito" zakończył pojedynek na sekundę przed gongiem. Siedem miesięcy później Trinidad stoczył walkę eliminacyjną do pasa WBC wagi junior średniej. Pojedynek odbył się w Madison Square Garden w Nowym Jorku, a przeciwnikiem Felixa był Troy Waters, który został rozbity w niespełna trzy minuty.


Następna walka to powrót Trinidada do Portoryko, gdzie po 5-letniej nieobecności znokautował Mahenge Zulu w czwartej rundzie. 20 lutego 1999 "Tito" zmierzył się z mistrzem obrony - Pernellem "Sweet Pea" Whitakerem, który wracał do ringu po dwuletniej przerwie. Whitaker nie był już tym samym pięściarzem, co na początku lat 90-tych i po aferze narkotykowej nie był faworytem w starciu z młodszym, mocno bijącym Portorykańczykiem. Po nadspodziewanie dobrym widowisku, Trinidad wygrał wysoko na punkty, a do rekordu dopisał największe dotychczas nazwisko. Whitaker kończył pojedynek z całkowicie zamkniętym okiem, a w ostatniej rundzie już tylko się bronił. Coraz głośniej mówiło się o pojedynku unifikacyjnym Felixa z Oscarem De la Hoyą.


Do mega-walki pomiędzy "Tito" Trinidadem i "Złotym Chłopcem" doszło 18 września 1999 roku w Mandalay Bay w Las Vegas. Stawką były pasy IBF i WBC w wadze półśredniej. W pierwszej fazie pojedynku De la Hoya bił kombinacjami, skutecznie unikając ciosów Trinidada. Choć w drugiej rundzie wdał się w wymianę, to jednak natychmiast powrócił do wcześniejszej taktyki i w trzeciej odsłonie znów przeważał. W czwartym starciu Trinidad starał się wywierać presję na Oscarze, goniąc go po ringu i próbując wciągnąć w wymianę, co zresztą udało mu się w końcówce rundy. Kolejna odsłona to dalsza ofensywa Portorykańczyka. Mniej więcej w tym czasie ciosy "Golden Boy'a" dały o sobie znać i oko Trinidada zaczęło się zamykać. W szóstej rundzie przeważał "Tito", przez chwilę mogło się nawet wydawać, że "naruszył" De la Hoyę ciosem z prawej ręki, lecz Oscar nie pozostawał dłużny i po kilku sekundach wrócił do gry. W siódmym starciu Trinidad kilkakrotnie trafiał lewym sierpowym w tułów rywala. De la Hoya najwyraźniej odczuł te ciosy, gdyż wyraźnie zaczął unikać lewej ręki Felixa. W dziewiątym starciu obaj wymieniali mocne ciosy. Dziesiąta runda to kolejne ataki Trinidada, świetne kontry De la Hoi i wymiany, w których lepiej czuł się Portorykańczyk. Po tym starciu narożnik Oscara radził mu, by ten walczył zachowawczo w ostatnich dwóch rundach. Team "Golden Boy'a" był więc przekonany o jego przewadze punktowej. Zgodnie z zaleceniami De la Hoya wyraźnie zwolnił, lecz pomimo tego w ostatnim starciu wyglądał na mocno zmęczonego. Po dwunastu rundach ringowej wojny sędziowie ogłosili zwycięstwo Trinidada w stosunku dwa do remisu. Punktacja była następująca: 115-113, 115-114, 114-114. Wynik walki wywołał bardzo wiele kontrowersji, a większość ekspertów widziało zwycięstwo "Złotego Chłopca". Do rewanżu nigdy jednak nie doszło.


Po tej walce Trinidad postanowił zmienić kategorię wagową i przeniósł się do junior średniej. Zwakował swoje pasy mistrzowskie i stanął do pojedynku z czempionem WBA do 154 funtów - Davidem Reidem. Pojedynek był bardzo zacięty w początkowej fazie, ale po kilku kolejnych nokdaunach Trinidad uzyskał kilkupunktową przewagę, której nie oddał do końca. W grudniu 2000 roku "Tito" zmierzył się z Fernando Vargasem w walce unifikacyjnej na szczycie kategorii junior średniej. Już w pierwszym starciu Trinidad posłał rywala na deski. Vargas powstał, lecz po chwili znów leżał po kolejnej kombinacji Felixa. W drugiej rundzie Amerykanin meksykańskiego pochodzenia uzyskał przewagę i spowodował rozcięcie nad okiem rywala. Na początku czwartego starcia Trinidad zaliczył ósme deski w karierze po idealnym ciosie na szczękę. W kolejnej odsłonie wciąż dominował Vargas. W siódmej rundzie Trinidad zaczął odzyskiwać kontrolę. Idealnie operował lewym prostym, a od ósmego starcia zaczął odbierać Vargasowi oddech, bijąc ciosy sierpowe na korpus. Dwunastą rundę El Feroz rozpoczął od trafienia lewym sierpowym, lecz po chwili znalazł się na deskach. Zdołał powstać, lecz lewy sierpowy Trinidada ponownie zmusił sędziego do liczenia. Chwilę później walka została przerwana, a "Tito" zunifikował pasy WBA i IBF kategorii junior średniej. Magazyn The Ring uznał Trinidada za najlepszego pięściarza roku 2000.


Po pojedynku z Vargasem, Trinidad chciał spróbować sił w kategorii średniej i wziął udział w turnieju organizowanym przez Dona Kinga. Oprócz Portorykańczyka udział brali: mistrz IBF - Bernard Hopkins, posiadacz pasa WBA - William Joppy oraz czempion WBC - Keith Holmes. 12 marca 2001 roku Trinidad zmierzył się z Joppym w Madison Square Garden w Nowym Jorku. Amerykanin, mimo dobrego początku, zanotował nokdaun już pod koniec pierwszej rundy. Joppy lądował na deskach również w starciu czwartym i piątym, które zresztą okazało się ostatnim. W kwietniu Hopkins pokonał na punkty Holmesa. Finał turnieju miał odbyć się 15 września 2001 roku. Walka Trinidad vs Hopkins miała wyłonić dominatora kategorii średniej. Jednak w związku z atakiem na World Trade Center (11 IX 2001), walka została przesunięta na 29 września.


Zwycięzca miał zostać pierwszym niekwestionowanym mistrzem wagi średniej od czasów Marvina Haglera, walka była reklamowana pod hasłem: "And then there was One". Stawkę, oprócz pasów IBF, WBA i WBA uzupełniał pas The Ring dla najlepszego zawodnika danej kategorii. Hopkins przystępował do pojedynku po dwunastu kolejnych obronach tytułu mistrzowskiego. Trinidad zdominował w przeszłości kategorie półśrednią oraz zunifikował dwa pasy w junior średniej.


Wszystko rozpoczęło się bardzo spokojnie. W pierwszej rundzie walka toczyła się w dystansie, a pięściarze badali się lewym prostym. Tuż przed gongiem kończącym drugą rundę Hopkins trafił mocnym ciosem z prawej ręki. W trzeciej rundzie "Kat" czuł się bardzo pewnie i bez problemu utrzymywał rywala na dystans, kłując lewym prostym. W czwartym starciu pierwsze mocne ciosy Trinidada doszły celu. Nie zrobiły jednak na Hopkinsie większego wrażenia i w końcówce odpłacił Felixowi kilkoma równie mocnymi uderzeniami. W kolejnej rundzie Hopkins okrążał Trinidada i nie dawał się trafiać, samemu wciąż zadając ciosy. W szóstej odsłonie sfrustrowany własną bezradnością Portorykańczyk zdołał zepchnąć Amerykanina do lin i tam kilkakrotnie trafiał lewym sierpowym. Tego wieczoru była to najlepsza runda w wykonaniu "Tito". Od następnego starcia Hopkins zaczął uzyskiwać coraz większą przewagę. Trafiał kombinacjami ciosów z obu rąk, co chwilę przerywając ataki Trinidada. Gdy "Tito" zdał sobie sprawę, że przegrywa tę walkę, postanowił przypuścić frontalny atak w dziesiątym starciu. Jego ciosy nie dochodziły jednak celu i zmęczony Trinidad oddał inicjatywę "Katowi". Hopkins w drugiej połowie rundy kilka razy wstrząsnął rywalem i zamroczył go przed samym gongiem. "Tito" wyszedł do jedenastego starcia na miękkich nogach, podczas gdy Hopkins wyglądał jakby dopiero zaczynał walkę. Trinidad ratował się klinczami i w ten sposób dotrwał do ostatniego starcia. Kolejne ciosy coraz bardziej kruszyły odporność Felixa i w połowie rundy padł na deski po prawym Hopkinsa. "Tito" powstał, lecz Steve Smoger zakończył walkę i ogłosił Bernarda Hopkinsa zwycięzcą. "Kat" dopiero w 2005 roku oddał swe pasy mistrzowskie po porażce z Jermainem Taylorem.


Pół roku później Trinidad powrócił w Portoryko i znokautował Hacina Cherifi w czwartym starciu, lecz po zwycięstwie ogłosił zakończenie sportowej kariery. Po niespełna dwóch latach na emeryturze "Tito" wrócił na ring. 2 października 2004 roku zmierzył się z Nikaraguańczykiem Ricardo Mayrogą. Choć w trzeciej rundzie po ciosie "El Matadora" Trinidad był liczony, w ósmym starciu aż trzy razy posłał słynącego z twardej szczęki rywala na deski i wygrał przez techniczny nokaut.


W maju 2005 roku doszło do walki Trinidada z Winky Wrightem. Stawką pojedynku była pozycja oficjalnego pretendenta do pasa WBC. "Tito" nie mógł jednak znaleźć sposobu na mistrza defensywy i przegrał prawie wszystkie rundy. Trinidad ponownie zawiesił rękawice na kołku, po tym jak jego ojciec poinformował go, że już nie będzie stał w jego narożniku.


"Tito" wrócił, by skrzyżować rękawice z odbudowującym się po porażkach z Tarverem i Johnsonem byłym mistrzem czterech kategorii wagowych - Roy'em Jonesem Jr. Walka odbyła się 19 stycznia 2008 roku w Madison Square Garden. Zakontraktowany umowny limit wynosił 170 funtów. Znawcy boksu uważali, że dawni mistrzowie nie będą w stanie stworzyć dobrego widowiska i kibice będą świadkami walki emerytów, lecz tym razem była to błędna teoria. Trinidad rozpoczął bardzo dobrze i choć wyraźnie ustępował rozmiarami swojemu przeciwnikowi, wygrał pierwsze dwie rundy dzięki dużej aktywności. W dalszej części pojedynku do głosu zaczął dochodzić Jones, który jak za dawnych lat lokował kapitalne kombinacje na ciele przeciwnika. Trinidad zadawał więcej ciosów, Jones bił mocniej i celniej. W połowie walki Roy stawał się bardziej agresywny i przy każdym jego ataku, Trinidad był w opałach. Mniej więcej od tego momentu widzowie byli świadkami pojedynczych przebłysków dawnego geniuszu Jonesa. W rundzie siódmej Roy posłał Portorykańczyka na deski prawym sierpowym, który zadziałał jak bomba z opóźnionym zapłonem. W kolejnym starciu Jones był bardzo aktywny i wyraźnie szukał nokautu, lecz "Tito" dzielnie się wybronił. W rundzie dziesiątej kombinacja lewy-prawy doprowadziła do drugiego nokdaunu i jasne stało się, że Roy Jones pokona Felixa Trinidada. Jones nie dążył już jednak do nokautu i spokojnie przeczekał do ostatniego gongu. "Tito" ambitnie atakował do samego końca, lecz werdykt końcowy to jednogłośne zwycięstwo Jonesa.


14 października 2009 Trinidad powiedział, że ma od 95 do 98% pewności, że już nigdy nie wróci na ring.


Felix ożenił się z Sharon Santiago i ma z nią czwórkę dzieci. Ponadto ma też córkę z innego związku.


Jako zawodowiec był mistrzem w kategoriach półśredniej, junior średniej oraz średniej. Jest uznawany za najlepszego boksera w historii Portoryko. Zakończył karierę z rekordem 42 zwycięstw i 3 porażek, 35 razy wygrywał przed czasem.


Został sklasyfikowany na 30-stym miejscu w rankingu magazynu The Ring - 100 Greatest Punchers.

 

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: komiminix
Data: 23-12-2009 14:25:50 
Jak ja nie nie lubje tego Tito :-(.. Z Oskarem przegral zdecydowanie
 Autor komentarza: waden15
Data: 23-12-2009 14:44:31 
Nie przegrał z Oscarem zdecydowanie...

Ogólnie świetny bokser z podejrzaną szczęką. Skończył się po walce z Hopkinsem, ta waga to było dla niego za wiele.
 Autor komentarza: rogal
Data: 23-12-2009 15:20:06 
Za walkę z Vargasem uwielbiam go na zawszę.

Świetny, świetny pięściarz.


pozdrawiam


 Autor komentarza: endriu
Data: 23-12-2009 18:00:30 
Jeden z moich ulubieńców, świetny bokser
 Autor komentarza: Markoss
Data: 23-12-2009 18:36:49 
Ale lubiałem te masakry w jego wykonaniu:) Zero finezji czy jakiejkolwiek kalkulacji... Wchodził Siła razy ramie i do przodu. Skonczył Fernando Vargasa, zniszczył mit De La Hoyii, powycierał Ring Joopym, wbił w ziemie Blockera i poprostu zmiótł Mayorge..... Walki trwały dopóki nie przypierdolił porządnie lewym sierpem porzadnie potem zaczynała sie egzekucja.... Szkoda ze skonczył sie w takim młodym wieku. Do jego walk zawsze wracam z przyjemnoscią
 Autor komentarza: Woody10
Data: 23-12-2009 19:50:31 
Markoss
Lepiej bym tego nie napisał. :)
 Autor komentarza: StonkaKartoflana
Data: 23-12-2009 20:42:54 
Markoss - z tym zero finezji to zdrowo przesadziłeś - był brutalny i bezkompromisowy jak piszesz ale moim zdaniem walczył bardzo "elegancko" i do tego bardzo dobrze technicznie! Z tym zniszczył mit ODLH to też raczej przesada. Jako jedyny zdecydowanie wypunktował Whitakera i to chyba była jego największe osiągnięcie (oprócz cudownej walki z Vargasem).Swego czasu mój ulubieniec - największy błąd to przejscie do średniej ze swymi warunkami i stylem opartym na potężnym ciosie nie powinien nigdy przekroczyć limitu półśredniej. niesamowicie wyglądał na początku kariery - z gębą dzieciaka i muskulaturą 12latka kładł ludzi jemym ciosem.
 Autor komentarza: endriu
Data: 23-12-2009 20:48:12 
Świetny artykuł

Tito miał charakter jak Jackiewicz, wstawał z dech i nokautował, był brutalem owszem ale to wyborowy technik
 Autor komentarza: Markoss
Data: 23-12-2009 20:58:14 
Stonka Kartoflana chodziło mi o to że on nie robił jakichś bajeranckich uników zejśc nie pajacował i nie popisywał sie refleksem ,nie miał też bajecznej szybkości. Dobry technicznie owszem. Chodziło o to że Tito zawsze miał tą samą taktyke na walke "Bede bił aż zajebie". I był w Tym cholernie skuteczny(nie oszukujmy sie Tai Mosley wygladał przy nim jak wirtuoz) Whitaker to wtedy było bardzo dobre nazwisko ale czy pięsciarz ten sam co chociazby z De La Hoyą ale owszem to zwyciestwo mogło sie tutaj znaleźć bo bardzo głośne. Co do De La Hoyii to wtedy byłem młodawym szczylem wiec nie pamietam Typów na walke ale z tego co pamietam pierwsza porazka złotego chłopca była nie lada wydarzeniem.... A co do jego urody to faktycznie kontraast jest niesamowity. Ten facet mógłby w boysbandzie grać albo reklamowac Hugo Bossa a pomyslec ze taki brutalny i niszczycielski z tego pieknisia gość.
 Autor komentarza: StonkaKartoflana
Data: 24-12-2009 08:43:28 
Markoss- Whitaker walczył z Trinidadem bodaj półtora roku po Oskarze, Whitaker mógłbyć juz nieco gorszy ale, Oscar powinien raczej przegrać ten pojedynek a Trinidad Whitakera zdeklasował.
Co do stylu to leonardem czy Jonsen nie był. Ale boks miał dużo bardziej elegancki niż inni niszczyciele Vargas czy Mayorga czy nawet Oscar dlh. z tego co pamiętam Oscar był minimalnym faworytem z Tito.
 Autor komentarza: Markoss
Data: 24-12-2009 13:26:09 
Stonka Kartoflana a ja uważam ze Tito i Vargas mieli bardzo podobny boks. Kwestia elegancji to kwesia gustu... Elegancki to właśnie dla mnie był Jones czy wspomniany Whittaker. Tito podobnie jak Vargas czy De La Hoya boksowali nacierając. Przy nich nie wolno było stanąc w miejscu a nie daj boże cofać się. Tito był niszczycielem troche taki jak Margaritto(biorę tutaj pod uwage taktyke na walke bo techikę obronę i talent zostawmy) polegał na sile ciosu i ciagu na przeciwnika (czyt. wyjde i będe bił az zbije go jak psa albo padnie) tyle ze w odróznieniu od innych robił to bardzo efektownie. Masakrował i niszczył bokserów na ringu (patrz Vargas). De La Hoya bardziej bazował na szybkości i pracy nóg ale system był ten sam.. on atakował (i dla mnie bardziej efektownie i finezyjnie). Jak Mosley postawił mu twardy opór i nie dał sie cofnąc to zaczeły sie schody. Tak samo walka Tito - Hopkins (moment gdy stoją przed sobą przed pierwszym gongiem i sedzia mówi "Tito respect" na zawsze pozostanie w mojej pamieci) Bernard jak zaczał schodzic na boki bic z kontry to Trinidad przestał istnieć. Mayorga z kolei chciał Urwać łeb za wszelka cene:) Ech przepraszam zchodze z Tematu

p.s. ciesze sie że jest tutaj jeszcze ktoś kto potrafi podac Ciekawe argumenty przy swojej wypowiedzi np Ty Stonka czy waden i jeszcze kilku innych.

Pozdrawiam i zycze wesołych Wesołych świat
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.