DE LA HOYA, OSCAR

Oscar De La Hoya przyszedł na świat 4 lutego 1973 roku we wschodniej części  Los Angeles. Dorastał w dosyć biednej rodzinie, jego rodzice byli meksykańskimi emigrantami. Ojciec Joel senior pracował jako magazynier, a jego matka Cecilia była krawcową. Oscar miał dwoje rodzeństwa - starszego brata Joela juniora i  młodszą siostrę Ceci.

Boks był tradycją w rodzinie De La Hoya. Dziadek Oscara walczył amatorsko w wadze piórkowej, a ojciec stoczył w Stanach Zjednoczonych 13 walk w wadze lekkiej z czego dziewięć wygrał, trzy przegrał i jedną zremisował. Joel po raz pierwszy wpuścił syna do ringu, gdy miał sześć lat, walczył wtedy z innym dzieckiem z okolicy i wygrał. Mając jedenaście lat wygrał pierwszy turniej. Wkrótce De La Hoya wstąpił do "Ressurection Boy’s Club Gym", gdzie bokserskiego rzemiosła uczył go Al Stankie, który doprowadził wcześniej do złotego medalu olimpijskiego innego boksera z Los Angeles, Paula Gonzalesa. Kariera Oscara rozwijała się w bardzo dobrym tempie i już, kiedy miał piętnaście lat zdobył mistrzostwo juniorów wadze do 119 funtów, a rok później zdobył złote rękawice w wadze do 125 funtów.

Mając zaledwie siedemnaście lat wygrał w mistrzostwach Stanów Zjednoczonych w wadze do 125 funtów i zdobył złoty medal Igrzysk Dobrej Woli, stając się jednocześnie najmłodszym amerykańskim zawodnikiem w historii tego turnieju. Po igrzyskach dowiedział się, że jego matka ma raka piersi, czego nie mówiła mu wcześniej by mógł skoncentrować się wyłącznie na turnieju. W październiku 1990 roku zmarła, mając marzenie, że jej syn zdobędzie złoty medal Igrzysk Olimpijskich, a Oscar obiecał mamie, że zdobędzie złoto. W 1991 roku wygrał amatorskie mistrzostwo Stanów Zjednoczonych i został uznany bokserem roku w stanach. W międzyczasie zmienił trenera, który miał problemy z alkoholem.Nowym trenerem Oscara został były bokser Robert Alcazar, który wcześniej pracował z Joel’em De La Hoya seniorem.

De La Hoya z łatwością dostał się do amerykańskiej kadry na Igrzyska w Barcelonie. Pierwszym przeciwnikiem był 27-letni znakomity kubański pięściarz Julio Gonzalez. Amerykanin wygrał ten pojedynek 7 – 2. W drugiej rundzie przyszło mu się zmierzyć z mistrzem Korei Hong Sung Sik, i pokonał przeciwnika choć tylko jednym punktem. W drodze do finału wygrał także z Adilsonem Silvą oraz Tontcho Tontchevem. W walce o złoty medal spotkał się z niemieckim bokserem Marco Rudolphem, z którym przegrał rok wcześniej na mistrzostwach świata w Australii. De La Hoya kontrolował przebieg walki i w trzeciej rundzie uderzeniem z lewej ręki powalił przeciwnika po czym sędzia przerwał walkę. De La Hoya świętował zwycięstwo trzymając w jednej ręce flagę Stanów Zjednoczonych, a w drugiej flagę Meksyku. Tak zdobył swoje największe dotychczasowe trofeum, dotrzymując słowa danego umierającej matce. Po igrzyskach został nazwany przez media „Złotym chłopcem” i tego przydomku używał przez całą późniejszą karierę.

Zakończenie się igrzysk było również końcem jego znakomitej amatorskiej kariery, podczas której zwyciężył w 223 pojedynkach, z czego 153 walki kończył przed czasem, a pięciokrotnie musiał uznać wyższość przeciwników. 4 września podpisał z agentami: Robertem Mittlemanem i Stevem Nelsonem lukreatywny kontrakt wart ponad milion dolarów. Za część z tych pieniędzy kupił dla swojej rodziny dom.

Pierwszą profesjonalną walkę De La Hoya stoczył 23 listopada 1992 roku, a jego przeciwnikiem był Lamar Williams, którego znokautował już w pierwszej rundzie. Następnym przeciwnikiem był Cliff Hicks, który również został znokautowany. W 1993 roku „Złoty chłopiec” zwyciężył w dziewięciu pojedynkach, większość z nich kończąc przed czasem. De la Hoya mimo sukcesów postanowił zerwać w grudniu 1993 roku kontrakt z Mittlemanem i Nelsonem by mieć większą kontrolę nad swoją karierą. Zdecydował się podpisać trzyletnią umowę z jedynym z największych promotorów Bobem Arumą.

W 1994 roku Oscar kontynuował pasmo zwycięstw, lecz w lutym postanowił rozstać się z zaprzyjaźnionym z rodziną De La Hoya trenerem Robertem Alcazar, a zastąpił go bardziej doświadczonym Jezusem „Profesor” Rivero. Miał on w zwyczaju wpływać na zachowanie zawodników zarówno w ringu jak i  poza nim, dlatego zachęcał swego podopiecznego do rozwijania umysłu poprzez czytanie literatury czy słuchanie muzyki klasycznej. 5 marca 1994 roku zdobył mistrzowski pas WBO w kategorii super piórkowej pokonując Jimmiego Bredhala. Po jednej obronie pasa De La Hoya zdecydował się przenieść do wagi lekkiej i 29 lipca 1994 roku odebrał tytuł organizacji WBO Jorge Peazowi nokautując go już w drugiej rundzie. 6 maja 1995 roku zdobył tytuł  mistrza świata IBF w kategorii lekkiej pokonując Rafaela Rualesa.

O „Złotym chłopcu” zrobiło się szczególnie głośno, kiedy pokonał swego idola z dzieciństwa, genialnego Julio Cesara Chaveza i zdobył tytuł mistrza świata WBC w kategorii super lekkiej. Stracił wtedy w oczach latynoskiej społeczności, według której „sprzedał” się uzyskując status gwiazdy i przenosząc się do bogatej dzielnicy, spędzając wolny czas w ekskluzywnych klubach czy na polach golfowych.

Na ringu jednak wciąż sobie świetnie radził i wciąż wygrywał, a 12 kwietnia 1997 roku zdobył tytuł w kolejnej kategorii wagowej. Tym razem był to pas WBC w kategorii półśredniej, a odebrał go Pernellowi Whitaker. Jednak pasmo zwycięstw Oscara dobiegło końca w bardzo oczekiwanym starciu z Felixem „Tito” Trinidad. 18 września 1999 utracił tytuł WBC wagi półśredniej na rzecz właśnie tego boksera. De La Hoya zrehabilitował się pokonując przez nokaut Darella Coley w lutym 2000 roku. W czerwcu jednak znów musiał uznać wyższość innego pięściarza, tym razem był to Shane Mosley. Rozczarowany dwoma porażkami w tak krótkim czasie, postanowił odpocząć od boksu i oddać się innej pasji – śpiewaniu.

De La Hoya zdecydował się by zatrudnić nowego trenera, został nim Floyd Maywether Sr. Powrócił na ring, i zrobił to w wielkim stylu pokonując Arturo Gatti, a następnie z łatwością pokonał na punkty Javiera Castillejo w walce o pas mistrza świata wagi junior średniej WBC, stając się jednocześnie najmłodszym bokserem, który zdobył pasy mistrzowskie w pięciu kategoriach wagowych. W 2001 roku De La Hoya założył także własną firmę Golden Boy Promotions.

13 września 2003 doszło do rewanżu z Shane Mosley, którego stawką były trzy pasy mistrzowskie wagi junior średniej. Shane Mosley jednak miał „patent” na Oscara i znów wygrał na punkty. 5 czerwca 2004 roku „Złoty chłopiec” zmierzył się z nieznanym w USA, niemieckim pięściarzem Felixem Sturmem o mistrzostwo świata WBO w kategorii średniej. Zdobył tytuł lecz, wielu ekspertów uważało, że został on mu podarowany, ponieważ przez większą część walki to Sturm był agresorem i atakował. Następnie doszło do oczekiwanego pojedynku o zunifikowanie czterech pasów wagi średniej z niekwestionowanym mistrzem tej kategorii Bernardem Hopkinsem.  17 września 2004 roku toczyli bardzo wyrównaną walkę przez osiem rund, którą jednak zakończył w rundzie dziewiątej kapitalnym lewym na wątrobę Hopkins. De La Hoya był wściekły, ale jak mówił po walce „To był idealny cios, który odebrał mi wszystkie siły, chciałem wstać, ale nie mogłem”.

7 maja 2006 roku zdobył tytuł w szóstej kategorii wagowej, tym razem lekko średniej WBC. Pokonał Nikaraguańczyka Ricardo Mayorgę w szóstej rundzie, kiedy sędzia zdecydował się przerwać pojedynek.

5 maja 2007 roku doszło w Las Vegas do walki, która została okrzyknięta „walką stulecia”. Transmisję w systemie pay–per-view za 54.95 dolara wykupiło w Stanach Zjednoczonych 2 150 000 gospodarstw, co pozwoliło pobić rekord należący do rewanżowej walki pomiędzy Mikiem Tysonem, a Evanderem Holiefieldem. Stawką pojedynku był pas WBC w kategorii lekkośredniej, a przeciwnikiem „Złotego chłopca” był niepokonany Floyd Mayweather Junior. Walka odbyła się w pełnym wymiarze czasowym, a jej zwycięzcą decyzją sędziów został Mayweather. Decyzja ta przyniosła wiele kontrowersji, gdyż wielu ekspertów uważało, że wygrać powinien De La Hoya, który częściej wyprowadzał ataki.

6 grudnia 2008 roku w hali MGM Grand doszło do kolejnego wielkiego pojedynku z udziałem Oscara, tego wieczoru spotkał się z uznawanym wówczas za numer jeden w klasyfikacji pound for pound Mannym Pacquiao. De La Hoya w tym pojedynku jednak był tylko cieniem samego siebie i był obijany przez niższego, ale znacznie szybszego Filipińczyka. Walka zakończyła się przez TKO w ósmej rundzie.

14 kwietnia 2009 roku podczas konferencji prasowej przed Staples Center w Los Angeles De La Hoya ze łzami w oczach ogłosił zakończenie swojej wspaniałej kariery. Obecnie Oscar zajmuje się prowadzeniem świetnie prosperującego Golden Boy Promotions i organizuje walki.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: odyniec
Data: 06-10-2009 13:36:06 
mogl jeszcze walczyc ale probowal za duzo srok za ogon rownoczesnie a powinien sie skupic tylko i wylacznie na trenowaniu
 Autor komentarza: TAS
Data: 06-10-2009 13:49:13 
Ze zdaniem wielu ekspertow nieslusznie przyznano decyzje Oscarowi w walce ze Sturmem jest wspomniane, a to ze w walkach z Trinidadem i drugiej walce z Mosleyem Oscar zostal ograbiony juz nie.

Generalnie przydaloby sie wspomniec tez o mniej znanych faktach bo mysle ze to co jest trescia tego tekstu wie kazdy kto tu zaglada.
Nieslubne dzieci DLH, nagonka prasy (pojawil sie nawet temat gwaltu), problemy finansowe (Oscar wbrew pozorom nie zawsze madrze inwestowal pieniadze) czy wypadek samochodowy ktorego cudem uniknal- wydaje mi sie ze ciekawe biografia powinna zawierac te elementy. Ta jest troche bezbarwna.
 Autor komentarza: waden15
Data: 06-10-2009 13:55:28 
"7 maja 2006 roku zdobył tytuł w szóstej kategorii wagowej, tym razem lekko średniej WBC. Pokonał Nikaraguańczyka Ricardo Mayorgę w szóstej rundzie, kiedy sędzia zdecydował się przerwać pojedynek."

Tytuł w 6 kategorii wagowej to zdobbył po pojedynku ze Sturmem, z Mayorgą był to powrót po porażce z Hopkinsem, ale ODLH posiadał już w swojej karierze tytuł w junior średniej...

Tekst napisany mocno chaotycznie...

Pozdrawiam
 Autor komentarza: StonkaKartoflana
Data: 06-10-2009 14:14:33 
TAS - z Trinidadem wedrdykt był skandaliczny to fakt(tak twierdzę pomimo że kibicowałem Felixowi). Z Mosleyem 2 skandalu nie było- moim zdaniem wygrał Mosley który miał "haka" na Oskara.
Trudno też powiedzieć że Floyd wygrał niesprawiedliwie. Każdy ekspert widział że Oskar atakował ale nie trafiał, mylić się mogli tylko kibice - amatorzy.
 Autor komentarza: TAS
Data: 06-10-2009 14:26:09 
Ja o walce z PBF wcale nie napisalem ze wynik byl niesprawiedliwy bo sie z nim zgadzam.
Nie wiem natomiast jak mogles wypunktowac zwyciestwo Mosleya w drugiej walce z DLH. Oscar byl tam wyraznie lepszy, powinien wygrac kilkoma punktami. "haka" to Mosley mial w ich pierwszej walce. W drugiej swietny sposob na rywala mial DLH- lewy prosty. Pierwsza polowa walki nalezala calkowicie do Oscara. W drugiej polowie walka sie wyrownala, ale nawet remis bylby dla DLH krzywdzacy. Z reszta wystarczy popatrzec na reakcje Mosleya po walce- nawet on byl zdziwiony werdyktem.
 Autor komentarza: StonkaKartoflana
Data: 06-10-2009 14:54:54 
TAS-wiem że nie Ty pisałeś o niesprawiedliwym werdykcie z Floydem. Ale tak napisał autor w tekście. Co do walki z Mosleyem 2 to pamiętam że była wyrównana ale w ostatnie 2 rundach Mosley wygrał bardzo wyraźnie.
dość dawno widziałem ale "skandalu nie pamiętam...może powinienem obejrzeć jeszcze raz.
 Autor komentarza: waden15
Data: 06-10-2009 15:19:06 
Stonka

No właśnie ja też skandalu nie pamiętam...
 Autor komentarza: TAS
Data: 06-10-2009 16:01:09 
Nie lubie tego robic ale podepre sie boxrecemie:

**statystyka ciosow:
Total Punches Mosley DeLaHoya
Landed 127 221
Thrown 496 616
Pct. 26% 36%
Power Punches Mosley DeLaHoya
Landed 94 115
Thrown 228 320
Pct. 41% 36%
Jabs Mosley DeLaHoya
Landed 33 106
Thrown 268 296
Pct. 12% 36%

**Going in to the 12th round, Shane's father and trainer told him that he needed a knockout to win.

**"I've never even seen anything like this in my life!! It wasn't even close!!" Bob Arum

Dodam jeszcze wypowiedzi:
** Foremana: "De la Hoya should have this easy"- zaraz po ostatnim gongu, a po ogloszeniu werdyktu: "It's terrible! It's absolutely terrible! That's not what you want boxing to be"
** Merchanta: "It was a clear victory for De la Hoya"
** No i Lederman wypunktowal oczywiscie zwyciestwo DLH

Radze obejrzec jeszcze raz ta walke bo Mosley poprostu nie mial prawa jej wygrac.
 Autor komentarza: jaffay
Data: 06-10-2009 16:17:35 
Niech ktoś obejrzy realnie walkę ze Sturmem a nie słucha "ekspertów". To co dla mnie jest kontrowersyjne, to wszystkie głosy, że Sturm został oszukany. Dla mnie De La Hoya wygrał tę walkę wyraźnie.
 Autor komentarza: StonkaKartoflana
Data: 06-10-2009 16:44:21 
TAS- więc chyba powinienem obejrzeć jeszcze raz
 Autor komentarza: maly81
Data: 06-10-2009 16:56:01 
co by nie mówić wspaniały zawodnik szacunek!!!!
 Autor komentarza: barkley
Data: 06-10-2009 17:02:00 
Wielkie dzięki za wszystkie celne uwagi, na obronę autora powiem tylko, że Patryk Gruszczyński po raz pierwszy publikował swój tekst na bokser.org. Biografia to być może zbyt ambitny cel jak na pierwszy tekst.
 Autor komentarza: Daw
Data: 06-10-2009 19:26:27 
Powiem krotko wielki piesciarz i legeda zawodowego boksu!
 Autor komentarza: Kalifek
Data: 06-10-2009 19:54:30 
Jego walka z Mayweatherem była poprostu piękna. Moim zdaniem to on zwyciężył.
 Autor komentarza: mch
Data: 06-10-2009 20:10:26 
Ale z Hopkinsem przegrał ;)
 Autor komentarza: waden15
Data: 06-10-2009 20:17:13 
Właśnie oglądnąłem walkę Mosley - Oscar de la Hoya...

Wypunktowałem 115 - 113 dla Oscara:)
 Autor komentarza: milek762
Data: 06-10-2009 22:14:10 
przeczytałem artykuł i nasuwają sie slowa legnda boksu wieli talent sympatyczny gość czesto usmiechnięty!!!
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.